Czy Arsenal i BVB mają szanse na awans?


17 marca 2015 Czy Arsenal i BVB mają szanse na awans?

Przed nami ostatnie spotkania 1/8 finału Ligi Mistrzów. Największą niespodzianką sprzed trzech tygodni była porażka Arsenalu Londyn z AS Monaco. Borussia Dortmund również nie potrafiła wygrać swojego spotkania i uległa Juventusowi Turyn. Czy obie te ekipy są przed rewanżami na straconej pozycji?


Udostępnij na Udostępnij na

W trudniejszej sytuacji zdecydowanie znajduje się drużyna Wojtka Szczęsnego. Jego koledzy w pierwszym spotkaniu przegrali aż 1:3 na własnym stadionie. Borussia, w której występują Jakub Błaszczykowski oraz Łukasz Piszczek, przed trzema tygodniami przegrała z mistrzem Włoch na Juventus Stadium 1:2.

Arsenal wciąż wierzy

Gdy losowano pary do rundy pucharowej, Arsenal już czuł się jedną nogą w ćwierćfinale, bo po raz pierwszy od czterech lat, udało im się wpaść na teoretycznie słabszy od nich zespół. Ostatnimi laty na tym etapie rozgrywek rywalami „Kanonierów” byli kolejno: FC Barcelona, AC Milan oraz dwukrotnie Bayern Monachium. Gdy 15 grudnia Gianni Infantino wyciągnął karteczkę z napisem „AS Monaco”, Anglicy wiedzieli, że to oni są faworytami w tym dwumeczu i nie kryli zadowolenia z takiego obrotu spraw.

Jak się jednak okazało, drużyna słabsza niekoniecznie znaczy gorsza. W meczu rozegranym trzy tygodnie temu na Emirates Stadium zawodnicy Arsenalu prezentowali się lepiej, ale nie potrafili wykończyć wielu sytuacji, które sobie stworzyli, co bezlitośnie wykorzystali piłkarze grający w Ligue 1, którzy bardzo solidnie grali w obronie. Monegaskowie nie stworzyli sobie zbyt wielu sytuacji, jednak byli wyjątkowo skuteczni. Dla porównania, w całej fazie grupowej strzelili tylko cztery bramki.

Dobra gra w obronie również nie jest przypadkiem, ponieważ w pierwszych sześciu meczach piłkarze Leonardo Jardima stracili tylko jedną bramkę i są pod tym względem najlepsi w całych rozgrywkach. Obrona Monegasków równie dobrze spisuje się w lidze: w 13 ostatnich meczach w Ligue 1 stracili jedynie trzy (!) bramki. W Londynie kapitalnie w środku pomocy zagrali Moutinho i Kondogbia – pierwszy świetnie kreował grę, a drugi był niczym czołg i swój występ przypieczętował bramką. Zabójcze kontry zespołu z Księstwa sprawiły, że „Kanonierzy”, pomimo wizualnej przewagi w tym meczu, nie mieli nic do powiedzenia. Aby awansować, „The Gunners” potrzebują co najmniej trzech bramek, co sprawi, że prawdopodobnie od początku meczu rzucą się do ataku, a ich przeciwnicy będą tylko czyhać na kontrataki. Gdyby jeden z nich zakończył się sukcesem, Anglicy mogliby już powoli zapomnieć o kolejnej rundzie.

Arsene Wenger będzie więc musiał coś wymyślić, aby we wtorkowym meczu nie pozwolić na tak dużą swobodę gry pomocników, jak na Emirates. Francuski szkoleniowiec wydaje się mieć już plan na to spotkanie. W sobotę jego zespół pokonał West Ham United 3:0. Taki wynik w Monako zagwarantowałby londyńczykom awans. Francuz wierzy, że jego podopieczni są w stanie powtórzyć ten rezultat również z „Czerwono-białymi”.

Znajdujemy się w sytuacji, w której to Monaco jest faworytem. Możemy tam pojechać i zrobić coś wyjątkowego. Wierzę, że mój zespół będzie miał do tego chęci – powiedział Wenger. – Oczywiście, że wolałbym mieć trzybramkową zaliczkę, ale nie mamy wyboru, musimy to naprawić. Czasami w życiu wychodzi tak, że popełni się duży błąd i nie ma powrotu, nie da się tego naprawić. W piłce jest to jednak możliwe, więc damy z siebie wszystko – dodał.

W awans wierzą także sami piłkarze. Olivier Giroud, który trzy tygodnie temu zmarnował kilka dogodnych okazji do zmniejszenia strat, mówi, że potrafi się pozbierać, i jeśli stworzą sobie tyle sytuacji, co w sobotę, może im się udać. Według niego, piłka nożna jest „niekończącym się nowym początkiem”. Również Mesut Oezil nie traci wiary.

Bardzo ważne jest, aby szybko strzelić pierwszego gola. Chcemy walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Jeżeli w Monte Carlo zagramy tak, jak nas na to stać, wierzę, że zdołamy awansować – stwierdził Niemiec.

Francis Coquelin zapowiada zaś, że on i jego koledzy są bardzo zdeterminowani, i że są w stanie odwrócić losy tego dwumeczu.

– Awans do kolejnej rundy LM wydaje się niemożliwy, ale to jest futbol. Osobiście wierzę, że możemy wywieźć stamtąd fantastyczny wynik – rzekł Francuz.

Arsenal jest aktualnie w świetnej formie (osiem wygranych w dziewięciu ostatnich spotkaniach i tylko jeden punkt straty do Manchesteru City), a na jego korzyść może przemawiać doświadczenie oraz fakt, pomimo iż w ostatnich czterech latach odpadali na tym etapie rozgrywek, to w rewanżu często pokazywali się ze znacznie lepszej strony i to przeciw dużo silniejszym drużynom. Na przykład w sezonie 2011/12 gracze Wengera przegrali pierwszy mecz z AC Milan aż 0:4. W drugim spotkaniu byli bliscy dokonania niemożliwego i zabrakło im jednego gola do odrobienia strat. Na dodatek Arsenal nigdy nie odpadł z europejskich rozgrywek na rzecz francuskiego zespołu, zatem kto wie…

SZANSE NA AWANS ARSENALU: 30%

Borussia nie składa broni

W trochę lepszej sytuacji znajduje się Borussia Dortmund. Klub Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego w pierwszym meczu przegrał różnicą tylko jednej bramki, zatem wygrana 1:0 wystarczyłaby Niemcom do awansu.

Borussia obecnego sezonu nie może zaliczyć do zbyt udanych: jeszcze na początku tego roku ekipa prowadzona przez Jürgena Kloppa zajmowała ostatnie miejsce w tabeli, co było nie do pomyślenia, jeśli chodzi o drużynę, która przez ostatnie lata walczyła jedynie o najwyższe cele. Nieoczekiwanie jednak w Lidze Mistrzów szło im znakomicie, bo po czterech zwycięstwach, z 13 oczkami na koncie, BVB zajęła pierwsze miejsce w swojej grupie. Niestety, w losowaniu szczęście ich opuściło i trafili na mistrza Włoch, Juventus Turyn.

Borussia Dortmund kibice
Niesamowici kibice z Dortmundu (fot. thehardtackle.com)

W pierwszym meczu obu zespołów, po bardzo zaciętej walce, gracze z Turynu wygrali 2:1. Przy takim wyniku „Stara Dama” nie może być spokojna o awans i będzie musiała nastawić się na ciężki mecz w Dortmundzie. Jak wiadomo, stadion Signal Iduna Park jest wielkim atutem drużyny z Westfalii. Kibice „Borussen” już nie raz udowadniali, jak bardzo ważni i potrzebni są zawodnikom Borussii w meczach u siebie. Gra przed tym czarno-żółtym murem może wywołać wielkie wrażenie, przede wszystkim na tak młodych piłkarzach, jak na przykład Alvaro Moracie.

Po bardzo złym początku sezonu, Borussia co prawda zaczyna powracać do dawnej formy i nie traci już tylu punktów, co jeszcze kilka miesięcy temu, ale ciężko im będzie zająć którąś z pierwszych czterech lokat, gwarantującą występ w Champion’s League w przyszłym sezonie. Tylko dobry występ w tegorocznych rozgrywkach może sprawić, że nikt nie będzie pamiętał, jak słabo Borussia radziła sobie w lidze. Wspomniał o tym również Marcelo Lippi, który mówi, że pomimo wszystko to Juventus jest faworytem.

 Jestem przekonany, że Juventus jest lepszy od Borussii Dortmund, ale powinniśmy sobie uświadomić, iż obecnie Borussia Dortmund jest zupełnie inną drużyną niż tą sprzed dwóch lub trzech miesięcy – przyznał były szkoleniowiec Bianconerich. Jak przyznaje 66-latek, „Stara Dama” nie ma sobie równych na własnym podwórku, ale czas w końcu pokazać się także na arenie międzynarodowej.

– W Lidze Mistrzów potrzebne jest szczęście, żeby dojść do finału i nie tylko, bo inaczej trudno będzie sobie wyobrazić, aby w tym roku zwyciężył inny zespół niż Bayern, Barcelona albo Real Madryt – dorzucił znany trener.

W obu klubach kontuzjowani są podstawowi zawodnicy. W BVB w pierwszym meczu urazu stawu skokowego nabawił się Łukasz Piszczek. Polak wypadł z gry na cztery do sześciu tygodni, co wyklucza jego występ w rewanżu. Jego miejsce prawdopodobnie zajmie Oliver Kirch, który w ostatnich meczach zastępował Polaka. Nieco większy problem będą mieli podopieczni Massimiliano Allegriego – trzy tygodnie temu kontuzji łydki doznał doświadczony Andrea Pirlo. W poniedziałek klub poinformował, że Włoch nie zdąży się wykurować do środowego spotkania. Dodatkowo z powodów zdrowotnych nie wystąpią także Martin Caceres oraz Kwadwo Asamoah.

Sprawa awansu jest zatem bardziej otwarta niż w przypadku Arsenalu. Borussia będzie grała z „dwunastym zawodnikiem”, jakim będą kibice na Signal Iduna Park. Juventus zaś będzie za wszelką cenę próbował wygrać, by odegrać się za finał sprzed 18 lat, w którym to górą byli Niemcy oraz w końcu zacząć liczyć się w Europie.

SZANSE NA AWANS BORUSSII : 45%

Komentarze
Piotr Michalski (gość) - 9 lat temu

a ja jestem za BVB ;)

Odpowiedz
Michał Kołodko (gość) - 9 lat temu

Niestety nie udało się :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze