Eddie Howe i jego romantyczna historia


23 kwietnia 2016 Eddie Howe i jego romantyczna historia

Wiecie, jak to jest. Świat nie lubi próżni, podobnie jak futbol. Kiedy już się wydaje, że piłka nie jest w stanie nam dostarczyć czegoś nowego, pięknego, ujmującego, wtedy pojawiają się takie postacie jak Eddie Howe. Ludzie, których historia z pewnością nadawałaby się na dobry scenariusz filmowy.


Udostępnij na Udostępnij na

 

1998 rok, mający 21 lata, obiecujący młody obrońca, Eddie Howe, zostaje powołany na turniej do Francji przez selekcjonera reprezentacji Anglii do U-21. Jest to dla niego nie tylko absolutna nowość, ale też wyróżnienie. Defensor gra wówczas dla trzecioligowej drużyny Bournemouth, która, jakby to ująć, nie jest wielkim potentatem futbolowym w Anglii. Komentatorzy wieszczą dysponującemu solidnym potencjałem zawodnikowi naprawdę udaną karierę.

Na turnieju w Toulonie Anglia zbiera cztery punkty. Nie wystarcza jej to do zajęcia miejsca gwarantującego wyjście z grupy. Kilka tygodni później starsi koledzy Howe’a przystępują do mundialu we Francji. Po rzutach karnych odpadają z 1/8 finału, przegrywając z Argentyną. Czy jest szansa, że wkrótce Howe do nich dołączy?

***

Droga do reprezentacji na razie dla młodego obrońcy może być bardzo długa. Ale na start zawodnik otrzymuje niezły handicap. Otóż w 2002 roku przenosi się do Portsmouth. Transfer gotówkowy: 400 tys. funtów. Zapytacie, czyj to pomysł. Proszę bardzo, to pierwsza transakcja samego Harry’ego Redknappa w roli szkoleniowca zespołu „Pompey”. Wybitny trener bardzo liczy na swój zakup, a kibice wiążą spore nadzieje. Howe ma być ostoją defensywy.

Harry Redknapp

***

Niestety, niedane mu jest na dobre zagościć w składzie nowego zespołu. Już w pierwszym swoim spotkaniu doznaje kontuzji kolana, która nie tylko wyeliminuje go na dłużej, ale też w przyszłości przyniesie kolejne konsekwencje.

Życie go zresztą nie oszczędza. Po kilku miesiącach wraca na boisko. Trener od razu stawia na niego w meczu otwierającym sezon. Niestety, trudno w to uwierzyć, ale już po dziewięciu minutach ponownie stary uraz daje o sobie znać. Howe musi zejść z boiska. Fatum? Prawdopodobnie tak, bo jak to inaczej nazwać.

***

Nie gra przez 18 miesięcy. Na boisku pojawia się dopiero w styczniu 2004 roku. Zostaje wypożyczony do Swindon Town, gdzie jednak nie dostaje szansy zaprezentowania tego, co potrafi. W Portsmouth również nie ma już dla niego miejsca. W ramach kolejnego wypożyczenia Howe ląduje na starych śmieciach, w Bournemouth. Zespół ten znajduje się w trudnej sytuacji finansowej. W nowej-starej drużynie Eddie udowadnia, że nie zapomniał piłkarskiego fachu. Po kilku miesiącach gry klub chce go wykupić. Brakuje jednak środków finansowych…

Eddie Howe po meczu z Reading

***

Dzieje się coś absolutnie wzruszającego. Na pensję dla nowego zawodnika składają się… fani. W dwa dni udaje się uzbierać kilkanaście tysięcy funtów. Howe zostaje w Bournemouth. W zespole popularnych „Wiśni” gra jeszcze przez trzy lata, aż do momentu kolejnej kontuzji. Wtedy już ma dość. Postanawia zakończyć karierę piłkarską i rozpocząć nową przygodę – trenerską.

Nigdy nie miałem planów zostać trenerem, dopóki nie zdałem sobie sprawy, że nie będę mógł grać w piłkę

Grając jeszcze w piłkę, Howe zaczął trenować rezerwy drużyny Bournemouth. Prawdopodobnie już wtedy wiedział, że musi jakoś planować swoją przyszłość, patrząc w dalszej perspektywie. Po przejściu na piłkarską emeryturę może już zająć się trenerką na dobre. Droga ta nie jest jednak od początku usłana różami. Kevin Bond, ówczesny trener pierwszego zespołu, traci posadę we wrześniu 2008 roku, po zdobyciu zaledwie dwóch punktów w czterech meczach. Wraz z nim posadę traci Howe.

***

Szybko jednak wraca, bo już pod koniec 2008 roku, zastając klub w katastrofalnej sytuacji. Dosłownie, katastrofalnej. Zespół nie ma wielu pieniędzy, a w tabeli plasuje się na 23. miejscu. I ma w dodatku aż 15 minusowych punktów (skutek problemów finansowych). Jego początki nie należą do łatwych, przegrywa kolejne dwa spotkania. W Polsce zaraz uznano by ten ruch na ławce za kuriozalny. W Bournemouth nie mają już nic do stracenia. A Howe to jedyny człowiek, który chyba faktycznie pozostanie z klubem do końca. Bo przecież kocha ten zespół.

eddie howe stats

***

I dzieje się coś niesamowitego. W następnych meczach Bournemouth zaczyna wygrywać. Kibice przecierają oczy ze zdumienia. Czy to aby na pewno ten sam zespół? Ci sami piłkarze, którzy dostawali ciosy od każdego?

A jednak. Howe w pierwszym sezonie ratuje zespół przed spadkiem. Cudownie. Zadanie wykonał.

Ale cóż z tego, że już ustawił wysoko poprzeczkę, skoro rok później przeskakuje ją z gracją i pewnością siebie Sergieja Bubki. Dysponując zakazem transferowym, Howe zdobywa awans z praktycznie TYM SAMYM ZESPOŁEM. Bournemouth przechodzi do League One.

***

Jego sukcesy nie umykają uwadze innych klubów. O fenomenie Howe’a robi się coraz głośniej. Sam zainteresowany dostaje coraz więcej propozycji pracy. Konsekwentnie odmawia. Bournemouth to jego dom. Nie interesują go inne posady. Daje się dopiero skusić po wielu usilnych próbach ze strony Burnley. Robi to jednak z pewnym bólem serca. Ale spokojnie, jest pewien, że jeszcze tu wróci. Na razie ma szansę spróbować swoich sił w Championship.

Jest tylko jeden klub, dla którego rozważyłbym odejście z Burnley, i jest to Bournemouth

W Burnley Howe zajmuje z zespołem odpowiednio ósme i trzynaste miejsce w tabeli. Cóż, w obliczu wcześniejszych piorunujących efektów pracy w Bournemouth wynik jakoś nie powala na kolana. Ale z drugiej strony sam Howe nie ukrywa, że będzie chciał jeszcze powrócić do klubu, w którym dobrze się czuje. Pierwsze dwa sezony to pewna nauka Championship. Teraz, oparty na doświadczeniu, jest w stanie postawić kolejne kroki w swojej karierze. W 2012 roku wraca do domu. I chce awansować z Bournemouth.

***

Udaje mu się to już w 2013 roku. „Wiśnie” meldują się w ekstraklasie. A potem już historia jest znana. Dwa lata później zespół osiąga swój szczyt, przechodzi do Premier League, a Howe staje się automatycznie żywą legendą drużyny. Jego imię i nazwisko będą pisane złotymi zgłoskami.

***

Przyznamy, sądziliśmy, że to będzie już szczyt możliwości dla zespołu, którego bramki strzeże Polak, Artur Boruc. Tymczasem ta wesoła ferajna, a może wręcz rodzina, po raz kolejny śmieje nam się prosto w twarz. Eddie Howe stworzył bowiem coś absolutnie niesamowitego. Bournemouth to zespół, który ma swój styl, miło się go ogląda i nie pęka w starciu z najważniejszymi rywalami. Zawodnicy grają bez kompleksów, wierzą, że to dla nich najpiękniejsze chwile w piłkarskiej karierze.

artur-boruc-bournemouth-southampton_3206066

Artur Boruc

Jakim człowiekiem jest Eddie Howe? Profesjonalista, jednocześnie fanatyk piłki. Dogłębnie analizujący każdy szczegóły, aspekt. Doskonale dostrzegający wartość pojedynczych detali. Człowiek w pełni oddany swojej drużynie, traktujący ją nie jak zwykłe miejsce pracy, lecz coś więcej. To także postać potrafiąca doskonale wydobyć potencjał drzemiący w jego piłkarzach. Nie jest przypadkiem, że dziś są oni obiektem zainteresowań ze strony mocniejszych zespołów. To również kochający mąż, ojciec, miłośnik psów. Na cześć jednego z nich ma tatuaż na nadgarstku.

eddie-howe-i-jego-sukcesy-trenerskie

Eddie Howe pisze swoją historię, a my możemy być szczęśliwi, że w piłce nożnej wciąż tkwi coś ujmującego. Człowiekowi, któremu nie dane było w pełni rozwinąć swojej kariery, dziś los wynagradza wyczerpujące lata pełne bólu, stresu i trudnych wyzwań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze