Bayern Guardioli wersja 2.0?


23 kwietnia 2015 Bayern Guardioli wersja 2.0?

Kiedy Pep Guardiola obejmował Bayern Monachium latem 2013 r., wszyscy wiedzieli, że klub czekają wielkie zmiany. Stery powierzono bowiem człowiekowi, który z FC Barcelona wygrał wszystko i zmienił oblicze futbolu. Po sezonie pełnym sukcesów, a także w obliczu słabszej formy Bawarczyków, coraz więcej mówi się o jego przenosinach do Anglii. Czy rzeczywiście istnieją podstawy, by uznać trwające rozgrywki za nieudane dla menadżera z Katalonii?


Udostępnij na Udostępnij na

Po zakończeniu sezonu 2013/2014 Pep Guardiola ciągle powtarzał, że ma jeszcze wiele do zrobienia w Bayernie i nadal nie ukształtował drużyny tak, jakby chciał. Powiedział to szkoleniowiec, który w swoim pierwszym roku pracy z nowym zespołem zdobył cztery trofea. Mało kto może poszczycić się takim osiągnięciem. W przypadku Hiszpana doskonale sprawdza się więc przysłowie: „Bez pracy nie ma kołaczy”.

Latem ubiegłego roku trener Bayernu miał na głowie kilka problemów. Po pierwsze, większość z podstawowych graczy monachijskiego giganta miała przedłużone urlopy ze względu na mistrzostwa świata. Guardiola musiał więc prowadzić przygotowania do nowego sezonu w okrojonym składzie. Po drugie, Pep musiał wkomponować w drużynę nowych zawodników. Lewandowski, Bernat, Rode, Xabi Alonso to tylko niektórzy z nich. Jednocześnie z klubu odeszło kilku kluczowych graczy z poprzedniego sezonu, na czele z Tonim Kroosem. Dzięki temu szansę gry w pierwszym składzie zyskali wychowankowie drużyny, w tym Gianluca Gaudino.

Okres przygotowawczy pokazał jednak, że „Mister” ma wszystko pod kontrolą, a każdego zawodnika da się zastąpić. Warto przypomnieć, że w spotkaniach towarzyskich świetnie spisywał się Robert Lewandowski, który udowodnił swoją przydatność dla klubu. Wiele osób twierdziło bowiem, że nie znajdzie on nici porozumienia z hiszpańskim trenerem, któremu nigdy nie było po drodze z napastnikami. Liczby mówią jednak same za siebie. Polak w pięciu spotkaniach strzelił cztery bramki i jak się później okazało, stał się kluczowym elementem układanki Guardioli w tym sezonie.

Zmęczenie i rozluźnienie piłkarzy po brazylijskim mundialu dało się we znaki Pepowi w meczu o Superpuchar Niemiec rozgrywanym na Signal Iduna Park z BVB. Spotkanie pokazało, że są gracze niezastąpieni, a sam Hiszpan nie posiada remedium na każdy problem. Bayern przegrał 2:0, a brak podstawowych zawodników nie był usprawiedliwieniem dla jego słabej gry. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Pomimo urazów takich zawodników jak Javi Martinez, Franck Ribery czy Thiago Alcantara zespół z Monachium rozpoczął nową edycję Bundesligi od zwycięstwa nad VfL Wolfsburg. Strzałem w dziesiątkę okazał się być transfer Xabiego Alonso, który w pierwszych miesiącach pobytu na Allianz Arena stał się nowym dyrygentem orkiestry Guardioli.

Zmianie nie uległa filozofia gry katalońskiego menadżera. Najlepszą obroną jest utrzymanie się przy piłce, po stracie piłki staramy się jak najszybciej ją odebrać, kontrolujemy przebieg gry. A to wszystko w połączeniu z odpowiednią intensywnością. Po remisach z Schalke i Hamburgerem SV wszystko zaczęło działać jak w szwajcarskim zegarku. Najpierw przyszły cztery zwycięstwa z rzędu, potem osiem, a między tymi seriami jeden remis.

W Lidze Mistrzów Bayernowi szło równie rewelacyjnie. W fazie grupowej podopieczni Guardioli wygrali pięć z sześciu spotkań, notując porażkę z Manchesterem City, którą sami sobie sprawili. Na tym etapie w poprzednim sezonie zespół był w niemal identycznej sytuacji. Pewna pozycja lidera w Bundeslidze i solidna przewaga nad drugą drużyną oraz awans do fazy pucharowej LM. Rezultaty były więc zadowalające, szczególnie w obliczu częstych braków podstawowych graczy, a Pepowi nie można było nic zarzucić. Bawarczycy byli na szczycie i nic nie mogło ich z niego strącić, a przynajmniej tak się wydawało.

https://www.youtube.com/watch?v=zNhBnkyt7-o

Gracze Bayernu jak burza przeszli także przez Puchar Niemiec. Dopiero ćwierćfinałowy mecz z Bayerem Leverkusen sprawił im kłopoty i skończył się zwycięstwem monachijczyków dopiero po rzutach karnych. Nadchodzące spotkanie z Borussią Dortmund pokaże, na co tak naprawdę stać ekipę Guardioli w tym sezonie. W zeszłym roku, po wczesnym triumfie w Bundeslidze, piłkarze poczuli odprężenie, co odbiło się na fatalnych rezultatach w ostatnich kolejkach ligi niemieckiej, a przede wszystkim w dwumeczu LM z Realem Madryt. Szkoleniowiec wziął na siebie całą winę, a drużyna zmobilizowała się jeszcze na sam koniec rozgrywek, wygrywając później DFB-Pokal.

Runda wiosenna zaczęła się dla piłkarzy Bayernu kiepsko. Wysoka porażka z Wolfsburgiem oraz remis z Schalke ściągnęły na zespół falę krytyki. Szkoleniowiec z Santpedor przeskakiwał w tym sezonie między trzema ustawieniami: 4-3-3, 3-4-3 oraz 4-1-4-1. Ciężko stwierdzić, które z nich najbardziej odpowiada jego wizji futbolu. Jednak po tych jakże ciężkich spotkaniach Bawarczycy wygrali dziewięć z dziesięciu potyczek na niemieckich boiskach. „Mister” postawił na formację 3-4-3, którą zaczął już wprowadzać w zeszłym sezonie.

W Lidze Mistrzów nie bez problemów mistrzowie Niemiec wywalczyli awans do półfinału. Mecze fazy pucharowej pokazały, że nie każde z rozwiązań Guardioli działa, a sam szkoleniowiec zdaje się być niezdecydowany w wyborze swojej najlepszej jedenastki. Choć Bayernowi udało się dotrzeć tak wysoko, to sam przebieg spotkań pokazał, że roszady Pepa często nie mają racji bytu, a sami piłkarze wydają się być przez nie zagubieni. FC Porto było bliskie wyeliminowania bawarskiej potęgi, ale z własnej winy nie podołało temu zadaniu. Jednak ich zwycięstwo 3:1 w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym pokazało, że monachijczyków można pokonać.

W porównaniu z zeszłym sezonem, gdy Guardiola dopiero wdrażał swoją myśl szkoleniową, w trwających rozgrywkach zespół wydaje się być bardziej tym, czego życzyłby sobie Pep. Problemem są jednak liczne kontuzje, a przez to roszady w pierwszym składzie. Gdyby Hiszpan miał do dyspozycji wszystkich swoich graczy, dopiero wtedy moglibyśmy zauważyć, na ile „Mister” odcisnął już swoje piętno na drużynie. Bayern to klub z najwyższej półki, w którym grają jedni z najlepszych na świecie. Sprowadzeni w okienkach transferowych piłkarze, którzy w dużym stopniu stanowią o sile zespołu, mogą nie być w stanie w pełni zrozumieć myśli trenera w ciągu niecałych dziesięciu miesięcy. Czy jest to więc już ekipa w pełni Guardioli, tak jak to miało miejsce z FC Barcelona? A może jest to nadal plac budowy, na którym Katalończyk ma jeszcze wiele do zrobienia?

Trwające rozgrywki wychodzą na ostatnią prostą. Kłopoty Bayernu, zarówno boiskowe, jak i te poza murawą, wskazują, że Pep zdaje się nie mieć takiej swobody w klubie, jaką by sobie życzył. Konflikty ze sztabem medycznym zespołu doprowadziły do odejścia Hansa-Wilhelma Muellera-Wolfharta, którego „Mister” obwiniał za plagę kontuzji. Również w Barcelonie po jakimś czasie dochodziło do spięć trenera z pracownikami klubu, choć sam Guardiola odchodząc z Katalonii, stwierdził, że był już wypalony. Czy obecnie Hiszpan także czuje się zmęczony, czy może nie ma już odpowiedniego komfortu pracy? Półfinał LM i dwanaście punktów przewagi nad drugim w Bundeslidze Wolfsburgiem wskazują, że jest inaczej. Z kolei kontuzje, które nie odstępują piłkarzy bawarskiego klubu na krok, mogą mieć duży wpływ na wyniki w najbliższych tygodniach.  Na pełną ocenę tego sezonu jest jednak za wcześnie, ale forma piłkarzy idzie w górę. Teraz wszystko zależy już tylko od tego, co urodzi się w głowie Hiszpana.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze