Wesołe jest życie staruszka… jeśli nazywasz się Essam El-Hadary


Egipska legenda Noriakim Kasaim piłki nożnej

30 listopada 2016 Wesołe jest życie staruszka… jeśli nazywasz się Essam El-Hadary
Lyiuantv.com

43 lata. W takim wieku można być prezesem dużej firmy. Profesorem dobrej uczelni. Ojcem gromadki dzieci, a nawet dziadkiem. Można kupić sobie motorówkę, albo Harleya, i farbować siwe włosy, psychologia nazywa to kryzysem wieku średniego. Mając tyle lat, możemy pełnić funkcję właściciela, dyrektora sportowego lub trenera dobrej drużyny piłkarskiej. Ba, w CV niektórych 43-latków widnieje wygrana Liga Mistrzów za sterami Barcelony czy Realu. Istnieje jeszcze jedna opcja, występująca dokładnie w jednym na 7 467 535 250 przypadków (stan na 28 listopada o godzinie 20:56) – można nazywać się Essam El-Hadary.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdyby przyrównać egipskiego golkipera do jakiegokolwiek innego sportowca, najprawdopodobniej najbliżej mu do pół roku starszego japońskiego skoczka narciarskiego, którym jest Noriaki Kasai. Jego także wszyscy co roku wysyłają na emeryturę, a on zostaje i coraz bardziej zadziwia. Dziś El-Hadary jest najstarszym zawodowym piłkarzem grającym na co dzień w wyjściowym składzie swojej całkiem mocnej przecież reprezentacji, w dodatku niedawno przedłużył kontrakt z obecnym klubem. Na kolejne trzy lata. Niekwestionowana legenda reprezentacji Egiptu i niekwestionowany zdrajca najsłynniejszej afrykańskiej drużyny chciałby dopisać do swojej barwnej historii jeszcze kilka niesłychanych rozdziałów. A już jest o czym opowiadać…

Od bohatera do renegata

Nie ma w Afryce drugiej bardziej zaciekłej rywalizacji niż ta, która ma miejsce od dziesięcioleci między dwoma największymi kairskimi klubami. Al-Ahly i Zamalek, Zamalek i Al-Ahly. Z jednego do drugiego się nie przechodzi, ba, z żadnego z nich się nie odchodzi. Bycie Ahlawy (albo Zamalkawy) to honor i przywilej, z którego rezygnować zwyczajnie nie sposób. Chyba że chce się już zawsze żyć z łatką wyrodnego, wyklętego. El-Hadary przez dwanaście lat, odkąd przyszedł z drugoligowej Damietty, budował wizerunek niezniszczalnego golkipera, który niemal gwarantuje wyciąganie piłek niemożliwych do obrony.

Essam El-Hadary to najstarszy czynny reprezentant kadry występującej pod egidą FIFA i najstarszy piłkarz, jaki kiedykolwiek wystąpił w eliminacjach do MŚ.

412 meczów dla najbardziej utytułowanej drużyny na świecie (pod względem liczby trofeów, tuż przed Milanem i Boca Juniors) musi budzić szacunek wśród fanów. Musi, ale… czasem wystarczy jeden czyn, jedna wypowiedź, jeden ruch, by miłość zmienić w nienawiść. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z tak krewkimi kibicami jak Egipcjanie. To ten typ emocjonalnego związku, w którym chwila słabości, epizodyczny skok w bok jest kategorycznie niewybaczalny. W jaki sposób bohater zmienił się w tchórza?

Essam El-Hadary mając dwunastoletni staż w Al-Ahly, w dodatku tuż po wygranym drugim z rzędu Pucharze Narodów Afryki, chyba słusznie uznał, że to ostatni moment na europejski etap kariery. 35 lat na karku, pewnie przygoda z piłką powoli dobiega końca (wolne żarty!), jeśli ktoś się zgłosi – nic, tylko korzystać. Wybaczą mi chyba odejście w momencie chwały, przecież lepszy czas się raczej nie nadarzy. FC Sion nie jest może Realem Madryt, ale Szwajcaria to piękny i bogaty kraj, a dobry bramkarz poradzi sobie przecież wszędzie…

Gorsza sprawa, że jadąc w nieznane, trzeba pracować na swój rachunek od zera. W Sionie El-Hadary radził sobie bardzo przyzwoicie, wytrzymał jednak tylko rok. Zatęsknił za Egiptem, za fanami, za statusem legendy. Droga do Al-Ahly była niestety już na zawsze zamknięta…

Klubowa tułaczka i ostatnia przystań – Wadi Degla

Powrót ze Szwajcarii okazał się trudniejszy, niż się z początku mogło wydawać. Najpierw była tradycyjna trzecia siła piłki z Kraju Faraonów, czyli klub Ismaily i niezłe występy. Później, o zgrozo, Zamalek i lekki powrót do przeszłości. Al-Ahly nie dało o sobie zapomnieć. W momencie odejścia El-Hadarego do Sionu jego poprzedni klub zakwestionował legalność transakcji, sugerując, że golkiper jest ciągle związany umową. FIFA przyznała rację bramkarzowi, klub złożył odwołanie. Z korzyścią dla siebie, wywołując chłodną satysfakcję u rzeszy Ahlawy – El-Hadary zawieszony został zaraz po podpisaniu kontraktu z Zamalekiem. Historia bywa jednak wredną zołzą. Presja reprezentowania zespołu, do którego nienawiść wpajali ci wszyscy, okazała się nie do przeskoczenia – po zaledwie czterech występach egipska „jedynka” wyjechała za południową granicę bronić barw jednej z dwóch najlepszych sudańskich drużyn – Al-Merreikh Omdurman.

Dobre występy i świadomość niskiego poziomu wyzwoliły w El-Hadarym ponowną chęć opuszczenia Afryki już po pół roku w nowych realiach. Na efekty nie trzeba było długo czekać – zawodnikiem bardzo poważnie zainteresowało się angielskie Hull City. Do transakcji nigdy nie doszło, Sudańczycy pogrozili piłkarzowi palcem. Ten nie chciał jeszcze raz przechodzić przez mękę związaną z procedurami FIFA i ostatecznie zakotwiczył w Omdurmanie na dwa lata.

W 2015 roku El-Hadary podpisał, jak się wydawało, ostatni kontrakt w karierze, do 2017 roku. Kilka tygodni temu przedłużył go jeszcze o dwa lata – kto wie, może nie po raz ostatni…

Ostatnie lata to najpierw Wadi Degla – klub sponsorski należący do lokalnego koncernu naftowego. Pieniędzy tutaj jest pod dostatkiem, organizacyjnie kairczycy mogą mierzyć się zarówno z Al-Ahly, jak i Zamalekiem, jedyne, czego tak naprawdę im brakuje, to atmosfery na meczach. Na trybunach zasiadają zazwyczaj pracownicy firmowi wspierani przez rodziny piłkarzy. Słowem – nudno jak w trumnie. Nic dziwnego, że Essam El-Hadary zatęsknił za ultrasami, za dopingiem, za wszystkim tym, co napędza miłość do piłki. Do Al-Ahly wrócić nie mógł, Zamalek też raczej chętny nie był, wszak to już emeryt, 41-latek, no i pierwsza przygoda niespecjalna. Zostało poczciwe Ismaily – pograł tam rok, Wadi Degla zatęskniła, a i jemu znów zachciało się względnie spokojnej starości. To grając właśnie w tym klubie, wrócił do reprezentacji pomimo wcześniejszego oficjalnego zakończenia tego etapu kariery. W 2015 roku podpisał, jak się wydawało, ostatni kontrakt, do 2017 roku. Kilka tygodni temu przedłużył go jeszcze o dwa lata – kto wie, może nie po raz ostatni…

Essam El-Hadary – legenda PNA

Powrót do kadry „Faraonów” w teorii ukazywał słabość konkurentów do miejsca między słupkami. To jednak złudne – Sherif Ekramy nie narzeka na brak sukcesów w barwach Al-Ahly (w dodatku jest synem drugiej największej bramkarskiej legendy Egiptu), Ahmed El-Shenawy jest zaś uwielbiany przez kibiców Zamaleku. Essam El-Hadary został przekonany do ponownego założenia bluzy z numerem jeden po fali porażek reprezentacji. Dokonującej przemiany pokoleniowej drużynie brakowało prawdziwego lidera, człowieka, któremu opaska kapitańska nie ciąży, a raczej uwydatnia tylko jego autorytet. Spośród czynnie grających Egipcjan trudno było o kogokolwiek lepszego.

Każdy bowiem, kto urodził się nad Nilem, doskonale zdaje sobie sprawę z legendy, jaką zbudował sobie bohater tego tekstu. Nigdy nie dane było mu (jak i jego kolegom, najlepszemu piłkarskiemu pokoleniu, jakie widziały oczy Sfinksa) zagrać na mundialu, za to Puchar Narodów Afryki wznosił w górę czterokrotnie (po raz pierwszy w 1998 roku), w tym trzy razy z rzędu (2006, 2008, 2010). W tych wywalczonych w XXI wieku zawsze wybierano go bramkarzem turnieju, za każdym razem bezdyskusyjnie. Idealne połączenie niemożliwego refleksu z wybitną piłkarską inteligencją (w zasadzie zawsze wiedział, jak się ustawić, by minimalizować szanse strzeleckie napastników rywali) uczyniło z niego koszmar największych armat Afryki. Nigdy nie pokonał go Didier Drogba, który w wywiadzie w 2012 roku bez wahania wybrał El-Hadarego najtrudniejszym przeciwnikem, z którym przyszło mu się kiedykolwiek mierzyć.

Lata mijają, sam Egipt zmienił się nie do poznania, lecz jedno pozostaje bez zmian. Jego bram i futbolowego honoru ciągle strzeże ten sam człowiek. Już nie tak spektakularny (co z racji wieku jest jednak dość oczywiste), za to bardziej dostojny niż kiedykolwiek. Choć czarna jak smoła czupryna przyprószyła się nieco siwizną, fani „Faraonów” ufają mu nawet bardziej niż wtedy, gdy pozostawał prawdopodobnie najlepszym golkiperem świata niegrającym na co dzień w Europie. Kto jak nie on, ostatni grający członek złotego pokolenia, może wprowadzić reprezentację na pierwszy od 28 lat mundial? Każdy inny scenariusz uczyni wielką legendę piłkarzem z ułamkiem niespełnienia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze