Beniaminkowie Bundesligi – tak było wczoraj, a jak jest dziś?


9 lutego 2016 Beniaminkowie Bundesligi – tak było wczoraj, a jak jest dziś?

Beniaminkowie – w teorii przed każdym sezonem czeka ich wyczerpująca i dramatyczna walka o utrzymanie, a eksperci bardzo często, jak jeden mąż, typują ich jako głównych kandydatów do pożegnania się z ligą. Czy teoria przekłada się na praktykę za naszą zachodnią granicą? Jak nowicjusze, którzy jeszcze niedawno musieli toczyć boje w 2. Bundeslidze, radzą sobie na najwyższym szczeblu rozgrywek? Przeanalizujmy.


Udostępnij na Udostępnij na

Określiliśmy zespoły, które uzyskują awans mianem nowicjuszy. W obecnej kampanii to wyrażenie jest niemal idealne, ponieważ Darmstadt ma bardzo małe doświadczenie w grze w Bundeslidze, z kolei Ingolstadt dopiero uczy się od kilku miesięcy, jak grać z najlepszymi.

Sezon 2014/2015 na zapleczu niemieckiej ekstraklasy można było uznać za szalony. Do elity (jak to się już rzekło) weszły dwie ekipy, na które przed sezonem mało kto stawiał. Ingolstadt, a więc drużyna z miasta Audi, miał zostać po raz kolejny ligowym średniakiem, który spokojnie osiądzie w środku tabeli i ewentualnie od czasu do czasu napsuje krwi bogatszym i silniejszym. „Lilie” (taki przydomek mają gracze z Darmstadt) weszły do II ligi jako beniaminek po dramatycznych barażach z Arminią Bielefeld, kiedy cudem udało się otrzymać promocję.

Ci pierwsi sezon wygrali w cuglach. Pięć punktów przewagi nad drugim zespołem, najwięcej zwycięstw, najmniej porażek, największa różnica bramek – statystyki pokazują, że zespół Austriaka – Ralpha Hasenhuettla zasłużył w stu procentach na ten sukces. Jeżeli dodamy, że od końcówki września 2014 roku, od zwycięstwa na wyjeździe z groźnym Karlsruher 1:0, piłkarze z Bawarii zajmowali aż do końca pozycję lidera, to widzimy, że awans był jak najbardziej zasłużony.

Działacze klubu, który niedawno obchodził dopiero dwunastą rocznicę istnienia, w letnim oknie transferowym nie osłabili poważnie drużyn – potrafili utrzymać trzon kadry, która wywalczyła występy w 1. Bundeslidze. Do Bawarii trafiło natomiast parę nazwisk, które wydawało się, że będą mocnymi wzmocnieniami „Czerwono-czarnych” (np. Suttner czy Kachunga). Na dłuższą metę zawodnicy nie pokazali umiejętności, jakich od nich oczekiwano, aby pokazali (z wyjątkiem wspomnianego wcześniej Suttnera, który nie gra regularnie, ale jeżeli gra, to spisuje się co najmniej przyzwoicie).

48-letni austriacki szkoleniowiec poukładał znakomicie defensywę, która zanotowała progres w porównaniu do zeszłej kampanii, i obecnie jest kluczową formacją w zespole „Die Schanzer”. Gdzie są elementy, które szwankują? Na pewno z przodu, bo 14 bramek zdobytych w 20 starciach to wynik bardzo mizerny.

Dario Lezcano
Dario Lezcano – czy on poprowadzi Ingolstadt do utrzymania? (fot. Wikipedia.org)

Nadzieję na poprawę tego bilansu wiosną daje najdroższy transfer w historii Ingolstadt – Dario Lezcano. Reprezentant Paragwaju, który strzelał hurtowo w Szwajcarii, nie zdobył jeszcze pierwszej bramki w nowych barwach. W trzech występach napsuł jednak już sporo krwi rywalom. Jest snajperem, który lubi grać na pograniczu spalonego i defensorzy, którzy będą za niego odpowiadali, muszą zachować przez całe spotkanie maksymalną koncentrację.

Było o zwycięzcach sezonu 2014/2015 na zapleczu, teraz czas na inną drużynę, która od lata jest w stawce 18 najlepszych niemieckich firm – Darmstadt. Zanim coś opowiemy o występach  z Hesji w elicie, cofnijmy się do maja 2014 roku. 16 maja tegoż roku „Lilie” przegrywają u siebie 1:3 z Arminią Bielefeld w barażu o awans do 2. Bundesligi. Trzy dni później dochodzi do rewanżu, który – dziś możemy to śmiało powiedzieć – wpływa bardzo mocno na bieg historii piłki nad Renem. Po 90 minutach podopieczni Dirka Schustera prowadzą 3:1, a taki wynik oznaczał dogrywkę. Miała ona przebieg jak z najlepszego scenariusza Hitchcocka. Na zegarze wybiła 120. minuta meczu (w tym momencie Arminia przegrywała 2:3, ale dawało to jej utrzymanie) i  trzecioligowcy przeprowadzali jedną z ostatnich akcji spotkania. Po zagraniu w kierunku pola karnego piłka osiadła idealnie na nodze Eltona da Costy, który uderzył nie do obrony. 2:4 i awans Darmstadt!

W 2. Bundeslidze (na przekór wszystkim) od początku sezonu zadziwiali, gdyż utrzymywali się wysoko w tabeli. Z każdym kolejnym meczem, z każdym kolejnym miesiącem sensacja była coraz bliżej. Cel został dopięty po ostatnim meczu z St. Pauli (1:0). Po ostatnim gwizdku zaczęła się wielka euforia, a wraz z nią zaczęto szukać rozwiązania palących problemów. Niski budżet, przestarzały stadion, który mógł zostać niezatwierdzony do rozgrywek, to były główne przeszkody, które mogły zaważyć na  spokojnym bytowaniu w ekstraklasie.

Archaiczny stadion Darmstadt
Archaiczny stadion Darmstadt w tym sezonie przyjmuje najlepsze niemieckie drużyny

„Nothing is impossible” – to zdanie idealnie określa trwający sezon Darmstadt. Remisy w Gelsenkirchen i w Dortmundzie, zwycięstwo w Leverkusen – te wyniki budzą respekt. W czym tkwi siła klubu? Przede wszystkim w kolektywie. – Mentalność wygrywa z jakością – frazę tę powtarzał wielokrotnie 48-letni szkoleniowiec, który oprócz treningów stricte piłkarskich wplata od czasu do czasu inne formy aktywności, np. jogę. „Lilie” oprócz bardzo dobrej sfery mentalnej mają dopracowane na wysokim poziomie swoje stałe fragmenty gry (groźny jest przy nich zwłaszcza stoper Aytac Sulu, który po rzucie rożnym strzelił bramkę m.in. na BayArenie).

Napisaliśmy charakterystykę beniaminków obecnego sezonu. Nastał czas, aby porównać ich do ekip, które spełniały tę rolę w ciągu ostatnich pięciu lat (począwszy od sezonu 2010/2011). Na wstępie warto zaznaczyć, że w ciągu tego okresu przynajmniej jeden z nowo promowanych zespołów musiał po roku pożegnać się z elitą. Natomiast ostatni przypadek, kiedy to beniaminkowie utrzymali się w komplecie, miał miejsce w sezonie 2009/2010. Wówczas sztuki tej dokonali: Mainz, Freiburg i FC Nuremberg.

Sezon 2010/2011

Beniaminkowie (przy każdym sezonie będziemy prezentowali bilans po 20 kolejkach):

– St. Pauli (14. miejsce, 22 punkty, bilans bramkowy 23:34)

– Kaiserslautern (13. miejsce, 22 punkty, bilans bramkowy 29:34)

Mimo tego, że Sankt Pauli tylko parę razy grali w Bundeslidze, klub jest znany w całym kraju głównie ze względu na swoich kibiców, którzy w większości mają poglądy lewicowe. Nie ukrywają tego w trakcie meczów na Millerntor-Stadion, kiedy m.in. wywieszają flagi z podobizną Che Guevary. W sezonie 2010/2011 kibicom pokazali się piłkarze „Piratów”. W 20. kolejce rozbili oni 3:0 FC Koeln i zadomowili się na 14. miejscu w tabeli. W następnych dwóch tygodniach odnieśli dwa zwycięstwa: jedno prestiżowe 1:0 nad HSV, a drugie 3:1 nad „Źrebakami” z Moenchengladbach.

Aż trudno uwierzyć, że od tamtego starcia już do końca sezonu ekipa Holgera Stanislawskiego nie wygrała żadnego z 12 meczów (jeden remis i aż 11 porażek, w tym kompromitująca u siebie 8:1 z Bayernem), co w ostateczności poskutkowało na koniec sezonu zajęciem ostatniego miejsca i spadkiem do 2. Bundesligi.

Kaiserslautern wiosną 2010 roku zapewniło sobie promocję, będąc bezapelacyjnie hegemonem ligi (jako ciekawostkę warto dodać, że najlepszym strzelcem „Czerwonych Diabłów” w rozgrywkach 2009/2010 był obecnie napastnik Cracovii – Erik Jendrisek). Początek kampanii 2010/2011 był dla podopiecznych Marco Kurza bardzo udany. W pierwszych dwóch kolejkach zdobyli komplet punktów, zajmowali pozycję lidera, a w dodatku jednym z tych starć, to było starcie z broniącym tytułu Bayernem (wygrana 2:0). Zespół z Fritz Walter Stadion nie poszedł jednak śladami legendarnej drużyny z 1998 roku, która rok po awansie zdobyła mistrzostwo Niemiec.

Po 20 kolejkach klub uzbierał tyle samo punktów co St. Pauli, jednak dzięki lepszemu bilansowi bramek zajmował pozycję wyżej. W ostatniej fazie sezonu ich losy ułożyły się zupełnie inaczej. Potrafili oni w ostatnich dziewięciu meczach odnieść aż siedem zwycięstw, dzięki temu na mecie zajęli bardzo przyzwoite siódme miejsce. Rok później zasłużony zespół spadł jednak z hukiem, a jego członkami (wiosną 2012 roku) było dwóch Polaków: Ariel Borysiuk i Jakub Świerczok.

https://www.youtube.com/watch?v=F-Y4rF19zfI

Sezon 2011/2012

Beniaminkowie:

– Hertha Berlin (15. miejsce, 20 punktów, bilans bramkowy 25:31)

– Augsburg (17. miejsce, 17 punktów, bilans bramkowy 19:33)

Lata 2010-2012 były okresem zmiennych nastrojów w Berlinie. Najpierw spadek z hukiem, potem po roku awans, by po następnym roku zostać relegowanym po dramatycznych barażach z Fortuną Duesseldorf. Ale zanim doszło do pamiętnego dwumeczu, berlińczycy musieli walczyć o to, aby nie spaść bezpośrednio. W ostatniej kolejce wygrywając 3:1 z Hoffenheim wyszarpali pozycję 16., tym samym spychając na 17. FC Koeln. Do historii piłki niemieckiej przeszedł dwumecz z Fortuną, zwłaszcza końcówka rewanżowego spotkania, kiedy kibice ekipy z Duesseldorfu przedwcześnie zaczęli manifestować radość wbiegając na murawę. Działacze Herthy złożyli po meczu oficjalny protest, chcąc utrzymać klub przy zielonym stoliku. Działania te nie przyniosły jednak skutku i Hertha po raz drugi, w odstępie dwóch lat, pożegnała się z elitą.

https://www.youtube.com/watch?v=Wx7qNm35S0Y

 

Jak wyglądał sezon 2011/2012? Po jego pierwszej części wydawało się, że wiosna będzie dużo spokojniejsza, a klub bez problemów się utrzyma. Wszystko zaczęło się sypać już na początku drugiej części sezonu. Berlińska drużyna zanotowała tragiczną serię sześciu porażek z rzędu, za co posadą zapłacił Michael Skibbe. Zastąpił go doświadczony Otto Rehhagel, ale nawet on nie potrafił wpłynąć na zespół. Drugą część sezonu zakończyli  tragicznym bilansem 12 porażek!

W przypadku Augsburga było zupełnie inaczej. W pierwszej części rozgrywek podopieczni Josa Luhukaya (później objął on posadę w Hercie Berlin) dopiero uczyli się, gdy w Bundeslidze i zimowali w strefie spadkowej. Drugą część można było zapisać na duży plus. Beniaminek nie tylko potrafił wygrywać z bezpośrednimi konkurentami w walce o byt (Herthą czy FC Koeln), ale też urwał na własnych śmieciach punkty m.in. mistrzowi – Borussii Dortmund.

W następnej kampanii, kiedy Augsburg objął Markus Weinzierl, walczyli oni przede wszystkim o utrzymanie. Przełom przyszedł dwa lata później. Wiosną 2014 roku uplasowali się na ósmym miejscu w tabeli, a rok później odnieśli największy sukces w historii. Piąte miejsce i awans do pucharów, w których radzą sobie znakomicie.

W ciągu (prawie) pięciu lat „Bawarczycy” wyprodukowali kilku piłkarzy, którzy dziś są doskonale znani szerokiej publiczności. Każdy fan Bundesligi zna z pewnością takie nazwiska, jak: Paul Verhaegh, Tobias Werner czy Andre Hahn.

Sezon 2012/2013

Beniaminkowie:

– Greuther Fuerth (18. lokata, 12 punktów, bilans bramkowy 13:34)

– Eintracht Frankfurt (4. lokata, 36 punktów, bilans bramkowy 38:31)

– Fortuna Duesseldorf (13. lokata, 24 punkty, bilans bramkowy 26:28)

W maju 2013 roku (po zakończeniu sezonu) nowo promowane drużyny były w diametralnie różnych nastrojach. Greuther Fuerth i Fortuna musieli szykować się już do występów na zapleczu, z kolei Eintracht mógł otwierać szampany, gdyż awansował do europejskich pucharów.

Greuther Fuerth przystępował do rozgrywek jako absolutny nowicjusz. „Koniczyny” praktycznie przez cały sezon udowadniały, że odstają od bundesligowego poziomu, od szóstej kolejki byli w strefie spadkowej, z której już do końca się nie wydostały. Rozgrywały jednak mecze, które udowadniały, że od czasu do czasu są  w stanie grać skuteczniej z najlepszymi (m.in. zwycięstwo na wyjeździe z Schalke 2:1 czy remis u siebie z mocnym Bayerem Leverkusen 0:0).

Abdul_Rahman_Baba
Abdul Rahman Baba rozegrał 20 meczów w Bundeslidze w barwach Greuther Fuerth (fot. Wikipedia. org)

Klub nie zostawił jednak spalonej ziemi, a kilku piłkarzy z ich kadry grało bądź cały czas gra w Bundeslidze. Największą karierę zrobił Abdul Rahman Baba, lewy obrońca, który rok po spadku trafił do Augsburga, a rok później został piłkarzem wielkiej Chelsea.

Fortuna wróciła w szeregi najlepszych w maju 2012 roku po 15 latach przerwy. Gracze z Esprit Arena po roku musieli je opuścić, choć bardzo długo wydawało się, że uda się tego uniknąć. Podopieczni Norberta Meiera w 25. kolejce nastraszyli Bayern w Monachium, przegrywając tylko 2:3. Po tej serii gier zajmowali, co prawda, 15. miejsce w tabeli, ale mało kto przeczuwał nadciągającą katastrofę. Końcówka była jednak fatalna, Fortuna przegrała siedem z ostatnich dziewięciu meczów i stało się jasne, że piękny sen się skończył. Dziś ma kolosalne problemy w 2. Bundeslidze, bo musi z całych sił ratować się przed spadkiem do III ligi.

Eintracht z kolei z przytupem i fanfarami po roku przerwy przywitał się z Bundesligą. Podopieczni Armina Veha od początku byli w wysokiej formie, przez kilka kolejek zajmowali nawet pozycję wicelidera, a przez cały sezon nie spadli poniżej miejsca szóstego. W końcowym rozrachunku dało im to kwalifikację do europejskich pucharów. Nie byłoby tego sukcesu bez kilku podpór, których mógł użyć były trener Vfb Stuttgart, jak: Kevin Trapp, który obecnie gra w PSG, jak Carlos Zambrano, jak Stefan Aigner czy jak nieoceniony Alex Meier, który sezon później został królem strzelców.

Sezon 2013/2014

Beniaminkowie:

– Hertha (7. miejsce, 31 punktów, bilans bramkowy 31:24)

– Eintracht Brunszwik (18. miejsce, 12 punktów, bilans bramkowy 11:37)

Berlińczycy wyciągnęli wnioski z błędów z przeszłości i zakończyli sezon na 11. miejscu, choć przez pewien czas byli w strefie europejskich pucharów. Z tamtej drużyny najbardziej znane nazwisko to bez wątpienia Adrian Ramos – Kolumbijczyk, który dzięki dobrej skuteczności na Olympiastadion zapracował na bilety do Borussii Dortmund. Działacze Herthy mieli wielkie ambicje, aby sezon później powalczyć o europejskie puchary. Plan spalił jednak na panewce, a po fatalnej passie, kiedy zakotwiczyli w strefie spadkowej, zwolniono Luhukaya, a na jego miejsce zatrudnili Pala Dardaia. Dziś drużyna ze stolicy Niemiec jest trzecia w tabeli i ma szansę nawiązać do najpiękniejszych lat.

Eintracht Brunszwik, podopieczni Torstena Liberknechta, od trzeciej kolejki byli w strefie spadkowej. Myli się jednak ten, kto sądzi, że przepadli z kretesem na kilka tygodni przed zakończeniem rozgrywek. Piłkarze z Dolnej Saksonii walczyli do ostatniej kropli potu, a swoją szansę ostatecznie przegrali w ostatniej kolejce z Hoffenheim. Jednak fani mogą wspominać kampanię sprzed dwóch lat z dużym rozrzewnieniem, ich ulubieńcy potrafi napsuć sporo zimnej krwi dortmundzkiej Borussii, pokonać Bayer Leverkusen, Wolfsburg czy znienawidzony Hannover 96 3:0.

Sezon 2014/2015

Beniaminkowie:

– FC Koeln (11. miejsce, 24 punktów, bilans bramkowy 19:23)

– Paderborn (15. miejsce, 20 punktów, bilans bramkowy 21:34)

W Kolonii poprzedni sezon można było uznać za względnie spokojny. „Kozły” ani razu nie były bardzo blisko strefy spadkowej, dodatkowo kilka razy urwały punkty silniejszym od siebie. Duży udział w przyzwoitych występach drużyny miał Paweł Olkowski, który dosyć niespodziewanie „wygryzł” ze składu Słoweńca, Miso Brecko. Kibice marzą o europejskich pucharach na RheinEnergieStadion. Marzenia te są cały czas realne, choć strata do szóstej Borussii Moenchengladbach wynosi już sześć oczek.

Paderborn miał stać się jednosezonowym wyskokiem, i tak koniec końców było. Zawodnik Andre Breitenreitera (który po sezonie przeniósł się do Schalke) podobnie jak rok wcześniej Eintracht nie odgrywał roli statysty. Obaj  dzielnie walczyli do końca. Marzenia o grze w drugim sezonie w elicie zostały przekreślone po porażce ze Stuttgartem w ostatniej kolejce. Zespół po spadku nie otrząsnął się i dziś musi zawzięcie walczyć o pozostanie na zapleczu. Misji tej podjął się Steffan Effenberg – ekscentryczny były reprezentant Niemiec, dla którego jest to pierwsza tak poważna praca w roli trenera.

Andre Breitenreiter
Andre Breitenreiter okres spędzony w Paderbornie mógł uznać za udany

Na przykładzie kilku ostatnich lat widać, że nie zawsze miejsce w środku stawki po 20 kolejkach dawało pewny byt. Darmstadt i Ingolstadt, mimo że w lidze jest jeszcze fatalny Hannover i będąca w złej formie ekipa Hoffenheim, cały czas muszą kolekcjonować punkty. Patrząc na dotychczasowe mecze tegorocznych beniaminków, jest duża szansa, że misja pozostania uda się.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze