Kielce zdały egzamin. Jak oczami kibica wyglądał mecz Polaków z Anglią?


Subiektywna relacja z kieleckiego meczu Polaków

29 czerwca 2017 Kielce zdały egzamin. Jak oczami kibica wyglądał mecz Polaków z Anglią?
Wikipedia

Kielce, późne czwartkowe popołudnie. Na ulicach odbija się światło z okien samochodów, flagi biało-czerwone powiewają na dachach, a ludzie są zmęczeni okropnym gorącem. W kółko słychać aluzje na temat meczu ostatniej szansy z reprezentacją Anglii.


Udostępnij na Udostępnij na

Stolica województwa świętokrzyskiego od bardzo dawna jest ceniona i odwiedzana przez masę turystów. Wbrew pozorom przyjazdy nie muszą mieć celu zwiedzania, gdyż w centrum miasta można zahaczyć o lokal z zimnym piwem lub spędzić wolny czas z rodziną, udając się do parku czy restauracji.

Za dwie godziny rozpocznie się mecz, razem z bratem i tatą idziemy ulicami z nadzieją, że jeszcze będą miejsca w przydrożnych knajpach. Wszystko zapełnione kibicami obu reprezentacji, którzy z cierpliwością wymieniają się miedzy sobą poglądami. W każdym zakamarku widać ochroniarzy zmęczonych pracą, którzy kierują ruchem ulicznym. W międzyczasie odśpiewany zostaje hymn przez grupę polskich kibiców stojącą przy pobliskim sklepie.

Na zegarze wybija godzina 19:00, więc to już moment, by podnieść się z wygodnych krzesełek i wyruszyć w drogę na stadion przy ulicy im. księdza Piotra Ściegiennego. Pogoda robi się coraz lepsza, słońce powoli zaczyna zachodzić i tworzy piękny krajobraz na tle Kolporter Areny. Drogę pokonujemy piechotą, więc nietrudno zauważyć graffiti namalowane na pobliskich budynkach, które ukazują napisy takie jak „Polacy jesteśmy z wami” czy „Polacy do boju”. Na słupach przy drodze rozwieszone są za to flagi wszystkich uczestników turnieju, co w moim odczuciu oddawało klimat i miejscami przypominało Euro 2012.

W czerwcu tego roku Kielce mogłyby wydawać się miejscem, gdzie utrudnienia na drogach będą występowały głównie z powodu remontów na odcinkach prowadzących do miasta od strony południowej. W dniu meczu nie było jednak żadnych komplikacji, dojazd okazał się bezproblemowy. Odpowiednie służby zadbały o porządek na kluczowych ulicach dookoła stadionu, a sam odcinek przy Kolporter Arenie pozwolił na swobodną jazdę i dogodne parkowanie, nawet poza płatnymi parkingami. Jeśli chodzi o dostanie się na sam stadion, ruch na bramkach przebiegał sprawnie, a w przypadku zbyt dużej liczby kibiców na danej z nich spiker kierował fanów do miejsc z mniejszymi kolejkami.

Godzinę przed gwizdkiem zajmujemy nasze miejsca, a pierwsze przyśpiewki podgrzewają atmosferę i przyprawiają o gęsią skórkę. Stadion się zapełnia, trudno jednoznacznie ocenić, ilu jest Anglików czy Polaków, ponieważ sektory neutralne są wymieszane. Z ogromną przewagą przybywają fani „Biało-czerwonych”, zaś kibiców angielskich można zobaczyć na krzesełkach tuż przy samej murawie. „Jordan, Jordan!” – krzyczy jeden z dzieciaków do rozmawiającego przez telefon zawodnika Evertonu. Muzyka rozbrzmiewa po obiekcie i jednocześnie umila czas przed rozpoczęciem spotkania. I teraz pora na najważniejsze 90 minut szczególnie dla Polaków. Z tunelu wyłaniają się zawodnicy i zaczyna się odśpiewanie hymnów obu państw.

Głos spikera roznosi się po całym obiekcie i następuje odliczanie do pierwszego gwizdka arbitra. Początek jest chaotyczny, przeciwnicy próbują rozpracować siebie nawzajem. „Wycofaj, oddaj piłkę!” – krzyczą kibice dookoła, jednak to nie przyniosło żadnych skutków. Nadchodzi 6. minuta, zza pola karnego na strzał decyduje się Demarai Gray, umieszczając piłkę w siatce Wrąbla. „Biało-czerwoni” znaleźli się w tym momencie w bardzo trudnej sytuacji, ale dopingowani przez ponad 13 tys. fanów ruszyli do odrabiania strat.

Mało podbramkowych sytuacji Polaków, kibice dopingują i dają z siebie wszystko, by podeprzeć na duchu swoich rodaków walczących o awans. „Polska Gola! Polacy jesteśmy z Wami!” – można było usłyszeć co chwilę z ust fana siedzącego przy barierce. Zawodnicy Adriana Boothroyda przetrzymali niegroźne ataki rywali aż do gwizdka Lechnera. Kibice się ulatniają, głównymi ośrodkami są toalety i kramy z jedzeniem, w których ceny są przystępne jak na tego rodzaju imprezę.

Druga połowa i zmiana – Lipski za Monetę. W zespole angielskim Jacob Murphy wchodzi za Nathana Redmonda, jednak nie zmieniło to obrazu gry. 64. minuta, na murawie w polskim zespole zjawia się Jarosław Niezgoda, zmieniając Krzysztofa Piątka. Zwrot akcji i szybka kontra Anglików. Zagranie Graya do Murphy’ego, który strzelając do pustej bramki, podwyższa prowadzenie na 2:0. Do końca pozostało niewiele czasu, a trener Dorna decyduje się na ostatnią zmianę, kontuzjowanego Kownackiego zmienia Stępiński, który już minutę później idealnie wykłada futbolówkę Frankowskiemu, jednak uderzenie zawodnika Jagiellonii okazuje się minimalnie niecelne.

W dalszym ciągu gospodarze mistrzostw nie mieli pomysłu na rozmontowanie szczelnej defensywy rywali. Miny kibiców były nietęgie, ale czy bez powodu? 83. minuta, niepotrzebny faul Bednarka. Do „jedenastki” podchodzi Baker – tak, to ten, który był szykanowany przez kibiców po szybkich dryblingach przed polem karnym. Płaski strzał w lewy róg i koniec marzeń „Biało-czerwonych” o awansie.

https://youtu.be/Zq7lqELJdD0

W taki oto sposób polska kadra młodzieżowa pożegnała się z turniejem. Mecz ostatniej szansy odchodzi w zapomnienie, lecz Kielce jako miasto-organizator zdały egzamin. Za co należą im się duże brawa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze