City znów gromi, Crystal Palace ogrywa Chelsea. Co przyniosła ósma kolejka Premier League?


Podsumowujemy ósmą kolejkę Premier League

17 października 2017 City znów gromi, Crystal Palace ogrywa Chelsea. Co przyniosła ósma kolejka Premier League?
www.opnlttr.com

Cotygodniowy pogrom autorstwa Manchesteru City na trwałe zagościł już w kalendarzach fanów Premier League. Weekendowe plany niektórych pokrzyżowało za to Crystal Palace, które przełamało się w najmniej spodziewanym momencie i pokonało Chelsea. Kłopoty miały również inne londyńskie kluby, a zupełnie niezauważony na czwarte miejsce prześlizgnął się Marco Silva i jego Watford. Za nami jedna z ciekawszych kolejek tego sezonu, a co jeszcze przyniósł miniony weekend?


Udostępnij na Udostępnij na

Bójka o Anglię

Hit kolejki zawiódł. Wyglądało to, jakby rezultat 0:0 w pełni satysfakcjonował obydwie strony. Podczas przedmeczowej konferencji zapytany o swoje defensywne ustawienie Mourinho odrzekł, że na mecz z Liverpoolem wyjdzie jednym obrońcą i dziewięcioma napastnikami. Podczas rozgrywanego w sobotę spotkania wyglądało to jednak dokładnie odwrotnie. Piłkarze Manchesteru niechętnie angażowali się w akcje ofensywne, a ich priorytetem było zachowanie czystego konta. Pomysłu na wygranie tego spotkania nie można odmówić za to krytykowanemu ostatnio Juergenowi Kloppowi. Liverpool prezentował się lepiej od swojego rywala, a raz po raz schodzący do środka Coutinho i Salah sprawiali defensywie „Czerwonych Diabłów” nie lada problemy. Zabrakło tego co zwykle – wykończenia.

Bez wsparcia kolegów niewiele potrafił zdziałać także Lukaku, który w końcówce pierwszej połowy nie wykorzystał bardzo dobrej okazji. Zupełnie obok spotkania przeszedł zmieniony w drugiej połowie Mkhitaryan, a w zachowaniu czystego konta ważną rolę odegrał nieoceniony David de Gea. Idealnym odzwierciedleniem postawy „The Reds” w tym meczu była gra wprowadzonego w 79. minucie Oxlade’a-Chamberlaina. Anglik zrobił trochę wiatru na prawym skrzydle, co może i wyglądało efektownie, ale nie przyniosło żadnych wymiernych korzyści. O ile przed meczem remis w pojedynku z będącymi na fali podopiecznymi Jose Mourinho fani Liverpoolu przyjęliby z pokorą, tak po samym spotkaniu mogą odczuwać spory niedosyt, bo „Czerwone Diabły” zdecydowanie były w ich zasięgu.

Następny proszę

Nie uwierzycie. Manchester City wygrał mecz piłki nożnej. Podopieczni Pepa Guardioli weszli na poziom nieosiągalny w Anglii dla nikogo. Wygrywają mecz za meczem, miażdżąc kolejnych rywali, i nic nie wskazuje na to, by miało się to wkrótce zmienić. Tym razem padło na bez(o)bronne Stoke, które poległo aż 2:7. Choć w pewnym momencie na tablicy widniał nawet wynik 3:2, to „The Citizens” błyskawicznie pokazali, kto tu rządzi. Świetne spotkanie rozegrali Gabriel Jesus i Kevin De Bruyne, którzy w kluczowym momencie zrobili różnicę.

Można się było zastanawiać, czy oglądamy właśnie to samo Stoke, które w drugiej kolejce pokonało Arsenal, a później urwało punkty United. Poza chwilowymi przebłyskami „The Potters” wyglądali naprawdę słabo, zwłaszcza w defensywie, gdzie rywale dosłownie robili, co chcieli. Kto będzie w stanie przeciwstawić się machinie Pepa Guardioli? Czy będzie to Burnley? Prawdopodobnie nie, ale czy nie to samo mówiliśmy o szansach Crystal Palace w meczu z Chelsea?

„Święci” na remis

Spotkanie Southampton i Newcastle okazało się być ciekawą propozycją na spędzenie niedzielnego popołudnia. Mający na koncie nie najlepszy początek sezonu „Święci” zremisowali 2:2 z notującym przeciętne wyniki Newcastle. Strzał zza pola karnego Isaaca Haydena dał „Srokom” prowadzenie w spotkaniu i pewien komfort gry. Do końca pierwszej połowy podopieczni Rafy Beniteza nie wyściubiali już nosa poza własną połowę, ale dzięki skutecznej grze obronnej udawało się udaremniać ataki Southampton.

Nawet bardzo dobra dyspozycja Mario Leminy i Oriola Romeu nie pomogła w przełamaniu szyków obronnych rywala. Krajobraz nieco odmienił się, gdy po przerwie do siatki trafił Manolo Gabbiadini. Newcastle znów musiało ruszyć do ataku i po zaledwie dwóch minutach za sprawą Ayoze Pereza odzyskali prowadzenie. Rafa Benitez porzucił jakiekolwiek pozory i rzucił całą siłę w grę obronną drużyny. O tym, jak zła była to decyzja, przekonał się kilka minut później, gdy po faulu nieźle grającego w tym meczu Lejeuna rzut karny na gola zamienił Gabbiadini. Pomimo prób z obu stron wynik już się nie zmienił i drużyny podzieliły się punktami.

Pochwały

1) Kevin De Brunye

Belg po raz kolejny udowadnia, że jest piłkarzem światowego formatu. Przebłysk geniuszu przy golu na 2:0, przy bramce na 4:2 i przy golu na 6:2. Podania De Bruyne’a raz po raz rozrywały i tak dziurawe szeregi obronne Stoke. Bramki co prawda nie zdobył, ale zdecydowanie zasłużył na tytuł gracza meczu.

2) Crystal Palace

Któż przewidziałby przed meczem z Chelsea, że to właśnie wśród plusów swoje miejsce odnajdą „Orły”. Oglądając sobotnie spotkanie, można się było tylko zastanawiać, jak to możliwe, że ta drużyna nie zdobyła przez siedem kolejek gola. Przełamanie musiało w końcu przyjść, ale raczej niewielu stawiało, że nastąpi to w meczu z mistrzem Anglii. Dopuszczaliśmy co prawda możliwość, że jakimś szczęśliwym trafem po sześciu rykoszetach i słupku piłka znajdzie drogę do siatki, ale Crystal Palace grając z Chelsea jak równy z równym, dało swoim fanom nadzieję na rychłą poprawę sytuacji w tabeli.

3) Tammy Abraham

W obliczu słabej dyspozycji Michy’ego Batshuayiego wypożyczony z Chelsea do Swansea Tammy Abraham nie zawiódł. Rozegrał fantastyczne spotkanie przeciwko Huddersfield i zdobywając dwa gole, dał swojej drużynie zwycięstwo. 20-latek wyglądał, jakby miał na karku dziesięć lat doświadczenia w seniorskiej piłce, grał bardzo inteligentnie, wiedział, kiedy się podłączyć, kiedy cofnąć. Anglik może być kolejnym utalentowanym piłkarzem Chelsea, którego „The Blues” wypuszczą z rąk.

Nagany

1) Defensywa Stoke

Wybór najbardziej oczywisty z możliwych. Trudno oprzeć się wrażeniu, że nawet gdyby sobotnim rywalem „The Potters” była Termalica, to i sam Bartosz Śpiączka skończyłby spotkanie przynajmniej z hat-trickiem. Zouma i Wimmer błąkali się po polu karnym, jakby pierwszy raz grali w piłkę, nie popisał się też debiutujący Tom Edwards, którego Mark Hughes rzucił na wodę najgłębszą z możliwych. Dodajmy do tego masę strat przy wyprowadzaniu piłki czy notoryczne gubienie krycia, a wynik 7:2 i tak wydaje się nazbyt łaskawy.

2) Niesforne łokcie Carrolla i Bruno

Dwie żółte kartki w przeciągu dwóch minut, otrzymane za dokładnie to samo. Andy Carroll, a konkretnie jego lewy łokieć skutecznie utrudniły West Hamowi dowiezienie wyjazdowego zwycięstwa. I nawet jeśli niewiele było celowości w zagraniach Anglika, to mając na uwadze podejście sędziów do tego typu fauli – obie żółte kartki jak najbardziej zasłużone.

W pewnym momencie nawet Sean Dyche postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.

Meczu West Hamu najprawdopodobniej nie oglądał Bruno, który już dzień później w ostatnich minutach spotkania sprokurował rzut karny dla przeciwnika. W ruch znów poszedł łokieć, a nieodpowiedzialne zachowanie kapitana pozbawiło Brighton kompletu punktów przeciwko Evertonowi.

3) Chelsea i Arsenal

Kiedy honoru stołecznych drużyn bronić musi Crystal Palace, to wiedz, że coś się dzieje. Zarówno Arsenal, jak i Chelsea niespodziewanie przegrali swoje spotkania. „Kanonierzy” polegli w pojedynku z notującym bardzo dobry start sezonu Watfordem, natomiast podopieczni Antonio Conte w derbach Londynu okazali się słabsi od wspomnianego wcześniej Crystal Palace. Nie można też powiedzieć, że Arsenal lub Chelsea wyglądali od swoich rywali lepiej piłkarsko, wręcz przeciwnie – przez większość czasu to ich przeciwnicy dyktowali warunki gry.

Bramka kolejki

Cytat kolejki

Muszę uważać na to, co mówię, ale moim „Kanonierom” brakuje jaj. Zawsze, kiedy gram przeciwko Arsenalowi, wychodzę na boisko z myślą: „dajcie mi walnąć jednego, a zobaczymy, kto jest bardziej zdeterminowany. Troy Deeney

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze