Nadchodzą nieco lepsze czasy dla Wisły Kraków? Dobra passa trwa


Ekipa Dariusza Wdowczyka odbija się od dna

1 października 2016 Nadchodzą nieco lepsze czasy dla Wisły Kraków? Dobra passa trwa

Jeszcze kilkanaście dni temu przy ulicy Reymonta w Krakowie panowała generalna stypa. W klubie nie działało dosłownie nic. Atmosfera, zarówno medialna, jak i kibicowska, była daleka od poprawnej, forma sportowa zaprowadziła Wisłę na samo dno tabeli, a trener Dariusz Wdowczyk, rozkładając bezradnie ręce, oddał się do dyspozycji zarządu. Włodarze "Białej Gwiazdy" zacisnęli jednak zęby i przeczekali najgorsze. Wszystko wskazuje na to, że postąpili słusznie, a drużyna powoli odzyskuje część dawnego blasku... martwić może, a w zasadzie powinien, tylko jeden dość istotny czynnik.


Udostępnij na Udostępnij na

Zła karta na dobre (?) odwróciła się 17 września, gdy w starciu zespołów znajdujących się w strefie spadkowej krakowianie pokonali Piasta 1:0 po golu Patryka Małeckiego w ostatniej minucie meczu. Wcześniej skazywani na pogrom wiślacy w pechowych okolicznościach przegrali z liderem z Białegostoku (wspaniała obrona Mariana Kelemena w doliczonym czasie gry ratująca trzy punkty dla Jagiellonii), co samo w sobie zwiastowało zwyżkę formy – lepszy taki wynik, niż 1:5 u siebie ze Śląskiem Wrocław.

Wisła, dołująca w ekstraklasie, w przypadku pokonania Lecha w ćwierćfinale zapewni sobie w zasadzie autostradę do końcowego triumfu.

Wyraźnie poprawiła się gra w defensywie. Krakowianie przestali sami sobie strzelać bramki (niedosłownie), a formacja obronna zgrała się wreszcie w obecnym składzie (Jović, Guzmics, Sadlok, Mójta). Odkąd „Biała Gwiazda” wygrała z Piastem i przerwała najgorszą w historii klubu passę siedmiu kolejnych porażek, jeden z najbardziej utytułowanych polskich klubów rozpoczął inną serię, tym razem o wiele bardziej pozytywną. Remis z walczącą rozpaczliwie o przełamanie Legią upłynął równocześnie pod znakiem frajerstwa (niewykorzystany rzut karny), jak i podziwu (całkowite zneutralizowanie warszawian w środku pola, unieszkodliwienie ofensywy). W tygodniu doszedł do tego przyjemny przerywnik w postaci wymęczonego zwycięstwa w Pucharze Polski z rewelacyjnie spisującą się w I lidze Chojniczanką. Wisła, dołująca w ekstraklasie, w przypadku pokonania Lecha w ćwierćfinale zapewni sobie w zasadzie autostradę do końcowego triumfu. Takiej niespodzianki w dawnej stolicy Polski potrzebują jak czystego powietrza.

Przygotowanie fizyczne jak u amatorów

Jest jednak jeden czynnik, który powinien nie tylko martwić, ale też zwyczajnie zastanawiać obserwatorów gry „Białej Gwiazdy”. W prawie każdym meczu w obecnym sezonie (wyjątkami chyba tylko starcia z Piastem i Jagiellonią), krakowianie o wiele gorzej prezentowali się w drugich połowach spotkań. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest zapewne nie najlepsze przygotowanie kondycyjne. Dobry przykład – pojedynek z Legią. 45 minut szaleńczego wręcz pressingu, po którym mistrz Polski nie wiedział, jak się nazywa. Po powrocie z szatni wyrównana walka, ale też wyraźne odpuszczanie w niektórych sytuacjach. Wcześniej podobna sytuacja w Kielcach i w Gdańsku, no i w domowych meczach ze Śląskiem i Ruchem.

W Płocku, to najświeższy przykład, było podobnie. Spokojna, dwubramkowa zaliczka do przerwy, potem szaleńczy pościg „Nafciarzy” i momentami bezradny wzrok trenera i samych zawodników ekipy z Krakowa. Tak było do ostatnich minut, gdy Patryk Małecki uciszył trybuny kolejną już swoją bramką w końcówce. „Mały” to ogółem największa niespodzianka obecnego sezonu w szeregach krakowian. Jako jedyny jest w stanie biegać jednostajnym (ale szybkim) tempem przez pełne spotkania, bez niego Wisła nie miałaby pewnie nawet połowy ze zdobytych do tej pory punktów.

Istnieje duża nadzieja, że trzynastokrotny mistrz Polski obierze w końcu poprawny kurs. Taki bodziec potrzebny jest przy Reymonta wszystkim. Kibicom, działaczom, piłkarzom. Także i potencjalnym sponsorom.

Z dziesięciu oczek wywalczonych w jedenastu kolejkach ekstraklasy aż siedem padło łupem „Białej Gwiazdy” w ostatnich trzech spotkaniach. Gratulujemy wytrwałości i cierpliwości, istnieje bowiem duża nadzieja, że trzynastokrotny mistrz Polski obierze w końcu poprawny kurs. Taki bodziec potrzebny jest przy Reymonta wszystkim. Kibicom, działaczom, piłkarzom. Może także i potencjalnym sponsorom. Wygrywanie to pierwszy powód, dla którego publiczności na stadionie będzie przybywać. Może nie będzie z tą Wisłą wcale tak tragicznie?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze