Słaba ofensywa Ingolstadt – gdzie leży klucz do utrzymania?


12 marca 2016 Słaba ofensywa Ingolstadt – gdzie leży klucz do utrzymania?

Dziewiąte miejsce po 25 kolejkach i najgorsza obok Hannoveru 96 ofensywa w lidze. Te dwa określenia na pierwszy rzut oka wydają się wykluczające. Jest jednak w Bundeslidze zespół, który może sobie właśnie je przypisać. Czas prześledzić fenomen Ingolstadt w trwającym sezonie.


Udostępnij na Udostępnij na

Na początek garść statystyk, która zobrazuje, jak beniaminek radzi sobie w tych rozgrywkach ligowych w grze do przodu. Tylko dwukrotnie udało mu się strzelić w meczu trzy bramki (jesienią w wygranym 3:1 meczu z Darmstadt i ze Stuttgartem w starciu, które odbyło się w weekend), trzykrotnie dwie. Czterokrotnie klub z miasta Audi wygrywał jedną bramką, 10-krotnie strzelał przynajmniej gola w meczu, a tyle samo razy kończył spotkanie na zero z przodu.

Choć jeszcze kilka miesięcy temu zachwycał grą w ataku. Wespół z Bochum zespół Ralpha Hassenhuttla miał najlepszą ofensywę w 2. Bundeslidze (53 gole strzelone). Pierwsze skrzypce grali Lukas Hinterseer, Stefan Lex (obaj zapisali na koncie dziewięć trafień), Mathew Leckie i Pascal Gross. Australijczyk i Niemiec siedmiokrotnie pokonywali bramkarzy rywali. Na ogromną laurkę zasłużył zwłaszcza ten ostatni, który był wielkim architektem sukcesu i był wręcz celująco oceniany przez dziennikarzy (imponująca średnia nota w „Kickerze” – 2,5!).

Takie piękne bramki strzelał Ingolstadt na zapleczu

W kampanii 2014/2015 austriacki szkoleniowiec postawił również twardo na stałe ustawienie, mocno ofensywne 4-4-3. Tuż po uzyskaniu promocji nie zmieniał go praktycznie w ogóle. Wyjątkami były mecze z Herthą, Augsburgiem czy Darmstadt. W dwóch pierwszych zespół został przegrupowany w systemie 4-3-1-2, z kolei z beniaminkiem w 4-4-2.

Wyższy poziom i trudy Bundesligi poczuli na własnej skórze piłkarze, którzy jeszcze niedawno strzelali jak miło. Lukas Hinterseer do tej pory czterokrotnie znajdywał drogę do siatki rywala, choć reaktywacja jego formy nastąpiła dopiero po Nowym Roku, ponieważ jesienią 2015 roku strzelił bramkę tylko w pierwszej kolejce z Mainz. Leckie ma po stronie zysków tylko dwa trafienia, Pascal Gross – jedno, choć trzeba przyznać, że jest wielkim talizmanem zespołu, ponieważ wykonuje bardzo dużo pracy, kiedy drużyna przechodzi do ataku. Zawodzi Elias Kachunga, którego ściągnięto latem ze spadkowicza Paderbornu (na razie bez bramki), na wysoki poziom nie może jeszcze wejść Dario Lezcano. Paragwajczyk to najdroższy nabytek w historii bawarskiego zespołu (kosztował 2,5 miliona euro). Były snajper szwajcarskich drużyn w sobotę zdobył debiutanckie trafienie na niemieckich boiskach, kiedy pokonał bramkarza VfB Stuttgart – Przemysława Tytonia. W najbliższym tygodniach przekonamy się, czy będzie to początek dobrej passy, czy tylko łabędzi śpiew 25-latka z Asuncion.

Dario Lezcano
Kibice Ingolstadt liczą, że Dario Lezcano w najbliższym czasie pociągnie grę klubu

Na czele klubowej klasyfikacji strzelców znalazł się Moritz Hartmann (siedem bramek), który jeszcze kilka miesięcy temu był w cieniu zarówno Leckiego, Hinterseera, jak i Lexa. Zdaniem wielu 29-latek, który przebył z zespołem drogę aż z 3. ligi do elity, najbardziej pasuje do charakterystyki typowej „dziewiątki”, ponieważ wspomniana wyżej trójka lepiej czuje się, grając z kontrataku.

O ile ze zdobywaniem bramek są problemy, o tyle z grą w defensywie jest bardzo dobrze, choć i w tej formacji zdarzały się momenty kryzysowe (jak jesienna wyprawa do outsidera z Hannoveru czy sobotni piłkarski horror z zespołem prowadzonym przez Jurgena Kramny’ego). Weźmy więc do ręki kolejną statystykę. Po 26 meczach „Die Schanzer” mają na koncie 29 bramek straconych. Lepszym bilansem mogą pochwalić się Bayern, Borussia i Hertha Berlin.

MarvinMatip
Marvin Matip dziś jest stawiany na równi z najlepszymi obrońcami z Bundesligi

Tutaj na szczególne słowa uznania zasługuje dwóch graczy: Ramazan Oezcan i Marvin Matip. Ten pierwszy, reprezentant Austrii o tureckich korzeniach, spisuje się świetnie w bramce i jest jednym z najlepszych bramkarzy w niemieckiej lidze (średnia ocen w „Kickerze” – 2,93), ten drugi był podporą zespołu, który wiosną zeszłego roku awansował po raz pierwszy w historii do elity (został wybrany na najlepszego obrońcę w 2. Bundeslidze), jest także jednym z najlepszych obrońców już w samej Bundeslidze (na razie średnia nota 2,84).

Siłą zespołu z miasta Audi jest znakomita organizacja gry na własnej połowie. Piłkarze potrafią w tempie błyskawicy wrócić pod bramkę i tak ustawić zasieki obronne, że rywal, nawet utytułowany, musi sporo się nagłowić i namęczyć, żeby je sforsować. Nic dziwnego, że w starciach z Ingolstadt męczyli się najwięksi, czy to Bayern, który wygrał 2:0, ale beniaminek miał swoje argumenty, żeby wywieźć punkty z Monachium, czy Borussia Dortmund, która pokonała u siebie bawarskiego rywala w takim samym stosunku dzięki geniuszowi Aubameyanga, ale miała w tym spotkaniu furę szczęścia, ponieważ arbiter regularnie mylił się na niekorzyść gości, m.in. nie uznając samobójczej bramki Hummelsa.

Jeżeli dodamy do tego niesamowitą atmosferę, która jest wokół klubu, i teamspirit, który panuje wewnątrz zespołu, widzimy, że są podwaliny, aby myśleć o poważnie o utrzymaniu. Słowa Ralpha Hassenhuttla, który stwierdził po uzyskaniu promocji, że wspaniała atmosfera to jest to, na czym chcemy budować nasz ewentualny sukces, mają duże szanse, aby się sprawdzić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze