Che Bari!


Poprzednie rozgrywki drugiej ligi włoskiej zdominowały dwa zespoły. Pierwszym z nich, tak jak wszyscy oczekiwali, była Parma. Miłą niespodziankę swoim sympatykom sprawiła drużyna z Bari, miasta położonego w południowej Italii. Piłkarze, wówczas prowadzeni przez obecnego szkoleniowca Atalanty, Antonio Conte, wywalczyli awans z pierwszego miejsca. Ojcem sukcesu okazał się wypożyczony z Udinese brazylijski napastnik, Barreto, który z dorobkiem 23 bramek został wicekrólem strzelców Serie B.


Udostępnij na Udostępnij na

Obecnie drużyna Bari zajmuje świetną pozycję w pierwszej lidze. Niepozorny beniaminek z meczu na mecz coraz bardziej zaskakuje kibiców. W czym tkwi sekret i czar „Gallettich”?

Świetne posunięcia podczas mercato

Podczas kiedy świat zachwycał się galaktycznymi zakupami madryckiego Realu, działacze AS Bari w ciszy realizowali swoje zamierzenia transferowe. Celem było zbudowanie drużyny, która powalczy o utrzymanie za możliwie jak najmniejsze pieniądze. W końcu prezes klubu, Vincenzo Matarrese, nie ma turbanu na głowie i skarbca pełnego złotych monet. Pierwszym, który wzmocnił szeregi beniaminka z Bari, był gracz Romy, etatowy reprezentant Hondurasu, Edgar Alvarez. Następnie do klubu dołączyli Leonardo Bonucci, Riccardo Meggiorini, Antonio Langella i Massimo Donati. Szczególnie transfer tego ostatniego odbił się szerokim echem w Europie. Włoch opuścił słynny Celtic Glasgow, aby pomóc stanąć na nogi niepozornemu beniaminkowi. Świetnym posunięciem było również wypożyczenie z Juventusu utalentowanego Almirona. Działacze i szkoleniowiec Bari postanowili pomieszać młodość z rutyną i dziś oglądamy tego owoce. Był to strzał w dziesiątkę.

Nieziemski Gillet w bramce

Przed kilkoma miesiącami bramkarz Bari dla wielu był niemal anonimowy. 30-letni dziś Jean-Francois Gillet swoją karierę rozpoczynał w juniorach Standardu Liege. Bardzo wcześnie, bo w wieku 20 lat, przeprowadził się do Włoch i przyjął propozycję Monzy. Klub zajął dopiero 13. miejsce w lidze, a Belg bronił we wszystkich ligowych pojedynkach. Wówczas zainteresowali się nim działacze Bari i w drugiej połowie sezonu 2000/01 podpisał kontrakt z grającym wtedy w Serie A klubem. Mimo jego 20 występów w pierwszej jedenastce, Bari musiało uznać wyższość przeciwników i klub spadł do drugiej ligi. Od tamtej pory Gillet opuścił „Biancorossich” tylko raz, gdy w sezonie 2003/04 przywdział trykot Treviso, lecz po roku powrócił na stare śmieci. Obecny rok jest dla niego drugim, po dziewięciu latach przerwy, w Serie A. Z pewnością Belg czekał na ten moment całą karierę i teraz daje z siebie wszystko, aby pomóc klubowi, którego zresztą jest kapitanem. Gillet prezentuje życiową formę i nieskończoną ilość razy ratował w tym sezonie Bari przed utratą goli. We wrześniu zdołał nawet zadebiutować w barwach narodowych przeciwko Hiszpanii. Wraz ze świetnymi obrońcami tworzą jedną z najlepszych formacji defensywnych w lidze.

Gra bez kompleksów

Kiedy rozmawiałem z kolegami przed rozpoczęciem rozgrywek i zarzekałem się, że Bari może namieszać, zawsze byłem wyśmiewany. Patrząc na to, jak rozbijają każdego przeciwnika w Serie B, byłem niemal przekonany, że w pierwszej lidze również pokażą pazur. Wszyscy piłkarze Bari grają z ogromnym zaangażowaniem i wielką determinacją. Najważniejsze jest to, że nie boją się przeciwstawiać gigantom. Na myśl przychodzi mi teraz trener angielskiego Wolves, Mick McCarthy, który w ostatnim meczu z Manchesterem United posłał na pewną przegraną rezerwy po to, aby lepsi zawodnicy odpoczęli przed pojedynkiem ze słabszym przeciwnikiem. Gdyby taki tok myślenia miał trener Giampiero Ventura, to Bari znajdowałoby się teraz zapewne w strefie spadkowej, a zawodnicy baliby się w ogóle wychodzić na murawę. Na szczęście włoski trener ma wśród swoich podopiecznych ogromny autorytet i potrafi ich zmobilizować, przede wszystkim na spotkania z potentatami włoskiej piłki. Najlepiej świadczy o tym ostatnia spektakularna wygrana z Juventusem, a wcześniej cenne remisy z Milanem, Interem, Palermo oraz zwycięstwo w pojedynku z Lazio.

Podsumowanie

Gracze Bari, w przeciwieństwie na przykład do Juventusu, tworzą pewny kolektyw. Widać, że są drużyną i w każdym kolejnym meczu to udowadniają. Wiadomo, że nie grają tam piłkarze światowej klasy, ale jeśli zespół wywalczy awans do europejskich pucharów, to Vincenzo Matarrese z pewnością sypnie gotówką na wzmocnienia. Trzymam kciuki za Bari i sądzę, że jeśli będą rozwijać się w takim tempie, to za kilka lat staną się jedną ze znaczących firm we Włoszech.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze