FJW: Turecki przełom


30 lipca 2012 FJW: Turecki przełom

Liga turecka zawsze uchodziła za przeciętną. Jeśli jakiś klub wylosował tureckiego rywala w europejskich pucharach, to obawiał się jedynie kibiców, ale nie przeciwnika. Rywal z Turcji był zespołem, z którym można było poprawić sobie dorobek bramkowy. W latach 90. tureckie ekipy powoli burzyły ten mit, który runął definitywnie z końcem dekady, kiedy to Galatasaray Stambuł sięgnął po Puchar UEFA.


Udostępnij na Udostępnij na

Tureckie kluby już wcześniej stawiały coraz odważniejsze kroki w europejskim futbolu. Ekipy Fenerbahce, Besiktasu czy Galatasarayu radziły sobie całkiem nieźle w europejskich pucharach, a reprezentacja tego kraju zaczęła odnosić sukcesy na arenie międzynarodowej. Punktem kulminacyjnym tej tendencji wzrostowej na niwie klubowej był rok 2000, w którym mistrz Turcji, Galatasaray Stambuł, osiągnął historyczny sukces. Początkowo nikt się nie spodziewał tak pięknego zakończenia, ale przecież baśniowe historie zazwyczaj mają zawiłą fabułę i wiele zaskakujących zwrotów akcji.

Galatasaray Stambuł
Galatasaray Stambuł (fot. Gurbetport.com)

Galatasaray jako mistrz kraju walczył w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Rywalizację rozpoczął od III rundy, w której naprzeciwko stanęła ekipa Rapidu Wiedeń. Już w pierwszym meczu Turcy nie pozostawili żadnych wątpliwości w kwestii awansu. Wynik 3:0 w Wiedniu po golach Hakana Unsala, Terima i Hagiego nie pozostawiał złudzeń. W drugim starciu górą znów był zespół znad Bosforu, jednak tym razem zadowolił się skromnym 1:0 po trafieniu Okana Buruka. Udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów stał się faktem.

Los zdecydował, że mistrzowie Turcji zagrali w niezwykle trudnej grupie. Takie kluby, jak: AC Milan, Hertha Berlin i Chelsea Londyn, dawały gwarancję wysoko podniesionej poprzeczki. Ekipa „Galaty” wcale nie odstawała jednak poziomem od bardziej utytułowanych rywali. Mało tego, do awansu brakowało zaledwie jednego punktu i gdyby fazę grupową udało się lepiej rozpocząć, to być może nie zapisałaby się jedna z najpiękniejszych kart w historii tureckiej piłki. Ale po kolei. Pierwszy mecz w Stambule zapowiadał się na prawdziwy koszmar. Po kwadransie Hertha Berlin prowadziła już 2:0. Później gospodarze wzięli się do roboty i po golach Hakana Sukura oraz Gheorghe Hagiego doprowadzili do remisu, inaugurację można więc uznać za udaną. W drugim spotkaniu bardzo trudne warunki postawił AC Milan i choć pojedynek stał na wyrównanym poziomie, to jednak Włosi byli znacznie skuteczniejsi i po dwóch bramkach do szatni prowadzili 2:0. Gol Umita rozbudził nadzieję na powtórkę z wcześniejszego meczu, ale na koniec okazał się jedynie trafieniem honorowym. W trzecim starciu angielska Chelsea znów nie dała się przechytrzyć. Grający z zimnym wyrachowaniem londyńczycy pokonali Turków 1:0, niemal definitywnie grzebiąc ich nadzieje na awans do ćwierćfinału.

Najgorsze miało dopiero nadejść. W rundzie rewanżowej fazy grupowej na stadionie Ali Sami Yen doszło do rzezi. Chelsea pokonała gospodarzy aż 5:0 – to wynik, po którym trudno jest się podnieść z kolan. Jednakże po takim spotkaniu nie ma się nic do stracenia i właśnie z takiego założenia wyszli podopieczni trenera Fatiha Terima. Wyjazd do Berlina na mecz z Herthą okazał się tureckim świętem. Do przerwy prowadzili berlińczycy po golu Rekdala, lecz dwie bramki Hakana Sukura oraz trafienia Tugaya i Okana złożyły się na zaskakujący wynik 4:1 dla gości. Galatasaray miał się jeszcze zmierzyć z głównym faworytem grupy D, Milanem, który potrzebował trzech punktów, żeby uzyskać awans. Włosi zaczęli bardzo dobrze, po uderzeniu Weaha prowadzili 1:0, lecz trafienie Capone spowodowało, że mecz rozpoczął się na nowo. W drugiej połowie Milan prowadził 2:1 po strzale Giuntiego i wydawało się, że stanie się tak, jak przewidywali eksperci, jednak Hakan Sukur na trzy minuty przed końcem wyrównał stan rywalizacji. W ostatniej minucie sędzia podyktował rzut karny dla Galatasarayu. Do piłki podszedł Umit, który nie dał szans golkiperowi rywali, ustalając wynik na 3:2, i tym samym wyrzucił Milan za burtę, fundując kibicom „Galaty” wielkie święto na Ali Sami Yen. To jednak nie wystarczyło do awansu, Galatasaray został zepchnięty do Pucharu Europy, w którym też nie miało być łatwo.

Włoskie kluby nie będą miło wspominać Galatasarayu. Los wskazał mistrzowi Turcji rywala w postaci Bologny, która dysponowała wówczas znakomitym atakiem Ventola – Signori. Pierwszy mecz, rozegrany w Bolonii, zakończył się remisem 1:1, a na listę strzelców wpisali się wspomniany wcześniej Signori oraz Hakan Sukur. Rewanż ponownie był okazją do fety na ulicach Stambułu. Ekipa trenera Terima już po pięciu minutach prowadziła 1:0 po golu Hasana Sasa. Radość trwała trzy minuty, ponieważ o świetną ripostę pokusił się Ventola. Wynik został ustalony już w 30. minucie, a kropkę nad i postawił Umit Davala.

Po wyeliminowaniu włoskiego zespołu na piłkarzy Galatasarayu czekało wyzwanie z Niemiec. Borussia Dortmund cieszyła się wówczas dużą renomą, w końcu kilka lat wcześniej wygrała Ligę Mistrzów. Turcy łatwo zdobyli Dortmund. Gole Hakana Sukura i Gheorghe Hagiego ustawiły mecz. Rewanż zakończył się bezbramkowym remisem i przed tureckim zespołem otworzyła się kolejna furtka.

Galatasaray Stambuł przed finałem Pucharu UEFA 2000
Galatasaray Stambuł przed finałem Pucharu UEFA 2000 (fot. yavuzturk.com)

Za nią czekało wyzwanie z Hiszpanii. Mallorca miała już na rozkładzie AS Monaco czy Ajax Amsterdam, więc Galatasaray wydawał się małym piwem. Jednak wycieczka Turków na Półwysep Iberyjski przyniosła trofeum w postaci hiszpańskiego skalpu. Mistrz Turcji urządził sobie mały festiwal strzelecki, w roli strzelców wyborowych wystąpili kolejno: Arif Erdem, Emre belozoglu, Hakan Sukur i Okan Buruk, rywale odpowiedzieli jedynie golem Laurena. W drugim starciu gracze Galatasarayu potwierdzili swoją wyższość. Pierwszą bramkę zdobył Brazylijczyk Capone, wynik podwyższył niezawodny Hakan Sukur, Mallorca odpowiedziała tylko golem Carlosa. Hiszpanie zostali zmiażdżeni, wynik dwumeczu mówi sam za siebie, dopiero po nim zaczęto traktować Turków jako drużynę aspirującą do zdobycia Pucharu UEFA.

Aby skompletować wszystkie najsilniejsze ligi z Europy, Galatasaray musiał podjąć wyzwanie pokonania zespołu z Anglii. Kiedy los wskazał jako przeciwnika Leeds United, od razu zaczęto przypominać horror z meczu z Chelsea, jednak tym razem dramat mieli przeżyć Brytyjczycy. Zaczęło się od gładkiego zwycięstwa „Galaty” 2:0 w Stambule, trafiali Sukur i Capone. W rewanżu Turcy również pokazali się w lepszym świetle. Już na początku spotkania po rzucie karnym Hagiego wynik brzmiał 1:0 dla gości. Wyrównał Bakke, lecz tuż przed przerwą kolejną bramkę do swojego bogatego dorobku w Pucharze UEFA dołożył Hakan Sukur. W drugiej połowie Bakke ponownie doprowadził do remisu, ale to już nie miało wpływu na ostateczne rozstrzygnięcie. Galatasaray wywalczył awans do finału!

Bilans turecko-angielskich bojów był wyrównany, w fazie grupowej Ligi Mistrzów górą była Chelsea, lecz w półfinale Pucharu UEFA Galatasaray wyrównał rachunki. Zabawę w odprawianie z kwitkiem klubów z najsilniejszych lig Europy miał zakończyć mecz z Arsenalem. Widowisko było przednie, lecz przez 120 minut bramki pozostały niezdobyte. Ogromna w tym zasługa Claudio Taffarela, który grał jak za dawnych lat, kiedy zdobywał z reprezentacją Brazylii tytuł mistrza świata. To jego świetna postawa zadecydowała o tym, że losy Pucharu UEFA miały się rozstrzygnąć w rzutach karnych. Te lepiej wykonywali Turcy. Ergun Penbe, Hakan Sukur, Umit Davala i Gheorghe Popescu strzelali bezbłędnie, podczas gdy w angielskiej ekipie mylili się Suker i Vieira. Niespodzianka stała się więc faktem, Galatasaray zdobył Puchar UEFA, obalając raz na zawsze mit, że turecka piłka klubowa nie może się równać z hiszpańską, niemiecką, włoską czy angielską.

Ten sukces był jedynie początkiem wysokiego lotu tureckiego futbolu. Dwa lata później drużyna narodowa wywalczyła trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Tureckie kluby regularnie grały w Lidze Mistrzów, a tamtejsza Süper Lig przyciągała głośne nazwiska, dla których na stadiony przychodziły tłumy kibiców. To był przełomowy moment, choć przecież wszystko przekreśliłoby zwycięstwo w spotkaniu z Chelsea w fazie grupowej. Czasem jednak wielkie sukcesy osiąga się dzięki umiejętności wyciągania wniosków z porażek.

Komentarze
~sanchez (gość) - 12 lat temu

Ciekawy artykuł, Lubię takie ;D.

Odpowiedz
~Roger (gość) - 12 lat temu

Świetny ten artykuł wciągający.
Tym bardziej że nawet kubie piłkę Turecką.

Odpowiedz
~barto666 (gość) - 12 lat temu

też dla mnie ciekawy artykuł i może też kluby
tureckie bedą walczyć w europejskich pucharach jak
galastaray

Odpowiedz
~Pysio (gość) - 12 lat temu

super felieton.

Odpowiedz
~Pysio (gość) - 12 lat temu

Duzym sukcesem byl tez awans Fererbache do 1/4 LM i
minimalna porazka z Chelsea w 2008 roku.

Odpowiedz
~aaaaaa (gość) - 12 lat temu

lubie kebab

Odpowiedz
~qwert (gość) - 12 lat temu

Gienek matole ogarnij.

Odpowiedz
Astad (gość) - 12 lat temu

http://zalukaj.tv/polecony,1989251/

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze