Ludzie robią przekręty, a PZPN się na to godzi


20 lipca 2014 Ludzie robią przekręty, a PZPN się na to godzi

Fuzje klubów, ich połączenia czy odkupowanie licencji jednych drużyn przez inne są w Polsce bardzo popularne. Ktoś ma na pewno w tym swój biznes, jednak trend ten jest ogólnie publicznie krytykowany. Myślę, że PZPN powinien coś z tym fantem zrobić i nie powinno przenosić się drużyny ze Świnoujścia do Rzeszowa... albo jeszcze gdzieś indziej. 


Udostępnij na Udostępnij na

Jak zwał, tak zwał „przekręty”, jakie robią kluby ze swoimi licencjami na grę w danej lidze. Dochodzi do nich zazwyczaj dlatego, że obecnemu właścicielowi jednego klubu znudziło się już inwestować w swój zespół, a w tym samym momencie jakiś inny biznesmen zapragnął pobawić się w futbol w innym miejscu lub jeden klub stoi na granicy bankructwa, a drugi ma za dużo kasy i ambitne plany. Te dwa proste argumenty łączenia się drużyn lub odkupowania licencji budzą, w światku nie tylko kibicowskim, wielkie kontrowersje, a PZPN zbiera krytykę. Trzeba dodać, że jest ona zasłużona.

Zrozumieć jeszcze można fuzje czy połączenia (jak kto woli) klubów z jednego miasta. Miejscy urzędnicy czy lokalni sponsorzy nie są na tyle hojni, aby utrzymywać dwie organizacje na przyzwoitym poziomie, dlatego często dochodzi do ich scalenia. Zdarza się to zazwyczaj w mniejszych miejscowościach, a przykładem z ostatnich latach może być Zielona Góra. Uczniowski Klub Piłkarski (UKP) Zielona Góra, który słynie w Polsce ze szkolenia młodzieży na dobrym poziomie, połączył się z tamtejszą Lechią, której atutem był zespół seniorów na wyższym poziomie. Dla zielonogórskich władz fuzja była warunkiem koniecznym, aby w większym stopniu dbać o piłką nożną w Grodzie Bachusa.

Z kolei mało wytłumaczalne i chwalone są połączenia klubów z różnych miast. Najlepiej w tym przypadku oprzeć się na Amice Wronki i Lechu Poznań. W sezonie 2005/2006 oba kluby z powodzeniem rywalizowały w ekstraklasie (4. i 6. miejsce). Jednak we Wronkach nie było zbytniego potencjału kibicowskiego i stadion był malutki, a  WKP Lech ledwo wiązał koniec z końcem. Z tego powodu Jacek Rutkowski, prezes ówczesnej Amiki, i Radosław Majchrzak, prezes klubu z Poznania, utworzyli obecny KKS Lech Poznań. Nowy twór przystąpił do rozgrywek pod właśnie taką nazwą, ale na licencji drużyny z Wronek.

Ogólnie rzecz biorąc, WKP Lech Poznań przestał istnieć, a Amica Wronki wystawiła początkowo zespół w III lidze, aby ostatecznie po kilku latach zniknąć z piłkarskiej mapy Polski. To wejście Amiki w starego Lecha wzbudziło zażenowanie wśród kibiców z całego kraju. Do tej pory często słychać szydzenie z „Kolejorza”, który nazywany jest kuchenkami…

Jednak jeszcze głośniejsza sprawa miała miejsce w 2008 roku. Wtedy to Zbigniew Drzymała, właściciel Groclinu Grodzisk Wielkopolski, zdecydował o zaprzestaniu inwestowania w klub. Po nieudanych próbach przeniesienia drużyny do Szczecina i Wrocławia, gdzie środowisko kibicowskie było zdecydowanie przeciwko takiemu przekrętowi, na horyzoncie pojawił się Józef Wojciechowski. Dobrze znany w Polsce deweloper, który rządził w II-ligowej (obecnej w I lidze) wówczas Polonii Warszawa, zdecydował przejąć interes od Drzymały na zasadzie wykupienia licencji na ekstraklasę klubu z Wielkopolski. W ten sposób „Czarne Koszule”powróciły w niechlubny sposób do elity polskiej piłki, a kosztowało je to jedynie 20 milionów złotych, które Wojciechowski przelał na konto bossa z 18-tysięcznego Grodziska. PZPN oczywiście uznał to za prawidłową transakcję, mimo sprzeciwu kibiców jednego i drugiego klubu. Dziennikarze nie pozostawili suchej nitki na Wojciechowskim, Drzymale oraz władzach polskiej piłki. Jednak ci nie przejęli się zbytnio tym faktem, bo w końcu każdy z nich ugrał na tym manewrze swój interes. W końcu biznes rządzi światem.

Od tamtego czasu upłynęło już sporo lat, ale, jak widać, mało kto wyciągnął wnioski. Najmniej z pewnością władze PZPN, które niby straszą, że wymogi licencyjne się zdecydowanie zaostrzyły i będą restrykcyjnie przestrzegane, a w rzeczywistości wychodzi to zupełnie inaczej. Nie mówiąc już o tym, że kluby nadal robią „przekręty” na oczach wszystkich, a PZPN nie reaguje. Mowa tutaj o sprawie związanej z I-ligową Flotą Świnoujście i III-ligową Stalą Rzeszów. Nadmorski klub po wycofaniu się z finansowania władz miasta stoi nad przepaścią bankructwa i nie wystartuje na zapleczu ekstraklasy. Licencję na udział w tych rozgrywkach odsprzedał za (nieoficjalnie) 700 tys. złotych spadkowiczowi II ligi wschodniej, Stali Rzeszów. Ku takiemu obrotowi sprawy protestowali kibice „Wyspiarzy, którzy na forach internetowych dostawali wyrazy wsparcia z całej Polski. Wszystko to jednak na nic, bo jak w poniedziałek PZPN podpisze się ( a z pewnością tak się stanie) pod wykupieniem prawa do gry w I lidze przez rzeszowski klub, to Flota zagra w lidze okręgowej. Kolejny raz władze związku zaakceptują rzecz, która nie powinna mieć miejsca.

Tak narzekam na to kupowanie licencji czy fuzje klubów, a jak moim zdaniem powinno to wyglądać? W przypadku Floty i Stali klub ze Świnoujścia powinien przystąpić do rozgrywek III ligi, bo chyba już na to pieniądze by znaleźli, podobnie jak piłkarze z Rzeszowa, którzy piłkarsko zasługują właśnie na ten poziom rozgrywkowy. W miejsce „Wyspiarzy” w I-lidze powinna zagrać Puszcza Niepołomice, która uplasowała się na najwyższym miejscu wśród spadkowiczów. Rozwiązanie proste, niekrzywdzące nikogo. Prawdziwi kibice Floty i Stali również powinni być zadowoleni i wspierać swoje kluby nawet w niższej lidze, a nie wystawiać się na pośmiewisko całej Polski. Jednak w chwili obecnej na takie pośmiewisko wystawiają się władze PZPN, które zgadzają się na fuzje, przejęcia czy odkupowanie licencji. Światem rządzą interesy. Niestety, piłką nożną również.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze