Zaskoczeni tytułową tezą? W waszej głowie obudził się już głos: "To niemożliwe, że mistrzowie świata są gorsi niż Ukraina"? Spokojnie, wcale nie zamierzamy podważać siły podopiecznych Joachima Loewa. Warto jednak zdać sobie sprawę, że to spotkanie wcale nie musi być najtrudniejszą przeprawą Polaków w grupie. Dlaczego tak twierdzimy?
I. Bo to nie jest mecz o wszystko
W przeciwieństwie do wszystkich dotychczasowych turniejów XXI wieku, w których Polska brała udział, tym razem nie jesteśmy przyparci do ściany już po meczu inauguracyjnym. Ewentualna porażka z drużyną naszych zachodnich sąsiadów nie zamknie nam drogi do wyjścia z grupy jak było np. podczas mundialu 2006, gdy właśnie z ekipą „Die Mannschaft” pechowo przegraliśmy, mając nóż na gardle. Presja nigdy nie jest dobrym sprzymierzeńcem. Zwłaszcza gdy nie jest się do tej presji przyzwyczajonym.
II. Bo tak czy siak musimy grać z kontry
Tym razem trener Nawałka wcale nie musi się martwić o plan taktyczny na to spotkanie, bo Niemcy wybrali już za niego. „Biało-czerwoni” będą musieli się bronić przed dynamicznym atakiem pozycyjnym i stałymi fragmentami gry. Przy dobrej organizacji bloku defensywnego mogą wyciągnąć z tego korzyść w postaci szybkich kontrataków, a właśnie ten element gry przez długie lata pozostawał mocną stroną polskiej kadry. Wiadomo także nie od dziś, że obrona jest bardziej skoncentrowana przy często posiadającym piłkę przeciwniku. Nasi rodacy nigdy nie byli wielkimi specjalistami w prowadzeniu gry, a możliwe, że w ostatnim spotkaniu grupowym przeciwko Ukrainie będą do tego zmuszeni.
III. Bo Niemcy mogą zaryzykować
Nasi zachodni sąsiedzi są tuż po cennej wygranej z Ukrainą, a w perspektywie mają ostatnie spotkanie ze słabiutką Irlandią Północną. Jeśli Joachim Loew chce przećwiczyć jakieś warianty gry przeciwko silnym rywalom, zrobi to najprawdopodobniej dzisiaj. „Die Mannschaft” nie odczuwają w tym momencie wielkiej presji, a ewentualny podział punktów też teoretycznie ich urządza. Przy odrobinie szczęścia „Biało-czerwoni” mogą się pokusić o wykorzystanie tego faktu.
IV. Bo będziemy od nich bardziej zmotywowani
Oczywiście, w tym podpunkcie moglibyśmy wspomnieć, że przecież Niemcy są mistrzami świata i nie mają takiego głodu sukcesu jak wcześniej, ale chyba wszyscy wiemy, że mamy do czynienia z profesjonalistami. Prawdą natomiast jest, że Polska dla piłkarzy z ojczyzny Marcina Lutra jest jednym z wielu przeciwników, czego nie można powiedzieć o stosunku naszych zawodników do podopiecznych Joachima Loewa. Dla Roberta Lewandowskiego, Bartosza Kapustki i wielu innych dzisiejsze spotkanie jest najbardziej prestiżowe w dotychczasowej reprezentacyjnej karierze.
V. Bo Ukraina będzie miała o co walczyć w poniedziałek
Dochodzimy do finalnego argumentu. Niezależnie od dzisiejszego wyniku mecz z Ukrainą będzie miał kluczowe znaczenie dla ostatecznego układu tabeli grupy C. Być może stawką tego pojedynku będzie awans do 1/8 finału. Podopieczni Michaiła Fomienki mają patent na Polskę i są dla nas bardzo niewygodnym rywalem, pozornie oddającym pole do gry, by po chwili szaleńczo zaatakować. A jeśli Polsce do wyjścia z fazy grupowej potrzebne będzie zwycięstwo nad naszymi wschodnimi sąsiadami, możemy być świadkami rozczarowującej powtórki z Euro 2012. Warto więc wykorzystać tymczasowy brak presji i już dzisiaj bardzo ułatwić sobie możliwość rywalizacji o ćwierćfinał ME.