Kacper Przybyłko, czyli napastnik zagadka


28 listopada 2015 Kacper Przybyłko, czyli napastnik zagadka

O takich snajperach jak on w środowisku mówi się, że mają GPS na znalezienie pozycji do strzału. Piłka go szuka. To cechuje tylko wybrane jednostki i predestynuje je do zrobienie kariery. Jedni wykorzystują ten dar skutecznie, drudzy zaś nie wykorzystują jego potencjału. Nie ma między tym kompromisu. Niewątpliwie taką umiejętność  posiada Kacper Przybyłko. Na razie jednak nie da się go jednoznacznie ocenić.


Udostępnij na Udostępnij na

W tym sezonie, na pierwszy rzut oka, jego sytuacja nie wygląda źle. Wystąpił we wszystkich szesnastu meczach, które dotychczas rozgrywała jego drużyna w 2. Bundeslidze. W tym czasie strzelił pięć goli. Wynik ten nie rzuca na kolana, ale jeśli weźmie się pod uwagę siłę rozgrywek zaplecza najwyższego szczebla ligowego w Niemczech, jest całkiem przyzwoity. Problem w tym, że Przybyłko do bramki drużyny rywala trafia bardzo nieregularnie. Najpierw na listę strzelców wpisał się 25 lipca, następnie 28 sierpnia, a później dopiero 27 listopada. Mimo to w klasyfikacji najlepszych snajperów zajmuje ex aequo z sześcioma innymi piłkarzami dziesiąte miejsce.

Kacper Przybyłko
Kacper Przybyłko – z pięcioma golami na koncie jest najlepszym strzelcem swojej ekipy

Mało tego, jest on najskuteczniejszym zawodnikiem w swoim zespole, a trener Konrad Fuenfstueck konsekwentnie na niego stawia. Miłą relację ze szkoleniowcem przesłania trochę fakt, że zaufanie, którym obdarzony został Polak, wynika nie z wyśmienitej formy zainteresowanego, ale z braku jakiegokolwiek manewru. Sebastian Jacob, inny napastnik, aktualnie leczy poważną kontuzję i w zasadzie jedynym konkurentem jest teraz znany z Lechii Gdańsk Antonio Colak, który nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Na razie strzelił tylko dwa gole, więc groźny dla Przybyłki raczej nie jest.

Liczby prezentują się więc nie najgorzej, a jednak 22-latek coraz częściej spotyka się z krytyką. Powód jest jeden – zawodnik Kaiserslautern razi nieskutecznością. Kolejne jego pudła denerwują kibiców i innych zawodników „Czerwonych Diabłów”. Gdyby nie jego brak umiejętności wykorzystywania stuprocentowych okazji, drużyna miałaby na koncie kilka punktów więcej i zamiast w środku tabeli, znajdowałaby się gdzieś w czołówce. Ręce załamywał pewnie również sam Fuenfstueck, ale nic nie mógł zmienić, ponieważ nie posiadał żadnej sensownej alternatywy. Na gol swojego napastnika czekał, aż do 27 listopada i mecz z… byłą ekipą Przybyłki, Greuther Fürth, a także 999 minut, czyli kupę czasu. Niemoc strzelecką polski reprezentant młodzieżowych reprezentacji przełamał dopiero w 68. minucie spotkania, kiedy po idealnym dośrodkowaniu Chrisa Loewego trafił do bramki rywala. Później dołożył jeszcze drugą bramkę i mógł cieszyć się z przełamania. Kibice również odetchnęli z ulgą, ale chyba każdy w Kaiserslautern zdaje sobie sprawę z faktu, że te dwa trafienia są tylko chwilowym zamiataniem brudów pod dywan. Problem jest głęboko zakorzeniony.

13.08.2013 Polska - Turcja U21 3:1
Kacper Przybyłko był czołowym napastnikiem młodzieżowych reprezentacji (fot. Grzegorz Rutkowski / iGol.pl)

Urodzony w Niemczech snajper nie ma najmniejszych kłopotów z dojściem do sytuacji. W każdym meczu tego sezonu 2. Bundesligi miał przynajmniej jedną okazję do strzelenia gola. Zazwyczaj niewykorzystaną. Kumulacją wszystkich koszmarów było starcie z Arminią Bielefeld, kiedy zmarnował przynajmniej pięć idealnych szans. I tak w kółko. Raz górą jest bramkarz, raz przeszkadza słupek, innym razem kluczem jest  niezdecydowanie strzelca. A okazje się mnożą. Kacper Przybyłko ma GPS, co jest wielkim atutem każdego gracza występującego na pozycji numer „9”. Prostopadłe podania od Lukasa Görtlera czy filigranowego Alexandera Ringa? Zawsze adresatem jest 22-latek. Na nieszczęście drużyny z południowo-zachodniej częściej Niemiec piłka zazwyczaj ląduje w rękach golkipera drużyny przeciwnej lub na aucie bramkowym. Polak ma również problemy z wykorzystywaniem swojego największego atutu – wzrostu. Jest wysoki (193 cm), ale często przegrywa z nawet niższymi od siebie stoperami starcia powietrzne. Zresztą Kaiserslautern stara się grać dojrzałą, europejską piłkę, opartą na podaniach po ziemi, co również sprawia naszemu bohaterowi niemałe kłopoty. To wszystko przekłada się na brak skuteczności, efektywności i efektowności.

Trzeba nazywać rzeczy po imieniu – Przybyłko regularnie zawodzi, a wciąż utrzymuje się na powierzchni jako całkiem dobry napastnik. Bronią go przede wszystkim liczby, ale one w tym przypadku są średnio miarodajne. W swoich poczynaniach piłkarz ten jest bardzo nieregularny. Trafi raz, by potem przez następne dwa miesiące bezproduktywnie snuć się po boisku. To niedopuszczalne. Na początku tego sezonu miał jeszcze alibi – Konrad Fuenfstueck wystawiał go na skrzydle, co było całkowitym absurdem. 193 centymetrów wzrostu i pozycja skrzydłowego, która wymaga dynamiki. Całkowita sprzeczność, zważając nawet na fakt, że reprezentanta kadry U-21 cechuje całkiem przyzwoita koordynacja ruchowa. Teraz już jednak tego usprawiedliwienia nie ma. Występuje kolejka po kolejce, w pełnym wymiarze czasowym na swojej ukochanej pozycji na szpicy, a mimo to nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Musi trafiać regularniej, bo niewykluczone, że za kilka lat trafi do ekstraklasy jako zawodnik z potencjałem. Będzie to jednak bilet w jedną stronę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze