Już jutro Lewandowski vs. Ronaldo! Yyy… no chyba nie


Czy sprowadzenie tego meczu do pojedynku dwóch wielkich piłkarzy nie jest głupotą?

29 czerwca 2016 Już jutro Lewandowski vs. Ronaldo! Yyy… no chyba nie

To już jutro! O 21:02 (nie ma bata, zawsze jest minuta lub dwie opóźnienia) wybiegną na murawę zawodnicy Polski i Portugalii, by bić się o półfinał mistrzostw Europy. Patrzymy na kadry obu reprezentacji i widzimy dwa nazwiska, które mienią się w szarzyźnie. Lewandowski i Ronaldo, Ronaldo i Lewandowski. Wybitni zawodnicy ciągnący swoje przeciętne kadry do góry czy jednoocy rewolwerowcy, którzy tym meczem będą walczyć o to, by Euro nie zakończyło się dla nich indywidualną klęską?


Udostępnij na Udostępnij na

„Pojedynek dwóch superstrzelców” albo „«CR7» vs. «RL9» – 200 mln euro na Stade Velodrome” – zakład, że takimi nagłówkami będą biły po oczach najważniejsze dzienniki w Polsce i Portugalii? Możemy też zagrać w bingo, że w naszych gazetach pojawią się wypowiedzi portugalskich dziennikarzy o tym, że „choć Lewandowski nie gra świetnie, to wciąż będzie największym zagrożeniem dla naszej reprezentacji”. I na odwrót.

Portugalskie media zgodnie twierdzą, że wynik czwartkowego ćwierćfinału piłkarskiego Euro pomiędzy Polską a ich drużyną będzie uzależniony od formy Roberta Lewandowskiego i Cristiano Ronaldo.

Trudno nie odnieść wrażenia, że media chcą sprowadzić ten mecz do pojedynku tych dwóch zawodników. Wiadomo, marketingowo brzmi świetnie, a i nie trzeba się napracować przy wymyślaniu tematów. Porównanie obu zawodników i ich wycen, wyszukanie wspólnych problemów z młodości i tekst gotowy. Tyle tylko, że jakby zapomina się o tym, iż obaj na tym Euro raczej nie odgrywają wiodących ról.

Forma na Euro

Jeden zagrał dobry mecz i dostał jednominutowego przebłysku w 1/8 finału. Miał to szczęście, że w tym czasie strzelił dwie bramki i zanotował dwie asysty. Inaczej wyglądałoby to marnie. Drugi walczy i się stara, ale gola nie strzelił i tylko głupiec może mówić, że spełnia zakładane oczekiwania. Gawiedź chce krwi bramkarzy i skalpów obrońców, a nie w bólach wywalczonych rzutów wolnych.

Zacznijmy od Lewandowskiego. W meczach fazy grupowej kibice oceniali go z lekkim przymrużeniem oka. Z Irlandią Północną nie miał wolnej przestrzeni, z Niemcami faktycznie zagrał dobrze, a że nie strzelił gola – bywa. Mógł się lepiej zachować przy jednej z akcji, ale świetnie odczytał jego intencje Boateng. Z Ukrainą zaczęliśmy się martwić, jednak wszyscy uznali, że jak każdy wielki piłkarz rozkręci się w fazie pucharowej. Ale ze Szwajcarią „RL9” zagrał najsłabiej na całym turnieju. Irytował złymi zagraniami i przetrzymywaniem piłki, a po brutalnych faulach Szwajcarów został wyłączony z gry. Nie tego oczekiwaliśmy od naszego kapitana. Patrzyliśmy na Shaqiriego, który brał grę na siebie w każdej akcji rywali i krzyczeliśmy „Robert, k****, patrz, tak masz grać!”. Ale na nic się to zdało.

Statystycznie też nie wygląda zbyt dobrze. Być może rozbija obrońców rywali i robi powoli mitologizowane „miejsce dla Milika”, ale średnia dwóch strzałów na mecz brzmi słabo. Sporadycznie drybluje, udowadniając, że nie jest to jego mocną stroną. „Ale jest zawsze podwojony!” – krzyczy tłum. Jednak to Lewandowski i jeśli nie idzie, to ma brać piłkę i kilka razy w meczu ograć obrońcę i albo strzelić, albo zagrać do lepiej ustawionych rywali. Chyba że tego po prostu nie umie, ale tego nikt głośno jeszcze nie powiedział.

Cristiano Ronaldo nie wygląda lepiej. Ratuje go spotkanie z Węgrami, w którym strzelił dwie bramki i uratował remis drużynie. Ale to tylko Węgrzy. Z Austrią i Islandią był nieskuteczny i irytował swoją grą. Brał piłkę i strzelał z każdej możliwej pozycji. Bezowocnie, ale nabił sobie średnią strzałów na mecz (prawie osiem). Problemem „CR7” od lat jest to, że skupia wokół siebie całą grę zespołu, a z każdym rokiem daje mu coraz mniej. Każda piłka musi przejść przez niego, każdą akcję musi podciągnąć o 30 metrów, a gdy tak się nie dzieje, beszta kumpli z kadry. Tak się zachowuje prawdziwy lider?

W meczu z Chorwacją przedreptał 116 minut i nie zrobił nic, ale w końcu dostał piłkę i zanotował przypadkową asystę. Tak wygląda jego Euro. Niby geniusz, na którego skierowana jest ciągle jedna z kamer, ale włączyć ją trzeba w zasadzie na jedną–dwie minuty.

Czyli kto będzie kluczowy?

Co do polski, to wszystko wiemy. Krychowiak, Błaszczykowski i niemal bezbłędna obrona z Michałem Pazdanem na czele. To też znaczące, że przed Euro o ofensywę byliśmy spokojni, a kiedy rywal zbliżał się do naszej „szesnastki”, wszyscy zaczęliśmy drżeć. Eksperci zgodnie przewidywali, że w meczach z naszym udziałem będzie padać dużo bramek, a ktoś z dwójki Lewandowski – Milik powalczy o koronę króla strzelców. Turniej zweryfikował ten pogląd, bo bliżej nam do włoskiego cattencio, którego fanem jest Nawałka, niż radosnej gry pamiętanej z eliminacji.

W Portugalii błyszczy za to Renato Sanches. 18-letni dzieciak wyciągnięty przez Bayern za grube miliony z Benfiki sam „robi” grę reprezentacji. Przy zwycięskim golu w meczu z Chorwacją to on odegrał kluczową rolę. Spotkanie z Polską może się więc jawić jako jego pojedynek o środek z Grzegorzem Krychowiakiem. Kadrę Santosa, poza meczem z Węgrami, można pochwalić za defensywę. Trudno było komukolwiek przebić mur, którym przewodzą nieśmiertelni Ricardo Carvalho i Pepe.

No właśnie, czy skoro media szumnie zapowiadają ten mecz jako pojedynek „RL9” vs. „CR7”, to kluczowe nie będą w tym meczu defensywy? Skoro ta dwójka strzela na tym Euro głównie ślepakami, to najważniejsze będzie wyłapanie przez obrońców tego jednego lub dwóch nabitych strzałów. No i oczywiście zatrzymanie Naniego i Sanchesa, a także Błaszczykowsiego i Grosickiego zadecyduje o zwycięstwie jednej z reprezentacji Poza tym to defensorzy są w dużo lepszej formie niż zawodnicy z przednich formacji. Na logikę więc wychodzi, że znowu Michał Pazdan będzie kluczem do wygrania tego spotkania…

***

Walnięcie po oczach tytułami o pojedynku dwóch gwiazd kusi zawsze i każdego. To smaczki, które budują napięcie jak nastrojowa muzyka w istotnym momencie filmu. Leci w tle, a każdy czeka, kiedy nastąpi najważniejsza scena. Za 15 czy może 20 sekund? Tylko że sprowadzenie tego meczu do „Lewy vs. Ronaldo” jest nietaktem, zwłaszcza patrząc na ich formę i ich kolegów z drużyny. Obie kadry nie są w ćwierćfinale dzięki nim, a bardziej dzięki pracy reszty reprezentacji.

Ale znając życie, w tym meczu Robert Lewandowski strzeli bramkę i zanotuje asystę, a Ronaldo odpowie mu dwoma golami…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze