Niemiec oszczędny jest. Poza dortmundczykiem


24 stycznia 2015 Niemiec oszczędny jest. Poza dortmundczykiem

Kampl, Nastasić, Jedvaj - to do tej pory najgłośniejsze nazwiska, przewijające się na niemieckim rynku transferowym. Na nikim wrażenie raczej nie zrobią i nie dziwota, bo nasi zachodni sąsiedzi postanowili wstrzymać się z poważnymi zakupami. Zamiast rzucać się na piłkarzy niczym na poświąteczne wyprzedaże, zarządcy klubów zza Odry cierpliwie wyszukują najlepszych kąsków.


Udostępnij na Udostępnij na

Może oprócz Borussii Dortmund, która niczym hojnie obdarowana przez rodziców nastolatka po raz kolejny szasta pieniędzmi na lewo i prawo. W ten sposób jedynym swoim transferem wygenerowała znaczną część sumy, wydaną łącznie przez wszystkie kluby Bundesligi. Kwota ta wyniosła nieco ponad 26 milionów euro, a samo ściągnięcie do Dortmundu Kevina Kampla kosztowało BVB 12 milionów. Zważywszy na fakt ostatnich niezbyt udanych transferów, tak duże pieniądze wydane na kolejnego piłkarza nieco dziwią, ale widocznie na Signal Iduna Park uważają, że nie mają już nic do stracenia. Błyskotliwy skrzydłowy, który od dziecka jest zadeklarowanym kibicem Borussii, w tym sezonie w Red Bull Salzburg zanotował 11 bramek i 16 asyst. Wszyscy liczą, że te statystyki przełoży na ligę niemiecką. Słoweniec to problem przede wszystkim dla powracającego po kontuzji Jakuba Błaszczykowskiego. Pod nieobecność Polaka i przy przesunięciu Aubameyanga do ataku, z konieczności na prawym skrzydle grał Mchitarjan, który typowym skrzydłowym na pewno nie jest. Teraz Jürgen Klopp będzie miał na tę pozycję do dyspozycji dwóch piłkarzy.

Drugim najdroższym piłkarzem zimowego okienka w Bundeslidze jest na razie Tin Jedvaj. 19-latek występował już jesienią w Bayerze, ale tylko na zasadzie wypożyczenia. Jeszcze przed końcem roku przedstawiciele „Aptekarzy” głośno mówili o tym, że będą próbowali wykupić Chorwata. Równie stanowczo zapowiedzieli, że nie przeznaczą na ten cel 10 milionów euro, których na początku oczekiwała Roma. Ostatecznie udało się zejść z ceny o trzy miliony. Już teraz można stwierdzić, że to świetny ruch Rudiego Völlera i Rogera Schmidta. Jedvaj, choć jeszcze niestabilny, kilkukrotnie pokazywał się ze świetnej strony i pokazuje bardzo duży potencjał. Do tego oprócz prawej strony defensywy potrafi zagrać również w środku. Jednak jego atuty – szybkość, waleczność, ciąg na bramkę i niezłe dośrodkowanie – zdecydowanie bardziej predysponują go do gry z boku. Karierę Chorwata trzeba uważnie śledzić, bo niedługo może zostać uznany za jednego z najlepszych bocznych obrońców na świecie.

Dobry zwyczaj – wypożyczaj

Biegli w dziedzinie matematyki pewnie wyliczyli już sobie, że ze wspomnianych już przeze mnie 26 milionów wydanych przez całą Bundesligę, aż 19 poszło na transfery Kampla i Jedvaja. Jak widać, pozostałe kluby nie są w ostatnim czasie szczególne rozrzutne. Co więcej – aż 12 klubów nie wydało na nowych piłkarzy ani eurocenta! W sporej mierze jest to sprawa wypożyczeń, na których bazują nie tylko słabsze kluby. Jednocześnie jest to szansa dla młodych, utalentowanych piłkarzy, na złapanie większej ilości minut w Bundeslidze. Höjbjerg spróbuje swych sił w Augsburgu, Clemens w Mainz a Öztunali w Werderze.

Co ciekawe, okrągłe zero na swoje transfery (a właściwie jeden) wydało Schalke. Choć sporo mówiło się o zainteresowaniu Nigelem de Jongiem, to Holender trafi zapewne do Gelsenkirchen dopiero latem, po zakończeniu kontraktu z Milanem. Zgodnie z zapowiedziami udało się za to wypożyczyć z Manchesteru City Matiję Nastasicia i jednocześnie zapewnić sobie możliwość wykupu utalentowanego obrońcy. W ogóle przypadek „Die Knappen” jest dość ciekawy. Od dłuższego czasu krytykowany dyrektor sportowy, Horst Heldt, ostatnio bardzo mocno pracuje na przedłużenie wygasającej latem umowy. O ile w poprzednich sezonach ściągano „asów” pokroju Fuchsa, Pukkiego, Afellay’a, Barnetty, Obasiego, Szalaia czy Santany, to już ostatnie ruchy zasługują na pochwały. Wyciągnięcie za drobne błyskotliwego (choć często kontuzjowanego) Sidney’a Sama, sprowadzenie za darmo fenomenalnego Erica Maxima Choupo-Motinga, a teraz jeszcze Matija Nastasić i rozsądne zakusy pod adresem de Jonga – to wszystko sprawia, że kibice Schalke patrzą na Heldta coraz łaskawszym okiem.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze przedłużenie kontraktu z Klaasem-Janem Huntelaarem. To właśnie Holender miał być impulsem do takich transferów jak Nastasić. Były król strzelców Bundesligi podobno zgodził się na podpisanie nowej umowy tylko pod warunkiem, że kadra zespołu zostanie poważnie wzmocniona. Jeśli dodamy do tego, że już na starcie Roberto Di Matteo miał mocniejszą pozycję w klubie, niż Jens Keller, to mamy poważne powody, dla których Heldt w końcu postanowił naprawdę się postarać w kwestii nowych piłkarzy. Jeśli tylko uda mu się pozbyć wcześniej sprowadzonego szrotu, to kto wie, może popracuje w Gelsenkirchen przez kilka kolejnych lat, czego jeszcze niedawno raczej nikt się nie spodziewał.

Bez szaleństw, panowie, bez szaleństw

Z pięciu najlepszych europejskich lig mniej od klubów niemieckich wydały tylko te z Francji. Więcej wydano nawet w znajdującej się w kryzysie Serie A. Niewiele też zapowiada na to, żeby do końca stycznia miało się to zmienić. Wystarczy tylko spojrzeć na układ tabeli, aby zorientować się, że oprócz trzech ostatnich zespołów, cała reszta może być przynajmniej usatysfakcjonowana zajmowaną pozycją. Ten brak presji również wpływa na brak spektakularnych transferów.

Jeśli wierzyć plotkom, to do takich już nie dojdzie. Głośniejsze nazwiska, jakie się przewijają to Tolgay Arslan, Josip Drmić i Petar Stejanović. Piłkarz HSV jest bardzo bliska odejścia do Besiktasu, o Drmić walczy właśnie HSV, ale Bayer nie za bardzo chce go wypuścić, obawiając się braków na szpicy. Stojanović to z kolei piłkarz słoweńskiego Mariboru, którym zainteresowany jest Hannover. Co nieco słychać również o domniemanych przenosinach utalentowanego Fabiana Schära z Basel do M’Gladbach (temat pojawił się jednak już latem).

Jak widać, szału nie ma, dupy nie urywa. W poszukiwaniu wielkich emocji związanych z podpisywaniem umów fani Bundesligi będą musieli poczekać prawdopodobnie aż do lata. Chyba, że któryś z możniejszych zdecyduje się jednak sypnąć gotówką. Takiemu Wolfsburgowi chociażby przydałby się napastnik. Kto wie, kto wie?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze