L jak Legia!


18 września 2014 L jak Legia!

Kibice muszą wykazywać się cierpliwością, w szczególności polscy. Legii długo zajęło objęcie prowadzenia, jednak w momencie trafienia pierwszej bramki w Warszawie nikt nie miał zamiaru oddać inicjatywy. I mimo że celnych strzałów było jak na lekarstwo, to nikt nie będzie z tego powodu chorował. Punkty zostały na Pepsi Arena!


Udostępnij na Udostępnij na

Początek w ich wykonaniu mógł się podobać. Oglądając Legię w pierwszych dziesięciu minutach, musiałem stwierdzić, że gra mistrza Polski nie wyglądała źle. „Wojskowi” próbowali kombinować, nie grali schematami i próbowali przełamać defensywę belgijskiego oponenta. Szkoda tylko, że szturm na pole wroga trwał tak krótko. Ze zmasowanego ataku podopieczni Henninga Berga bardzo szybko wycofali się do partii szachów. Podobno najlepszą obroną jest atak – szkoda, że nie pokazali tego zawodnicy w zielono-białych strojach. Lokeren nie patyczkowało się i spokojnie klepało futbolówkę, grając przy okazji wysokim pressingiem. Legia natomiast ograniczona była dalekimi „lagami”.

„Wojskowi” mieli duży problem. Bo nawet jeśli piłka dochodziła do adresatów, to był problem z jej utrzymaniem na połowie rywala. Bezsilność zespołu pokazał na początku drugiej połowy Dossa Junior. 28-letni Cypryjczyk bezradnie machnął rękoma w górę – jego koledzy zwyczajnie nie pokazywali się do gry. Na szczęście wszystkie niewykorzystane okazje Belgów zemściły się po kontrze Michała Kucharczyka. Samotny rajd zakończył się dograniem futbolówki do Miro Radovicia, który wpakował ją do pustej bramki. Należy pochwalić Tomka Jodłowca, który podał do niego genialnie!

Szkoda tylko, że częściej widzieliśmy zamiast zagrań długie holowanie piłki czy zbyt mocne podania w wykonaniu Michała Żyro. Niektórzy zawodnicy niestety przysypiali w trakcie nudnego meczu. Po kilku dobrych meczach trudno ocenić występ 21-latka, za którego mistrzowie T-Mobile Ekstraklasy chcą 5 milionów euro. Michał zbyt długo przetrzymywał piłki, a jego podania wołały w niektórych momentach o pomstę do nieba. Szkoda również zmarnowanej okazji z pierwszego kwadransa, gdy młodzieżowy reprezentant Polski znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem z Afryki.

Nie rozumiem decyzji Henninga Berga. Jasne, konsekwencja. Portugalczyk nie dostaje szans. Ale „Wojskowi” grali długie piłki na Miro Radovicia i dwóch skrzydłowych! Dużo lepiej w takich sytuacjach czułby się raczej Orlando Sa, który swoimi warunkami fizycznymi wywalczyłby i zastawił kilka dodatkowych piłek. Norweg w odróżnieniu od wielu szkoleniowców nie zmienia często decyzji, co na szczęście nie zemściło się na mistrzu naszego kraju.

Zwycięstwo z pewnością nie było szczęśliwe. Szkoda tylko, że więcej emocji przyniósł kibicom komentator… Na szczęście najważniejsze zadanie zostało spełnione. Trzy punkty weszły na konto Legii, jednak musimy pamiętać, że na Trabzonspor może to nie wystarczyć. W oczach piłkarzy było widać chęć walki – grali agresywnie i nie zabrakło głupich kartek. Legioniści pokazali jednak, że będą cofać nogi. Gospodarze nie pokazali w tym aspekcie meczu żadnej słabości. Szkoda, że gra była, jaka była. Na szczęście dodatkowe oczka wpadły i do rankingu UEFA, i do tabeli grupy L – L jak Legia!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze