Huddersfield puka do bram Premier League


Powrót na szczyt po wielu dekadach

11 czerwca 2017 Huddersfield puka do bram Premier League
Wikimedia.commons

Rok temu po triumfie Leicester City w Premier League w angielskiej piłce nie miało prawa stać się nic zaskakującego. Nawet włodarze Arsenalu, przedłużając kontrakt z Arsenem Wengerem, nie sprawili nam takiego zaskoczenia, jakie zaserwował Huddersfield Town awansem do najwyższej klasy rozgrywkowej w kraju.


Udostępnij na Udostępnij na

Efekt Leicester City?

Ubiegłoroczną edycję Championship Huddersfield spędził na odganianiu myśli o ewentualnym spadku. Zespół rozgrywki zakończył na 19. miejscu i może nie było to spełnienie marzeń, ale na pewno zrealizowanie planu minimum. Przed rozpoczęciem sezonu 2016/2017 próżno było szukać osoby, która na pytanie „kto awansuje do Premier League?” z rumieńcami na twarzy wyszeptałaby „Huddersfield Town”. Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku byłej ekipy Claudio Ranieriego.

Nie chcę za daleko odpływać w porównania dwóch ekip z prostego względu – łączy ich tylko osiągnięty cel. Styl, w jakim Leicester kroczyło po upragniony tytuł mistrza kraju, był czymś wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju, pięknym i gustownym. Drużyna prowadzona przez Davida Wagnera po prostu awansowała. Nie zachwycając, nie porywając tłumu.

Sezon 2016/2017

Klub położony w hrabstwie West Yorkshire rozgrywki rozpoczął bardzo obiecującą serią sześciu meczów bez porażki. Pokonując między innymi Newcastle czy remisując z Aston Villa. 13 września po raz pierwszy kończą mecz z zerowym dorobkiem punktowym, a to za sprawą Brighton. Od tego momentu rozpoczyna się prawdziwa karuzela. W listopadzie Huddersfield dopisał do swojego konta zaledwie jeden punkt, a to wszystko po to, aby ostatni miesiąc roku przyniósł im aż czternaście oczek w sześciu rozegranych meczach. Próżno szukać jakiejkolwiek zależności.

W ciągu całego sezonu „The Terries” wygrali zaledwie raz większą różnicą bramek niż jedna. Ten wspaniały moment miał miejsce 5 kwietnia, kiedy to Norwich City dało sobie wpakować aż trzy gole. Skoro już przy strzelaniu jesteśmy… największym katem beniaminka Premier League okazał się Fulham, który w pierwszym starciu wbił aż pięciokrotnie piłkę do siatki Joela Colemana. Kilka miesięcy później padł wynik 1:4.

Szczęśliwa szóstka, która trwała od 21 stycznia do 25 lutego. To najdłuższa seria zwycięstw Huddersfield w poprzednim sezonie. Natomiast w okresie od 29 kwietnia do 29 maja klub zaliczył cztery mecze z rzędu bez wygranej.

Dochodzimy do play offów. Co tam na nas czeka? Nic. Dosłownie. Trzy mecze, jedna bramka, awans do Premier League. Spotkanie z Reading miało pokazać gladiatorów, którzy na Wembley w asyście niemalże osiemdziesięciu tysięcy kibiców zaserwują nam prawdziwą piłkarską ucztę, o której rozmawiać będzie cała Wielka Brytania przez kolejny tydzień. Nikt nie rozmawiał nawet dnia następnego. „Awansowali” to jedyne, co można było usłyszeć, zamawiając piwo w barze.

Na osiemnastkę zrobili sobie piękny prezent

Huddersfield Town powstał w 1908 roku, reprezentującym go zawodnikom wystarczyło osiemnaście lat, żeby zapisać się na kartach historii. „The Terries” w 1926 roku jako pierwszy angielski klub zdobyli trzy tytuły mistrzowskie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Warto zaznaczyć, że dzisiaj w tym gronie są takie zespoły, jak: Arsenal, Liverpool czy Manchester United.

Interesujące jest również to, że w 1922 roku Huddersfield prowadzone przez wybitnego Herberta Chapmana sięgnęło po FA Cup.

Pieniądze, dużo pieniędzy

Nie od dziś wiadomo, że budżety, jakimi operują największe piłkarskie kluby świata, mogą przyprawić o zawrót głowy. Klub, który po niemalże połowie wieku wraca na piłkarskie salony, w ciągu najbliższych kilku lat zainkasuje ponad 150 milionów funtów. Tych, którzy nie wiedzą, co można z taką sumą zrobić, odsyłam do Davida Luiza, który obdarował kolegów z drużyny kluczykami do samochodów za milion funtów. Na pewno poradziłby sobie i z większą kwotą.

Anglicy lubią przepłacać. Jeśli Huddersfield chce na poważnie myśleć o pozostaniu w Premier League, musi dbać o finanse. Jeżeli Wagner nie przegapił lekcji, to na pewno zauważył, jak pieniądze wydaje aktualny szkoleniowiec Liverpoolu. Musi się tego trzymać.

Plan minimum

Jaki cel może obrać beniaminek, który w nijakim stylu zapewnił sobie awans do Premier League? Walka o utrzymanie. To będzie ogromne wyzwanie zarówno dla Davida Wagnera, który szlifował swoje trenerskie umiejętności pod okiem Jürgena Kloppa, jak i dla jego zawodników. Niech nas porwą, niech pokażą ofensywny futbol i walkę o każdą piłkę – oni nie muszą, oni mogą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze