Real może mieć więcej szans na tytuł – wywiad z Rafałem Lebiedzińskim


O oczekiwania przed nowym sezonem La Liga zapytaliśmy mieszkającego w Madrycie Rafała Lebiedzińskiego, byłego dziennikarza sportowego

19 sierpnia 2016 Real może mieć więcej szans na tytuł – wywiad z Rafałem Lebiedzińskim

Przed startem nowego sezonu Primera Division porozmawialiśmy z Rafałem Lebiedzińskim – byłym dziennikarzem, a obecnie freelancerem mieszkającym w Hiszpanii. Do kogo będzie należał ten sezon? Dlaczego w Hiszpanii zapanował transferowy przestój? Zapraszamy do lektury.


Udostępnij na Udostępnij na

Nowy sezon, nowe nadzieje. Czego, jako kibic, oczekujesz od nowej kampanii La Liga?

Jak każdy kibic, liczę, żeby zacięta walka o ligowe mistrzostwo trwała do ostatniej kolejki. Tak jak było to w poprzednim sezonie, kiedy Real odrobił mnóstwo punktów i wygrał 12 meczów z rzędu. Wszyscy pamiętamy również sezon 2013/2014 i zwycięski remis Atletico na Camp Nou. Takiej nieprzewidywalnej ligi sobie i wszystkim życzę.

Pomóc może w tym fakt, że Barcelona została już niejako „rozczytana”, co pokazała końcówka ubiegłego sezonu. Czy to koniec „Barcy” – maszynki do wygrywania?

Z przekory statystycznej to Real może mieć w tym sezonie ciut więcej szans na tytuł. Ale to wszystko znowu sprowadzi się do teorii Guardioli, która zakłada, że mistrzostwo możesz przegrać w ośmiu pierwszych kolejkach, a wygrać w ośmiu ostatnich.

Nigdy nie lekceważyłbym Barcelony. Jej podstawowi piłkarze wygrali już wszystko bardzo dawno, a wciąż zaskakują ogromnym profesjonalizmem i niewyczerpanym głodem sukcesu. „Barca” uzupełniła skład, wzmocniła ławkę rezerwowych, a styl pod wodzą „Lucho” Enrique będzie ten sam – słabeuszy wykańczamy posiadaniem piłki, a tych mocnych karcimy perfekcyjnym kontratakiem.

Wzmocniona ławka rezerwowych – czy to nie zamknie drogi do gry chłopakom z La Masii? Ktoś ze szkółki ma realne szanse na regularne występy?

Tu jest problem. Ostatnim wychowankiem, który zadomowił się w podstawowej jedenastce, jest Sergi Roberto. Z nowych „canteranos” pojawił się w pierwszej drużynie Sergi Samper, ale wśród pomocników jest wyborem numer 3 na pozycji Busquetsa, a w ogóle pomocnikiem numer 7, 8. Nie wiadomo, czy nie zostanie wypożyczony przed końcem okienka. „Barca” sprowadziła czterech nowych, młodych 22-, 23-letnich piłkarzy, odcinając się od wieloletniej filozofii klubu. Z jednej strony prawdziwych brylantów w La Masii jest mniej niż kiedyś, z drugiej – „Barca” już dawno stała się globalną marką otwartą na globalny interes.

Można powiedzieć, że to Real przejął teraz rolę klubu, który korzysta ze szkółki. Sama taktyka jest jednak inna. Sprzedajemy wychowanków, a gdy wskoczą na odpowiedni poziom, sprowadzamy ich do domu – vide Carvajal i Morata. Podobnie będzie z Jesem?

Fakt, Real staje się z sezonu na sezon coraz bardziej hiszpański. Pamiętajmy jeszcze o Lucasie Vasquezie, który został po roku odkupiony z Espanyolu. W przypadku Jesego transfer do PSG nie zakłada opcji wykupu przez Real, a jedyną, tak zwaną klauzulą strachu jest zakaz sprzedaży piłkarza do Barcelony. A co do taktyki, to „Barca” również ją stosuje. Kiedyś wykupili Pique z Manchesteru United, a teraz zachowali sobie taką możliwość w przypadku transferu Bartry do Borussii.

Wierzysz, że Bartra może wrócić na Camp Nou? Pique odchodząc do Manchesteru, był na trochę innym etapie kariery.

Dlaczego nie? Marc potrzebował zaufania, minut i trenera, który na niego stawia. Już w Superpucharze Niemiec potwierdził swoje największe zalety – wyjście z piłką z obrony i długie podanie a la Bonucci. Jeśli ominą go kontuzje, okrzepnie i nabierze doświadczenia, za dwa lata spokojnie może wrócić do „Barcy”. Pamiętajmy, że to wciąż jest… reprezentacyjny stoper.

Jeśli chodzi o reprezentacyjnych graczy, to wróćmy do Moraty. W Hiszpanii przedstawia się jego transfer jako kolejny wielki zakup Pereza. Czy to nie lekkie nadużycie?

To jedyny zakup Realu w tym okienku, więc stąd ta medialna etykietka. „Los Blancos” od 15 lat nie wydali tak mało pieniędzy na letnie transfery, więc Bernabeu musi zadowolić się powracającym z „Juve” wychowankiem. Jeśli Benzema upora się z kontuzjami i wróci do formy z ubiegłego sezonu, Morata nie będzie miał z Francuzem większych szans.

Mamy jeszcze jednego młodego Hiszpana – Marco Asensio, który pokazał się w meczu o Superpuchar Europy. To może być jego sezon?

Jestem wielkim fanem tego chłopaka. Trzeba przyznać, że dużym sukcesem jest już fakt, że przekonał do siebie „Zizou” i wywalczył sobie miejsce w naszpikowanej pomocnikami kadrze Realu. Ma tylko 20 lat i zaledwie jeden sezon w Primera Division, ale jeśli potwierdzi jakość z pretemporada, może być objawieniem Realu. Jesienią 2015 nikt nie dawał większych szans na grę Lucasowi, a skończył sezon jako kluczowy piłkarz „Królewskich” i reprezentant Hiszpanii na Euro 2016.

Pokazuje to, że Zidane nie boi się stawiać na młodych. Ma też swobodę w wybieraniu składu, której brak zarzucano Benitezowi. Wydaje się, że „Zizou” cieszy się pełnym zaufaniem prezesa. Real ma w końcu trenera na lata?

„Zizou” ma swobodę, zaufanie i poklask zarówno u Florentino, jak i u samych piłkarzy. To kontynuacja modelu z Carlo Ancelottim na ławce. Jak widać, byli, uznani piłkarze trafiają do głów i ego gwiazd szatni „Los Blancos”. Jeżeli chodzi o trenera na lata, to byłbym bardziej ostrożny. Presja mediów i wyników ogranicza trenera Realu czy Barcelony do maksimum trzech, czterech sezonów.

Nie masz wrażenia, że w Hiszpanii zapanował transferowy przestój, jeśli chodzi o wielkie nazwiska? Jest to pokłosie umowy telewizyjnej w Anglii i faktu, że tam płaci się dużo więcej, czy może przyczyn należy szukać gdzie indziej?

Czynników jest kilka. Po pierwsze „Barca” i Real już mają piekielnie mocne składy, więc jest im bardzo trudno znaleźć nowe gwiazdy gotowe do gry w wyjściowej jedenastce. Atletico też jest monolitem, a Simeone nie potrzebuje topowych zawodników, żeby osiągać swoje cele. Problemem mogą być zakupy klubów ze środka i dołu stawki La Liga. Z drugiej strony w Hiszpanii od tego sezonu również wchodzi w życie nowy kontrakt na sprzedaż praw TV (ponad 1,2 miliarda euro dla klubów Primera Division, 300 milionów więcej niż dzięki poprzedniej umowie). Budżety niektórych klubów wzrosną o 40%. Poza tym my, kibice ligi hiszpańskiej, już się przyzwyczailiśmy do oszczędnego modelu biznesowo-sportowego, w którym promuje się wychowanków i drużyny low cost, które mimo braków finansowych dzielą i rządzą na europejskiej arenie. Pamiętajmy też o nowej fali azjatyckich właścicieli – Valencii, Espanyolu i Granady. Przykłady Racingu Santander i Malagi nie wróżą najlepiej, ale nie wykluczam, że kilka innych klubów również zostanie przejętych przez zagranicznych miliarderów.

Wspomniałeś, że Simeone nie potrzebuje topowych nazwisk, jednak to właśnie on jest królem polowania w tym sezonie. Gameiro i Gaitan. Te nazwiska robią wrażenie.

Nie zgadzam się. Uważam, że są to tylko i aż mocne uzupełnienia już bardzo kompletnej i zgranej kadry Atletico. Obaj na pewno wniosą dużo świeżości, goli i asyst, ale pamiętajmy, że Gameiro był dopiero trzecim wyborem na liście życzeń Simeone, jeżeli chodzi o napastników. „Cholo” wyżej cenił umiejętności Higuaina i Cavaniego. O Gaitana Atletico zabiegało od trzech sezonów, a kiedy już go ściągnęło, będzie musiał wygrać rywalizację z robiącym ogromne postępy Carrasco. Przyjemny ból głowy dla Simeone.

W tym sezonie będziemy też mieli okazję oglądać w akcji innego argentyńskiego trenera – Jorge’a Sampaoliego.

Ma przed sobą cholernie trudne zadanie. Już po meczach superpucharowych z Realem i „Barcą” widać, że planuje zmienić styl Sevilli o 180 stopni. Jeden z działaczy klubu przyznał ostatnio, że za Emery’ego Sevilla była rzeźnią, a za Sampaoliego będzie sklepem z owocami… Zamiast szybkiej gry z kontrataku, długich podań na Iborrę, piłkarze byłego selekcjonera Chile będą starać się wyprowadzać piłkę z obrony krótkimi podaniami. Wzrośnie posiadanie i największy fetysz Sampaolismo – duszący pressing pod polem karnym rywala. Idea Argentyńczyka jest szczytna, ale problemem mogą okazać się wykonawcy. Kręgosłup Sevilli został przecież latem pogruchotany – odeszli Krychowiak, Banega i Gameiro. Ich nie da się ot tak zastąpić. Mam wątpliwości, czy pierwszy kontakt z Europą Ganso, młodość Correi, Vietto i Kranevittera dadzą od razu efekty. A czasu na próby w futbolowym biznesie XXI wieku nie ma nikt. Liczę, że Sampaoliemu mimo wszystko uda się odnieść sukces, bo jeśli się potknie, może polecieć jeszcze przed Nowym Rokiem.

Trudny sezon może też czekać Villarreal, z którego zwolniono Marcelino.

Nie ma sensu porównywać doświadczenia i wyników Frana Escriby z tymi Marcelino. Po jednym z najlepszych sezonów w historii klubu Fernando Roig nagle wyrzucił trenera, sprzedano Bailly’ego, Denisa Suareza, oddano Areolę, półrocznej kontuzji doznał Soldado, do zdrowia dopiero wraca Bakambu. Sprowadzono piłkarzy, którzy w La Liga nie grali nigdy – Pato i Włochów, Sansone oraz Soriano. Dużo zmian w klubie, który był bodaj najspokojniejszym i najbardziej poukładanym w całej La Liga. Ważny będzie początek sezonu, brak awansu do Ligi Mistrzów może podciąć skrzydła drużynie, trenerowi i nowemu projektowi rodziny Roig.

Kto z „mniejszych” może sprawić niespodziankę?

Uwaga na Espanyol, który dzięki nowemu chińskiemu właścicielowi wydał na transfery najwięcej od sześciu lat. Piatti, Baptistao, Javi Fuego, Reyes, Jurado, Roberto i Demichelis to ograni w La Liga piłkarze. Gwarantują charakter i jakość. Dodatkowym plusem jest know-how trenera Quique Sancheza Floresa, którego efekty pracy było widać już w sezonie przygotowawczym. Zero porażek, remis z Juventusem i zwycięstwa, choćby z Evertonem, wróżą interesujący sezon „Los Pericos”. Sporo obiecuję sobie również po Betisie. Gustavo Poyet na ławce i kilka niezłych transferów (Sanabria, Gutierrez i Zozulya) z nieśmiertelnym Rubenem Castro w ataku. To w tym sezonie może wypalić. Beniaminkom nie daję wielu szans. Zwłaszcza nowicjuszowi z podmadryckiego Leganes. Osasuna i Alaves wracają do Primera Division. Obym się mylił, ale cała trójka jest kandydatem do spadku.

Zapytam jeszcze o sposób, w jaki Hiszpanie „opakowują” swoją ligę w telewizji.

Od tego sezonu La Liga Santander (nowy sponsor, który przejął patronat od innego hiszpańskiego banku – BBVA) będzie pokazywana w trzech stacjach. Osiem meczów na płatnym kanale BeIN Sport La Liga, mecz kolejki (zawsze Real lub „Barca”) również w płatnej stacji Movistar Partidazo i jedno, piątkowe spotkanie na ogólnodostępnym kanale Gol (mecze drużyn niegrających w europejskich pucharach). Oferta jest szeroka, a kompletny pakiet (obejmujący II ligę, Copa del Rey, Ligę Mistrzów, Ligę Europy i najsilniejsze ligi zagraniczne) można mieć już za 18 euro miesięcznie. Programów newsowych, plotkarskich i reportażowych jest mnóstwo. Także w stacjach, które mają prawa wyłącznie do kilkudziesięciu sekundowych powtórek z każdego meczu. Hitem, niezmiennie od wielu lat (od 1990 roku z czteroletnią przerwą), jest poniedziałkowy program „El Dia Despues” w ramówce płatnej telewizji Movistar (wykupiła hiszpański Canal+). Współprowadzącym jest Santi Canizares, a reportaże z każdego meczu kolejki sprowadzają się do dowcipnych relacji obfitujących w jajcarskie sceny zarejestrowane na trybunach oraz dzięki bliskości mikrofonów także przy ławkach rezerwowych i samym boisku.

Na koniec zabawmy się we wróżkę. Dla kogo mistrzostwo? Kto awansuje do europejskich pucharów? Kto spadnie z ligi?

Mistrz – Real Madryt, dalej „Barca”, Atletico i Valencia. Liga Europy – Sevilla i Celta. Spadek – Leganes, Osasuna, Sporting Gijon.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze