FC Midtjylland – Legia: Kucharczyk pogrążył Wojskowych


17 września 2015 FC Midtjylland – Legia: Kucharczyk pogrążył Wojskowych

Od początku miałem wrażenie, że ktoś tutaj kogoś usypia. Gra była rwana, tempo raczej chodzone, komentarz – delikatnie mówiąc – nie zrywał z łóżka przy sytuacjach podbramkowych. Można było spokojnie zdrzemnąć się po pracy. Nikomu się nie spieszyło, żadna z drużyn nie chciała pchać się przed szereg, żeby nie zostać odstrzeloną. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.


Udostępnij na Udostępnij na

Mieliśmy zatem mecz, który rozgrywał się w środku, a pomiędzy kolejnymi formacjami śmiało moglibyśmy wcisnąć jeszcze ze dwie drużyny, grające tak szaleńczym pressingiem. Legia Warszawa od czasu do czasu imitowała walkę, wypuszczając w bój swojego najgroźniejsza pitbulla – Nikolicia. Ten szarpał, gryzł, ale… zapominał, że jednak u swojego boku ma kolegów, którzy nie przyjechali do Danii tylko na wycieczkę. Widać jednak, że jest w formie i próbuje z niej wycisnąć maksimum, z obawy, że niedługo go opuści.

Poza zrywami Serba trudno było powstrzymać powieki od opadania. Podnosiły się tylko na stałe fragmenty gry, które masowo wykonywaliśmy, zwłaszcza w pierwszej połowie. Takie spotkania powinni pokazywać za karę w więzieniu czy traktować jako materiał dowodowy w sprawie obrzydzania piłki nożnej, mogłyby być także narzędziem anestezjologów.

To arcyciekawe spotkanie można porównać do pierwszej randki, podczas której żadna ze stron nie chce się skompromitować. Ważą każde słowo, przez co zbyt często są momenty przestoju. Duńczycy byli dzisiaj bardzo gościnni, otwierali wrota do bramki na oścież, a Legia – niestety zbyt nieśmiała, żeby to wykorzystać, choć zapowiadało się obiecująco, kiedy Nikolić huknął już w 27. sekundzie na bramkę rywala. Potem było JUŻ tylko gorzej. Wskazówki poruszały się coraz wolniej, a końcowy gwizdek nie nadchodził.

Nikt nie kwapił się do przesądzenia losu spotkania, więc sprawy w swoje ręce wziął Michał Kucharczyk. Jako że głowę ma nie od porady, to z jej pomocą skierował piłkę do siatki. Trochę mu się pomieszało przez tę przerwę i biedak pomylił bramki. Legia nie przejęła się zbytnio utratą gola. Nie widziałem w ich oczach żądzy zemsty. Była to raczej frustracja, smutek, marazm, zniechęceni. Zauważyli to warszawscy kibice i próbowali dodać im otuchy słowami: „Legia, grać, ku… mać”. Nie pomogło. Oglądaliśmy drużynę, która nie ma zamiaru się podnosić i walczyć o swoje. Całkiem wygodnie jej było w pozycji leżącej.

Może nie śledzę na co dzień poczynań FC Midywlanwdyt duńskiej drużyny, ale nigdy przez myśl mi nie przeszło, że zespół z aspiracjami sięgającymi Ligi Mistrzów straci gola z jakimś europejskim anonimem i poza kilkoma groźnymi stałymi fragmentami gry nie przestraszy rywala w żaden sposób. Podczas meczu czułem, że każdy tutaj wyczekuje końca. Byleby nie było wstydu. Taki chyba cel obrali dzisiaj legioniści. To smutny obrazek, kiedy Berg nieco zrezygnowany wprowadza na boisko kolejnych zawodników, bez wiary w to, że mogą wstrzyknąć w zespół nieco pozytywnej energii. Legia zachowywała się jak pitbull w… kagańcu. Sporo szczekała, ale tylko to jej pozostało. Jeśli już doczłapali się do pola karnego, to później brakowało wykończenia, czego potwierdzeniem była niezła okazja Guilherme z 79. minuty.

Nie będę się jednak pastwił nad całym zespołem Legii, bo obronę trudno skrytykować, rzadko mieli bowiem okazję do pomyłki, nawet bohater najgłośniejszego transferu, Stojan Vranjes, rzadko przypominał o swojej obecności. Nie był to ten sam zawodnik, który skutecznie ubarwiał mecz Legii z Zagłębiem. Pozostaje spory niedosyt, choć naiwnie wierzyłem, że podopieczni Berga nagle doznają cudownego odrodzenia i zdominują boiskowe poczynania. Ten zespół potrzebuje mocnego wstrząsu, żeby jeszcze wyjść na prostą i naprawić ten sezon. Mimo że przed nami jeszcze wiele meczów, to w pewnym momencie trzeba odpowiedzieć sobie na jedno, ale zaj…ście ważne pytanie: „w którym kierunku należy podążać?”. Bez radykalnych kroków trudno będzie dojść do siebie. To jak zmęczone małżeństwo – bez terapii zwyczajnie się rozpada.

Nie wiem, czy ironicznie, ale ciekawie mecz zakończył szalony komentator TVP – Tomasz Jasina. „Serdecznie dziękujemy za emocje w tym meczu”. Zawsze miałem Jasinę za niezłego śmieszka.

Komentarze
Marek Lubasiński (gość) - 9 lat temu

Drogi iGolu! Quo Vadis?! Ten tekst, bo nie sposób nazwać tego relacją, komentarzem czy jakimkolwiek innym rodzajem artykułu dziennikarskiego (chyba, że to felieton), jest po prostu poniżej pewnego poziomu, którego przekraczać nie wolno. I piszę tu o stronie technicznej, gramatycznej wręcz. Zmiany w osobie narracji, hipokryzja ("nie będę się znęcał" tylko dziesiąty raz napiszę to samo), styl właściwy dla kibica laika (FC Midtyjylland to naprawdę nie jest trudna nazwa), i na koniec piękny kwiatek "zajebiście" (gdzie jest korekta?). Wracając do początkowego pytania... Nie idź tą drogą iGolu...

Odpowiedz
Krzysiek N. (gość) - 9 lat temu

Dziękuję drogi Marku za konstruktywną krytykę. Tak, nie była to relacja (kto teraz czyta relacje z meczów, lepiej odpalić skróty), nie był to również komentarz. Sam mecz był poniżej pewnego poziomu, więc spróbowałem się dopasować :) Nie wiem, gdzie tutaj są zmiany w poziomie narracji, cały czas piszę w 1. os. liczby pojedynczej, jak na FELIETON przystało.

Szkoda, że jest Ci obca klasyka polskiej komedii, czyli "Chłopaki nie płaczą", gdyż właśnie w zdaniu z tym brzydkim/niegodnym słowem "zajebiście", jest nawiązanie do cytatu z tego filmu. Polecam odpalić na YT. Obiecuję, że następnym razem będzie dużo ciekawiej i zaserwuję relację minuta po minucie bez nieśmiesznych obraźliwych wstawek na temat rywala polskiego zespołu.

"Dziennikarz" też człowiek i miałem prawo się sfrustrować marnym widowiskiem. Docenisz chociaż fakt, że te wypociny zostały wrzucone praktycznie po końcowym gwizdku sędziego?

PS. Jesteś kibicem Legii? ;)

PS2. FC Midtjylland nie jest trudną nazwą, ale i tak zrobiłeś błąd. Hipokryzja... ;)

Pozdrawiam.

Odpowiedz
Marek Lubasiński (gość) - 9 lat temu

Drogi Krzyśku!
Odpowiadając w kolejności odwrotnej...

Przyznaję się - mój błąd. Pisałem komentarz na smartphonie w Metrze i nie sprawdziłem co wymyślił mój słownik.

Kibicem Legii jestem, i owszem, ale mój komentarz nie dotyczył Twoich złośliwości pod adresem klubu.

Fakt pisania na gorąco jest godny pochwalenia, choć nie tłumaczy mankamentów, o których pisałem wcześniej. Obiektywizm, którego braku Ci nie zarzucam, jest dla dziennikarza równie istotną sprawą co przedstawienie własnego zdania - rozumiem to doskonale i to również nie podlega w tym miejscu mojej krytyce, bo mecz po prostu mógł Ci się nie podobać (w czym zresztą prawdopodobnie nie jesteś osamotniony). Chyba tylko trener Berg ma po nim dobre samopoczucie. Nie zmienia to faktu, że konstrukcja artykułu opierająca się na narzekaniu - z podaniem łącznie 3 (słownie: trzech) faktów boiskowych - nie jest dla mnie atrakcyjna. No ale w końcu to felieton, którego forma może znacząco odbiegać od standardów... Tylko czy felietony pisze się "na gorąco" po wydarzeniu? Chyba w tym kontekście oczekiwań co do tego tekstu różnimy się najbardziej. Swoją drogą zauważyłęm właśnie, że w iGolu nie ma już wyraźnego podziału na rodzaje publicystyczne - szkoda.

Słowo "zajebiście" nie jest zanadto brzydkie/niegodne, ale po prostu nie ma prawa znaleźć się w dojrzałym tekście dziennikarskim. To tak jakbym użył w prostym tekście "kurwa mać" i twierdził, że to nawiązanie do kulminacyjnego momentu ucieczki głównych bohaterów komedii "Seksmisja".

Odnosząc się ostatecznie do kwestii błędów językowych, przez które po prostu nie czytało mi się Twojego tekstu z przyjemnością, a do których oceny zostałem przez Ciebie wywołany, choć nie było moim zamiarem ich podkreślanie... Nie będę wytykał wszystkich błędów stylistycznych czy literówek, bo nie chcę zabierać pracy Działowi Korekty, a skupię się tylko na jednym przykładzie...

"Poza zrywami Serba z trudem mogliśmy powstrzymać powieki od opadania.
[??? może "momentami zrywów" jeśli już. I jednak MY :)] Podnosiły się tylko na stałe fragmenty gry, które masowo wykonywaliśmy [MY piłkarze, czy może byłeś w Danii?],
zwłaszcza w pierwszej połowie."

PS. W Twej odpowiedzi starałeś się mnie zdyskredytować insynuując brak mojej znajomości "klasyki komedii"... Trochę nieładnie i trochę się nie udało - trudno ;)

Pozdrawiam!

Krzysiek N. (gość) - 9 lat temu

Podobnie jak artykuł również moja odpowiedź była raczej w żartobliwym tonie. Skoro nie wyszło, to chyba wziąłem za dużo lekcji od Karola Strasburgera. Nie będę więcej próbował :) Dział korekty sprawdził ten tekst, ale jeśli wychwyciłeś jakieś literówki - jestem otwarty na wszelką krytykę.

Jeśli chodzi o klasykę komedii, to ja wykonałem parafrazę, a nie wyciągnąłem wulgaryzm, jakby było w przypadku "Seksmisji". To dość znaczna różnica, moim zdaniem. Oczywiście, że mógłbym napisać rzetelną notkę po meczu. Może nie miałaby wspomnianych przez Ciebie błędów (chociaż pewnie się mylę), byłaby poprawna, ale nie wyczuwałbym tam emocji, dynamiki, a tego oczekuję po tekstach. Nie piszę jednak dla siebie, więc wszystkie uwagi zawsze biorę do siebie. Jest piątek, godzina 10:21, pogoda nie sprzyja do niepotrzebnych i uszczypliwych wymian zdań :)

Miłego weekendu!

PS. Nie jestem kibicem Lecha :)

Marek Lubasiński (gość) - 9 lat temu

I to jest dobra puenta :)

Miłego dnia i wszystkiego najlepszego dla całej redakcji iGola.

PS. W wypadku zmagań w europejskich pucharach ja jestem kibicem wszystkich polskich klubów ;)

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze