Ambitny i „polski” Freiburg, bogaty RB Lipsk – beniaminkowie Bundesligi


Przedstawiamy beniaminków nowego sezonu ligowego w Niemczech

19 sierpnia 2016 Ambitny i „polski” Freiburg, bogaty RB Lipsk – beniaminkowie Bundesligi
badische-zeitung.de

Baraży z Eintrachtem, mimo dobrej sytuacji wyjściowej, nie wygrał FC Nuernberg. Oznacza to, że RB Lipsk i Freiburg to dwaj beniaminkowie Bundesligi w sezonie 2016/2017. Dwa kluby, które startują z diametralnie różnych pozycji historyczno-statystycznych i przez obserwatorów są oceniane kompletnie inaczej.


Udostępnij na Udostępnij na

RB Lipsk

Zaczynamy od drużyny, która wzbudza ogrom kontrowersji i dyskusji. Po siedmiu latach Bundesliga znów zawita do byłej NRD (ostatnim zespołem z tej części Niemiec w elicie było Energie Cottbus) i stanie się to dzięki klubowi, który… został założony właśnie siedem lat temu!

Już cztery lata po powstaniu  ekipa spod szyldu Red Bulla awansowała do trzeciej ligi, a rok później do drugiej. W niej spędziła dwa lata, a sukces w postaci wejścia do elity osiągnęła 8 maja 2016, kiedy wygrała na własnych śmieciach 2:0 z Karlsruher.

Już cztery lata po powstaniu ekipa spod szyldu Red Bulla awansowała do trzeciej ligi, a rok później do drugiej. W niej spędziła dwa lata, a sukces w postaci wejścia do elity osiągnęła 8 maja 2016, kiedy wygrała na własnych śmieciach 2:0 z Karlsruher.

W sezonie, który dał promocję, RB Lipsk imponował przede wszystkim grą w defensywie. Stracił tylko 32 bramki w 34 spotkaniach, a z tyłu miał piłkarzy doświadczonych, jak bramkarz Coltorti czy obrońca Compper, ale też młodych, z których najciekawszym i najbardziej wartym uwagi wydaje się Lukas Klostermann. 20-latek reprezentował wcześniej barwy Bochum, a już od kilku lat jest graczem zespołu z Lipska. Wespół z młodzieżową reprezentacją Niemiec przebywa obecnie na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Jego talent i możliwości zaczynają dostrzegać coraz mocniejsze kluby. Już latem pisało się o zainteresowaniu nim ze strony Arsenalu.

I właśnie stawianie na młodych jest wpisane w pomysł  i DNA klubu. Ma najniższą średnią wieku w Bundeslidze. Jeżeli spojrzymy na metryki niektórych piłkarzy, którzy byli filarami drużyny, która kilka miesięcy temu wywalczyła promocję, teza ta jest jak najbardziej słuszna. W dużej mierze są to młodzi chłopcy. Najlepszy strzelec Davie Selke ma 21 lat, Yussuf Poulsen 22 lata, tyle samo mają Marcel Sabitzer i Massimo Bruno.

I właśnie stawianie na młodych jest wpisane w pomysł i DNA klubu. Ma najniższą średnią wieku w Bundeslidze.

Również letnie transfery były nastawione na zasilenie kadry w dużej mierze młodymi zawodnikami. Do beniaminka nie przyszły jakieś wielkie nazwiska (mówiło się swego czasu o Sane czy Leno), co po części wynikało także z polityki klubu (działacze ustawili maksymalny pułap wynagrodzeń na poziomie trzech milionów euro łącznie z premiami). Do wschodnioniemieckiego klubu dołączyło jednak kilku niezwykle utalentowanych i młodych graczy na czele z Nabym Keitą i Timo Wernerem.

Ten pierwszy to reprezentant Gwinei, który w 2015 roku grał na Pucharze Narodów Afryki, a w zeszłym sezonie pokazał się z bardzo dobrej strony w FC Salzburg, gdzie strzelił 12 bramek ligowych. Tego drugiego fanom Bundesligi nie trzeba za bardzo przedstawiać. W wieku 17 lat zadebiutował w lidze, w barwach VfB Stuttgart. Mimo młodego wieku od trzech lat miał pewne w składzie stuttgarckiego klubu, z którym w tym roku spadł.

Na co będzie stać zespół, który latem przejął Ralf Hasenhuttl (wcześniej pierwszym trenerem był Ralf Rangnick, który łączył tę funkcję z rolą dyrektora sportowego)? Zdania są podzielone. W Lipsku ostrożnie podchodzą do roli beniaminka (Rangnick powtarza często, że priorytetem jest utrzymanie). Z kolei wśród działaczy innych zespołów nie brakuje głosów, że nowicjusz namiesza bardzo mocno (Hans-Joachim Watzke powiedział dla „SportBildu”, że RB już w tym sezonie może wejść do Ligi Europy). Jak będzie w rzeczywistości? Czas pokaże. Ale jedno jest niepodważalne. W tym niezwykle urokliwym mieście buduje się równie piękny piłkarski projekt z dobrym zapleczem w postaci klubowej akademii. To wszystko każe sugerować nam, że „Die Bullen”, którzy będą 55. drużyną w historii ligi niemieckiej, zagoszczą w niej na wiele długich lat.

SC Freiburg

Czas przejść do zespołu, który ma zupełnie inne ambicje i z zupełnie innej pozycji startuje do kampanii 2016/2017. Freiburg zna bardzo dobrze smak gry w elicie. W ostatnich dziesięciu lat spędził w niej sześć lat, a wrócił do niej po roku przerwy.

Zrobił z przytupem i fanfarami jako pierwszy, zdobył najwięcej punktów, najwięcej bramek, w rywalizacji z bezpośrednim konkurentem RB Lipskiem okazał się lepszy.

Przez ostatnie miesiące imponowało zwłaszcza dwóch piłkarzy. Po pierwsze Nils Petersen. 27-latek, który swego czasu nie przebił się w Bayernie, udowadnia, że 2 Bundesliga to jest środowisko, w którym czuje się najlepiej (pisaliśmy o nim swego czasu na naszych łamach). Kilka lat temu zdobył w barwach Energii Cottbus w jednym sezonie 25 bramek, zeszły sezon zakończył z wynikiem 21 goli i w klasyfikacji strzelców ustąpił tylko Simonowi Terrodde. Umiejętnościami Petersen imponuje także podczas igrzysk olimpijskich w Rio. Zdobył już sześć bramek, z czego pięć w meczu z Fidżi, a szóstą dołożył z Nigerią w półfinale, dzięki czemu walnie przyczynił się do awansu Niemców do finału.

Drugim zawodnikiem, którego trzeba (z naciskiem na to słowo) wziąć pod lupę, jest Vincenzo Grifo. On również ma w CV nieudane epizody w Bundeslidze. Zadebiutował w niej w barwach Hoffenheim, ale na poważnie zaistniał dopiero w drugiej lidze, gdzie grał odpowiednio w Dynamie Drezno, FSV Frankfurt i wreszcie we Freiburgu, gdzie w poprzednim sezonie zdobył 14 goli i zaliczył tyle samo asyst, a rozgrywki 2015/2016 skończył z imponującą notą w „Kickerze” – 2,65.

Nowa kampania może być również tą, kiedy dojdzie do rewolucji w systemie taktycznym. Christian Streich przez lata był wielkim orędownikiem ustawienia 4–4–2, które w ogóle praktycznie nie modyfikował. Może to zmienić się niedługo, bo według niemieckich mediów beniaminek będzie grał z trójką bądź piątką defensorów.

Linię obrony, która była uznawana za najsłabszy punkt na zapleczu, wzmocniło kilku ciekawych zawodników. Wśród nich jest m.in. były gracz Eintrachtu Frankfurt Aleksandar Ignjovski, Manuel Gulde z Karlsruher czy też polski bramkarz Rafał Gikiewicz, który swego czasu był łączony z Werderem Brema, ale to najprawdopodobniej w Badenii-Wirtembergii dostanie szansę debiutu w Bundeslidze.

                                               Dotychczasowy bilans Rafała Gikiewicza w różnych rozgrywkach      Źródło: Transfermarkt

Na koniec wspomnijmy o statystyce, w której Freiburg bije na głowę RB Lipsk. Mowa o liczbie graczy, którzy zagrali w Bundeslidze i o ich łącznej liczbie meczów na tym poziomie. W przypadku zespołu trenera Streicha takich piłkarzy jest 20, wystąpili oni w łącznie 903 meczach. Po stronie Lipska sześciu graczy posmakowało gry z najlepszymi za naszą zachodnią granicą, łącznie rozgrywając 317 gier.

Mimo dobrej atmosfery i wielkich nadziei, duży odsetek fanów niedawnemu uczestnikowi Ligi Europy wróży spadek. W ankiecie „Kickera” tak sądzi aż 23,5% z nich. Przed doświadczonym trenerem i jego bandą z Schwarzwald-Stadion ambitne zadanie. Udowodnić, że typ powinien jak najszybciej pójść do kosza.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze