Kielce, późne czwartkowe popołudnie. Na ulicach odbija się światło z okien samochodów, flagi biało-czerwone powiewają na dachach, a ludzie są zmęczeni okropnym gorącem. W kółko słychać aluzje na temat meczu ostatniej szansy z reprezentacją Anglii.
Stolica województwa świętokrzyskiego od bardzo dawna jest ceniona i odwiedzana przez masę turystów. Wbrew pozorom przyjazdy nie muszą mieć celu zwiedzania, gdyż w centrum miasta można zahaczyć o lokal z zimnym piwem lub spędzić wolny czas z rodziną, udając się do parku czy restauracji.
Za dwie godziny rozpocznie się mecz, razem z bratem i tatą idziemy ulicami z nadzieją, że jeszcze będą miejsca w przydrożnych knajpach. Wszystko zapełnione kibicami obu reprezentacji, którzy z cierpliwością wymieniają się miedzy sobą poglądami. W każdym zakamarku widać ochroniarzy zmęczonych pracą, którzy kierują ruchem ulicznym. W międzyczasie odśpiewany zostaje hymn przez grupę polskich kibiców stojącą przy pobliskim sklepie.
The Polish fans packed into the Kielce City Stadium are not giving up on their team.
The noise keeps coming… https://t.co/DWkOwYRBVT pic.twitter.com/LwYHdoneWk
— BBC Sport (@BBCSport) June 22, 2017
Na zegarze wybija godzina 19:00, więc to już moment, by podnieść się z wygodnych krzesełek i wyruszyć w drogę na stadion przy ulicy im. księdza Piotra Ściegiennego. Pogoda robi się coraz lepsza, słońce powoli zaczyna zachodzić i tworzy piękny krajobraz na tle Kolporter Areny. Drogę pokonujemy piechotą, więc nietrudno zauważyć graffiti namalowane na pobliskich budynkach, które ukazują napisy takie jak „Polacy jesteśmy z wami” czy „Polacy do boju”. Na słupach przy drodze rozwieszone są za to flagi wszystkich uczestników turnieju, co w moim odczuciu oddawało klimat i miejscami przypominało Euro 2012.
W czerwcu tego roku Kielce mogłyby wydawać się miejscem, gdzie utrudnienia na drogach będą występowały głównie z powodu remontów na odcinkach prowadzących do miasta od strony południowej. W dniu meczu nie było jednak żadnych komplikacji, dojazd okazał się bezproblemowy. Odpowiednie służby zadbały o porządek na kluczowych ulicach dookoła stadionu, a sam odcinek przy Kolporter Arenie pozwolił na swobodną jazdę i dogodne parkowanie, nawet poza płatnymi parkingami. Jeśli chodzi o dostanie się na sam stadion, ruch na bramkach przebiegał sprawnie, a w przypadku zbyt dużej liczby kibiców na danej z nich spiker kierował fanów do miejsc z mniejszymi kolejkami.
Godzinę przed gwizdkiem zajmujemy nasze miejsca, a pierwsze przyśpiewki podgrzewają atmosferę i przyprawiają o gęsią skórkę. Stadion się zapełnia, trudno jednoznacznie ocenić, ilu jest Anglików czy Polaków, ponieważ sektory neutralne są wymieszane. Z ogromną przewagą przybywają fani „Biało-czerwonych”, zaś kibiców angielskich można zobaczyć na krzesełkach tuż przy samej murawie. „Jordan, Jordan!” – krzyczy jeden z dzieciaków do rozmawiającego przez telefon zawodnika Evertonu. Muzyka rozbrzmiewa po obiekcie i jednocześnie umila czas przed rozpoczęciem spotkania. I teraz pora na najważniejsze 90 minut szczególnie dla Polaków. Z tunelu wyłaniają się zawodnicy i zaczyna się odśpiewanie hymnów obu państw.
Głos spikera roznosi się po całym obiekcie i następuje odliczanie do pierwszego gwizdka arbitra. Początek jest chaotyczny, przeciwnicy próbują rozpracować siebie nawzajem. „Wycofaj, oddaj piłkę!” – krzyczą kibice dookoła, jednak to nie przyniosło żadnych skutków. Nadchodzi 6. minuta, zza pola karnego na strzał decyduje się Demarai Gray, umieszczając piłkę w siatce Wrąbla. „Biało-czerwoni” znaleźli się w tym momencie w bardzo trudnej sytuacji, ale dopingowani przez ponad 13 tys. fanów ruszyli do odrabiania strat.
Mało podbramkowych sytuacji Polaków, kibice dopingują i dają z siebie wszystko, by podeprzeć na duchu swoich rodaków walczących o awans. „Polska Gola! Polacy jesteśmy z Wami!” – można było usłyszeć co chwilę z ust fana siedzącego przy barierce. Zawodnicy Adriana Boothroyda przetrzymali niegroźne ataki rywali aż do gwizdka Lechnera. Kibice się ulatniają, głównymi ośrodkami są toalety i kramy z jedzeniem, w których ceny są przystępne jak na tego rodzaju imprezę.
Druga połowa i zmiana – Lipski za Monetę. W zespole angielskim Jacob Murphy wchodzi za Nathana Redmonda, jednak nie zmieniło to obrazu gry. 64. minuta, na murawie w polskim zespole zjawia się Jarosław Niezgoda, zmieniając Krzysztofa Piątka. Zwrot akcji i szybka kontra Anglików. Zagranie Graya do Murphy’ego, który strzelając do pustej bramki, podwyższa prowadzenie na 2:0. Do końca pozostało niewiele czasu, a trener Dorna decyduje się na ostatnią zmianę, kontuzjowanego Kownackiego zmienia Stępiński, który już minutę później idealnie wykłada futbolówkę Frankowskiemu, jednak uderzenie zawodnika Jagiellonii okazuje się minimalnie niecelne.
W dalszym ciągu gospodarze mistrzostw nie mieli pomysłu na rozmontowanie szczelnej defensywy rywali. Miny kibiców były nietęgie, ale czy bez powodu? 83. minuta, niepotrzebny faul Bednarka. Do „jedenastki” podchodzi Baker – tak, to ten, który był szykanowany przez kibiców po szybkich dryblingach przed polem karnym. Płaski strzał w lewy róg i koniec marzeń „Biało-czerwonych” o awansie.
https://youtu.be/Zq7lqELJdD0
W taki oto sposób polska kadra młodzieżowa pożegnała się z turniejem. Mecz ostatniej szansy odchodzi w zapomnienie, lecz Kielce jako miasto-organizator zdały egzamin. Za co należą im się duże brawa.