Pierwsze emocje związane z Ligą Mistrzów za nami, a już dziś czekają nas kolejne z jej młodszą siostrą. Po ponad dwumiesięcznej przerwie powraca Liga Europy, a wraz z nią 32 zespoły, które mimo mniejszego prestiżu wcale nie mają mniej do zaoferowania.
Po środowych i wczorajszych spotkaniach Ligi Mistrzów można pokusić się o mały wniosek – kluby stawiają na defensywę i raczej niczym nas już nie zaskoczą. Być może tak tęskniłem za potyczkami potentatów światowej piłki, że zbyt wiele od nich oczekiwałem. Na szczęście z pomocą przychodzą czwartkowe spotkania z Ligą Europy, spośród których na pewno każdy wybierze coś dla siebie. A więc czego możemy się spodziewać?
Hit w Dortmundzie
Jednym z najciekawszych pojedynków będzie z pewnością ten między Borussią Dortmund a FC Porto. Zarówno „Smoki”, jak i drużyna Łukasza Piszczka grają miły dla oka futbol i wydaje się, że znajdują się w optymalnej formie. BVB zajmuje 2. miejsce w Bundeslidze.
Co prawda od prowadzącego Bayernu Monachium dzieli ją osiem punktów, jednak jest mało prawdopodobne, że „Bawarczykom” powinie się noga i Borussia wskoczy na miejsce lidera. Ale jeśli zespół Thomasa Tuchela utrzyma aktualny poziom, może być spokojny o miejsce w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Nad trzecim Bayerem Leverkusen ma przewagę 13 punktów. BVB jest faworytem do wygrania całej Ligi Europy, jednak na przeszkodzie stoi FC Porto. Zespół, który odpadł z fazy grupowej Champions League, miał pecha. Wydawało się, że razem z Chelsea Londyn „Smoki” będą walczyć o pierwsze miejsce w grupie, a tu niespodzianka. Kluby rozdzieliło świetnie grające Dynamo Kijów i sensacyjnie to Ukraińcy awansowali dalej – kosztem FC Porto. Teraz portugalski zespół ma szansę zrehabilitować się kibicom. W Primeira Liga radzi sobie nieźle, choć nie tak dobrze jak Borussia. Zajmuje 3. miejsce, do pierwszego Sportingu Lizbona brakuje mu sześciu punktów, jednak z powodu ścisku w górnej części tabeli nadal pozostaje w grze o mistrzostwo kraju, a być może też puchar Ligi Europy.
Batalia we Włoszech
Kolejną ciekawą potyczką będzie mecz Fiorentiny z Tottenhamem Hotspur. Zarówno „Viola”, jak i „Koguty” w lidze radzą sobie świetnie. Włosi zajmują 3. miejsce w Serie A. W ostatnim meczu na szczycie wygrali z Interem Mediolan. Ostatnią porażkę odnieśli miesiąc temu. Nic więc dziwnego, że we Włoszech apetyty są duże, choć, patrząc na pozostałe kluby, trudno spodziewać się happy endu. Co więcej, prawdziwa przeprawa czeka ich już na samym początku fazy pucharowej. O Tottenhamie powiedzieć, że gra doskonale, to jak nic nie powiedzieć.
Ten, kto spodziewał się, że przed startem Barclays Premier League to Manchester City czy Chelsea Londyn będą przewodzić resztą stawki, grubo się mylił. Wszyscy wiemy, że piłka nożna lubi płatać figle. W Anglii rządzi Leicester City, a na 2. miejscu jest właśnie zespół „Kogutów”. Tottenham nie przegrał od siedmiu kolejnych spotkań – ostatnio zwyciężył z Manchesterem City. W fazie grupowej zajął 1. miejsce i mimo dobrej formy obu klubów to Anglicy są faworytami tego spotkania. Jedno jest pewne – zderzenie włoskiej fantazji z angielską walecznością wydaje się idealną propozycją na spędzenie czwartkowego wieczoru.
Wieczór pełen hitów
Im dalej idziemy, tym ciekawsze mecze nas czekają. Na dokładkę pojedynek SSC Napoli z Villarrealem CF. Dla obu zespołów trwający sezon jest bardzo dobry. Napoli, choć straciło pozycję lidera Serie A, nadal ma szanse na mistrzostwo kraju. Fazę grupową Ligi Europy wciągnęło tak naprawdę nosem, czego efektem jest komplet zwycięstw. Obok Borussii Dortmund właśnie Napoli jest największym faworytem do wygrania całych rozgrywek. A z drugiej strony Villarreal – 4. zespół La Liga. Choć w Hiszpanii rządzą: Barcelona, Real i Atletico, to Villarreal wcale nie wydaje się gorszy. Do „Królewskich” zespół Marcelino Torala traci raptem pięć punktów, a do drugiego Atletico sześć, czyli tak na prawdę tyle co nic. Choć Hiszpanie nie są faworytami tego spotkania, to mogą sporo namieszać. Jednak gdy Napoli się rozpędzi (w fazie grupowej strzeliło 22 bramki, tracąc trzy), raczej nie będą mieli szans ich zatrzymać.
Jak widać, Liga Europy oferuje spotkania na najwyższym poziomie – czasem ciekawsze niż te w Lidze Mistrzów. Ci rozczarowani tymi bardziej prestiżowymi rozgrywkami mogą odnaleźć rekompensatę. Oprócz wyżej wymienionych możemy śledzić mecze Manchesteru United z FC Midtjylland, Anderlechtu z Olympiakosem, broniącej tytuł Sevilli z Molde FK, Sportingu z Bayerem Leverkusen, Liverpoolu z Augsburgiem i wielu innych. Co tu więcej mówić – czekają nas prawdziwie piłkarskie emocje na najwyższym poziomie.
" Zajmują 3. miejsce, do pierwszej Benfiki Lizbona brakuje im sześciu punktów" Do Sportingu Lizbona.
Faktycznie, poprawione. Dzięki za czujność ;-)