Lech Poznań wygrywa w Gdańsku


10 sierpnia 2014 Lech Poznań wygrywa w Gdańsku

Kibice, którzy licznie odwiedzili PGE Arenę w Gdańsku, nie mają czego żałować. Lechia Gdańsk i Lech Poznań stworzyły pełne walki widowisko w niedzielnym spotkaniu 4. kolejki TME. I to mimo porażki „Biało-zielonych” z Lechem 1:2.


Udostępnij na Udostępnij na

Lech Poznań przystępował do tego spotkania, mając za sobą kompromitującą wpadkę w europejskich pucharach. Podopieczni Rumaka mieli zapewne nadzieję, że – podobnie jak Legia – pokażą w lidze pazur i udowodnią, że nadal są dobrą drużyną. Ta sztuka nie udała się do końca, lechici bowiem tylko, albo aż, wygrali z gdańską Lechią przewagą jednego gola.

Jednym z głównych celów gdańskiego klubu jest zapełnienie PGE Areny. Może się to udać tylko wtedy, gdy będą zadowalające kibiców wyniki. Spotkanie rozpoczęło się od groźnych ataków Lechii, która czując się pewnie na własnym stadionie, szybko chciała strzelić bramkę. Momentami na boisku dochodziło do rękoczynów – nic dziwnego, że piłkarze Lecha byli bardzo podrażnieni, mając w głowach niepowodzenie w Lidze Europy. Kibice lechitów również – całe spotkanie siedzieli na krzesełkach i ani myśleli, żeby dopingować swoją drużynę.

Bramkę dla Lechii zdobył w 36. minucie Stojan Vranjes, który pewnie wykorzystał wcześniej podyktowany rzut karny. Poza spięciami na boisku „Kolejorz” niczym nie zagroził Lechii. Twarzy Mariusza Rumaka nie było widać z trybuny prasowej, ale mina pewnie była nietęga – czy tak miało wyglądać pożegnanie z Lechem? Humoru nie poprawiła na pewno sytuacja, po której sędziowie pokazali pozycję spaloną. Powtórki były jednak niemiłosierne dla arbitrów spotkania. Pod koniec pierwszej połowy Zaur Sadajew dał nadzieję kibicom z Poznania. Prowadzący ten mecz Szymon Marciniak pokazał mu czerwoną kartkę. Przy zejściu z boiska Sadajew nie ukrywał swoich emocji, a Tomasz Hajto domaga się jego dyskwalifikacji na przynajmniej trzy miesiące.

Drugą część spotkania groźniej zaczęli podopieczni Rumaka, którzy grając w przewadze jednego zawodnika, szukali okazji do wyrównania. Mimo większej liczby sytuacji Lech niczym nie przypominał kandydata na mistrza Polski. Może po prostu czas podjąć pewne kroki? Szkoda olbrzymiego potencjału, który drzemie w klubie z Poznania. Osłabiona o jednego zawodnika Lechia wcale nie zamierzała się tylko bronić, choć nie da się ukryć, że skupiła się bardziej na grze w destrukcji.

Broniąca się Lechia wreszcie skapitulowała i w 80. minucie bramkę po wrzutce w pole karne zdobył Łukasz Teodorczyk. Dla Lechii sprawdził się najczarniejszy scenariusz – grający w osłabieniu piłkarze „Biało-zielonych” po upływie czterech minut ponownie stracili bramkę. Strzelcem znowu Łukasz Teodorczyk. Lechia starała się doprowadzić do wyrównania, ale nie udało się.

Podopieczni Mariusza Rumaka podnieśli się z kolan i wygrali w Gdańsku, ale nie da się ukryć, że istotny wpływ na grę miała czerwona kartka dla Sadajewa, którą ujrzał tuż przed przerwą. „Kolejorz” to wykorzystał, strzelając dwie bramki i wygrywając spotkanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze