Niemcy demonstrują siłę – najlepsze transfery Bundesligi


2 września 2014 Niemcy demonstrują siłę – najlepsze transfery Bundesligi

Liga mistrzów świata absolutnie nie zamierza zwalniać i cały czas się rozwija, co potwierdza minione okienko transferowe. Oczywiście królem polowania bezsprzecznie został Bayern Monachium, ale inne kluby również nie próżnowały.


Udostępnij na Udostępnij na

Na pozyskanie nowych piłkarzy niemieckie zespoły wydały ponad 280 milionów euro, a zarobiły 85 milionów mniej. Za znaczną część tego „deficytu” jest jednak odpowiedzialna Borussia Dortmund, która nadzwyczaj, jak na swoje standardy, szastała pieniędzmi. Zorc, Watzke i Klopp ostatecznie zakończyli okienko na 50 milionowym minusie. To właśnie dortmundczycy najwięcej wydali na transfery. Co ciekawe, wśród zespołów, które wydały najmniej znalazł się ich największy rywal – Schalke Gelsenkirchen.

Rozkupiony spadkowicz

Spadek z ligi nigdy nie jest niczym przyjemnym. Zwykle wiąże się z gwałtownym obcinaniem kosztów, a co za tym idzie, sprzedawaniem największych gwiazd zespołu. Boleśnie przekonała się o tym Norymberga, z której z podstawowego składu odeszło… 10 piłkarzy. Większość z nich przygarnęły ekipy z Bundesligi, co rodzi pytanie, dlaczego ci zawodnicy nie zapewnili utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej, skoro są wystarczająco dobrzy na jej poziom?

https://pbs.twimg.com/media/BteCswGIQAAS3w8.jpg

Nie próżnował także zespół, który rzutem na taśmę przed spadkiem się uratował, czyli Hamburger SV. Nowy prezes zarządu tego klubu, Dietmar Beiersdorfer, spisał się zdecydowanie lepiej od swojego poprzednika, który ściągał głównie szrot. Tym razem HSV zasilili: wykupiony z Herthy Pierre-Michel Lasogga, wyróżniający się w Mainz skrzydłowy, Nicolai Müller, reprezentant Szwajcarii, Valon Behrami, najlepiej asystujący obrońca poprzedniego sezonu, Matthias Ostrzolek, a w ostatnich godzinach wypożyczony został znany z gry w Schalke Lewis Holtby. Chciałoby się wręcz napisać, że na Imtech Arena powróciła normalność, której tak tam brakowało. Niestety, pomimo bardzo ciekawych wzmocnień drużyna Mirko Slomki przegrała dwa pierwsze mecze.

Jeden z czołowych piłkarzy innego spadkowicza – Eintrachtu Brunszwik – wzmocnił za to Hoffenheim. Mowa o Erminie Bicakciciu, który z miejsca stał się podstawowym obrońcą „Wieśniaków”. Ekipa z Sinsheim zamierza kontynuować wyraźny progres, jaki uczyniła w poprzednim sezonie i oprócz zatrzymania najlepszych piłkarzy (Firmino, Volland) udało się przeprowadzić kilka obiecujących transferów. Na szpicy wylądował, strzelający jak na zawołanie w Mainz, Adam Szalai, który nie sprawdził się w Schalke, ale najważniejsze wzmocnienia poczyniono w defensywie. Oprócz wspomnianego Bicakcicia Hoffenheim w końcu znalazło solidnego bramkarza – za 5,5 miliona euro do klubu trafił zbierający bardzo dobre recenzje we Freiburgu Oliver Baumann.

Doskoczyć do czołówki

O najważniejsze miejsca będą biły się prawdopodobnie te same zespoły co w zeszłym sezonie. Z tych, które w poprzedniej kampanii starały się dotrzymać im kroku tylko Wolfsburg i Borussia M’Gladbach zdołały się wzmocnić. Zgodnie z oczekiwaniami zarówno Augsburg, jak i Mainz w zdecydowanej większości sprzedawało i nie zastąpiło odpowiednio swoich kluczowych ogniw. Dość powiedzieć, że w ostatnim dniu okienka klub z Moguncji potwierdził wypożyczenie trzech piłkarzy (Wollscheid, Hofmann, Allagui). Zdecydowanie inaczej było chociażby w ekipie „Wilków”. Silna kadra została tylko nieznacznie wzmocniona, choć główne założenie nie zostało spełnione. Przez długi czas poszukiwano klasowego napastnika, a ostatecznie skończyło się na zakontraktowaniu Niklasa Bendtnera. Na pewno dobrym ruchem było ściągnięcie Sebastiana Junga, ale ten najpierw musi wyleczyć kontuzję. Oprócz nich do Wolfsburga zawędrowali Aaron Hunt, Josuha Guilavogui i Mateusz Klich. Z klubu odeszli z kolei tylko piłkarze, którzy i tak nie mieli większych szans na grę w pierwszym składzie.

Ciekawie wyglądały letnie zakupy w Mönchengladbach, gdzie najwięcej wydano na…. nowego bramkarza. Sprzedanego do Barcelony Marc-Andre ter Stegena zastąpił sprowadzony za 8 milionów euro Yann Sommer. Nie oznacza to jednak, że „Źrebaki” na innych pozycjach nie wzmacniały się równie imponująco. Za grosze, a konkretnie 2,5 miliona euro, wykupili z Augsburga Andre Hahna, który był kluczową postacią tego zespołu w poprzednim sezonie. Do tego wypożyczono z Chelsea Thorgana Hazarda, a bez żadnych opłat na Borussia Park zawitali Ibrahima Traore i Fabian Johnson, którzy na pewno będą stanowili bardzo solidne uzupełnienie kadry. Co równie ważne, z klubu pozbyto się Luuka de Jonga i udało się niemal zrównoważyć koszty jego kupna, ponieważ PSV wyłożyło za niego 5,5 miliona euro.

Najlepsze transfery

Pora podsumować letnie ruchy tych największych graczy na niemieckim rynku. Z naszej wyliczanki wypada Schalke, które na Fabiana Giefera, Erica Maxima Choupo-Motinga, Sidneya Sama i Dennisa Aogo nie wydało nawet 5 milionów euro. Mniej za nowych piłkarzy zapłacili tylko Werder i Paderborn. Rywale zza miedzy nie zamierzali jednak oszczędzać. Bayer rozbił bank, aby z HSV wykupić zdolnego Hakana Calhanoglu, który od razu zadomowił się w pierwszym składzie. 20-latek to jeden z najbardziej obiecujących piłkarzy ligi, a oprócz wszystkich cech przydatnych dla ofensywnego pomocnika posiada jeszcze jedną niesamowitą zaletę, jaką jest znakomita skuteczność rzutów wolnych. Jeśli tylko nie zacznie stroić fochów, jak pod koniec pobytu w Hamburgu, to „Aptekarze” będą mieli z niego sporo pożytku.

Jednak wszystkich, zgodnie z oczekiwaniami, przyćmiły dwa obecnie najlepsze kluby w Niemczech. Zarówno Bayern, jak i BVB udowodnili, że Bundesliga stała się atrakcyjnym kierunkiem dla zdecydowanej większości piłkarzy. Zresztą nie tylko oni. Chociażby Haris Seferović zamienił Sociedad na Eintracht Frankfurt, Valon Behrami z walczącego o czołowe pozycje we Włoszech Napoli przeniósł się do dołującego HSV, Josuha Guilavogui wolał Wolfsburg od Atletico, a Tin Jedvaj, podobnie jak kilku piłkarzy Chelsea, uznał, że Bundesliga jest lepszym miejscem do rozwijania się niż Roma.

Najbardziej jaskrawy przykład to jednak transfer Ciro Immobilego. Król strzelców Serie A, który na pewno nie mógł narzekać na brak zainteresowania, zdecydował się na przenosiny do wicemistrza Niemiec. Tym samym swoją siłę i rosnącą pozycję udowodniła Borussia, która za Włocha zapłaciła niemal 20 milionów euro. W dotychczasowych dwóch występach nie pokazał się z najlepszej strony, ale wszyscy w Dortmundzie tonują nastroje i dają Immobilemu przynajmniej pół roku na aklimatyzację i zrozumienie stylu gry drużyny. Patrząc na to, jak radził sobie na Półwyspie Apenińskim, ostatecznie powinien dobrze się wkomponować: jego wybieganie i agresja na pewno pasują do koncepcji gry Jürgena Kloppa.

Na podium w naszym rankingu wskakuje Xabi Alonso, czyli chyba najbardziej zagadkowy transfer. Z jednej strony bardzo mądry, z drugiej trochę niezrozumiały. Ma być liderem środka pola przy nieobecności Schweinsteigera czy Lahma, ale jednocześnie bogactwo w środku pola Bayernu i tak jest przeogromne. Jego doświadczenie ma pomóc drużynie, jak i pojedynczym młodym piłkarzom, ale jednocześnie może on im blokować miejsce w pierwszym składzie. Tak czy inaczej transfer takiego piłkarza i to za zaledwie 10 milionów euro świetnie podkreśla potęgę Bayernu.

Numer dwa na naszej liście należy do sympatycznego Azjaty, za którym tęsknili chyba wszyscy kibice Bundesligi. Akcja #FreeShinji zakończyła się sukcesem i Kagawa wraca na Signal Iduna Park po nieudanej przygodzie w Manchesterze United. Choć na pewno akcje Japończyka podczas pobytu na Old Trafford nie wzrosły, to jest to kolejny dowód wzrostu rangi zarówno BVB, jak i całej Bundesligi, bo równie dobrze Kagawa mógł się tułać w ramach wypożyczeń po Anglii. Wraca jednak w miejsce, gdzie czuł się zdecydowanie najlepiej i do trenera, pod którego opieką błyszczał. Nikt nie ma wątpliwości – powrót Shinjiego do wielkiej formy to tylko kwestia czasu. A 8 milionów euro za takiego piłkarza to właściwie drobne.

Choć co wtedy można powiedzieć o zdecydowanie największym transferze w Bundeslidze? Oczywiście mowa o Robercie Lewandowskim, który również uznał, że nie ma sensu ruszać się z tak mocnej ligi i po prostu zmienił zespół na lepszy. Oczywiście Bayern nie zapłacił za niego ani eurocenta, co jest ogromnym sukcesem monachijczyków, jak i zresztą wszystkie transfery, które zostały dokonane za wyjątkowo małe pieniądze. O przenosinach Lewandowskiego do stolicy Bawarii napisano już wszystko, ale zainteresowanie jego osobą, również ze strony niemieckich i światowych mediów, pokazuje, jakiej wagi był to transfer. Choć nie przewinęły się przez niego milionowe kwoty, to i tak najbardziej rozpalił opinię publiczną za naszą zachodnią granicą. W przedsezonowych sparingach śledzono każdy krok naszego napastnika. Wymagania wobec niego są ogromne – ma być nadal jedną z wizytówek rosnącej potęgi Bundesligi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze