Dinamo Batumi, czyli bezdomny rywal Jagiellonii


Czy „Jaga” powinna się bać rywala w LE?

26 czerwca 2017 Dinamo Batumi, czyli bezdomny rywal Jagiellonii
wikimedia.commons

„Batumi, ech Batumi. Herbaciane pola Batumi” śpiewały pół wieku temu Filipinki. Tych pól, mimo wylosowania tamtejszego Dinamo, nie zobaczą jednak kibice Jagiellonii. Dlaczego? Wszystko wyjaśniam poniżej...


Udostępnij na Udostępnij na

Po wylosowaniu przez „Żółto-czerwonych” Dinamo Batumi niejeden kibic na Podlasiu pomyślał: „do trzech razy sztuka”. W końcu Jagiellonia zawita do Gruzji – wcześniej dwukrotnie przeciwnik z tego państwa uciekał białostoczanom w ostatniej chwili. Najpierw w 2011 r., kiedy po losowaniu pierwszych rund kwalifikacji „Żółto-czerwoni” już szykowali się na wyjazd do tamtejszego Rustawi. Problem w tym, że zapomniano o jednym: najpierw trzeba było pokonać kazachski Irtysz Pawłodar. Ten zlekceważony boleśnie skarcił u siebie „Jagę” i sam zmierzył się z Metalurgi w kolejnej fazie.

Cztery lata później natomiast nasz zespół w II rundzie eliminacji mógł trafić na… Dinamo Batumi. Gruzini niespodziewanie wygrali pierwsze spotkanie u siebie z Omonią Nikozja, w rewanżu zaś długo dobrze się bronili. Ostatecznie jednak skończyło się na 0:2 i odpadnięciu z rozgrywek…

Jest się kogo obawiać?

Od tych 24 miesięcy zespół Dinamo bardzo mocno się jednak zmienił. Wtedy w gruzińskim zespole brylował bramkostrzelny napastnik, Giorgi Beriaszwili. Dzisiaj nie ma go już w zespole. Nie ma też kilku innych kluczowych graczy – po poprzednim sezonie, w którym drużyna z Batumi zameldowała się na podium gruzińskiej ekstraklasy, postanowiono odmłodzić zespół. Rewolucyjna zmiana kadrowa nie spełniła jednak założeń i zamiast gry o mistrzostwo, jest walka o utrzymanie. Trudno się jednak temu dziwić, kiedy spojrzymy na skład rywali Jagiellonii. Nazwiska, poza małymi wyjątkami, niewiele nam mówią.

Najbardziej znanym piłkarzem jest kapitan zespołu, 36-letni David Kvirkelia – w przeszłości czołowy obrońca reprezentacji Gruzji oraz rosyjskiego Rubina Kazań, z którym dwukrotnie zdobywał mistrzostwo kraju i grał w Champions League. Najwięksi entuzjaści futbolu mogą kojarzyć także Nigeryjczyka, Kennedy’ego Nwangangę, oraz Ukraińca – Yaroslava Kvasova. Pierwszy jako młodzieżowiec był członkiem mistrzowskiej ekipy belgijskiego Genku w 2010 r., drugi natomiast to czołowy snajper ligi gruzińskiej.
Obecnie rywale „Żółto-czerwonych” zajmują dopiero 8. miejsce w 10-zespołowej lidze, ale gdyby nie sześć bramek Kvasova, byłoby jeszcze gorzej…

Miejsce w europejskich pucharach zespół z Batumi zawdzięcza szalonemu poprzedniemu sezonowi. Dlaczego szalonemu? Bo trwał on zaledwie pół roku! Umaglesi Liga, po edycji 2015/2016, postanowiła zmienić system z jesienno-wiosennego na wiosenno-jesienny, co stworzyło dziwny precedens w tamtejszej ekstraklasie. O mistrzostwo grano tylko kilkanaście tygodni – 16 drużyn podzielono na dwie grupy. Najlepsze ekipy zagrały o tytuł, zaś po dwie kolejne utworzyły pary play-off o miejsce w Lidze Europy. Cały „turniej” wygrało właśnie Dinamo Batumi, pokonując najpierw Torpedo Kutaisi (przewaga bramek na wyjeździe w dwumeczu), zaś w późniejszym finale – swoich imienników z Tbilisi 1:0. Niech ktoś więc powie, że system ESA37 jest nienormalny…

Pierwszy mecz odbędzie się w Kutaisi. Pewnie wiele osób zastanawia dlaczego nie w Batumi? Otóż Dinamo stadionu… nie ma. Przed kilkoma laty arenę zmagań „Niebieskich” wyburzono, a na jej miejscu ma stanąć zupełnie nowa konstrukcja na 20 tysięcy widzów. Problem w tym, że całe przedsięwzięcie się opóźnia i na razie zespół występuje w odległym o kilkanaście kilometrów Kobuleti. Tamtejszy stadion nie otrzymał jednak licencji na puchary i zgłoszono ten w Kutaisi. To jednak może być spory problem dla ekipy z Gruzji… Nie chodzi tu o kibiców, bo tych i tak pojawia się ok. 1,5-2 tys. na meczach ligowych. Kłopot w tym, że na co dzień Dinamo gra i trenuje na sztucznej nawierzchni, natomiast w Europie będzie musiało korzystać z naturalnej trawy. A tak szybkie przestawienie się może nie być proste…

Gdzie byśmy nie spojrzeli, atuty leżą po stronie naszego zespołu. Co więcej, nawet dobrze znany w Polsce Vladimir Dvalishvili mówił mi: – Co prawda nie widziałem Dinamo od pół roku, ale Jagiellonia jest dużo, dużo lepszym zespołem. Awansuje bez problemu.

Dodajmy jeszcze do tego ciekawostkę, że w lidze Gruzini nie zdobyli bramki od 23 maja, zaś na osiem ostatnich spotkań wygrali tylko jedno (z ostatnią w tabeli Shukhurą)! Czy więc „Jaga” może odpaść? Jak mawiał Kazimierz Górski: „dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe”, ale bądźmy szczerzy – ewentualna porażka z obecnym Dinamo nie będzie kompromitacją… To będzie totalna apokalipsa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze