Ile trwa miesiąc miodowy beniaminków w Lotto Ekstraklasie?


Kiedy zwykle kończy się dobra passa klubów, które awansowały do ekstraklasy?

2 grudnia 2016 Ile trwa miesiąc miodowy beniaminków w Lotto Ekstraklasie?

„Beniaminek X przeżywa miesiąc miodowy” – to jeden z najbardziej oklepanych piłkarskich frazesów. Co właściwie oznacza? Według słownika miodowy miesiąc to synonim beztroskiego okresu bez zmartwień. W przełożeniu na piłkę chodzi o nadspodziewanie wysoką formę drużyny tuż po awansie do najwyższej ligi. Jako że cząstka "miesiąc" w tym sformułowaniu jest dość umowna, zdecydowaliśmy się sprawdzić, ile trwa ten błogostan w polskiej ekstraklasie.  


Udostępnij na Udostępnij na

Inspiracją do tego stała się ostatnia dyspozycja Arki Gdynia i Wisły Płock. Dwóch beniaminków uznawanych za drużyny poukładane po fenomenalnym początku rozgrywek notuje niesamowity zjazd formy. Po 10. kolejce znajdowały się na 5. i 6. miejscu i wszyscy widzieli w nich kandydatów do czarnych koni całych rozgrywek. Przez następne siedem kolejek łącznie zdobyły sześć oczek, nie wygrywając ani jednego meczu, i mocno osunęły się w dół tabeli. Czy więc magicznym beztroskim okresem jest pierwsze dziesięć kolejek, około dwóch i pół miesiąca? Odpowiedzi szukaliśmy w poprzednich latach.

Sezon 2012/2013

Do ekstraklasy awansowały Piast Gliwice i Pogoń Szczecin. Oczekiwania wobec obu ekip nie były zbyt duże. Wróżono im raczej walkę o utrzymanie niż europejskie puchary. Dla gliwiczan prowadzonych przez Marcina Brosza miesiąc miodowy trwał niezwykle intensywnie, ale i krótko. Po sześciu kolejkach Piast był na ligowym podium z czterema zwycięstwami na koncie. Dobry okres skończył się w październikowej aurze wraz ze spadaniem pierwszych liści z drzew. Beniaminek przegrał cztery mecze z rzędu, tracąc w nich 12 goli, i osunął się w głąb tabeli. Późniejsza postawa Piasta jest pewną anomalią, bo drużyna Brosza okrzepła i sezon skończyła na 4.miejscu.

Dobry okres Pogoni trwał dłużej, bo aż do 14. kolejki. Podopieczni Skowronka mieli wtedy sześć zwycięstw, trzy remisy i pięć porażek i pewnie trzymali się górnej części ligowej tabeli. W drużynie „Portowców” błyszczeli wszyscy, włącznie z parodią napastnika, jaką był Donald Djousse, czy prawie 40-letnim Edim Andradiną. Wszystko skończyło się nagle jak za pstryknięciem palców. W następnych 10 kolejkach Pogoń zdobyła jedynie 2dwa punkty (!) i strzeliła w tych meczach łącznie trzy gole (!!). Nie pamiętamy zbyt wielu większych zapaści formy. Koniec końców klub skończył na 13. miejscu w lidze, drżąc o utrzymanie do ostatniego meczu.

Sezon 2013/2014

Miodowy miesiąc po powrocie Zawiszy do ekstraklasy? Wolne żarty. Wydawało się, że czeka go dramatyczna walka o byt, a zaciąg Osucha okazał się szrotem, bo klub nie potrafił wygrać do 7. kolejki. Dopiero po pewnym czasie zespół Tarasiewicza zaskoczył. Inaczej sprawy się miały z drugim beniaminkiem, Cracovią. Po 14. kolejkach grająca piękny futbol ekipa Wojciech Stawowego zajmowała 3. miejsce z 23 punktami na koncie. Potem jednak rywale nauczyli się, jak grać przeciwko krakowskiej tiki-tace i „Pasy” skończyły sezon w grupie spadkowej. Nikt by na to nie wpadł na przełomie października i listopada 2013 roku, kiedy to Cracovia pewnie ogrywała kolejnych rywali.

Sezon 2014/2015

W gościnne progi ekstraklasy zawitały dwa górnicze kluby, po których nie spodziewaliśmy się zbyt wiele, GKS Bełchatów i Górnik Łęczna. Ci pierwsi otrzymywali od PGE cząstkę tego, co jeszcze kilka lat temu, i zbudowali skład na młodych zawodnikach. Natomiast Górnik był zbieraniną ligowych wyjadaczy, spośród których wyróżniali się Grzegorz Bonin i Fiodor Cernych. Perspektywy na utrzymanie dla obu klubów nie były zbyt wielkie.

A tu scenariusz, którego nie powstydziłby się sam David Lynch. Po 14 kolejkach GKS Bełchatów z szalejącymi na skrzydłach braćmi Makami i żelazną defensywą zajmuje 4. miejsce w lidze z kosmicznym jak na beniaminka dorobkiem 25 punktów. Co się dzieje dalej? Podopieczni Kieresia gasną nagle jak pet rzucony w kałużę. Z pozostałych 23 gier wygrywają jedynie dwie i z hukiem spadają ligi. A mieli walczyć o europejskie puchary…

Niestety drugi beniaminek nie dostarczył tak ciekawej historii. Górnik Łęczna zaczął nieźle od ośmiu punktów w pierwszych pięciu meczach, a potem zakopał się w ligowej szarzyźnie. Ale chyba nie można mówić w ich przypadku o miesiącu miodowym na początku przygody z ekstraklasą.

Sezon 2015/2016

Podobnie było z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza, która uczyła się ekstraklasy, dostając po głowie w pierwszych meczach sezonu. Dopiero po pewnym czasie podopieczni Piotra Mandrysza okrzepli i wygrali między innymi z Lechem Poznań, Cracovią, a zremisowali z Legią Warszawa na wyjeździe. Jeśli w ich kontekście można mówić o miesiącu miodowym, to trzeba by było wytłuścić okres między 4. a 12. kolejką, kiedy to Termalica przegrała jeden mecz i zajmowała miejsce w górnej części tabeli.

Za wzorcowy z kolei można uznać przykład Zagłębia Lubin z tamtego sezonu. Beniaminek miał skupić się na walce o utrzymanie, a po 9 kolejkach zajmował 3. miejsce z 15 punktami na koncie. Rywale nie potrafili sobie poradzić ze skrzydłami „Miedziowych”, na których błyszczał Krzysztof Janos. Zadyszka przyszła wraz z początkiem listopada i trwała aż do końca rundy jesiennej (trzy zwycięstwa w 13 meczach). Jak lubinianie skończyli sezon, wszyscy wiemy. Zagłębie z sezonu 2015/2016 należy uznać za wzorzec postawy beniaminka z pewnym potencjałem.

Spokój popłaca

Na ostatnich dziesięciu beniaminków aż ośmiu przeżywało prawdziwy miodowy miesiąc. Wyliczenia z mediany i średniej arytmetycznej pozwoliły określić, że przeciętna długość tego okresu w przypadku klubów ekstraklasy trwa 11 kolejek, czyli do połowy października. Prawie każda z tych drużyn przeżywała później poważny  kryzys formy trwający od kilku do kilkunastu kolejek. Ciekawą zależnością jest to, że im dana drużyna lepiej zaczynała, tym niżej znajdowała się w ligowej tabeli na koniec sezonu. Z tego sezonu wyłamuje się jedynie Zagłębie Lubin. W sezonie 2012/2013 Pogoń po 14 kolejkach zajmowała 7. miejsce, by skończyć tuż na strefą spadkową. Podobnie jak rok i dwa lata później Cracovia i GKS Bełchatów. W żadnym z tych klubów trenerzy nie dokończyli sezonu, więc nie radzimy nowicjuszom wjeżdżać do ekstraklasy na zbyt mocnym kopie. Natomiast szkoleniowcy drużyn, które zaczynały spokojnie (Zawisza, Górnik Łęczna, czy nawet Termalica), utrzymywali swoją posadę.

Na ostatnich dziesięciu beniaminków aż ośmiu przeżywało prawdziwy miodowy miesiąc. Wyliczenia z mediany i średniej arytmetycznej pozwoliły określić, że przeciętna długość tego okresu w przypadku klubów ekstraklasy trwa 11 kolejek, czyli do połowy października.

Co te fakty są wróżą na przyszłość Wisły Płock, Arki Gdynia i ich trenerów? Patrząc jedynie na statystyki i historię ostatnich sezonach, to głowy Nicińskiego i Kaczmarka są praktycznie już ścięte, a beniaminkowie do końca będą drżeć o awansu. Ale jak wiemy, to ekstraklasa, gdzie wszystko jest możliwe.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze