Przed derbami Krakowa odwiedziliśmy pomocnika Wisły Kraków Tomasza Cywkę. Były zawodnik m.in. Wigan Athletic i Reading opowiedział nam o nadchodzących derbach Krakowa, ekstraklasie i pobycie w Anglii.
Czemu nie udało się wygrać w Zabrzu? Czego zabrakło?
Głównie przez niewykorzystane sytuacje. Stworzyliśmy sobie kilka naprawdę dobrych szans, kiedy mogliśmy strzelić drugiego i trzeciego gola przy wyniku 1:0. Niestety się nie udało. Staraliśmy się i ciągle atakowaliśmy, ale potem straciliśmy bramkę na 1:1. No i cóż, tylko jeden punkt.
Trener Moskal ostatnio wystawia Cię na skrzydle. To dobry kierunek? Wolisz grać w środku pomocy?
Przez całą moją karierę występowałem na obu tych pozycjach, tak że mogę grać zarówno na boku, jak i w środku. Wszystko zależy od ustawienia i taktyki pod dany mecz.
W Championship mimo wszystko częściej grałeś w środku pola.
Tak. Tylko tam mieliśmy trochę inną taktykę. Było trzech zawodników w środku i duża wymiana pozycji. Na papierze mogło wyglądać, że jest rzeczywiście trzech w jednym miejscu, ale bywałem zarówno na jednej stronie boiska, jak i na drugiej. Generalnie było więc bardzo różnie.
Trójką w pomocy gracie też teraz w Wiśle Kraków. Trener Moskal wziął model gry rodem z Championship?
Każdy szkoleniowiec ma swoją taktykę. Trener Moskal też ma swoją. Gramy dwoma defensywnymi pomocnikami i jednym ofensywnym. Jest bardzo podobnie.
W jaki sposób podchodzicie do spotkania derbowego z Cracovią? Czy macie już jakiś plan na ten mecz?
Przygotowujemy się tak naprawdę od poniedziałku. Mecz derbowy, nie trzeba nas specjalnie mobilizować. Wiadomo, że całe miasto będzie tym żyć. Gramy u siebie oczywiście o trzy punkty.
Czujesz się już jak „krakus”? Odczuwasz te derby w jakiś sposób?
Na pewno. Moje pierwsze derby przyszły dość szybko, bo już w drugim meczu tego sezonu. Wówczas była inna atmosfera, bo nie było naszych fanów. Wiadomo, wtedy się zupełnie inaczej gra, bo to dla nich jesteśmy na boisku. Teraz gramy u nas, nie będzie z tym problemu. Na pewno będą naszym dwunastym zawodnikiem.
Zwłaszcza że teraz nie będzie kibiców gości.
Dokładnie. Specyficzna atmosfera, ale ważne że będą nasi fani. Obyśmy zwyciężyli.
Twój najlepszy mecz w Wiśle dotychczas?
Zdecydowanie jest to jeszcze przede mną. Zagrałem na początku dwa spotkania, później miałem przerwę, więc tak naprawdę on dopiero nadejdzie.
Co Cię najbardziej zaskoczyło w polskiej ekstraklasie?
Dobre pytanie. Myślę, że miałem na tyle częsty kontakt z naszą piłką, dzięki oglądaniu meczów z kolegami, że byłem przygotowany na wszystko. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie tutaj baza treningowa. Nie miałem z nią styczności wcześniej, ale słyszałem, że jest na dobrym poziomie. I rzeczywiście tak jest.
Który przeciwnik w ekstraklasie zrobił na Tobie najlepsze wrażenie?
Piast Gliwice. Wiele osób zastanawiało się, co ten zespół robi na pozycji lidera i z czego to wynika. Po meczu z nami muszę powiedzieć, że zrobili na mnie naprawdę duże wrażenie. Szybkie tempo, wysoki pressing. Mają naprawdę nieźle wyszkolonych zawodników. Pozycja lidera odzwierciedla ich obecną grę. Zasługują na nią.
Ekscytuje Cię to, że drużyna z Gliwic jest liderem ekstraklasy?
Urodziłem się w Gliwicach, ale w sumie na tym się kończą moje powiązania z tym miastem. Zawsze jednak kibicowałem drużynom ze Śląska. Naprawdę fajna sprawa, Piast to stosunkowo niewielki klub. Jeszcze kilka lat temu był w niższych ligach i nikt by nie pomyślał, że w tym momencie będą przewodzić tabeli ekstraklasy z taką przewagą punktową. W dodatku grając fajną piłkę.
Jak Ci się żyje w Krakowie? Odczuwasz ten smog?
Wiadomo, słyszałem o tym, nie jest to dobra sytuacja dla naszego zdrowia. Teraz już się poprawiło. Zaaklimatyzowaliśmy się w Krakowie z żoną. Super miasto, w dodatku mamy blisko na Śląsk, skąd oboje pochodzimy. Dzięki temu możemy częściej odwiedzać rodzinę, bo przez ostatnie osiem lat nie było wielu okazji. Jesteśmy zadowoleni.
Jak to się stało, że jako młody chłopak z Gwarka Zabrze trafiłeś do Wigan?
Mój wyjazd do Anglii miał być tak naprawdę tylko formą nauki i porównaniem do swoich rówieśników. To nie były żadne testy, pojechałem po prostu potrenować tydzień w Wigan, a drugi tydzień w Boltonie z grupami młodzieżowymi i zobaczyć, jak to wygląda. W Wigan w pierwszy dzień miałem trening z drużyną młodzieżową, drugi trening z rezerwami klubu, natomiast podczas trzeciego dnia trenowałem z pierwszą drużyną. I nagle podchodzi do mnie trener Wigan i mówi, że chce ze mną podpisać kontrakt i żebym już nie jechał do Boltonu, tylko został u nich pełne dwa tygodnie. Tak więc szok dla mnie, bo nie jechałem po żaden kontrakt.
Po prostu pojechałeś potrenować? W jaki sposób to było zorganizowane?
Dokładnie. Współpracowałem z dużą angielską agencją menadżerską, oni właśnie załatwili mi możliwość treningów. Tak jak mówiłem, miałem spędzić tydzień w Wigan, a drugi tydzień w Boltonie i zobaczyć, czy w ogóle mi się to podoba. Wiadomo, jakieś plany na przyszłość snułem, żeby grać w Anglii, ale nie sądziłem, że po trzech dniach dostanę ofertę kontraktu. To był bodajże styczeń, potem wróciłem do Polski. Zdążyłem skończyć klasę, podszkolić się z języka i w lecie przeszedłem do Wigan.
Zapomniałeś śląskiego podczas tej prawie dekady w Anglii?
Nie, na pewno nie. Słyszałem co prawda, że mówię teraz z innym akcentem. Zresztą nigdy w moich rejonach nie mówiło się taką prawdziwą gwarą jak w innych regionach Śląska.
Czym się różnią treningi w ekstraklasie od tych w Championship?
Jest trochę inna intensywność treningów. Tam kładą nacisk na typowe przygotowanie motoryczne, tutaj jest dużo zajęć z piłką, co też mi bardzo odpowiada. To bym wskazał jako główną różnicę.
W Championship jest bardzo wysoka częstotliwość rozgrywania meczów. Czy przez to piłkarze trenują mniej?
Jest dużo spotkań, ale nie odpuszcza się treningów. Trzeba trenować naprawdę mocno cały tydzień, by móc zagrać na wysokim poziomie w niedzielę. Tak jest już od wielu lat, to już chyba wrosło w mentalność Anglików. Trenuje się praktycznie całe siedem dni, czasem z jednym dniem przerwy. Piłkarze na tym raczej nie tracą.
Jak zawodnicy odczuwają różnicę pomiędzy Championship a Premier League? Jak w głowach traktują możliwość awansu? Czy nie ma strachu związanego z pozycją medialną Premiership?
Każdy chce zrobić awans z Championship do Premier League, jednak wszystkie drużyny są świadome, jak trudno tam się utrzymać. Widać po ostatnich beniaminkach PL, większość z nich jest w dolnej części tabeli. Mimo że te drużyny wygrywały większość spotkań w Championship i ewidentnie się nadają na Premier League, to jednak później widać, że ten przeskok jest ogromny. Awansu na pewno nikt się nie boi, to jest prestiż i wielkie wyróżnienie. Każdy chce grać w Premier League. Ale utrzymać się tam choćby przez jeden, dwa sezony, i jeszcze coś pokazać, jest naprawdę bardzo trudno.
Którego szkoleniowca na Wyspach wspominasz najlepiej? Może z Barnsley lub z Derby County?
Od obu trenerów dostałem szansę, grałem dużo meczów, czy u Keitha Hilla z Barnsley czy Nigela Clougha z Derby County. Jeszcze był Steve Bruce w Wigan, u którego zacząłem się zbliżać do pierwszego składu. Odbyłem z nim dłuższą rozmowę i powiedział mi, że będę grał w Premier League. Miałem wystąpić w następnej kolejce, ale kontuzja mi to uniemożliwiła. Na pewno był to trener, który we mnie wierzył i chciał na mnie stawiać.
Przeciwko komu miałeś wtedy wystąpić?
Mówiąc szczerze, nie pamiętam. Wiem tylko, że miałem zagrać za plecami Egipcjanina Mido i być takim ofensywnym pomocnikiem.
Kiedyś było bardzo dużo Polaków na zapleczu Premier League, teraz nie ma ich prawie wcale. Widzisz jakąś przyczynę?
Kogo tam teraz mamy? Artura Boruca? Nie, przecież awansował (śmiech). Jest Piotr Malarczyk w Ipswich. Wcześniej byłem ja, Radek Majewski i bramkarze.
Wcześniej przewijało się więcej polskich zawodników takich jak Grzegorz Rasiak czy Marek Saganowski i Bartek Białkowski, choć on chyba akurat wrócił do Championship.
Tak, jest teraz w Ipswich. Wiesz, miałem kontakt z Radkiem Majewskim, który też grał tam parę dobrych lat. Ja tam spędziłem osiem sezonów i przewijały się już wciąż te same stadiony. Chciałem spróbować innej ligi, innego otoczenia. Szukałem nowych wyzwań. Myślę, że podobnie było przy odejściu Radka. No ale teraz też można przejść z Polski do Championship, jak widać po transferach Malarczyka i Orlando Sa, choć on akurat Polakiem nie jest. Możliwe, że przez parę lat będzie tam mniej naszych zawodników, a potem znowu pojawi się ich więcej.
Czy żałujesz, że w pewnym momencie nie odszedłeś do Śląska Wrocław, który był wtedy czołowym zespołem w Polsce, tylko zostałeś na Wyspach, konkretnie w Reading?
To była trudna decyzja. Byłem już w trakcie negocjacji ze Śląskiem, nagle pojawiła się oferta z Reading, dość konkretna. Rozmawiałem z trenerem, chciał mnie w tej drużynie. Postanowiłem, że jeszcze powalczę w Anglii i nie żałuję. To była tylko i wyłącznie moja decyzja, nikt nie wywierał na mnie żadnej presji.
Otoczka Championship jest większa niż polskiej ekstraklasy?
Bardzo porównywalna. Co by nie mówić, ekstraklasa to najwyższy poziom rozgrywkowy w naszym kraju, a Championship to jest drugi szczebel w Anglii. Największe skupienie jest na Premier League, jednak nie ma co ukrywać, że Championship jest bodajże najmocniejszą drugą ligą w Europie. Co do fanów, to w Polsce są wyjątkowi. Na pewno pod tym względem jest u nas o wiele lepiej. Kibice nie wyłączają się podczas meczu nawet na sekundę, cały czas dopingują. To jest zdecydowany plus ekstraklasy.
Według Ciebie kultura kibicowska jest wyższa w Polsce czy w Anglii?
W Polsce fani są dwunastym zawodnikiem drużyny i wspierają ją od początku do końca, niezależnie od tego, czy idzie nam lepiej czy gorzej. W Anglii też, jakby nie było, stadiony są pełne na każdym meczu, ale takiego zorganizowanego dopingu jak u nas jednak nie ma. Tam przychodzą bardziej rodziny z dziećmi i oglądają spotkania raczej z perspektywy siedzącej. Wiadomo, podczas jakiejś sytuacji podbramkowej trybuny się ożywiają, ale i tak w Polsce jest zdecydowanie inaczej.
Bardziej odpowiada Ci model rozgrywek w Anglii czy model polskiej ekstraklasy?
W Polsce mamy teraz oryginalny system rozgrywek. Tylko u nas i chyba w Belgii gra się w ten sposób. To jest dopiero mój pierwszy sezon w ekstraklasie, więc odczuję to dopiero przy podziale punktów. No i oczywiście przy przerwie zimowej. W Championship niczego takiego nie było, graliśmy przez cały rok. Po sylwestrze będę mógł więcej powiedzieć. Na tę chwilę wszystko wygląda podobnie. W Anglii dochodzi więcej meczów w środku tygodnia, głównie przez dwa puchary krajowe. Teraz najczęściej gramy w weekendy.
Co myślisz o fazie play-off w Championship? Czy to jest sprawiedliwe rozwiązanie? Może wolałbyś, by awansowały trzy pierwsze drużyny?
To sprawia, że ta liga jest bardzo ciekawa. Zespoły nawet z 12-15 miejsca mogą walczyć o wejście do play-offów. Gra o awans do nich toczy się do samego końca. W tym rejonie tabeli są bardzo małe różnice punktowe i wystarczą jedna/dwie wygrane, by wskoczyć do decydującej fazy i grać o awans do Premier League. Mimo dwudziestu czterech zespołów w lidze play-offy czynią Championship dużo bardziej interesującą. Pozytywne rozwiązanie zarówno dla drużyn, jak i dla kibiców.
Dla drużyn też? Rzadko awansuje przez to zespół, który przez cały sezon prezentował najrówniejszą formę. Niewiele zespołów z trzeciego miejsca wchodzi do PL.
Do fazy play-off dostają się drużyny z miejsc 3-6 w tabeli. Grają między sobą po sezonie zasadniczym, podczas którego rozgrywają aż 46 meczów. Według mnie trzeba mieć mocny i duży skład, by awansować do baraży, następnie zagrać w finale na Wembley i dostać się do Premiership. Choć jak mówiłem wcześniej, nawet zespoły, które automatycznie awansują do PL, mają problem z utrzymaniem. A co dopiero drużyna, która dostała się przez baraże. Mimo wszystko uważam, że zespół awansujący po finale play-off na Wembley też zasługuje na miejsce w elicie. To wielki prestiż dla klubu i kibiców.
Czy żałujesz wyjazdu poza granice Polski?
Broń boże nie. Wszystko, czego się tam nauczyłem i wszystkie doświadczenia, które przeżyłem, są ciągle ze mną. To mi może tylko pomóc.
Ostatnie pytanie. Pudding czy bigos?
Jak mogę wybrać, to ani to, ani to. Do słodkich rzeczy mnie nie ciągnie, a bigos… Jeśli już miałbym wybierać, to zdecydowanie nasz polski bigos.