Bjelica to nie Ancelotti, eksperci telewizyjni nie znają piłkarzy


Osiem rzeczy, które warto wiedzieć po weekendzie ekstraklasy

18 lipca 2017 Bjelica to nie Ancelotti, eksperci telewizyjni nie znają piłkarzy
Grzegorz Rutkowski

Pierwsze śliwki robaczywki, pierwsze koty za płoty, brak świeżości i potrzeba zgrania. To tylko kilka z podstawowych maksym towarzyszących zwyczajowo inauguracji sezonu ekstraklasy. Próbując dokonać ucieczki od klasycznych i płytkich relacji, postanowiliśmy w tym sezonie co tydzień próbować dla Was wycisnąć esencję z każdej kolejki. Postaramy się, by było w miarę merytorycznie, momentami z przymrużeniem oka, ale też wieloaspektowo. Interesować nas będą nie tylko wydarzenia boiskowe, lecz także towarzysząca im otoczka. Słowem: wszystko, co powinniście wiedzieć, by po chwilowym odcięciu od świata nie spotkał Was szok w trakcie ponownego kontaktu z ligową rzeczywistością. Na początek przygotowaliśmy osiem rzeczy, które warto wiedzieć po pierwszej serii spotkań.


Udostępnij na Udostępnij na

1) Dzień dobry, to my, Hiszpanie

Nie powinno być szczególnym problemem poszukiwanie postaci, które najładniej przywitały się w trakcie ostatniego weekendu z ekstraklasą. Kto bowiem oglądał spotkania zarówno w Szczecinie, jak i Zabrzu, ten wie, że pierwsza kolejka należała przede wszystkim do hiszpańskich matadorów. Pierwszy z nich, Carlitos, już w sparingach pokazywał, że kuma cza-czę, lecz wtedy nie potrafił tego jeszcze przełożyć na argumenty. W piątek jednak pokazał, że oprócz dobrych momentów i czucia gry może zaoferować Wiśle to, co najważniejsze w jego profesji. Gole, ale też predyspozycje do gry kombinacyjnej (patrz: bramka Wisły na 2:0).

Nieco inaczej wygląda natomiast kwestia Igora Angulo. Bardziej zorientowani obserwujący ligowe zaplecze na pewno zdawali sobie sprawę z jego możliwości. Oczywiście, ostateczne zetknięcie się z ekstraklasą zawsze budzi pewne wątpliwości, lecz w sobotę zostały one przez napastnika Górnika kompletnie rozwiane. Jego dwa gole naszym zdaniem wzbudzają jeszcze większy podziw, gdy zerkniemy na okoliczności ich zdobycia. Ktoś powie, że bramka na 2:0 to jasna i klarowna sytuacja. Pełna zgoda, lecz w polskiej lidze wielu zawodników i tak mogłoby w niej spanikować. Tymczasem Angulo pokazał, że nie zostawia w szatni swoich cojones.

Dobre występy nie tylko Carlitosa i Angulo, ale też ich pozostałych rodaków raz jeszcze otworzyły dyskusję wokół obcokrajowców grających w ekstraklasie. Chociaż obiekt zainteresowania co jakiś czas ulega zmianie (teraz mowa o Hiszpanach), pytanie pozostaje to samo: czy to oni są tak dobrzy, czy też nasza liga tak słaba.

2) Poważna strata Piasta

Po pierwszych minutach spotkania w Krakowie nie mieliśmy wątpliwości, że to Gerard Badia będzie najważniejszym zawodnikiem Piasta w tym sezonie, nawet przy obecności Vassiljeva. Już wiosną Hiszpan sprawiał wrażenie gościa, wokół którego Dariusz Wdowczyk może budować zespół w następnym sezonie. Obraz gry gości przeciwko Cracovii tylko utwierdzał nas w przekonaniu. To nie jest tak, że sympatyczny pomocnik zdążył na inaugurację tylko strzelić wyrównującą bramkę. Prawdziwą wartość poznaliśmy, gdy musiał chwilę później zejść z boiska w wyniku kontuzji. Wówczas gra Piasta uległa zmianie, drużyna już nie kreowała tylu sytuacji pod bramką „Pasów”, a mecz się wyrównał. W drugiej połowie oglądaliśmy już odmienne, dość mizerne widowisko z obu stron. I chyba szkoda w tym wszystkim gości, bo z Badią wyglądałoby to inaczej. Tak pozostaje niesmak po przestrzelonym karnym przez Vassiljeva, którego tego popołudnia niespecjalnie dostrzegaliśmy na boisku.

Gerard Badia wypadł według informacji z klubu na mniej więcej dwa miesiące.

3) Zdolna młodzież z Zabrza i lekka żenada ekspertów

Sobotni wieczór w polskim sporcie zdominował przede wszystkim Łukasz Kubot. Kto jednak postawił wówczas na mecz w Zabrzu, również nie miał prawa narzekać. Dostaliśmy tam niezłą porcję dojrzałości taktycznej, bardzo dobrej organizacji, a także młodzieńczej fantazji. Niemal wszyscy po spotkaniu Górnika z Legią podkreślali średnią wieku w podstawowej jedenastce Marcina Brosza. Rzeczywiście, trudno tego nie przeoczyć:

  • Loska (’96)
  • Wieteska (’97)
  • Ambrosiewicz (’98)
  • Żurkowski (’97)
  • Wolsztyński (’94)

Z jednej strony graczom z Górnego Śląska należą się wielkie brawa. Z drugiej lód na głowę nie tylko im, ale też niektórym ekspertom, którzy już tego samego wieczoru zdążyli wystarczająco nachwalić cały kolektyw. Ku przestrodze, przypominamy GKS Bełchatów czy zeszłoroczną Arkę Gdynia.

Na koniec słówko o jednej kwestii. Z miłym zaskoczeniem oglądaliśmy młody zespół Górnika. Ale z dużo większym zaskoczeniem słuchaliśmy telewizyjnych ekspertów, którzy bez skrępowania stwierdzili, że o piłkarzach z Zabrza nie wiedzą w zasadzie nic.

4) Dwa plusy po stronie Legii

Mimo porażki w Zabrzu kibice Legii mogli dostrzec dwa światełka w tunelu. Jednym z nich jest Dominik Nagy, który może się stać największą gwiazdą tego sezonu. Już teraz widać, że ma niesamowity potencjał, a odejście Vadisa może mu wyjść jeszcze na dobre. Drugi pozytyw? Szybki gol Armando Sadiku. Przynajmniej nie będzie mowy o niezbędnej aklimatyzacji i potrzeby przełamania.

5) Bjelica to nie Ancelotti

W niedzielę znów przekonaliśmy się na własne oczy, jak trudnym rzemiosłem jest przebudowa zespołu po intensywnym oknie transferowym. I być może nie odczuwalibyśmy z tego powodu tak dużego zaniepokojenia, gdyby rzecz nie dotyczyła jednego z pucharowiczów.

Lech Poznań stracił wczoraj punkty w meczu z beniaminkiem na własnym obiekcie, takie są fakty. Owszem, przesadą byłaby totalna krytyka zespołu Nenada Bjelicy. Przecież wczoraj sama Sandecja wyraźnie nie miała zamiaru się położyć przed przeciwnikiem. Niewątpliwie zaś duży wkład w wywalczony przez nią punkt miały też świetne interwencje Michała Gliwy. Niewykluczone zatem,  że gdyby nie pewne czynniki, dziś o „Kolejorzu” pisalibyśmy nieco inaczej. Mimo to z pewnością nie uciekalibyśmy z ocenami nadmiernie w drugą stronę.

Gołym okiem widać, że w drużynie jak na razie wiele rzeczy nie funkcjonuje nawet przyzwoicie. Radosław Majewski był wczoraj cieniem samego siebie. Nicki Bille Nielsen raz jeszcze udowodnił, że najwięcej szumu potrafi zrobić w mediach społecznościowych. Nawet skrzydła, które wydawały się promykiem w grze ekipy z Poznania, wczoraj błyszczały tylko okazjonalnie. Bjelica na konferencji prosi o wyrozumiałość, mówiąc, że nie jest „Ancelottim ani Mourinho”. I faktycznie, można to tłumaczenie nawet kupić.

Wydaje nam się jednak, że w czwartek Norwegów to wiele obchodzić nie będzie.

 

6) Śląsk bez ładu i składu

Była mowa o jednej rewolucji, przyszła więc kolej na następną. Mizerny Śląsk Wrocław poniósł porażkę na inaugurację w Gdyni. Stratę punktów gdzieś w naszej podświadomości wkalkulowaną, ponieważ zbyt wiele rzeczy już na papierze wzbudzało wątpliwości. Po pierwsze, kompletny brak jakości w środku pola. Jeśli trener Urban zdecydował się w pierwszej kolejce w centralnej części boiska umiejscowić Łukasza Madeja, to znak, że nie ma w swojej talii lepszych kart. A to już może wydawać się trochę dziwne. Przecież tego lata we Wrocławiu byliśmy świadkami dość dużej liczby nowych zawodników. Czyżby przy transferach nie pomyślano o spójnej wizji? Najbliższe tygodnie na pewno przyniosą więcej informacji.

Druga sprawa to liczba nowych zawodników w pierwszej jedenastce. Wynik: 3:7 dla Śląska. Oczywiście, trudno mieć do takich rzeczy pretensje, jednak to tylko kolejny dowód na postawioną wyżej tezę. Ile transferów nie udałoby się przeprowadzić, skomponowanie z nich sprawnego monolitu jest zadaniem zgoła trudniejszym. Arka Gdynia niedzielnego rywala pokonała sprawnym monolitem i agresywnością. A także szczyptą błyskotliwości Kuna oraz Nalepy.

7) Metamorfoza ligowej „legendy”

Michał Gliwa kilka lat temu był na ustach niemal wszystkich szyderców interesujących się polską piłką. Oczywiście, solidnie sobie wówczas na to zapracował. Gdy wydawało się, że po tylu latach już wszyscy zdążyli zapomnieć o jego istnieniu, nagle ten sam Gliwa znalazł się między słupkami w inauguracyjnym spotkaniu beniaminka. I ponownie znalazł się na ustach ekspertów i kibiców, lecz tym razem w pozytywnym świetle. Może nie będziemy tu używać określeń typu „one man show”, ale z pewnością Gliwa zasłużył w niedzielny wieczór na osobny akapit. Wybronił wszystko, co mógł, nie pękł przed jedną z najmocniejszych ofensyw w kraju. Całego występu nie zdołała nawet zepsuć wpadka z końcówki spotkania, gdy piłka zmierzała do siatki gości… po jednej z typowych interwencji, jakimi Gliwa raczył nas wszystkich kilka lat temu. Są takie mecze, gdy chociaż cały świat może próbować, nie jest w stanie złamać tej jednej osoby, tkwiącej w niesamowitym transie. Coś takiego stało się właśnie z golkiperem Sandecji.

 

8) W Kielcach bez kompromitacji i systemu VAR

Miłej niespodzianki dla kibiców nie było, z drugiej strony wielkiej kompromitacji też zabrakło. Najwięksi więc krytycy, którzy oczekiwali po inauguracyjnym spotkaniu Korony wielkiej kompromitacji nowych sterników klubu, muszą w tej chwili powstrzymać się z opiniami i żartami. Przynajmniej na razie. Nie jest jednak powiedziane, że to nastąpi w niedalekiej przyszłości. Drużyna z Kielc mimo porażki zaprezentowała się całkiem przyzwoicie. Dość powiedzieć, że stworzyła sobie wystarczająco dużo sytuacji, by skutecznie ukąsić Zagłębie. I tak naprawdę zero z przodu mogą zawdzięczać w głównej mierze własnej, potwornej nieskuteczności. Skoro więc nie wpadało gospodarzom, do głosu postanowili dojść goście. I wyszło im to całkiem nieźle. Owszem, podobnie jak miejscowi obijali słupki i razili nieskutecznością, ale koniec końców dzięki wywalczonej „jedenastce” i golowi Starzyńskiego udało im się wywieźć trzy punkty.

Powiedzielibyśmy jeszcze coś na temat systemu VAR, który zadebiutował w ekstraklasie. Nie był on jednak tego popołudnia potrzebny.

Jedenastka tygodnia:

Bramkarz:

  • Michał Gliwa (1) – Jego temat omówiliśmy już wyżej, bardzo dobry mecz w Poznaniu.

Obrońcy:

  • Paweł Stolarski (1) – Prawdopodobnie najlepszy zawodnik Lechii w piątkowym meczu.
  • Mateusz Wieteska (1) – Były zawodnik Legii przeciwko dawnemu zespołowi poradził sobie absolutnie bez kompleksów.
  • Dani Suarez (1) – Gol z Legią, pewna gra w obronie. Czego chcieć więcej?
  • Guilerhme (1) – Jeden z najsolidniejszych graczy Jagiellonii.

Pomocnicy:

  • Petar Brlek (1) – Chorwat wyrasta na wielką gwiazdę ligi. Pytanie tylko, czy dotrwa do jesieni?
  • Fedor Cernych (1) – Wywalczony rzut karny i dobra gra przeciwko zespołowi z Niecieczy.
  • Patryk Kun (1) – Zaledwie 165 cm wzrostu, a mimo to zdołał ośmieszyć stoperów Śląska.
  • Michał Nalepa (1) – Rajd kolejki, bez dwóch zdań.

Napastnicy:

  • Carlitos i Igor Angulo (1) – Najjaśniejsze punkty tej kolejki. Obaj sprawiedliwie otrzymują wyróżnienie pierwszej serii spotkań.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze