Kto latem pożegna się z Wisłą?


8 maja 2015 Kto latem pożegna się z Wisłą?

Wkraczający w decydującą fazę sezon 2014/2015 jest dla Wisły Kraków doprawdy szalony. Jesienią grała chwilami koncertowo, wiosną drżała o zapewnienie sobie miejsca w grupie mistrzowskiej, a teraz może nawet wywalczyć mistrzostwo kraju. Od końcowego wyniku zespołu i postawy piłkarzy „Białej Gwiazdy” zależeć będzie przyszłość niektórych z nich. 


Udostępnij na Udostępnij na

Tego, że Kazimierz Moskal, który na początku marca zastąpił zdymisjonowanego Franciszka Smudę, zostanie przy ul. Reymonta także w przyszłym sezonie, można być absolutnie pewnym. Cel minimum, jakim był awans do lepszej ósemki po zakończeniu sezonu zasadniczego, został zrealizowany, choć w pewnym momencie nie było to wcale tak oczywiste. Sprawy skomplikowały się po tym, jak drużyna prowadzona przez „Franza” fatalnie wznowiła rozgrywki, gdy dobiegła końca przerwa zimowa. Wiele osób związanych z krakowskim klubem sądziło, że słabą formę „Wisełki” spowodowały zbyt duże obciążenia nałożone przez Smudę na piłkarzy podczas zimowych obozów przygotowawczych. Przetrenowanie zawodników odebrało im znaną chyba tylko w Polsce tzw. świeżość, co doprowadziło do serii czterech spotkań bez zwycięstwa po wybudzeniu naszej ekstraklasy z zimowego snu. „Biała Gwiazda” przegrała trzy spotkania (0:1 z Lechią, 1:3 z GKS-em Bełchatów oraz 0:1 z Zawiszą Bydgoszcz) i zdołała zapunktować jedynie w meczu przeciwko Pogoni Szczecin, gdy padł remis 1:1.

Trzecia próba Moskala

Prezesowi drużyny, Jackowi Bednarzowi, nie spodobała się zwłaszcza jej wstydliwa porażka z „Zetką”, po której postanowił zwolnić byłego selekcjonera reprezentacji Polski i zatrudnić doskonale znanego wszystkim krakowianom Kazimierza Moskala. Urodzony 9 stycznia 1967 r. w Sułkowicach trener już trzeci raz postanowił poprowadzić zasłużony klub, którego barwy reprezentował przez wiele lat również jako piłkarz. Karierę zawodniczą zakończył w 2004 roku, będąc graczem Górnika Zabrze, a następnie postanowił spróbować swoich sił w pracy szkoleniowej. Dotychczas popularny „Kazik” samodzielnie prowadził (oprócz Wisły) Termalikę Bruk-Bet Nieciecza oraz GKS Katowice. Mający 48 lat Moskal jest wciąż trenerem na dorobku, na jego koncie próżno szukać większych sukcesów, ale to chyba nawet lepiej dla „Wisełki”. Jej opiekun zechce pokazać, że stać go na wiele i może uporządkować nieład, jaki pozostawił po sobie Smuda. A właściwie już to zrobił.

Sympatycy 13-krotnych mistrzów Polski cieszą się, że ich ukochany team prowadzi wreszcie ktoś znający go od podszewki. Najwyraźniej prezes Bednarz postanowił skończyć z zagranicznymi eksperymentami (czytaj: Robert Maaskant) oraz sprowadzaniem do Małopolski szkoleniowców, którzy zawsze wiedzą najlepiej, a skoro ich metody treningowe przynosiły skutek 20 lat temu, to i teraz także bez wątpienia zadziałają.  Fani piątej obecnie drużyny T-Mobile Ekstraklasy mają zapewne za złe zwolnionemu w marcu Smudzie odpuszczenie rozgrywek Pucharu Polski. Narzekający na wąską kadrę „Franz” w spotkaniu 1/16 finału wystawił przeciwko Lechowi Poznań rezerwowy skład, co zakończyło się pewnym zwycięstwem „Kolejorza” 2:0. Być może później Smuda, patrząc jak drugoligowi Błękitni Stargard Szczeciński docierają do półfinału najstarszych rodzimych rozgrywek, bijąc Cracovię i wygrywając domowy mecz z poznaniakami, żałował, że zbyt łatwo oddał zwycięstwo zespołowi Macieja Skorży.

Wydaje się, że właśnie takie, a nie inne potraktowanie PP przez 66-latka przyczyniło się do jego zwolnienia spod Wawelu. Przypadek Wilde Donalda-Guerriera pokazuje także, że niektórym zawodnikom, z Haitańczykiem na czele, trudno było zrozumieć filozofię gry „Franka”. Czarnoskóry pomocnik odnalazł się znakomicie w taktyce preferowanej przez Moskala, a od momentu jego przyjścia na Stadion Miejski im. Henryka Reymana zdobył już pięć bramek. Wcześniej, za kadencji Smudy, miał na swoim koncie zaledwie jedną. Nie tylko jednak były gracz klubu America Cayes przeżywa renesans formy. Paweł Brożek oraz Semir Stilić ponownie świetnie ze sobą współpracują, co od razu przełożyło się na wyniki zespołu. Obaj, obok Flavio Paixao ze Śląska Wrocław, są liderami klasyfikacji kanadyjskiej ekstraklasy. Polak ma na swoim koncie 14 goli i 5 asyst, zaś Bośniak 8 bramek i 11 kluczowych podań.

Kto potrzebny, a kto nie?

Atmosfera w ekipie „Białej Gwiazdy” jest bardzo dobra, gdyż tej, jak wiadomo, nic nie buduje lepiej od osiąganych wyników. Pod batutą „Kazika” Wisła rozegrała siedem spotkań i przegrała tylko jedno — kończące rundę zasadniczą — ze Śląskiem (0:1). Do liderującej Legii Warszawa krakowianie tracą zaledwie sześć punktów i kto wie, czy przy odrobinie szczęścia i pomocy innych drużyn z górnej części tabeli nie zdołają sprawić jakiejś niespodzianki. Mistrzostwo zdobyć będzie trudno, ale miejsce na podium jest już jak najbardziej w ich zasięgu. Czy  klub z województwa małopolskiego nie ma jednak przy wielu pozytywach żadnych problemów? Owszem, istnieją takie, bo w każdym — nawet najbardziej sielankowym krajobrazie — muszą pojawić się pewne komplikacje.

Jedną z nich jest duża liczba zawodników, których kontrakty 30 czerwca ulegną wygaśnięciu i będą mogli opuścić Kraków za darmo. Podobno cały czas trwają rozmowy na temat ich przedłużenia, ale Stilić, Głowacki czy Dudka muszą liczyć się z tym, że złote czasy, gdy piłkarzom Wisły płacono krocie, już dawno minęły i zapewne prędko nie powrócą. W ostatnich latach zarząd zbyt hojnie nagradzał przeciętnych futbolistów pokroju Kewa Jaliensa czy Osmana Chaveza, co doprowadziło do sporych kłopotów finansowych. Legia oraz Lech wyprzedzają swojego utytułowanego rywala o kilka długości, jeżeli chodzi o wielkość budżetów, i mają podobno chęć, by wykorzystać jego słabość kontraktując kilku interesujących graczy z Reymonta.

O ile Arkadiusz Głowacki raczej pozostanie na południu Polski, gdyż w Wiśle gra już od wielu lat i stanowi bardzo pewny punkt jej defensywy, to Stilić może przebierać w ofertach nie tylko z T-ME, ale i zagranicy. Kilka lat temu chyba zbyt pochopnie opuścił Lecha wędrując na Ukrainę, a następnie do Turcji, gdzie nie wiodło mu się najlepiej. Karpaty Lwów postanowiły sprzedać Bośniaka ze względu na kryzys finansowy, a trener Gaziantepsporu rzadko wystawiał go w pierwszym składzie. Po nieudanych zagranicznych wojażach Stilić postanowił jeszcze raz spróbować szczęścia w Polsce i trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Pod skrzydłami Smudy, którego znał jeszcze z czasów występów w Lechu, pokazywał pełnię swoich możliwości. Wielu kibiców uważa błyskotliwego pomocnika za najlepszego playmakera ekstraklasy i trudno nie przyznać im racji. Chyba nawet Sebastian Mila jest ciut słabszym od Semira piłkarzem, gdyż wychowanek FC Porto potrafi zagrać bardziej niekonwencjonalnie od kadrowicza Adama Nawałki.

Strata urodzonego w Sarajewie pomocnika byłaby dla Kazimierza Moskala ogromnym problemem. Co prawda można otrzymać za niego spore pieniądze (ok. 2 mln euro), ale znaleźć godnego następcę S.M. będzie bardzo trudno. Prezesowi Bednarzowi oraz wszystkim kibicom „Białej Gwiazdy” pozostaje jedynie mieć nadzieję, że przykre wspomnienia z Ukrainy i Turcji powstrzymają ich ulubieńca przed kolejnym zagranicznym transferem.

Wspomniany wcześniej Głowacki, a także inni zawodnicy, którzy jakiś czas temu rozpoczęli czwartą dekadę życia, zechcą zapewne przedłużyć swoje kontrakty z dotychczasowym pracodawcą. Oprócz „Głowy” są to: Łukasz Garguła, Dariusz Dudka i Ostoja Stejapanović. Powstaje jednak pytanie: na jak długo zamierza wiązać się z nimi właściciel klubu. Nie od dziś wiadomo, że starsi zawodnicy szukają stabilizacji i nie interesują ich roczne kontrakty. Bardziej skłonni są podpisywać przynajmniej 24-miesięczne umowy, co nie zmusza ich do poszukiwania rokrocznie nowego pracodawcy. Poza tym wszyscy trzej byli reprezentanci Polski są ważnymi ogniwami krakowskiej drużyny i na pewno przydadzą się Moskalowi w kolejnym sezonie. Macedończyk Stjepanović natomiast rozegrał w tym sezonie tylko jedno spotkanie i rozstanie z nim nie byłoby szczególnie bolesne.

Tym bardziej, że na jego pozycji występować mogą Dudka lub Jean Barrientos, którego kontrakt także wygasa wraz z końcem sezonu. Urugwajczyk przybył do byłej stolicy naszego kraju zimą i rozegrał do tej pory dziewięć spotkań na dość przyzwoitym poziomie. Richard Guzmics to z kolei defensor, który niejednokrotnie tworzył solidną parę stoperów wraz z Głowackim. Węgier bardzo dobrze radzi sobie w pojedynkach powietrznych, a jego warunki fizyczne (190 cm wzrostu) budzą szacunek u przeciwników. Klub próbuje zatrzymać dwóch opisywanych wyżej obcokrajowców, ale bardziej ceni chyba Guzmicsa, gdyż zaproponowano mu dwuletni kontrakt, zaś Barrientosowi tylko 12-miesięczny.

Trener Moskal może mieć spore kłopoty, jeśli chodzi o obsadę bramki swojej drużyny. Pewniakiem między słupkami w części zasadniczej bieżącej edycji rozgrywek o mistrzostwo Polski był Michał Buchalik, który rozegrał wszystkie 30 spotkań w pełnym wymiarze czasowym. Dobra dyspozycja, wstrzemięźliwość w faulowaniu rywali oraz końskie zdrowie byłego piłkarza Ruchu Chorzów sprawiają, że jego dwaj zmiennicy — Michał Miśkiewicz i Gerard Bieszczad — coraz głośniej dają wyraz swojemu niezadowoleniu ze sprawowanych funkcji w zespole. Trudno jednak oczekiwać od opiekuna „Białej Gwiazdy”, że teraz, gdy rozpoczyna się dodatkowa seria spotkań, zechce dokonywać roszad bramkarskich. Czy to oznacza, że skauci Wisły powinni jeszcze intensywniej poszukiwać nowych partnerów dla Buchalika?

Oczy zwrócone na młodzież

Nie wiadomo też, jaka przyszłość czeka kilku młodzieżowców klubu, który po raz ostatni zdobył mistrzostwo kraju 4 lata temu. Mariusz Stępiński ma dopiero 19 lat, ale nie przeszkadza mu to w dość regularnych występach na ekstraklasowych boiskach. Jednokrotny reprezentant Polski (zadebiutował u Waldemara Fornalika w towarzyskim spotkaniu z Rumunią, wygranym przez „Biało-czerwonych” 4:1, ale później uznanym przez FIFA za nieoficjalne) nie zdołał jeszcze ani razu w trwającym sezonie pokonać bramkarza drużyny przeciwnej, jednak może pochwalić się czterema asystami. Jako zmiennik Pawła Brożka lub jego partner sprawdza się bardzo dobrze i powinien zostać w Małopolsce na dłużej, choć w jego przypadku decyzja należy do innego niż Wisła klubu. Atakujący jest bowiem wypożyczony z niemieckiego 1. FC Nürnberg i nie wiadomo, czy zespół 2. Bundesligi zechce, by wrócił na Zachód.

Poza Stępińskim jeszcze pięciu innych piłkarzy 4-krotnego zdobywcy Pucharu Polski, którzy mają 20 lub mniej lat, może opuścić jego szeregi. Są to: Lucas Guedes, Kamil Kuczak, Jakub Bartosz, Bartłomiej Kolanko i Piotr Żemło. Jedynie ostatni z wymienionych miał szansę zadebiutować na poziomie ekstraklasy (3 mecze), pozostali zaś grywają głównie w rezerwach. Trudno orzec, czy zostaną w Krakowie, ale biorąc pod uwagę fakt, że kilku zawodników Wisły skończyło już 30 lat, jej działacze powinni uważniej przyjrzeć się swojej młodzieży. A ta pod Wawelem jest akurat obiecująca, gdyż w zeszłym roku zdobyła tytuł najlepszej drużyny Centralnej Ligi Juniorów. W finałowym dwumeczu młodzi Wiślacy rozgromili Cracovię aż 12:1! Zwycięstwo nad „Pasami” miało wyjątkowo słodki smak, gdyż oba zespoły, delikatnie mówiąc, nie darzą się sympatią, jak to zresztą najczęściej bywa, gdy rywalizują ze sobą dwie drużyny z tego samego miasta.

Aż 15 zawodników może opuścić polską stolicę kultury po zakończeniu sezonu 2014/2015, w tym kilku kluczowych. Co może zatrzymać ich przy ul. Reymonta? Na pewno sukces w postaci wywalczenia miejsca, które zagwarantuje Wiśle udział w kwalifikacjach do Ligi Europy, a także spora podwyżka. Pierwszy warunek może zostać spełniony chyba nieco łatwiej niż drugi, ale krakowscy kibice liczą też na lojalność swoich idoli oraz wierzą, że czerwono-biało-niebieskie barwy wielokrotnych zdobywców tytułu mistrzowskiego wciąż działają na ich wyobraźnię. Klub, który obecnie reprezentują, mimo sporych kłopotów, jest wciąż uznaną marką i gwarantuje świetne warunki do rozwoju. Tylko czy w dzisiejszym świecie coś  posiada jeszcze większą wartość od pieniędzy?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze