Arsenal tradycyjnie przegrywa w 1/8 finału, tym razem z AS Monaco


25 lutego 2015 Arsenal tradycyjnie przegrywa w 1/8 finału, tym razem z AS Monaco

Mecz wyglądał w większości tak, jak każdy oczekiwał. Zawodnicy Arsenalu walili głową w żelazny mur AS Monaco. Zaskakujące jest jednak to, iż to drużyna rosyjskiego miliardera Dmitrija Rybołowiewa wygrała 3:1. 


Udostępnij na Udostępnij na

Zaskakujące, bo angielskie drużyny zwykle nie miały większych problemów z francuskimi. Sam Wenger zna Ligue 1 równie dobrze jak Premier League, w przeszłości był również szkoleniowcem tego Monaco. Arsenal ostatnio w ćwierćfinale Ligi Mistrzów grał w sezonie 2009/2010, więc po ,,szczęśliwym” losowaniu oczekiwano, że zwycięstwo drużyny z północnego Londynu będzie tylko formalnością. Ich dzisiejszy rywal to nie ta sama drużyna z wielkimi gwiazdami, co choćby rok temu. Inna, nie znaczy jednak gorsza.

W składzie gospodarzy zabrakło znowu miejsca dla Wojciecha Szczęsnego, choć niektórzy typowali, iż Wenger postawi na swojego obecnie drugiego golkipera. W pierwszym składzie nie było także ani Walcotta, ani Oxlade’a- Chamberlaina, znalazł się w nim zaś Welbeck. Poza tym bez niespodzianek. W pierwszej jedenastce gości największą stratą była nieobecność Jeremy’ego Toulalana, a także obrońców Layvina Kurzawy, Andrei Raggiego i Ricardo Calvarho.

Wyglądało to, jak wyglądało. Monaco cofnęło się, liczyło na kontrataki. Arsenal dominował od początku w posiadaniu piłki, choć na bramki się to nie przekładało. Na początku wielkim nieobecnym był Sanchez, który pojawił się na boisku zanotować dopiero po mniej więcej pół godzinie gry. Prawdziwym kreatorem drużyny Wengera był jednak Santi Cazorla, który harował zarówno w defensywie, jak i ofensywie. To on brał odpowiedzialność za grę i kontrolował jej tempo. Wstydzić tym samym powinien się Mesut Oezil, który obecny był tylko na papierze.

https://vine.co/v/O2mFbjLDUAh

Bramka Kondogbii po niemal 40 minutach gry była zaskakująca. Szczególnie dla stojącego w bramce Arsenalu Davida Ospiny, którego zmylił fakt, iż futbolówka podczas lotu odbiła się jeszcze od jednego z defensorów ,,Kanonierów”. Młodemu pomocnikowi Monaco trzeba jednak przyznać, że parę w nodze ma, bo siły uderzenia nie powstydziłby się sam Gerrard. Szczęsny by wyjął?

Monaco wcale nie grało cudownie, jak już niektórzy zdążyli ocenić. 40-letni szkoleniowiec Leonardo Jardim ustawił swój zespół po prostu w bardzo mądry sposób. Pewnie grała cała linia defensywna, która powodowała, iż Subasić miał wiele mniej zmartwień w bramce, niż można było sądzić. Gdy zaś zawodnicy ,,Kanonierów” dochodzili do sytuacji, pudłowali. Zwykle był to Giroud, który naoglądał się Michała Żyry z meczu Ajax – Legia i spudłował na pustą bramkę w dokładnie takiej samej sytuacji, jaką miał przed sobą skrzydłowy warszawskiego zespołu. To niejedyne grzechy 28-latka. Francuski napastnik przyzwyczaił nas do tego, że wirtuozem techniki to on nie jest, ale żeby nie umieć podać prosto do kolegi ustawionego kilka metrów dalej?  

Po drugiej stronie boiska zaś zupełnie inaczej grał doświadczony Dmityr Berbatov. 34-letni Bułgar znany jest z tego, że na boisku zwykle się obija, ale strzela to, co musi. I tak było dzisiaj. Były zawodnik Manchesteru United ze stoickim spokojem utrzymywał się przy piłce, pomagał w rozegraniu. Wykończył także kontratak z początku drugiej połowy. Wydawało się, że dogonią go defensorzy i odbiorą piłkę, zwłaszcza iż snajper nie miał wcale zamiaru wrzucać swojego piątego biegu. Jemu jednak wystarczyło spojrzeć, gdzie jest bramkarz, żeby zamieścić piłkę w siatce. W pomocy kontrataki rozprowadzali Fabinho i Moutinho. Obaj zaprezentowali się zaskakująco dobrze. Pierwszy, bo jest nominalnym obrońcą, a grał w pomocy. Drugi, bo dawno tak nie błyszczał. W zasadzie to chyba od gry w FC Porto. 

W pewnym momencie stała się rzecz niesamowita. Dominować zaczęło AS Monaco. To goście stwarzali większe zagrożenie pod bramką rywala, grali lepiej z przodu, przede wszystkim szybciej i bardziej kreatywnie. Wymagało to szybkich zmian od Wengera. Nie pomógł jednak Walcott, który przez pół godziny gry nie zaprezentował niczego godnego uwagi. Bramkę strzelił co prawda Oxlade-Chamberlain – i to całkiem ładną – ale niczego to nie zmieniło, zwłaszcza iż chwilę potem kolejny skuteczny kontratak wyprowadzili podopieczni Jardima.

https://vine.co/v/O2mPHtXwl70

W pierwszym spotkaniu 1/8 finału LM Arsenal znowu rozczarowuje i znajduje się w dosyć trudnej sytuacji. Odrobienie wyniku 1:3 na wyjeździe? Podobno wszystko jest możliwe…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze