Decima. Upragniony 10. triumf Realu Madryt stał się faktem 24 maja 2014 roku. W 110. minucie finałowego spotkania z Atletico Di Maria przeprowadza rajd lewą stroną boiska. Mija trzech rywali, strzela. Courtois broni, lecz wobec dobitki Bale’a jest bezradny. Real prowadzi 2:1, do końca meczu pozostaje 10 minut, podczas których "Królewscy" trafiają jeszcze dwa razy. Di Maria otrzymuje tytuł gracza meczu. W lipcu dociera z Argentyną do finału mistrzostw świata. Zaledwie miesiąc później Real pozbywa się Argentyńczyka. 26 sierpnia 2014 roku niechciany Di Maria staje się piłkarzem Manchesteru United.
Szczyt formy
Real Madryt znany jest ze swoich ekstrawaganckich transferów. Często oskarża się go o marnowanie talentów oraz kupowanie piłkarzy w celu sprzedaży większej liczby koszulek, a nie poprawienia jakości zespołu. Ostatnim doskonałym przykładem nieprzewidywalnej polityki transferowej „Królewskich” jest Angel Di Maria. W 2010 roku trafił do Hiszpanii z Benfiki Lizbona. W Realu spędził cztery lata. Wystąpił w 124 ligowych spotkaniach, strzelił 22 bramki, zaliczył 47 asyst. W ostatnim sezonie (2013/2014) rozegrał 34 spotkania (7 razy wchodząc z ławki rezerwowych) na 38 możliwych. Został najlepszym asystentem ligi – miał 17 ostatnich podań. W tym samym sezonie zdobył tytuł UEFA Man of the Match we wspomnianym już finale Ligi Mistrzów. W finale mistrzostw świata nie wystąpił z powodu kontuzji, której nabawił się w ćwierćfinale z Belgią. Bez niego w składzie do końca turnieju Argentyna nie strzela już żadnej bramki w regulaminowym czasie gry. W półfinale pokonuje Holandię po rzutach karnych (po regulaminowym czasie gry wynik wynosił 0:0), w finale przegrywa do zera, po bramce straconej w dogrywce. Di Maria znalazł się w swojej szczytowej formie. Odniósł olbrzymi sukces w piłce klubowej i reprezentacyjnej. Natomiast Real, klub, którego stać na każdego piłkarza świata, sprzedaje Di Marię do Manchesteru United.
Kulisy odejścia
Dlaczego Di Maria opuścił Madryt? Każda strona ma swoje zdanie na ten temat. Faktem jest, że Argentyńczyk, po niemalże doskonałym sezonie w swoim wykonaniu, oczekiwał nowego, lepszego kontraktu. Sprawę w ten sposób przedstawiają włodarze Realu, zrzucając winę na chciwość zawodnika. Di Maria w wydanym przez siebie oświadczeniu zaraz po podpisaniu umowy z Manchesterem United przedstawia sprawę inaczej. Nie zależało mu na wyższej pensji, ale na przyznaniu bardziej istotnej roli w drużynie. Czuł, że jest traktowany jako jeden z wielu piłkarzy, którzy występują obok Cristiano Ronaldo, Sergio Ramosa czy Garetha Bale’a. To oni byli uznawani za największe gwiazdy. To w ich cieniu nieustannie pozostawał Di Maria. Nie oszukujmy się, gdyby chodziło tylko o pieniądze, nie byłoby to problemem dla „Królewskich”. Argentyńczyk domagał się większego uznania dla swojego wkładu w grę zespołu i osiągane przez niego sukcesy.
Epizod w Anglii
Do Manchesteru trafił za około 75 mln euro, przez co został najdrożej kupionym piłkarzem na Wyspach Brytyjskich. Oczekiwania wobec Di Marii były duże. Niewątpliwie w drużynie Louisa van Gaala miał odgrywać ważną rolę. Czy spełnił pokładane w nim oczekiwania? Wejście do zespołu miał fenomenalne. O ile w swoim debiucie przeciwko Burnley nie znalazł się w protokole meczowym, o tyle już w dwóch kolejnych spotkaniach zaliczył dwie bramki i dwie asysty. Później z jego grą było różnie. Na wiosnę Di Maria coraz częściej spotkania zaczynał na ławce rezerwowych, czasami w ogóle się z niej nie podnosząc. Mimo to sezon zakończył jako najlepszy asystent zespołu. W swoich 27 występach w Premier League zaliczył 10 asyst i strzelił 3 bramki. Trudno jednoznacznie ocenić angielski epizod piłkarza. Jak na pierwszy sezon w nowej lidze wyniki osiągał przyzwoite. Nie miał już okazji ich poprawić. Di Maria na Wyspach czuł się źle. Otwarcie przyznawał, że nie podoba mu się angielski klimat, liga, a także taktyka van Gaala. Podczas swojego pobytu w Manchesterze został także okradziony. Zarówno przygoda z Anglią, jak i współpraca z holenderskim trenerem nie potoczyły się tak, jak tego oczekiwał.
Nowa gwiazda Paryża?
Czy Di Maria w końcu znalazł swoje miejsce po eksmisji z Madrytu? W lidze francuskiej zdążył rozegrać już 391 minut. Średnio co 78 minut strzela lub asystuje. W rozgrywkach Ligi Mistrzów również wpisał się już do statystyk – zarówno jako wykonawca ostatniego podania, jak i egzekutor podań partnerów. Pod skrzydłami trenera Laurenta Blanca ma szansę ponownie zaświecić pełnią blasku. Obok 34-letniego już Zlatana Ibrahimovica jest największą gwiazdą drużyny. W niedalekiej przyszłości ma go zastąpić i stać się niekwestionowanym liderem. Ma idealne warunki, żeby ponownie wrócić do czołówki najlepszych piłkarzy świata i udowodnić swoją wartość. Jego celem na pewno jest nawiązanie do sukcesu z 2014 roku, czyli ponowne sięgnięcie po puchar Ligi Mistrzów. Wszyscy tego od niego oczekują. Po to wydano na niego 63 mln euro, żeby w końcu spełniło się paryskie marzenie o zdobyciu najważniejszego klubowego trofeum.
Di Maria przeciwko swoim kolegom
Dzisiejsze spotkanie z Realem to idealny czas dla Di Marii, żeby ponownie przypomnieć o sobie całemu światu. Po pierwsze, to spotkanie na szczycie w grupie A oraz najbardziej atrakcyjny mecz w ten środowy wieczór. Oczy wszystkich kibiców, dziennikarzy będą skierowane na Parc des Princes. Po drugie, Real Madryt to renomowany przeciwnik, którego klasa jest niepodważalna. Hiszpański potentat to rywal zupełnie innego kalibru niż Marsylia czy Bordeaux. Po trzecie, kiedyś odrzucony przez włodarzy Realu, Di Maria będzie chciał udowodnić, że popełniono błąd, sprzedając go do Manchesteru United. Warto również przypomnieć, że według niektórych teorii postanowiono zrezygnować z Argentyńczyka, ponieważ… jest zbyt brzydki, a przez to mało medialny. Di Maria obiecał nie świętować, jeśli uda mu się dzisiaj pokonać Keylora Navasa. Nie zmienia to jednak faktu, że niezwykle pragnie to uczynić.