Co się stało z nadziejami? Losy polskich „perełek” ostatnich lat


5 czerwca 2016 Co się stało z nadziejami? Losy polskich „perełek” ostatnich lat

18 kwietnia 2007. W walijskim Cardiff dowiadujemy się, że to właśnie nam i Ukrainie przypadnie zaszczyt organizacji mistrzostw Europy w 2012 roku. Kilka tygodni później w mediach pojawiają się pierwsze zabawy w przewidywanie, którzy młodzi polscy piłkarze powinni błyszczeć w czasie imprezy. Zobaczmy, gdzie teraz są liderzy ówczesnych młodzieżówek.


Udostępnij na Udostępnij na

Skoro cztery lata temu mieli być rewelacjami Euro, dziś powinni być już zupełnymi liderami naszej kadry. Jak jednak wiadomo, trafienie z poprawnym wytypowaniem kariery młodego gracza w zasadzie graniczy z cudem. Za najważniejszych liderów reprezentacji młodzieżowych i kandydatów na prawdziwe perły uznawano między innymi tę jedenastkę (roczniki ujęte w zestawieniu to 1987-1990).

Jak ułożyła się ich kariera?

Wojciech Szczęsny (AS Roma/25 występów w kadrze)

(fot. Grzegorz Rutkowski/igol.pl)

Panu Wojtkowi akurat udało się pięknie. Reprezentant Polski uchodził za wielką nadzieję już za dzieciaka, kiedy to z piasków warszawskiej Agrykoli udało mu dostać się do londyńskiego raju. Potem były oglądane z ławki rezerwowych mistrzostwa świata U-20, fantastyczne wypożyczenie do Brentford i wywalczenie miejsca w składzie Arsenalu. Pierwszy potężny policzek to właśnie nieudane Euro 2012, na które jechał jako nasza „jedynka”. Potem chwile lepsze i gorsze, ale w jego wypadku wątpliwości nie ma. To szeroka europejska czołówka golkiperów. Jego powołanie na zbliżający się turniej we Francji było oczywistością.

Tomasz Wełnicki (Zawisza Bydgoszcz/0A)

Tomasz Wełnicki
Tomasz Wełnicki (fot. WełBoch)

Był taki moment, w którym Wełnickiego uznawano za wielki talent. Z małej Warmii Olsztyn młodziutki stoper przebył drogę do niemieckiego VFL Bochum, następnie zaś trafił do Norymbergi, w której był wyróżniającym  się juniorem, regularnie trenującym z pierwszym zespołem. Potem kilka poważnych kontuzji, brak stabilizacji i… solidna kariera pierwszoligowca. Nie na to liczył olsztynianin, podobnie zresztą jak kibice śledzący w tamtych latach nasze młodzieżówki.

Jarosław Fojut (Pogoń Szczecin/0A)

Gdyby ktoś w czasie młodzieżowego mundialu w Kanadzie powiedział, że Fojutowi nigdy niedane będzie zadebiutować w reprezentacji Polski, pewnie uznano by go za niemożliwego pesymistę. Walczący o zauważenie w solidnym wtedy Boltonie, silny jak tur, w dodatku z charyzmą. Kapitan młodych „Orłów” miał wszystko, by zrobić wielką karierę. I w jego wypadku brakło zdrowia, i chyba trochę szczęścia. Kilka razy wydawało się, że właśnie następuje przełom i skok na wyższy poziom, coś przeszkadzało. W realiach naszej ekstraklasy to jednak ścisła czołówka.

https://youtu.be/BDOPCml_ko0

Alan Stulin (Wormatia Worms/0A)

Szczęsny, Borysiuk, Krychowiak i Alan Stulin. Tę czwórkę wymieniał jednym tchem trener Michał Globisz pytany o to, którzy młodzi polscy zawodnicy mają największe szanse na światową karierę. I z całej grupki właśnie urodzony w Bolesławcu piłkarz jako jedyny nie miał okazji poczuć, czym tak naprawdę jest wielka piłka. W młodzieżówkach zachwycał niemożliwym wręcz luzem w grze i świetnym wyszkoleniem technicznym. Realia dorosłego futbolu przerosły go jednak zupełnie. Wychowanek Kaiserslautern dostał potężny policzek w GKS-ie Bełchatów, gdzie prezentował się na tyle słabo, że drugiej szansy nie dostał. 26-latek obecnie reprezentuje czwartoligową niemiecką Wormatię.

Grzegorz Krychowiak (Sevilla FC/32A)

(fot. Grzegorz Rutkowski)

Gdy najmłodszy nasz piłkarz, któremu dane było zagrać na mundialu U-20 w Kanadzie, strzelał słynną bramkę z Brazylijczykami, wielu wróżyło mu karierę. Mało kto jednak spodziewał się, że Polak w kilka lat z solidnego ogniwa średniaka Ligue 1 wyrośnie na czołowego defensywnego pomocnika świata. Co tu dużo pisać, trzymamy wszyscy kciuki, by pan Grzegorz doszedł do siebie już przed Euro 2016 i poprowadził Polaków do solidnego turniejowego osiągnięcia.

Tomasz Cywka (Wisła Kraków/0A)

Najpierw uznawany za nadzieję występującego w Premier League Wigan Athletic, później ważny punkt naszej młodzieżówki i solidna postać wymagającej angielskiej Championship. Dysponujący młotkiem w nodze i sercem do gry Cywka miał dyktować tempo rozegrania w naszej kadrze. Potem zamiast rozwoju była stagnacja, potem lekki regres. Przyspawany do ławki pomocnik zdecydował się poszukać szczęścia pod Wawelem, a tam zamiast sławy i pieniędzy jest ławka i rzucanie z pozycji na pozycję. Nie poszło.

Martin Zakrzewski (Westfalia Herne/0A)

Że kto? Tak zapewne zapytają ci, którzy nie pamiętają gwiazdki juniorskich drużyn Borussii Dortmund i naszych kadr kategorii wiekowej U-17, U-18 i U-21 (w mniejszym stopniu). Zakrzewski jako nastolatek był na najlepszej drodze do podpisania kontraktu z… Realem Madryt, na drodze stanęła jednak poważna kontuzja. Potem obdarzony „magicznym dotknięciem” pomocnik próbował swoich sił w RB Salzburg, w międzyczasie oblewając testy w… Cracovii i Arce Gdynia. Kolejne poważne urazy kolan uniemożliwiły Zakrzewskiemu zrobienia jakiejkolwiek kariery. 25 lat na karku i… ławka w szóstej lidze niemieckiej. Boli…

Zeyn S-latef (Angelhorm/0A)

Z następcy Pelego do drugiej ligi szwedzkiej. O jego karierze, a raczej jej braku pisaliśmy szczegółowo kilka tygodni temu (warto przeczytać tutaj). Dalszy komentarz zbędny.

Michał Janota (Górnik Zabrze/0A)

„Polski Messi”, przyszła gwiazda, powołajmy go jak najszybciej, bo sprzątną nam go zakochani Holendrzy. Tak miało być, gdy miażdżył poziomem swojej gry w młodzieżówkach Feyenoordu Rottedram, co potwierdzał też później w pierwszej drużynie. Następnym krokiem w karierze było udane wypożyczenie do Excelsioru, później Go Ahead Eagles. Potem było już tylko gorzej. Korona Kielce miała być przystankiem i trampoliną na Zachód. Okazała się ostatnim przyczółkiem, w którym pomocnik prezentował jeszcze jakiś tam poziom. Pogoń Szczecin i Górnik Zabrze raczej Janoty wspominać nie będą latami. Sporo czynników złożyło się na jego problemy, nie wszystkim winny jest sam zawodnik. Do tego, co prezentował za nastolatka, dzieli go jednak dystans kilkuset futbolowych lat świetlnych.

Patryk Małecki (Wisła Kraków/8A)

Enfant Terrible krakowskiej piłki. Za młodu wielka nadzieja, ale też niereformowalny charakter, który powoli, acz skutecznie, doprowadzał Małeckiego na skraj futbolowej przepaści. Po nieudanej przygodzie w Turcji i wielkich kłótniach w Krakowie wyjechał do Pogoni Szczecin, w której nie prezentował niczego specjalnego. Wrócił do Krakowa, co przyjęto za… porażkę i jego samego i klubu, lecz pod okiem Dariusza Wdowczyka odżył na tyle, że niektórzy optymiści (przesadni) widzieli go w orbicie zainteresowań Adama Nawałki. W kadrze nie było go ponad pięć lat i raczej tak już zostanie.

Dawid Janczyk (Sandecja Nowy Sącz/5A)

Wielka sława w zbyt młodym wieku. Właśnie to zgubiło Dawida Janczyka, którego oczy wyobraźni kibiców widziały kilka lat temu w tym miejscu, w którym dziś jest inny polski środkowy napastnik, niekwestionowana gwiazda światowej piłki. Bramki zdobywane na młodzieżowym mundialu, rekordowy transfer do Rosji, debiutancki występ i debiutancka bramka w Champions League. Wszystko niby szło po myśli, skończyło się na rozpaczliwej próbie ratowania nie tyle kariery, co zdrowia zmagającego się z osobistymi problemami Janczyka. Ostatni gol w I lidze w barwach Sandecji mógł być zapowiedzią powolnego powrotu do życia. Mógł, ale nie musi.


 

Dwóch z jedenastu. Tylu jedzie na nadchodzące Euro. Niedużo, ale rola Szczęsnego i Krychowiaka zdaje się przykrywać zaprzepaszczenie (przynajmniej częściowe) talentu przez kilka naszych młodocianych perełek. I tak jest lepiej niż choćby z Anglikami, którzy z „kadry nadziei 2016”, prezentowanej niegdyś na łamach „Daily Mail” na Euro nie jedzie nikt. Nie jest więc z nami tak źle.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze