Niektórzy to sól Ekstraklasy. Jedenastka kolejki


30 września 2014 Niektórzy to sól Ekstraklasy. Jedenastka kolejki

Z całą pewnością można zaznaczyć, że mimo wszystko była to kolejka pełna zaskoczeń. Zaskoczeniem może być angaż do naszego zestawienia niektórych zawodników, ale to zwyczajnie dlatego, że błysnęli. Może to jednorazowe, ale zawsze. W odróżnieniu do poprzednich zestawień ze stworzeniem tego nie było problemów, bo kandydatów było raczej mało.


Udostępnij na Udostępnij na

A oto nasza jedenastka:

Bramkarz:

Krzysztof Kamiński (Ruch Chorzów) – Jego zespół jest zdecydowanie w słabej formie, a europejskie puchary najwyraźniej nie służyły Janowi Kocianowi. Golkiper to na razie jedyny zawodnik, na którego można czasami liczyć. Z Zawiszą wybronił kilka groźnych strzałów i uratował tym samym cenny punkt.

Obrońcy:

Marcin Kamiński (Lech Poznań) – W końcu! Po długiej serii niepowodzeń młody stoper wychodzi na prostą. Nie da się ukryć, że na to czekaliśmy, nawet patrząc na reprezentację. Kompromitacje Kamińskiego miały apogeum podczas poprzednich derbów z Legią. Teraz w takim samym meczu wyskoczył ponad „średniacki” poziom i oby to nie był tylko jednorazowy wybryk. Jego bramka i świetna postawa w obronie z pewnością poprawiły też wizualną jakość gry „Kolejorza”.

Paweł Baranowski (GKS Bełchatów) – Kamil Kiereś dał mu jasny przekaz: Zaopiekuj się Marcinem Robakiem. A to przecież nie byle kto, bo król strzelców. Ciągle młody obrońca do spółki z Błażejem Telichowskim całkowicie wyłączyli z gry snajpera, którego w poprzednim sezonie nie mógł zatrzymać nikt. Na razie niczego więcej na Pogoń nie trzeba, dlatego zdecydowanie został bohaterem drużyny.

Tomasz Brzyski (Legia Warszawa) – Śmiech na sali. Może i nie zagrał supermeczu, ale skoro kończy spotkanie z bramką i asystą, to trudno go ominąć. Spartolił zwyczajnie dośrodkowanie, można to nawet określić kiksem, ale skoro dało bramkę kontaktową, i to taką, nie będziemy wypominać. Później się poprawił i asystował Dossie Juniorowi. Czego chcieć więcej? Powtórki w meczu z Niemcami.

Przy okazji to chyba bramka kolejki:

Pomocnicy:

Michał Masłowski (Zawisza Bydgoszcz) – W tym sezonie gracze z Bydgoszczy wyglądają bezbarwnie. Ale kto miał to poprawić jak nie gość, który napędzał ekipę w poprzednim sezonie? Po bardzo poważnej kontuzji w końcu powrócił do pełnej dyspozycji i po wejściu z ławki zadziałał na kolegów jak Rutinoscorbin. Od razu wszystko zaczęło nabierać kolorów i stało się szybsze, a co ważne, skuteczniejsze.

Przemysław Mystkowski (Jagiellonia Białystok) – A może faktycznie Beenhakker miał rację i nad Wisłą też rodzą się ogromne talenty, nie umiemy ich tylko szlifować? Trzeba to poprawić, bo przecież mamy tych chłopaków: Kownacki, Mystkowski i inni. Ten drugi w wieku 16 lat wychodzi w pierwszym składzie na mecz Ekstraklasy i jak gdyby nigdy nic notuje dwie asysty. A mógł więcej, bo piłka świetnie mu na nodze siedziała.

Miroslav Czovilo (Cracovia Kraków) – Strzela jak najęty. A to przecież pomocnik. Potrafi świetnie wykorzystać swój wzrost, przy czym gra głową to jego zdecydowanie największy atut, ale, co ważne, nie jedyny. Od trzech meczów nie przestaje strzelać, a gol z Wisłą staje się jego najcenniejszym w karierze, nie mówiąc o tym, ile wartym przy Kałuży.

Sebastian Mila (Śląsk Wrocław) – Dostał powołanie na Gibraltar i zaczyna błyszczeć jak za starych lat. A wszyscy myśleli, że się postarzał. Strach się bać, co będzie, jak Marco Paixao wróci do gry. Mila wypracował pierwszą bramkę w meczu z Górnikiem Łęczna, a później sam rozstrzygnął spotkanie ładnym strzałem zza pola karnego.

Napastnicy:

Mateusz Piątkowski (Jagiellonia Białystok) – Z każdym meczem utwierdza tylko tezę, że to nie przypadek, że strzela tyle bramek. I nie ma zamiaru przestać. Jakby ktoś stawiał, że po dziesięciu kolejkach liderem klasyfikacji strzelców będzie gość, który w poprzednim sezonie strzelił ledwie siedem, to pewnie byłby wyśmiany. A tu niespodzianka. Już teraz snajper „Jagi” ma osiem na koncie. A radzi sobie i bez Quintany.

Robert Demjan (Podbeskidzie Bielsko-Biała) – A z kim miał się mierzyć „Piątek”, jak nie z byłym królem strzelców? Słowak tylko czekał na wejście, aż w końcu, jak dostał szansę, zrobił to, na co wszyscy czekali. Dwie bramki niestety nie dały, ile trzeba, bo kolega z bramki za bardzo się w niego zapatrzył i też chciał pokazać się z przodu, ale sam fakt, że powrót zaczyna się układać po myśli, zdecydowanie polepsza humor Leszka Ojrzyńskiego. A jego drugi gol? Palce lizać. Gdyby tylko Brzyskiemu tak nie zeszła, nie byłoby wątpliwości, że gol kolejki.

Antonio Colak (Lechia Gdańsk) – Trudno powiedzieć coś pozytywnego o ilości i jakości transferów Lechii. Ale Chorwat naprawdę okazał się trafnym wyborem. Tylko czy trzeba było strzelać przeszło dziesięć razy, żeby trafić w to, co należy? Uratował swój zespół, strzelając dwie bramki z Górnikiem. Dało to punkt, a w Gdańsku szykują się do kolejnych transferów, tym razem dotyczących trenera.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze