Hiszpania


Reprezentacja Hiszpanii w piłce nożnej do niedawna uchodziła za dość dziwny zespół. Niby od zawsze występowali w niej najwspanialsi zawodnicy, niby od zawsze La Roja kojarzona była i jest z futbolem pięknym, pełnym finezji oraz nieprzewidywalnych, wręcz onieśmielających rozwiązań, niedostępnych dla innych drużyn. Jednak ogromne możliwości, jakie tkwiły niemal w każdym pokoleniu graczy rodem z Półwyspu Iberyjskiego, nie zawsze szły w parze z sukcesami osiąganymi na wielkich imprezach.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeszcze 12 miesięcy temu z taką tezą zgodziłby się chyba każdy kibic piłki kopanej, mający jako takie pojęcie o tej dyscyplinie sportowej. Teraz już tak być nie musi, bowiem w 2008 roku doszło do przełomu, na który w tym ciepłym kraju wyczekiwano od lat.

Hiszpania
Hiszpania (fot. 2dayblog.com)

Początki hiszpańskiego futbolu na arenie międzynarodowej sięgają roku 1920, kiedy to reprezentacja kraju w swoim debiucie zdobyła srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich w Antwerpii. Z kolei pierwsze Mistrzostwa Świata z jej udziałem odbyły się czternaście lat później, we Włoszech. Tam, w ćwierćfinale, przyszło jej się zmierzyć z gospodarzami turnieju, którzy przeszli dalej dopiero po niezwykle zaciętym dwumeczu. Marzenia o bardziej znaczących osiągnięciach sympatycy La Seleccion musieli jednak odłożyć na odległą przyszłość, ponieważ rozwój hiszpańskiej piłki sparaliżowały dwie wojny: najpierw domowa, zaś potem kolejna, tym razem druga światowa.

Gdy wszelkie konflikty ustały, Hiszpanie ponownie wywalczyli promocję na światowy czempionat, mający miejsce w Brazylii, w 1950 roku. Impreza zakończyła się dla nich sporym sukcesem, jako że zajęli oni prestiżowe, czwarte miejsce, zresztą najwyższe w historii, jeśli o mundialach mowa. Kiedy bezpośrednio po tych rozgrywkach wydawało się, że los wreszcie zaczął sprzyjać ekipie La Roja, a jej rozkwit będzie stale obserwowany, wydarzyło się coś nieprawdopodobnego. Mianowicie ani Guillermo Eizaguirre, ani masa innych szkoleniowców, krócej lub dłużej sprawujących pieczę nad kadrą narodową, nie sprawiła, by ta załapała się do kolejnych dwóch turniejów finałowych MŚ.

Sztuka ta po dwunastu latach prób i starań powiodła się dopiero wybrańcom Pedro Escartina, ale wcześniej, wskutek spraw politycznych, Hiszpanie zbojkotowali ćwierćfinał Mistrzostw Europy rozgrywanych w ZSRR, w którym to mieli podjąć team miejscowych. Następne Euro odbyło się bardziej na zachodzie Starego Kontynentu, dokładniej… w Hiszpanii. Gospodarze dosyć sprawnie przeszli przez znaczną część tych rozgrywek, w półfinale pokonując Węgrów, wtedy jeszcze szalenie groźnych. W finale czekała na nich mocna reprezentacja ZSRR, z którą nie doszło do spotkania cztery lata wcześniej. Drużyna złożona z wirtuozów pokroju Luisa Suareza czy Paco Gento rozprawiła się z Sowietami, wygrywając 2:1 na Santiago Bernabeu w Madrycie.

Kolejne lata upłynęły Hiszpanom głównie pod znakiem rozczarowań, bo pomimo regularnego uczestnictwa w najistotniejszych futbolowych imprezach ich przygoda kończyła się co najwyżej w ćwierćfinale. To właśnie mniej więcej w tamtym okresie do zawodników, zwykle biegających po boisku w czerwonych koszulkach, przylgnęło znane do dziś powiedzenie: grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze.

Przełamanie nastąpiło dopiero po czterech dekadach posuchy, precyzyjniej rzecz ujmując w połowie roku 2008, gdy Mistrzostwa Europy zagościły w Austrii i Szwajcarii. W tym czasie iberyjscy futboliści pod wodzą doświadczonego Luisa Aragonesa ponownie triumfowali na Euro. Jednak przyczyn ich odrodzenia należy szukać począwszy od MŚ w Niemczech w 2006 roku, gdy zostali wyeliminowani przez Francuzów w 1/8 finału. W owym czasie wszyscy hiszpańscy kibice, a także media, żądali głowy selekcjonera, którym już wtedy był wyżej wspomniany Aragones. Ten nawet złożył rezygnację, lecz włodarze Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej odwiedli go od tego pomysłu.

Jak się później okazało, pozostanie Aragonesa na swoim stanowisku praktycznie wszystkim wyszło na dobre, ponieważ Hiszpanie niczym burza przeszli eliminacje do Euro 2008, natomiast w trakcie trwania samej imprezy w pięknym stylu wybrnęli ze swojej, mocnej przecież, grupy. W ćwierćfinale los zetknął ich z nadal aktualnymi Mistrzami Świata – Włochami, powszechnie uważanymi za tak zwany turniejowy zespół, czyli rozkręcający się w najważniejszych momentach. Zapędy Azzurich powstrzymał zwłaszcza Iker Casillas, świetnie spisujący się podczas konkursu rzutów karnych, jaki musiał zostać rozegrany wskutek bezbramkowego remisu. W kolejnym etapie La Roja zmierzyła się po raz drugi z Rosją, która po zdeklasowaniu faworyzowanej Holandii zdawała się być dużo silniejszą ekipą niż jeszcze w fazie grupowej, gdzie David Villa i spółka rozbili ją 4:1. Tym razem Hiszpanom poszło równie gładko, mecz skończył się bowiem rezultatem 3:0. W finale podopieczni Aragonesa stanęli naprzeciw Niemców i odnieśli minimalne, acz zasłużone zwycięstwo, które spowodowało, iż upragniony tytuł mistrza Europy znów powędrował w ich ręce.

Jeśli chodzi o Puchar Konfederacji w piłce nożnej, La Seleccion nie wystąpiła w nim ani razu. Wniosek jest więc taki, że zawodnicy trenowani obecnie przez Vicente’a del Bosque są absolutnymi debiutantami w tych rozgrywkach. Ten fakt może dziwić, ale prawda jest taka, że to impreza stworzona wyłącznie dla kontynentalnych czempionów, gospodarzy oraz dla mistrzów świata. Pierwsza edycja tego pucharu odbyła się w 1992 roku, zaś pięć lat później turniej zaczął być organizowany przez FIFA.

Najgroźniejszymi rywalami La Roja w walce o to trofeum będą zapewne Brazylia i Włochy, chociaż – nie ma co ukrywać – to Hiszpanie są faworytami. Odkąd wygrali ME, wstąpiła w nich jakby nowa siła, nauczyli się wreszcie łączyć efektywność z widowiskowością, co zaowocowało tym, że od 31 spotkań są nie do pokonania! Ciekawe, czy swoją fantastyczną passę przedłużą w czerwcu, podczas trwania Pucharu Konfederacji w RPA?

Trener

Vicente del Bosque urodził się 23 grudnia 1950 roku w Salamance. Jako piłkarz osiemnastokrotnie przywdziewał koszulkę reprezentacji Hiszpanii. Większość kariery spędził na Santiago Bernabeu grając dla Realu Madryt, z którym to pięciokrotnie wygrywał ligę oraz czterokrotnie Puchar Hiszpanii.

Popularny „Sfinks”, po zakończeniu kariery piłkarskiej, postanowił na dłużej związać się z futbolem. Trzykrotnie pracował jako trener Realu Madryt. Dwa pierwsze podejścia skończyły się niezwykle szybko, gdyż del Bosque pełnił jedynie rolę szkoleniowca tymczasowego. Hiszpan szansę objęcia posady na dłużej otrzymał dopiero w 1999 roku po tym, jak z klubem pożegnał się John Toschack.

Na skutki włodarze Realu Madryt długo nie musieli czekać. W 2000 roku „Królewscy” sięgnęli po Puchar Mistrzów, aby za dwa lata powtórzyć ten sukces. Podczas czterech lat pracy na Santiago Bernabeu Vicente del Bosque oprócz zwycięstw w Champions League dwukrotnie zdobywał z Realem Mistrzostwo Hiszpanii. W 2003 roku został niespodziewanie zwolniony pomimo wygranej w Primera Division.

Po wspaniałej karierze trenerskiej w stolicy Hiszpanii del Bosque przeniósł się do Turcji, aby objąć posadę selekcjonera Besiktasu Stambuł. Sezonu 2004/2005 miło wspominać jednak nie będzie. Z turecką drużyną byłemu trenerowi Realu Madryt szło fatalnie, co zakończyło się utratą pracy jeszcze przed zakończeniem rozgrywek.

W 2008 roku zastąpił Luisa Aragonesa na stanowisku trenera reprezentacji Hiszpanii. W roli selekcjonera mistrzów Europy del Bosque zadebiutował 20 sierpnia w towarzyskim meczu z Danią. Pod wodzą „Sfinksa” Hiszpania rozegrała do tej pory sześć spotkań w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata 2010. Wszystkie mecze zakończyły się zwycięstwem drużyny z Półwyspu Iberyjskiego.

Gwiazda

Xavier Hernandez Creus urodził się 29 lat temu w Terrasie, mieście w północno-wschodniej Hiszpanii, będącym w zespole miejskim Barcelony – stolicy Katalonii. Nic więc dziwnego, że losy znanego dziś jako Xavi piłkarza zawsze związane były z katalońskim gigantem – FC Barceloną.

Kariera klubowa

Już w wieku jedenastu lat nieprzeciętne umiejętności młodego piłkarza zostały dostrzeżone przez jego rodziców, którzy zapisali syna do szkółki Barcelony. Bardzo szybko stał się filarem drużyny juniorów, a już w sezonie 97/98 został piłkarzem ekipy rezerw Barcelony B, która awansowała wówczas do Segunda Division. W 1998 roku zadebiutował w pierwszej drużynie Barcelony w spotkaniu Pucharu Króla z Majorką i zdobył bramkę.

Sezon 1998/99, kiedy to kataloński klub zdobył mistrzostwo Hiszpanii, to już regularna gra Xaviego w pierwszym zespole Barcelony. Rok później tak dobrze zastąpił kontuzjowanego Pepa Guardiolę, że kiedy ten zdecydował po siedemnastu latach występów w barwach „Blaugrany”, przenieść się do Brescii Calcio, Xavi został jego następcą na pozycji środkowego pomocnika. Odtąd rozpoczęła się wielka i trwająca do dziś przygoda Xaviego z pierwszym zespołem „Dumy Katalonii”, którego podstawowej jedenastki niemalże nie opuszcza.

W sezonach 2001/02, 02/03 i 03/04 Xavi rozegrał w barwach Barcelony łącznie 100 spotkań, kreując grę swojego zespołu. Strzelił co prawda zaledwie 10 bramek, ale większość goli to w dużej mierze jego zasługa, bowiem to właśnie wychowanek „Dumy Katalonii” obsługiwał swoich kolegów dokładnymi podaniami.

Tuż po przyjściu do klubu Joana Laporty w 2003 roku, Barcelona zaczęła osiągać spore sukcesy. Na Camp Nou pojawili się m.in. Deco, Samuel Eto’o, Ludovic Giuly i Ronaldinho. W 2005 roku pierwszym efektem wzmocnień i przebudowy klubu było mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii. Niemały wkład w ten tryumf miał Xavi. Najlepszy rok miał jednak dopiero nadejść. W sezonie 2006/07 grająca nieziemski futbol Barcelona zdobyła nie tylko mistrzostwo ligi, ale i po raz drugi w historii Puchar Europy, pokonując w finale na Stade de France Arsenal Londyn 2:1. Xavi w tym sezonie rozegrał, co prawda, nieco mniej meczów (m.in. przez kontuzję), ale i tak nie zostałby do końca zapamiętany, bowiem praktycznie cały zespół przyćmiła najjaśniej błyszcząca gwiazda – Ronaldinho. Na sukcesy musiał pracować też ktoś z tyłu, a Xaviego można było zdecydowanie uznać bohaterem drugiego planu. Warto wspomnieć, że był wówczas drugim kapitanem Barcy.

Kolejne dwa sezony to już zdecydowanie gorsza forma drużyny ze stolicy Katalonii, cały zespół nie grał najlepiej. Xavi był jednak jednym z niewielu, którzy przynajmniej próbowali coś robić. Łącznie w lidze zagrał 70 spotkań, strzelając 10 bramek. Zmiany były konieczne, a nowym szkoleniowcem klubu został jeden z piłkarskich idolów Xaviego – Josep Guardiola.

Kariera reprezentacyjna

Już w 2000 roku Xavi zadebiutował w seniorskiej reprezentacji Hiszpanii. Wcześniej przez wiele lat występował w młodzieżowych reprezentacjach, biorąc udział w międzynarodowych turniejach. Ale właśnie od 15 listopada 2000 roku i starcia Hiszpanów z Holendrami rozpoczęła się przygoda Xaviego z dorosłą reprezentacją. Od tamtego czasu pomocnik Barcelony regularnie występuje w hiszpańskim składzie. W 2006 roku Luis Aragonés zabrał go do Niemiec na MŚ, choć wtedy Xavi miał problemy ze zdrowiem i nie był w najlepszej formie.

Ówczesny szkoleniowiec Hiszpanów powiedział wtedy: – Ludzie mówią, że ryzykownie jest brać Xaviego ze sobą, ale ja mówię, że szaleństwem jest zostawić go w domu. Powołanie Xaviego opłaciło się, bowiem pomocnik Barcelony był wyróżniającą się postacią turnieju, wybrano go graczem meczu z Ukrainą, ale ostatecznie Hiszpanie odpadli w spotkaniu z Francją.

Na Euro 2008 Xaviego zobaczył cały świat. Właściwie dopiero wtedy wielu dostrzegło jego wielkie umiejętności. Zazwyczaj piłkarz ten był w cieniu swoich kolegów, natomiast w Austrii i Szwajcarii wraz z Iniestą kreował grę swojej reprezentacji. Zdobył gola otwierającego wynik spotkania z Rosją w półfinale ME (0:3). W finale Hiszpanie pokonali Niemców, a Xavi został zasłużenie wybrany graczem turnieju.

Ten sezon również należy do niego, Barcelona gra świetny futbol, a Xavi jest jednym z filarów zespołu. Ostatnio przedłużył kontrakt z FC Barceloną do 2014 roku. – Nie wiem, kiedy zakończę karierę w Barcelonie. Może będę grał nawet w wieku czterdziestu lat – powiedział po podpisaniu nowej umowy.

Xavi Hernandez to fenomen. Przez 9 lat prezentował bardzo wysokim poziom w jednym klubie. Miał właściwie tylko dwa słabsze sezony, a poza tym cały czas pokazuje wielką piłkarską klasę. Cules (kibice Barcelony) wręcz go kochają. Mimo wielu ofert (w tym propozycji lukratywnego kontraktu z Manchesterem United w 2008 roku) Xavi nadal wykazuje się wielkim przywiązaniem do barw klubowych, mówiąc, że chce na Camp Nou zakończyć karierę.

Xavi na Euro 2008 pokazał co znaczy dla niego reprezentacja. Będzie więc wielkim wsparciem dla Hiszpanii w czerwcowym Pucharze Konfederacji, a jeśli tylko po długim i męczącym sezonie nie straci formy, na pewno odegra kluczową rolę w grze swojej reprezentacji.

Współpraca: Andreas Nicolaides, Sławomir Kruczek

Komentarze
~Rafael (gość) - 15 lat temu

Hiszpania jest najlepsza! Wygra PK:D

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze