Jak spartaczyć dośrodkowanie i trafić bramkę „stadiony świata”? Pytajcie Brzyskiego!


27 września 2014 Jak spartaczyć dośrodkowanie i trafić bramkę „stadiony świata”? Pytajcie Brzyskiego!

Mogliśmy oglądać dziś kilka znakomitych spotkań-derbów. Do jednych z nich można zaliczyć starcie Liverpoolu z Evertonem czy Borussii Dortmund z Schalke 04 Gelsenkirchen. Patrząc na mecz Legii z Lechem, możemy tylko płakać, że nasze kluby nie potrafią grać otwarcie.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie toczyło się w bardzo wolnym tempie. Ale do tego chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Na szczęście ostatnie minuty sprawiły, że serca wszystkich przyspieszyły i wreszcie zobaczyliśmy kawał niezłego futbolu. Nie tylko w wykonaniu Legii Warszawa, ale również Lecha Poznań. Zacznijmy jednak od początku… A może lepiej go pomińmy? Naprawdę nie działo się zbyt dużo. Warto pominąć również kwestię sędziego, który nie zaliczył dziś najlepszego występu.

W głowie mam ostatnią konfrontację obu drużyn sprzed roku. Było piekielnie gorąco i piekielnie nudno. Tym razem było podobnie, jednak to Lech Poznań próbował od początku naciskać. Panujący mistrz Polski popełnił dwa rażące błędy, podobnie wicemistrz. Jednych i drugich kosztowało to po dwa oczka. Środkowi obrońcy „Wojskowych” byli dzisiaj mocno elektryczni. Pierwszy bolesny symptom tego gospodarze dostali w 33. minucie! W szesnastce Duszana Kuciaka znalazło się… dziesięciu graczy. To zwiastowało zamieszanie, a więc kłopoty. Kłopotem był wynik 0:1 – po „pinballu” w polu karnym futbolówkę do siatki wpakował Marcin Kamiński. 360 sekund później bezpańską piłkę w polu karnym przejął Darek Formella i spokojnie obok Dossy Juniora wpakował ją do siatki. Do przerwy powinno być 3:0. Jakubem Rzeźniczakiem zabawił się Hamalainen, a w ostatniej chwili sytuację uratował Cypryjczyk.

Legia rzuciła się do ataku w ostatnich dwudziestu minutach. To była prawdziwa wymiana ciosów! Mniejszą skuteczność odnotowali w niej piłkarze Legii. Choć z tego powodu nie narzekał chyba nikt. Tomasz Brzyski fatalnie skiksował, a jego dośrodkowanie nie miało szans na trafienie do żadnego z kolegów. I Maciej Gostomski zdziwił się tym, że ze spartaczonego zagrania może wyjść tak znakomity strzał! Słabe spotkanie lewego obrońcy, triumfatora poprzedniego sezonu, zostało przypieczętowane… asystą. Tym razem dośrodkowanie mu wyszło, a Dossa-Balotelli po zrobieniu krzywdy Wiluszowi sam strzelił głową obok niezdecydowanego Gostomskiego.

https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t31.0-8/s720x720/10649012_296452390556669_4027161604553481788_o.jpg

Legia Warszawa wróciła z dalekiej podróży. Do długiej historii przejdzie „centrostrzał” Tomasza Brzyskiego. Mecz w pewnym momencie zaczął się rozkręcać, a z wyniku zadowoleni są tylko piłkarze Wisły, którzy jutro mogą wrócić na fotel lidera. Czy tak się stanie?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze