Na PGE Arenie jak w kalejdoskopie! Lechia remisuje z Ruchem


31 sierpnia 2014 Na PGE Arenie jak w kalejdoskopie! Lechia remisuje z Ruchem

Po zakończeniu europejskiej przygody Ruch Chorzów wreszcie mógł skupić się na lidze. Chorzowianie prosto z Kijowa przyjechali do Gdańska, gdzie zmierzyli się z Lechią Gdańsk. Takiej drugiej połowy, jaką zafundowali piłkarze obu ekip w Gdańsku, nie powstydziliby się nigdzie. 


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnimi czasy słabe mecze w ekstraklasie przeplatane są jeszcze gorszymi, więc i tym razem kibice nie nastawiali się na obejrzenie widowiska na poziomie światowym. Słusznie. I to mimo że Ruch Chorzów trochę w tym sezonie Europy „liznął”, a niewiele brakowało i miałby o wiele więcej kąsków do strawienia. Niestety rywal Ruchu w czwartej rundzie eliminacji do Ligi Europy, Metalist Charków, miał więcej szczęścia niż podopieczni Kociana i to oni zagrają w fazie grupowej. Kibice i piłkarze gdańskiej Lechii liczyli, że zmęczeni i lekko podłamani brakiem sukcesu gracze „Niebieskich” będą łatwym rywalem do ogrania. Nic bardziej mylnego.

Tak naprawdę od początku spotkanie nie rozpieszczało. Ruch niespecjalnie kwapił się do groźnych ataków, mądrze wyczekiwał swojej szansy. W nogach „Biało-Zielonych” widać było natomiast, olbrzymie ciśnienie – w tym przypadku konieczne dążenie do wygrania tego meczu, bo inaczej będzie nieprzyjemnie. Presja w Gdańsku jest olbrzymia i nawet nie warto po raz enty rozwodzić się dlaczego. Polityka transferowa oraz sposób prowadzenia klubu z Gdańska znajduje coraz więcej sceptyków.

Pierwsze poważne zagrożenie Lechia stworzyła dopiero w 23. minucie spotkania, a świetną interwencją popisał się Krzysztof Kamiński, który ostatnio w pucharach, jak i w lidze, broni wyśmienicie. Dla Kociana i jego piłkarzy był to sygnał – żarty się skończyły, czas wziąć się do roboty. No i wzięli – po celnej wrzutce Filip Starzyński popisał się niesamowitymi nożycami w polu karnym i potwierdził tylko, że jego forma reprezentacyjna wciąż rośnie. Ruch poczuł się pewnie, a Lechia starała się zagrozić stałymi fragmentami gry. Do końca pierwszej połowy nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło.

W drugą połowę lepiej weszli piłkarze Ruchu, którzy już w 47. minucie mieli szansę na podwyższenie wyniku. Po strzale Zieńczuka piłka trafiła w słupek, a następnie wpadła w rękawice Dariusza Treli. Gorsi nie zamierzali być podopieczni Machado i po zamieszaniu w polu karnym bramkę zdobył Stonaj Vranjes. Gol ten na pewno dał nadzieję wszystkim zgromadzonym na PGE Arenie na korzystny wynik Lechii, ale Ruch znowu był bliski zdobycia bramki, jednak piłka ponownie uderzyła w słupek. Początek drugiej połowy zdecydowanie lepszy niż cała pierwsza.

https://twitter.com/MKujawinski5/status/506089209208537088

Po godzinie gry Ruch ponownie zdobywa bramkę. Nieporadność obrońców Lechii wykorzystał Jakub Kowalski, któremu wystarczyło kilka zwodów i precyzyjny strzał nad Dariuszem Trelą, żeby zdobyć bramkę. W tak trudnej sytuacji Lechia nie potrafiła się podnieść. Ciągle widoczny jest brak chemii między piłkarzami w biało-zielonych strojach. Ku uciesze kibiców Lechia ponownie zdołała wyrównać, po bardzo ładnej akcji bramkę zdobył Antonio Colak i był to jego drugi gol w drugim występie. Obrona Lechii w tym meczu zasłużyła na naganę, bowiem po kolejnym ich błędzie Ruch zdobywa bramkę. Radość kibiców ukrócił nowy nabytek „Niebieskich”, Eduards Visnakovs. Kalejdoskop na PGE Arenie zmieniał się w zawrotnym tempie! Gola na 3:3 strzelił świeży nabytek Lechii, Kevin Friesenbichler. Kibicom wcale nie przeszkadzała trudność w wymówieniu tego nazwiska.

Więcej bramek w tym meczu już nie padło. Lechia Gdańsk remisuje, ale ten jeden punkt powinna bardzo szanować. Natomiast Ruch Chorzów może mieć niedosyt, prowadzili przecież w tym meczu trzykrotnie, a ostatecznie zremisowali 3:3.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze