FjW: Król Eric I


W futbolu utarło się powiedzenie, że osobom z trudnym charakterem łatwiej osiągnąć sukces. Zresztą zdaniem wielu, obok piłkarskiego geniuszu, zawsze musi być odrobina szaleństwa. Co się jednak wydarzy, kiedy w parze z wielkim talentem idzie równie duże szaleństwo? Odpowiedź jest prosta, powstają talenty takie jak Eric Cantona.


Udostępnij na Udostępnij na

Od urodzenia życie Cantony było pełne sprzeczności. Przyszedł na świat w Paryżu, lecz wychował się w Marsylii. Wydawałoby się, że pierwsze kroki piłkarskiej kariery powinien stawiać w tamtejszym Olympique, ale on trafił do Auxerre. Tam w sezonie 1983/1984 rozegrał swoje pierwsze dwa mecze w lidze francuskiej. W 1983 roku świętował również sukces w reprezentacji młodzieżowej, z którą został mistrzem Europy do lat 21. W kolejnym sezonie strzelił pierwsze dwie bramki, pojawiając się na boisku w pięciu spotkaniach. W trzecim sezonie nie błyszczał, zaliczył siedem gier i nie strzelił gola i w efekcie trafił do Martigues na zasadzie wypożyczenia. Kilka niezłych występów wystarczyło, żeby Guy Roux zrozumiał, z jakim talentem ma do czynienia i szybko ściągnął go z powrotem do Auxerre. Jako piłkarz tego klubu w 1987 roku 21-letni wówczas Cantona zadebiutował w reprezentacji Francji, a dwa wyśmienite sezony, ukoronowane strzeleniem w sumie 21 bramek, zaowocowały transferem do Olympique Marsylia, który wówczas był największą francuską potęgą.

Przenosiny do Marsylii były niezwykle kontrowersyjne. Eric miał trudny charakter, z którym Guy Roux jakimś cudem potrafił sobie poradzić. Miarka się przebrała, kiedy Cantona na jednym z treningów pobił się z golkiperem Auxerre, Bruno Martinim. Zmiana barw wyszła mu jednak na dobre, bo w OM zdobył mistrzostwo i Puchar Francji. 22 mecze i pięć strzelonych goli było dobrym wynikiem, lecz w towarzyskim spotkaniu z Torpedo Moskwa Francuz przesądził swój los w Marsylii. Cantona nie zgodził się z decyzją trenera, który postanowił zdjąć go z boiska, więc zdjął koszulkę, rzucił ją na ziemię i podeptał. Efekt wygnanie do Bordeaux.

Pół roku gry w Girondins wystarczyło, by odzyskać reputację jednego z największych talentów francuskiej piłki, lecz nie wystarczyło, żeby w Marsylii na nowo przyjęto go z otwartymi ramionami. Przyszła więc kolej na następne wypożyczenie, tym razem do Montpellier. W tym klubie Cantona znów czarował i zachwycał, strzelił 10 goli w 33 meczach, zdobył też Puchar Francji. Zapragnął go z powrotem Olympique, jednak w Marsylii niedługo pożałowano tej decyzji. Liczne konflikty, które wszczynał zawodnik, źle wpływały na drużynę i w końcu władze klubu definitywnie powiedziały dość. Co ciekawe, podczas pobytu w Montpellier Cantona nie mógł występować w reprezentacji kraju za znieważenie selekcjonera „Trójkolorowych”.

Po odejściu z Olympique piłkarz trafił do Nimes. Tam nie imponował skutecznością, w 17 meczach strzelił tylko dwie bramki, za to krnąbrny charakter dawał się we znaki zwłaszcza sędziom. W jednym ze spotkań Cantona tak usilnie negował decyzję arbitra, że w końcu rzucił w niego piłką. Piłkarz został ukarany dwumiesięczną dyskwalifikacją, a po usłyszeniu wyroku podszedł do każdego z  członków trybunału arbitrażowego i powiedział w twarz: „Idiota”. Po tym wydarzeniu Francuz zaszokował cały futbolowy świat, zapowiadając w 1991 roku zakończenie kariery. Na szczęścia dla fanów piłki nożnej, Cantona dał się namówić kibicom i Michelowi Platiniemu i postanowił kontynuować swoją karierę, a kolejnym przystankiem w jego bogatej karierze było Sheffield Wednesday.

Do Sheffield Cantona trafił jedynie na tydzień. Sztab szkoleniowy chciał się przekonać, czy rzeczywiście Eric ma jeszcze chęc grać w piłkę. Po siedmiu dniach zawodnik zdecydował się jednak na reprezentowanie barw Leeds United i jak się później okazało, był to trafny wybór. „Pawie” musiały zapłacić za niego 900 tysięcy funtów, bo formalnie Francuz był wciąż zawodnikiem Nimes. Już w pierwszym sezonie poprowadził swój klub do tytułu mistrzowskiego. Rozegrał jedynie 15 meczów i zaliczył trzy trafienia, ale jego wkład w zdobycie tytułu był niepodważalny. Następny sezon Eric rozpoczął od hat-tricka w meczu o Tarczę Dobroczynności. W kolejnym meczu powtórzył swój wyczyn i pogrążając bramkarza „Spurs”, stał się pierwszym autorem trzech goli w jednym meczu w Premiership. 13 spotkań i sześć goli wystarczyło, żeby ogromną miłością do Francuza zapałał Alex Ferguson. Na transfer trzeba było wysupłać 1,2 miliona funtów i Cantona stał się „Czerwonym Diabłem”.

W Manchesterze Eric otrzymał numer 7, który wcześniej zakładała legenda klubu z Old Trafford, Bryan Robson. Na początku wydawało się, że Francuz nie spełnia oczekiwań, lecz po kilku meczach zaczął pokazywać, że jest zawodnikiem, który robi różnicę. Cantona błyszczał w środku pola, rozgrywał i asystował, zachwycał indywidualnymi akcjami i strzelał bramki, których nie powstydziliby się Pele i Maradona. United zdobył mistrzostwo Anglii, a Eric został okrzyknięty bohaterem, był właśnie tym jedynym magicznym trybem, jakiego brakowało w doskonałej maszynce Aleksa Fergusona. Szkot wreszcie wprowadził swój zespół na szczyt, a Cantona był generałem, który prowadził „Czerwone Diabły” do sukcesów na boisku.

Z przyjściem Cantony rozpoczęło się pasmo sukcesów Manchesteru. W ciągu pięciu lat tytuł mistrza Anglii cztery razy wędrował na Old Trafford, dwukrotnie trafiał tam też Puchar Anglii. Francuz zdobywał też liczne nagrody indywidualne, jednak nawet one nie odzwierciedlały w pełni jego wpływu na zespół. Kibice pokochali go całym sercem, uwielbiali jego charyzmę, postawiony kołnierz, a nawet akceptowali kontrowersyjne zachowanie. Jednak w końcu stało się coś, co musiało wpłynąć na przyszłość jednego z najlepszych wówczas piłkarzy na świecie. W meczu z Crystal Palace Cantona został ukarany czerwoną kartką i nic by się nie stało, gdyby gwiazdor spokojnie zszedł z boiska. Francuz jednak zareagował na zaczepki jednego z kibiców i potraktował go efektownym ciosem kung-fu. Skutkiem było kolejne zawieszenie i wysoka grzywna, groził mu także areszt, ale jakimś cudem udało mu się tego uniknąć.

U boku Cantony futbolowej sztuki uczyły się takie asy, jak Paul Scholes, David Beckham czy Ryan Giggs. Wydawało się, że Francuz przez długie lata będzie generałem Manchesteru i poprowadzi młode wilki do licznych sukcesów w kraju i Europie. Jednak w 1997 roku Eric jeszcze raz zszokował cały piłkarski świat, ogłaszając definitywne zakończenie kariery. Jego dorobek zamknął się na 171 meczach i 73 golach w lidze angielskiej, 208 występach i 58 bramkach w lidze francuskiej i 45 meczach i 20 golach w reprezentacji Francji. Zawodnik zapracował też na przydomek „Króla Old Trafford”, a przez kibiców Manchesteru został wybrany na jednego z najlepszych piłkarzy w historii klubu. Stał się legendą, która zeszła ze sceny w momencie największej chwały.

Po zakończeniu kariery Francuz zaczął szukać sobie innego zajęcia. Najpierw propagował piłkę nożną plażową, a następnie wcielił się w aktora. Dziś bez trudu możemy znaleźć filmy z Erikiem w roli głównej, a w jednym z nich gra nawet samego siebie. W filmach, w których występuje, zawsze jego osoba wychodzi na pierwszy plan, tak jak w futbolu. Cantona po prostu musi być na piedestale, jego charakter musi dominować, a jeśli przychodzą chwile, kiedy mu się to nie udaje, to staje naprzeciw całemu światu i tłumaczy, że to cała reszta się myli, a on jeden ma rację. 

Komentarze
~mnich (gość) - 13 lat temu

Typy na każdą ligę http://www.typ-dnia.pl/

Odpowiedz
~Marcin77 (gość) - 13 lat temu

Nie ma co-bo oprócz nieco szurniętego
charakteru,był niezwykle inteligentnym piłkarzem;/

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze