„Żaby” na fali wznoszącej. Czy Levante UD podtrzyma zwycięską serię?


Po kryzysie przyszła seria czterech triumfów z rzędu

4 listopada 2018 „Żaby” na fali wznoszącej. Czy Levante UD podtrzyma zwycięską serię?
Jose Luis Cuesta / Cordon Press / Pressfocus

Obecny sezon La Liga jest pełen niespodzianek. Takie drużyny, jak Deportivo Alaves, Espanyol, Real Valladolid oraz Levante UD znajdują się w czubie ligowej tabeli. Skupmy się jednak na postawie tego ostatniego z wymienionych zespołów. „Żaby” znajdują się na fali wznoszącej, a patrząc na kalendarz, to może być jeszcze lepiej. O trenerze, formie i szansach na podtrzymanie zwycięskiej serii porozmawialiśmy z Piotrem Przyborowskim – prowadzącym stronę „Moje Levante”.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął od przedstawienia krótkiej historii klubu z Walencji. Levante UD zostało założone w 1909 roku jako Levante FC. Co ciekawe, ich obecnie największy rywal – Valencia CF – powstał dziesięć lat później.

W 1939 roku, Levante FC i Gimnastic FC zostały niejako zmuszone do fuzji. Powodem były straty obu zespołów po wojnie domowej. Od tego momentu drużyna była znana jak Union Deportiva Levante-Gimnastico. Po czasie stwierdzono, że należy skrócić nazwę. Ustalono, że będzie to Levante UD. I nazwa ta obowiązuje do dnia dzisiejszego.

„Żaby” na debiut w najwyższej klasie rozrywkowej czekały aż do sezonu 1963/1964. W Primera Division spędzili tylko dwa lata, po czym przepadli na kolejnych 39. Do La Liga wrócili w 2004 roku i od tamtej pory w miarę regularnie występują w hiszpańskiej elicie.

Największym sukcesem klubu z Walencji jest zajęcie szóstego miejsca w sezonie 2011/2012. Dało im to prawo gry w Lidze Europy. W tych europejskich rozgrywkach sprawowali się nad wyraz dobrze i odpadli dopiero na etapie 1/8 (przegrali dwumecz z Rubinem Kazań).

Początek

Obecne rozgrywki w wykonaniu podopiecznych Paco Lopeza są udane. Jednakże należy pamiętać, że rozegrali oni zaledwie dziesięć spotkań i do końca rozgrywek pozostało jeszcze 28 kolejek. Zatem wszystko może się jeszcze zmienić, ale jeśli będą utrzymywać formę to mogą zbliżyć się do swojego historycznego wyniku (ciekawostka: w sezonie 2011/2012 po dziesięciu kolejkach mieli na swoim koncie 24 punkty).

„Żaby” rozpoczęły ten sezon od triumfu nad Realem Betis (3:0). Jednak były to miłe złego początki. Przyszła nagła „zapaść”. Zanotowali pięć meczów bez zwycięstwa (w tym cztery porażki). Wydawało się, że jest beznadziejnie…..aż tu nagle pokonali Deportivo Alaves – rozpoczynając tym samym zwycięską serię (obecnie wygrali cztery mecze z rzędu). Warto zadać sobie pytanie: co się nagle zmieniło?

– Trzeba zauważyć, że pod wodzą Paco Lópeza seria meczów bez zwycięstwa po spotkaniu z Betisem była tak naprawdę pierwszym poważnym kryzysem. A w przeciwieństwie do poprzednich szkoleniowców „Żab” wydaje się, że Lopez jest pierwszym trenerem, któremu ten kryzys udało się przezwyciężyć. Levante po prostu wróciło do formy, którą prezentowało przez większość wiosny już pod wodzą tego niezwykłego entrenadora.

Porównując Levante z tego sezonu z tym z poprzedniego, to, co się najbardziej rzuca w oczy, to wypracowanie stylu. W tegorocznych rozgrywkach o wiele przyjemniej ogląda się mecze z udziałem „Żab”. Ich gra z kontry robi wrażenie. Czasami wygląda jak ta za czasów Realu Mourinho.

– Nie ma wątpliwości, że zespół gra lepiej niż w ubiegłym sezonie. Juan Ramón López Muñiz ma ogromne zasługi – to dzięki niemu klub wrócił przecież do Primera División. Niemniej, wydaje się, że latem zeszłego roku nieco się zagubił. Klub nie dokonał po awansie żadnych spektakularnych transferów. Wizja Muñiza, która była skuteczna w Segunda División, w Primera nie dała już takich efektów. Wydaje się, że Paco wprowadził do drużyny ten element, którego wcześniej już po awansie nieco brakowało – grę z kontry. Zespół prezentuje się solidnie w defensywie, a zarazem świetnie wykorzystuje geniusz José Luisa Moralesa i spryt Rogera Martiego. W świetnej formie jest też ostatnio José Campaña. To właśnie kiedy on był w minionym sezonie pod formą, nie istniał też wówczas cały środek pola Levante.

Duet Morales-Roger zdobył już dziesięć goli. Przy tak dobrze wyglądających napastnikach pojawia się pytanie. Co z wypożyczonym z Realu Borją Mayoralem? Jak wkomponować go do dobrze naoliwionej maszyny?

– Mayoral póki co nie prezentuje formy, która dawałaby mu miejsce w pierwszym składzie. Chociaż w meczu z Lugo w Pucharze Króla zdobył gola (trafił też w poprzeczkę) i z pewnością dostanie jeszcze swoją szansę. Podobnie zresztą jak Raphael Dwamena, który był tego lata jednym z największych transferów w historii klubu, a też gra mało. 

Najbliższy mecz

W 11. Kolejce Levante wybierze się na Estadio de la Ceramica, gdzie zmierzy się z Villarrealem. Nie jest to łatwy teren dla drużyny Paco Lopeza. Przegrali tam ostatnie cztery ligowe spotkania. Jednak – kiedy przerwać złą passę, jak nie teraz?

„Żółta łódź podwodna” jest pod formą. To jedno z największych rozczarowań tego sezonu, więc wydaje się, że to idealny moment, aby się przełamać i wygrać po raz pierwszy od 2011 roku na wyjeździe. Tylko, że nie będzie to wcale takie łatwe zadanie. Co zauważa również redaktor Przyborowski.

– Rzeczywiście Villarreal w obecnym sezonie niespodziewanie zawodzi, ale paradoksalnie w ostatnich pięciu spotkaniach u siebie przegrało tylko raz. Ich pozycja w tabeli wynika raczej z nagromadzenia remisów. „Żółta łódź podwodna” to jednak wciąż ciężki, szczególnie dla Levante, rywal. Osobiście byłbym zadowolony z remisu.

Czy „Żaby” są pod większą presją?

– Patrząc na ostatnie wyniki, to rzeczywiście Levante powinno być uważane za faworyta tego spotkania. Nie uważam jednak, że w takim pojedynku powinniśmy go w ogóle wskazywać. Z jednej strony bowiem „Żaby” rzeczywiście ostatnio są dość skuteczne pod względem punktowym. Z drugiej jednak, Villarreal to wciąż zespół, który gra w Lidze Europy, dlatego należy się go obawiać, a już na pewno nie można go lekceważyć.

Terminarz ułożył się dla Levante bardzo korzystnie. Następne pięć kolejek, to mecze z takimi drużynami jak: Villarreal, Real Sociedad, Huesca, Athletic Bilbao i Eibar. Podopieczni Paco Lopeza mogą pokusić się o kolejne pięć zwycięstw z rzędu. Rywale są w gorszej formie. Mimo to, brzmi to jak science-fiction. Ale w tym sezonie La Liga wszystko może się zdarzyć.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze