Chińczycy przejmują Southampton. Kto skorzysta najbardziej?


Kim jest nowy właściciel Southampton i co czeka klub z południa Anglii?

17 sierpnia 2017 Chińczycy przejmują Southampton. Kto skorzysta najbardziej?

Southampton potwierdził w oficjalnym oświadczeniu, że chiński biznesmen Gao Jisheng zostanie nowym właścicielem klubu. Nabycie 80% akcji kosztowało go 210 mln funtów, co jak na drużynę z Premier League zdecydowanie nie jest zbyt wygórowaną ceną. Co przejęcie akcji oznacza dla klubu z południa Anglii i dlaczego Southampton nie podąży na rynku transferowym ścieżką Milanu? Odpowiedź na te pytania znajdziemy, spoglądając kilka lat wstecz.


Udostępnij na Udostępnij na

23 kwietnia 2009 roku to data, której kibice z St Mary’s Stadium nie wspominają najlepiej. Trapiony problemami finansowymi Southampton remisuje 2:2 z Burnley i tym samym przypieczętowuje swój los – spadek do League One. Dodatkowo nałożono na niego karę odjęcia dziesięciu punktów na starcie rozgrywek, co skutecznie uniemożliwiło mu powrót to Championship już w pierwszym sezonie. Wielki powrót nastąpił dopiero w kampanii 2010/2011. „Święci”, już bez Marka Saganowskiego w składzie, uzyskali awans z drugiego miejsca – co do dzisiaj uważane jest za oficjalny początek nowego rozdziału w historii klubu.

Kluczowe dla losów drużyny wydarzenia miały jednak miejsce nie na boisku, ale w klubowych gabinetach. 14 mln funtów – tyle zapłacił za zakup Southampton właściciel grupy firm Mali Holding – Markus Liebherr. Tym samym uratował stojący na skraju bankructwa klub i zapoczątkował projekt, którego pierwsze efekty widzimy dzisiaj. Liebherr był właścicielem tylko przez krótki czas, gdyż w 2010 roku zmarł, a akcje klubu z St Mary’s Stadium odziedziczyła jego córka Katharina. I to właśnie ona była stroną dokonanej niedawno transakcji, na której, biorąc pod uwagę zapłacone za klub pieniądze, rodzina Liebherrów zarobi 150 mln funtów.

Jak były policjant został bohaterem afery korupcyjnej?

Gao Jisheng przez siedem lat pracował jako policjant. Było tak do momentu założenia przez niego w 1995 roku firmy Lander, dzięki której sowicie się wzbogacił. Biznesmen ma w swoim życiu również incydent, który w owym czasie nie wpłynął dobrze na jego reputację. Mniej więcej w momencie, w którym Southampton walczył o awans do Championship, w Chinach wybuchła afera korupcyjna. Wiceprezydent miasta Suzhou przez kilka lat otrzymywał spore łapówki, których suma wynosić mogła nawet 15 mln dolarów. Jaki udział miał mieć w tej historii nowy właściciel Southampton? Był ponoć jednym z tych, który te łapówki wręczał. Ostatecznie wiceprezydent miasta został stracony, natomiast Jishengowi nigdy nie udowodniono winy.

Powstaje tutaj pytanie, czy przez swoją niejasną przeszłość miał jakiekolwiek problemy z nabyciem akcji klubu? Biorąc pod uwagę, że do przejęcia jednak doszło, odpowiedzi możemy się domyślać. Angielska liga zastosowała wobec niego swój proces weryfikacyjny, jednak nie bardzo wiadomo, na czym on dokładnie polegał.

Obecnie proces weryfikacyjny stosuje się wobec akcjonariuszy chcących nabyć więcej niż 30% akcji klubu, a dwoma jego głównymi elementami jest sprawdzenie, czy kontrahent posiada płynność finansową oraz czy w ciągu ostatnich 12 miesięcy nie był skazany wyrokiem sądu. Według znanych nam faktów Jisheng skazany nigdy nie został, zostawmy więc sprawę jego przeszłości i zastanówmy się, co jego przyjście oznacza dla Southampton.

Wielkie zmiany? Niekoniecznie

Po West Bromwich Albion Southampton będzie drugim klubem Premier League, którego właścicielem zostaną Chińczycy. Wszystko to za sprawą dyrektywy chińskiego prezydenta, aby inwestować w piłkę nożną, nie tylko w granicach kraju, ale i w Europie. Tak więc mamy przykładnego obywatela, który postępując według zaleceń, nabywa za grosze znalezione w kieszeni marynarki spory europejski klub.

https://twitter.com/saintsfcdesign/status/897439460564103173

Na chińskim biznesmenie wymuszono już obietnicę inwestycji w angielską drużynę. Dlaczego wymuszono? Bo Southampton radzi sobie obecnie pod względem finansowym świetnie i to bez chińskich pieniędzy. Do kasy klubu wpłynęły w zeszłym sezonie 122 mln funtów z tytułu samych praw telewizyjnych. To między innymi dlatego cena 210 mln wygląda na znakomitą okazję. Pozostaje tylko kupić sobie jakiś niedrogi klub Premier League i czekać na zyski.

W oświadczeniach obie strony wymieniły się uprzejmościami i obiecały, że Southampton podążać będzie w wytyczonym kilka lat temu kierunku. I ta obietnica wydaje się o wiele bardziej realna niż wielkie pieniądze inwestowane w nowych piłkarzy. Czytając między wierszami w – jak to zwykle bywa – stonowanym i lakonicznym oświadczeniu, możemy odnaleźć informację na temat tego, co będzie się działo w najbliższym czasie na St Mary’s. Kontynuacja polityki wyprzedawania największych talentów kosztem wyników oraz rosnące zewsząd zielone słupki, jeśli chodzi o finanse – taka jest obecnie rzeczywistość kibiców „The Saints” i chyba nie ma co się spodziewać radykalnych zmian.

Możemy w tej kwestii zrozumieć władze Southampton, które przecież świetnie pamiętają kryzys, jaki przechodził klub w 2009 roku. Ich dotychczasowe postępowanie miało uchronić drużynę przed powtórką sprzed kilku lat. Dodatkowo zapewnić stabilizację, która z biegiem czasu miała przyciągać potencjalnych inwestorów.

W ostatnich sezonach pogłębiał się dystans „Świętych” do pierwszej szóstki, a w tym roku znacznie odskoczył im też Everton. W obliczu przejęcia klubów przez chińskiego właściciela fani mogli mieć nadzieję na szybki awans sportowy. W Southampton wciąż stawiają jednak na stabilizację i wydaje się, że przez kilka najbliższych sezonów 8. miejsce może być maksimum dla podopiecznych Mauricio Pellegrino.

Pozostaje jeszcze ostatnia kwestia, którą jest ewentualne odejście Virgila van Dijka. Pierwotnie istniały wątpliwości, czy w obliczu zmian właścicielskich klub nie zastosuje embarga transferowego. Brytyjska prasa rozwiewa jednak spekulacje, informując, że nowy właściciel nie stanowi żadnej przeszkody, jeśli chodzi o odejście Holendra.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze