Powrót Króla, Zawisza przełamuje fatalną serię


20 października 2014 Powrót Króla, Zawisza przełamuje fatalną serię

Na bydgoskim zespole, który dziś podejmował u siebie GKS Bełchatów, ciążyła już spora presja. Brak wygranej od lipca to hańbiąca seria, która udało się przerwać za sprawą Petasza i Masłowskiego. Goście odpowiedzieli tylko bramką z rzutu karnego autorstwa Mójty.


Udostępnij na Udostępnij na

Powiedzieć, że pierwsza połowa była słaba, to nic nie powiedzieć. Poziom żenady osiągnął apogeum, udane zagrania można było wyliczyć na palcach jednej ręki. Trudno powiedzieć, żeby którakolwiek ze stron miała przewagę, ale jeśli już, to gospodarze. Cóż jednak z tego, skoro po raz kolejny popełnili tragiczny błąd, a konkretnie Micael, który w niegroźnej sytuacji podciął Wrońskiego w polu karnym, a jedenastkę na bramkę zamienił Mójta. Zawisza otrząsnął się dopiero pod koniec pierwszej połowy, ale próby Kadu i Drygasa minęły bramkę.

Po przerwie dominował już tylko jeden zespół. Bełchatowianie, pozbawieni swoich żądeł, kompletnie nie mieli pomysłu na atak, choć dwukrotnie omal nie wykorzystali w kontrach szybkiego Wrońskiego, który nie potrafił jednak celnie dograć do partnerów. Kiedy już udało mu się dograć, jak na samym początku drugiej połowy, to akurat świetnie interweniował Witan, który obronił strzał Poźniaka. W późniejszych minutach okazje do wykazania się miał jedynie Malarz. Już za pierwszym razem popełnił błąd, kiedy nie odbił mocnego strzału Petasza z rzutu wolnego. Piłka leciała w środek bramki, więc na pewno ten gol można zapisać na konto golkipera GKS-u. To mocno napędziło zespół Rumaka, który bardzo odważnie ruszył do ataku. W środku pola brylował Goulon, który rozgrywał świetne zawody. Odbierał, podawał, mijał rywali i, co szczególne u niego, bardzo szybko biegał. Z przodu szarpał Masłowski, walczył Kadu, a na skrzydłach szaleli Carlos i wprowadzony nieco później Wagner.

Bramka bełchatowian stała jednak jak zaczarowana. Strzał Wagnera obronił Malarz, Carlos z pięciu metrów uderzył w poprzeczkę, Masłowski głową obok bramki, a dwie świetne prostopadłe piłki przeciął bramkarz gości. Do tego sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Zawiszy, chociaż miał do tego wyraźne podstawy, bo w polu karnym Baranowski z pomocą łokcia odepchnął Kadu. Wydawało się, że więcej bramek już nie obejrzymy, ale błąd defensywy GKS-u wykorzystał Ziajka, który przedarł się po prawej stronie i dograł do Masłowskiego, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki. Rozpaczliwe ataki przyjezdnych przyniosły im jeszcze groźne uderzenie Mójty z rzutu wolnego, ale piłka wylądowała tylko na górnej siatce bramki Witana.

Piłkarze Zawiszy bardzo zadowoleni schodzili z boiska i wyraźnie było widać, że zeszło z nich ciśnienie. Z szatni po raz pierwszy słychać było radosne „O Belino!”, a Mariusz Rumak nawet odważył się uśmiechnąć do dziennikarzy na konferencji prasowej. Problem ma za to Bełchatów, który przegrał drugie spotkanie z rzędu. Trener Kiereś nie zamierzał jednak szukać wymówek i zapewnia, że jego zespół weźmie się do pracy, co przyniesie punkty już w kolejnym meczu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze