Łotysze w ekstraklasie – wypały czy niewypały transferowe?


Losy Łotyszy w ekstraklasie na przestrzeni kilkunastu lat układały się bardzo różnie

29 lipca 2016 Łotysze w ekstraklasie – wypały czy niewypały transferowe?
Wikipedia.org

Z jednej strony Visniakovs, Rakels, Rudnevs, z drugiej Karasauskas, Zigajevs, Turkovs. Losy Łotyszy w naszej ekstraklasie toczyły się różnie. Jedni pokazywali ogromną klasę i stawali się bożyszczami tłumów, inni byli ogromnymi niewypałami i zapisywali się w historii ligi, ale tej negatywnej.


Udostępnij na Udostępnij na

Być może w ślady wielkich pójdzie teraz Vladislavs Gutkovskis. Były napastnik Skonto Ryga do Termaliki trafił pół roku temu. O pierwszym półroczu w podtarnowskim klubie chciałby jak najszybciej zapomnieć. Zagrał siedem spotkań (większość z ławki rezerwowych) i nie zdobył żadnej bramki. W nowym sezonie natomiast w dwóch pierwszych spotkaniach strzelił dwa gole.

Vladislavs Gutkovskis do Termaliki trafił pół roku temu. O pierwszym półroczu w podtarnowskim klubie chciałby jak najszybciej zapomnieć. Zagrał siedem spotkań (większość z ławki rezerwowych) i nie zdobył żadnej bramki. W nowym sezonie natomiast w dwóch pierwszych spotkaniach strzelił dwa gole.

Jego kariera może więc być podobna do kariery Denissa Rakelsa, który do Polski przychodził również jako zdobywca korony króla strzelców na Łotwie. Różnica jest taka, że obecny gracz Reading na przełamanie czekał znacznie dłużej, bo kilka lat, a na dobre, po nieudanych wojażach w Zagłębiu Lubin i GKS-ie Katowice, przełamał się dopiero w Cracovii, skąd zimą zeszłego roku trafił na zaplecze Premier League.

Jak to z Łotyszami u nas było?

Przejdźmy do wątku historycznego. Kiedy po raz pierwszy w polskim klubie pojawił się Łotysz? Co ciekawie i co dziś wydaje się lekko dziwne, dopiero w 1996 roku, kiedy do Zagłębia Lubin zawitał Jurijs Hudjakovs. Choć trzeba powiedzieć, że tak szybko jak się pojawił, tak szybko znikł, bo był tylko przez parę miesięcy i zagrał kilka spotkań.

Przejdźmy do wątku historycznego. Kiedy po raz pierwszy w polskim klubie pojawił się Łotysz? Co ciekawie i co dziś wydaje się lekko dziwne, dopiero w 1996 roku, kiedy do Zagłębia Lubin zawitał Jurijs Hudjakovs.

Następnym był Andrejs Prohorenkovs, który pięć lat później pojawił się w Górniku Zabrze. Dlaczego o nim wspominamy? Nie dlatego, że podobnie jak Hudjakovs furory nie zrobił, ale dlatego, że na kartach historii polskiej ligi zapisał się jako pierwszy łotewski strzelec gola. Było to 23 maja 2001 roku, kiedy zabrzanie (w składzie z m.in. obecnym trenerem Jagiellonii – Michałem Probierzem i Waldemarem Fornalikiem na ławce) pokonali w Warszawie broniącą wtedy tytułu mistrza Polski Polonię.

Prawdziwy bum zaczął się dopiero w tej dekadzie, a większość z tych, którzy zostali gwiazdami w Polsce, trafiła dopiero kilka lat temu. Wcześniej jednak mieliśmy w miarę udane transfery Kozansa, Lukjanovsa czy Smirnovsa.

Być jak Rundevs

Czy sukces w Polsce rzeczywiście napędza przybyszów z tego bałtyckiego kraju do zachodnich lig, o których większość marzy? Odpowiedź brzmi: nie. Tak naprawdę na zachód wybiło się tylko trzech zawodników: wspomniany wcześniej Rakels, Eduards Visniakovs (trafił do niezbyt silnego Westerlo) i Artjoms Rudnevs.

I właśnie ten ostatni może dzierżyć tytuł najlepszego Łotysza w historii ekstraklasy. Przypomnijmy więc jego wyczyny. Podczas dwóch lat gry w Lechu strzelił 33 bramki, został królem strzelców ekstraklasy i w 2012 roku trafił do Hamburgera SV. W drużynie z Hamburga nie potrafił się na dłużej przebić, ale już od czterech lat utrzymuje się na bundesligowej powierzchni, a latem trafił do FC Koeln.

Kariera Rudnevsa jest więc potwierdzeniem dla piłkarzy z tej części Europy, że można. Znacznie łatwiej, okazuje się, jest trafić do reprezentacji. Nie powinno to dziwić, bo siła reprezentacji Łotwy jest dużo mniejsza niż np. reprezentacji Polski. Grały w niej trzy wymienione wyżej nazwiska, ale też tacy piłkarze jak Lazdins, Laizans czy Tarasovs, którzy umówmy się, Polski jakoś mocno nie podbili i za kilkanaście lat wielu kibicom te nazwiska nie będą nic mówić.

Kariery łotewskich piłkarzy w naszym kraju pokazują więc, że z wyrokami odnośnie ich przydatności należy czasem czekać nawet kilka lat. Nie każdy z nich, jeżeli ma później wypalić, robi to tak szybko jak Rudnevs. Przykłady Rakelsa czy Gutkovskisa udowadniają, że w ich przypadku warto zachować cierpliwość. Część z nich jednak furory w naszym kraju nie robi i przez ekstraklasę przelatuje jak meteor.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze