Ten pan wciąż żyje. Julian Green przypomniał o swoim talencie


Julian Green, pamiętacie to nazwisko?

27 października 2016 Ten pan wciąż żyje. Julian Green przypomniał o swoim talencie
Tz.de

Zielony to jest kolor nadziei. W takich barwach na swoją przyszłość może zapatrywać się nomen omen Julian Green. Amerykanin już od kilku lat uważany jest za jeden z największych talentów piłki amerykańskiej, ciągle ma jednak problem, żeby w dłuższej perspektywie grać regularnie i potwierdzać swoje możliwości. Nie spodziewamy się, że zmiana jego sytuacji w Bayernie nastąpi po meczu z Augsburgiem, ale mamy jakieś podskórne przekonanie, iż w środę mógł w notesach skautów, poszukiwaczy nowych zawodników, się znaleźć.


Udostępnij na Udostępnij na

Na razie bilans urodzonego w 1995 roku Greena, jeżeli chodzi o występy w Bundeslidze czy w ogóle na boiskach niemieckich, jest skromny. Podsumujmy go: tylko pięć meczów w Bundeslidze (wszystkie w sezonie 2014/2015, kiedy był wypożyczony do Hamburgera SV) plus dwa występy w tym sezonie w Pucharze Niemiec (i jeden gol, strzelony w środę Augsburgowi). Do tych statystyk dorzucamy dodatkowo dwa mecze w Lidze Mistrzów. Ogólny bilans nie jest jednak powalający na kolana, ponieważ reprezentant Stanów Zjednoczonych (regularnie, nawiasem mówiąc, powoływany przez Juergena Klinsmanna) nie tylko nie zrobił jeszcze wielkiej kariery, ale trudno mu nawet przypiąć łatkę zawodnika co najmniej solidnego na poziomie Bundesligi.

Bilans Juliana Greena, jeżeli chodzi o występy w Bundeslidze czy w ogóle na boiskach niemieckich, jest skromny. Podsumujmy go: tylko pięć meczów w Bundeslidze (wszystkie w sezonie 2014/2015, kiedy był wypożyczony do Hamburgera SV) plus dwa występy w tym sezonie w Pucharze Niemiec (i jeden gol, strzelony w środę Augsburgowi).

W ostatnich latach jeżeli grał w barwach mistrza Niemiec, to przede wszystkim tylko w sparingach. Podobnie było tego lata, choć wynikało to z faktu, że gros piłkarzy odpoczywało po intensywnym i długim Euro 2016. Julian Green przerwę letnią wykorzystał do maksimum, ponieważ grywał często i dobrze, ponieważ emanował głodem do gry, chęcią pomagania kolegom, a przede wszystkim strzelił trzy gole Interowi Mediolan.

W nowym sezonie jednak (o czym już zresztą mówiliśmy) tak kolorowo nie było. Aż wreszcie przyszedł mecz Pucharu Niemiec z Augsburgiem i stało się to, co awizował Carlo Ancelotti. Od pierwszej minuty na placu gry oglądaliśmy 21-letniego Amerykanina, a na ławce Roberta Lewandowskiego. Prawda, że rzadko spotykane?

Jego występ należy ocenić jednym stwierdzeniem: był on przyzwoity, choć nie można mówić o wielkim zachwycie. Julian Green bardzo dobrze po prostu wykonał swoją pracę. Zdobył bramkę, która, jak się później okazało, dała Bayernowi zwycięstwo, a w konsekwencji awans, kilka razy wyszedł do długich zagrań, które były zagrywane z głębi pola.

Długimi fragmentami był jednak niewidoczny, ale wynikało to przede wszystkim z ustawienia defensywy Augsburga, która zagęszczała maksymalnie okolice linii pola karnego. Julian Green, mimo że często szukał wolnego miejsca, krążył między obrońcami rywala, cierpiał, ponieważ jego koledzy od 30. metra przed bramką Marwina Hitza byli wypychani i agresywnie atakowani przez defensorów gości, którzy nie chcieli dopuścić do tego, żeby Bayern miał dużo swobody na zagrania długich piłek w pole karne czy możliwość uderzeń na bramkę z dystansu (takowe w wykonaniu Bawarczyków były, choć to próby bardzo niecelne).

Trochę to przypominało mecze piłki ręcznej, w których obrona nie chce dopuścić rywala do pozycji rzutowej, a tenże rywal często przerzuca ciężar gry z jednej strony na drugą, szukając wolnych luk w defensywie drużyny broniącej. Nawiązując jeszcze do szczypiorniaka, a przede wszystkim do polskiej reprezentacji w piłce ręcznej, również w tym meczu mieliśmy duże emocje, bo Bayern na własne życzenie w drugiej połowie stracił gola i na Allianz Arena zrobiło się nerwowo, ale mistrzom Niemiec udało się ostatecznie wygrać 3:1 i zameldować w kolejnej rundzie DFB Pokal.

https://www.youtube.com/watch?v=H7Y6O-TBxeQ

Julian Green z kolei przypomniał o sobie wielu kibiców nie tylko w Monachium, ale i w Niemczech. Umiejętności na pewno ma, bo idealnym tego dowodem jest jego bramka, przy której niczym rasowy snajper pokarał obronę rywala. W Bayernie o grę będzie bardzo trudno, bo jego rywalem jest m.in. Robert Lewandowski. W takiej sytuacji trzeba albo powalczyć o cel ambitny, czyli o regularną grę w Bawarii, albo pomyśleć o celu może mniej wygórowanym, ale bardziej realnym i przyszłościowym, a więc o zmianie barw klubowym. Szkoda by było, gdyby się okazało, że Julian Green zmarnuje swój wielki potencjał.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze