Kulisy dymisji Calderona


W dniu 16 stycznia 2009 roku piłkarski świat obiegła wiadomość o zakończeniu pełnienia funkcji prezesa Realu Madryt przez Ramona Calderona. Jak się okazało Hiszpan sam podał się do dymisji. Dlaczego 57-letni prawnik zrezygnował z kierowania jednym z największych i najbogatszych klubów świata?


Udostępnij na Udostępnij na

Chyba każdy zadał sobie to pytanie czytając w piątkowe popołudnie tytuł wyróżnionej aktualności na stronie głównej. Ale przejście do dalszej lektury rozwiewało wątpliwości: 1215 członków zarządu Realu Madryt i blisko 80 tysięcy kibiców domagało się dymisji prezesa. Chyba żaden poważny człowiek nie pozostałby niewzruszony wobec zarzutów takiego tłumu.

Van der Vaart piłkarzem Realu Madryt!
Van der Vaart piłkarzem Realu Madryt! (fot. www.espn.com)

Kluczowym aspektem, który „popchnął” Calderona do odejścia było dochodzenie przeprowadzone przez dziennikarzy hiszpańskiej gazety „Marca”. Jak się dowiedzieli zagraniczni koledzy, ówczesny prezes Realu dopuścił się poważnego wykroczenia: na zgromadzenie udziałowców klubu kazał wpuścić ludzi, którzy zgodnie z prawem nie powinni mieć tam wstępu. Jednocześnie odmówił wejścia na salę 200 osobom, którzy powinni się tam znaleźć. Jak nie trudno się domyślić wywołało to prawdziwą burzę w zarządzie Realu. Kierowanie jednym z największych klubów świata przez nieuprawnione do tego osoby? Niedopuszczalne.

To właśnie na tym Walnym Zgromadzeniu, na które weszły nieodpowiednie osoby miano głosować na temat votum zaufania dla Calderona i zarządu. Zresztą nie bez przyczyny, bowiem po zdobyciu drugiego mistrzostwa La Liga przez Real, drużyna najwidoczniej spoczęła na laurach i ostatnie miesiące były słabe w wykonaniu „Królewskich”. Tutaj także wyłania się zarzut wobec Hiszpana: w 2006 roku wybrano go na prezesa między innymi dlatego, że obiecał sprowadzić na Santiago Bernabeum Kakę, Arjena Robbena i Cesca Fàbregasa. Ostatecznie do drużyny dołączył jedynie holenderski pomocnik. Kolejne obietnice dotyczące przyjścia Cristiano Ronaldo, Davida Villi czy Santiago Cazorli także zakończyły się fiaskiem. Dodatkowo do Manchesteru City został sprzedany dobrze spisujący się Robinho. Zakupy wiecznych rezerwowych – Reyesa czy Savioli to tylko kolejne przykłady niefrasobliwego działania Realu na rynku transferowym.

Jednak największym błędem według dużej rzeszy kibiców było zwolnienie Fabio Capello, z którym Real wygrał ligę, a mimo to Calderon zdecydował o przerwaniu współpracy. Kolejny manager – Bernd Schuster przychodząc na ławkę trenerską „Królewskich” miał obiecane wzmocnienia, które miały pomóc w podbiciu Ligi Mistrzów, ale ostatecznie do Realu przyszedł tylko Van der Vaart… o którego trener nie prosił. Taka współpraca nie mogła trwać długo i obecnie grą klubu z Madrytu kieruje Juande Ramos. Z niezbyt zresztą dobrym skutkiem.

Nie od dziś wiadomo, że Real Madryt na każdym kroku rywalizuje z FC Barcelona. Tutaj także kibice postawili Calderonowi minus. Podczas gdy „Blaugrana” chwali się coraz to lepszym poziomem prezentowanym przez wychowanków i tak naprawdę drużynę opiera na tych zawodnikach, Real wydaje miliony na transfery „przeciętnych” graczy, nie zwracając większej uwagi na rodzimych piłkarzy.

Oczywiście 2,5-letnie rządy Calderona nie przyniosły ze sobą samych negatywów. Hiszpan „poprowadził” Real do dwukrotnego mistrzostwa Primera División w sezonach 2006/2007 i 2007/2008, zdobycia Superpucharu w 2008 roku oraz zwycięstwa w lidze ACB w sezonie 2006/2007 i zdobycia Pucharu ULEB w tym samym roku przez sekcję koszykówki. Uzyskał także najlepszy w historii klubu bilans finansowy. 51 milionów euro zysku przez 2,5 roku – znakomicie!

Miejsce Calderona na fotelu prezesa Realu Madryt zajął dotychczasowy vice-prezes – Vicente Boluda Fos, którego rządy potrwają przynajmniej do lata, kiedy to odbędą się wybory na nową „głowę” Realu. Do końca sezonu w zarządzie „Królewskich” może więc panować mały nieporządek. Trudno się także spodziewać jakichś większych poruszeń na rynku transferowym, co może odbić się na wynikach osiąganych przez klub z Madrytu, choć trener Realu twierdzi, że zamieszanie „na górze” nie będzie miało wpływu na grę drużyny, ale czy tak będzie naprawdę?

Vicente Boluda Foas, Juande Ramosa, cały sztab szkoleniowy i kadrę zawodników czeka więc pracowite pół roku i osiągnięcie głównego celu bez względu na wszystko: odrobienie kilkunastu punktów straty w lidze do znakomicie grającej Barcelony (nie zapominając również o Lidze Mistrzów).

Komentarze
gilbert3 (gość) - 15 lat temu

Nie da się odrobić 12 punktów straty, przy tak
grającym przeciwniku to jest po prostu fantazja Huan
de Ramosa. Barcelona musiałaby w drugiej kolejce
przegrać 4 mecze i co najmniej jeden zremisować, przy
wszystkich wygranych Realu. O ile ten pierwszy
warunek jest możliwy aczkolwiek przy tej grze zakrawa
na fantazję, o tyle ten drugi - nie za bardzo. Nie da
się wygrać wszystkich meczy w drugiej kolejce,
absolutnie niewykonalne. Dlatego wydaje mi się, że
obrona drugiego miejsca to realny cel Realu.

Odpowiedz
~Blaugranek_WRC (gość) - 15 lat temu

Ładnie Piotrek ale FC Barcelona się nie odmienia.
Więc 'rywalizuje z FC Barcelona"...

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze