Throwback Thursday: Legionista Dong Fangzhuo


11 lutego 2016 Throwback Thursday: Legionista Dong Fangzhuo
Vavel.com

Krzysztof Mączyński grał w Chinach, zanim to było modne. Nie było to jednak pierwsze spotkanie ekstraklasy i chińskiej Super League. Pamiętacie, jak Legia Warszawa miała przygodę z byłym graczem Manchesteru United? W dzisiejszym odcinku TBT gość z Dalekiego Wschodu – Dong Fangzhuo.


Udostępnij na Udostępnij na

Były piłkarz „Czerwonych Diabłów” w Legii – to by dopiero był transfer, prawda? Otóż niekoniecznie, i w United trafiają się bowiem, delikatnie mówiąc, zawodnicy wątpliwej jakości, nawet jak na naszą ligę. Na Wyspy Brytyjskie nasz bohater trafił jako 19-letni chłopak z Dalian Shide, jednego z najbardziej utytułowanych klubów w Państwie Środka.

Dong Fangzhuo zagrał nawet w Lidze Mistrzów (fot. Vavel.com)
Dong Fangzhuo zagrał nawet w Lidze Mistrzów (fot. Vavel.com)

Wiecie, ile angielska ekipa ma fanów w Chinach? Według doniesień samego klubu jest to 108 milionów (słownie: sto osiem). Dla porównania: Polska ma około 40 milionów obywateli… nie powiem oczywiście, że to dzięki Dongowi, to zakrawałoby o zbrodnię. Miało to działać zupełnie odwrotnie. Chiny są wspaniałym rynkiem zbytu dla europejskiego futbolu – można go sprzedać, np. w postaci praw telewizyjnych bądź, co jest ostatnio niezwykle popularne, piłkarzy, za astronomiczne kwoty.

Ci więc, którzy mają asa w rękawie, na przykład w postaci chińskiego piłkarza, mającego przyciągać publikę przed telewizory, mogą tego asa traktować jako niezwykłej wagi kartę przetargową. Jak sądzicie, czyje koszulki kupowali w 2007 roku fani Manchesteru z Chin: Donga czy Ronaldo? Snajper został zauważony przez samego sir Aleksa Fergusona – tak zachęcano do śledzenia poczynań naszego bohatera. Marketing pełną gębą.

Niewypał ze Wschodu

W Manchesterze nie pograł długo. Oficjalnie był w klubie przez cztery i pół roku, jednak w czerwonej koszulce rozegrał zaledwie trzy spotkania: z Chelsea w Premier League (na pewno nie zadecydowała kwestia marketingowa, mecz oglądało kilkadziesiąt milionów osób z całego świata), z Romą w Lidze Mistrzów oraz z Coventry w Pucharze Ligi. Już na początku swojej przygody został wypożyczony do Royal Antwerp (klub ma podpisany kontrakt partnerski z United, więcej o tym przeczytacie wkrótce na łamach iGola), w którym został nawet królem strzelców drugiej ligi belgijskiej, a ogółem zdobył 34 bramki w 70 występach.

W Anglii swoje z(a)robił, ale nie było już sensu trzymać w drużynie zawodnika o umiejętnościach odpowiadających co najwyżej poziomowi dolnej połowy Championship. Dong wrócił do Dalian Shide (wówczas Dalian Haichang, klub często zmienia nazwy), gdzie jednak nie podołał, a pod koniec swojego pobytu w mateczniku przesunięto go do zespołu rezerw. Odkąd skończył mu się kontrakt z klubem jesienią 2009 roku, trenował sam.

W styczniu 2010 roku trafił na testy do Legii. Nie sprawdzał się i miał nie dostać kontraktu – pomimo swojej oczywistej wartości niepiłkarskiej – kiedy w ostatnim sparingu przed rundą wiosenną na cypryjskim zgrupowaniu strzelił dwie bramki w przegranym 2:4 spotkaniu z Mordowiją Sarańsk. Zaproponowano mu umowę na pół roku, w tym czasie miał ostatecznie przekonać Jana Urbana.

Wygasł mój kontrakt z Dalianu i nie chciałem go przedłużyć. Dlatego czuję się trochę „zajechany” po każdym treningu. Moje zaległości, niestety, widać. Nawet kiedy biegamy dookoła boiska, to trochę zostaję z tyłu. Ale nie poddaję się – jak widzisz, na zajęciach walczę i nie odpuszczam – mówił podczas okresu przygotowawczego napastnik. – Mój agent powiedział, że warto spróbować swoich sił w Legii, no więc jestem! Chcę grać w Polsce i wierzę, że uda mi się przekonać do siebie trenera Urbana – podkreślał w rozmowie z Futbol News.

Ekstraklasowa rzeczywistość brutalnie zweryfikowała przydatność Donga w Legii. Podczas całej rundy zagrał w czterech spotkaniach – wszystkie odbyły się w marcu: z Polonią Bytom oraz Śląskiem Wrocław w lidze oraz w ćwierćfinałowym dwumeczu Pucharu Polski z chorzowskim Ruchem. Nie strzelił żadnej bramki, nie zanotował też asysty. Latem (w klubie był już Maciej Skorża) Leszek Miklas poinformował, że kontrakt napastnika nie zostanie przedłużony. Odszedł do portugalskiego Portimonense, do którego miał polecić go sam Cristiano Ronaldo.

Piłkarskie Chiny

Dong Fangzhuo został „doceniony” przez „Magazyn Futbol”, który umieścił go na podium największych błędów Legii z całego 2010 roku. Czy dziennikarze mieli jednak rację, sytuując snajpera tak wysoko? Piłkarsko Dong był słaby: później grał jeszcze w Chinach i Armenii, aby oficjalnie zakończyć karierę w styczniu tego roku (od roku pozostawał bez klubu). Jest jednak druga strona medalu.

Był pierwszym Chińczykiem w Manchesterze United oraz w ekstraklasie – kiedy do niej przychodził, był w absolutnym topie światowej rozpoznawalności wszystkich graczy z polskich boisk. Legia nie wydała na niego ani grosza, był przecież wolnym zawodnikiem, pobory też nie były wysokie – gdyby przy takowych się upierał, szybko zostałby odesłany… no właśnie, gdzie?

Marketingowo miał w pewnym sensie odegrać tę samą rolę co w Anglii, jednak w nieporównywalnie mniejszej skali. Dzisiaj tendencja się odwraca: nie trzeba już szukać fanów w Chinach, piłkarze tacy jak Alex Teixeira czy Jackson Martinez przechodzą bowiem za potężne kwoty do Super League. Czy za kilka lat będziemy zachwycać się tymi rozgrywkami? Biorąc pod uwagę siłę gospodarczą Państwa Środka i pieniądze, które tamtejsze kluby są w stanie oferować samym zawodnikom – całkiem prawdopodobne, że już w najbliższych sezonach jedna z dużych stacji telewizyjnych kupi prawa do pokazywania Super League w Polsce.

Chiny szybko pną się ku górze w piłkarskim światku. Amerykanie i Rosjanie już dawno temu dostrzegli, jak zielona może być piłka, i to nie ze względu na murawę, ale raczej na kolor banknotów. Chińczycy byli w zakończonym niedawno okienku transferowym najaktywniejsi, wobec czego można przypuszczać, że zaczynamy erę poważnego interesu futbolu również w tamtej części świata. Wobec tego chyba możemy być dumni – Dong Fangzhuo wybrał przecież swego czasu grę nad Wisłą!

W ostatnim odcinku Throwback Thursday pisałem o zmarnowanych dolarach w Anży Machaczkale.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze