Nie doczekaliśmy się bramek w spotkaniu na szczycie tabeli ekstraklasy. Jagiellonia Białystok bezbramkowo remisuje z Legią Warszawa w 35. odsłonie ligowej rywalizacji. Tym samym sytuacja drużyn walczących o mistrzostwo Polski nie uległa zmianie, a na rozstrzygnięcia musimy poczekać na dwa mecze kończące sezon 2016/2017.
W niedzielę punktualnie o godzinie 18 miał rozpocząć się kluczowy mecz w kontekście walki o zwycięstwo w ekstraklasie. Niedziela, słoneczne popołudnie, niezwykła otoczka i komplet publiczności na stadionie przy ul. Słonecznej miały sprawić, że czeka nas wyjątkowe spotkanie. Obie drużyny przystąpiły do dzisiejszej potyczki bez większych osłabień. W Jagiellonii zabrakło leczących kontuzje Karola Mackiewicza, Patryka Klimali i Marka Wasiluka. Jacek Magiera nie mógł postawić na Michała Kucharczyka, któremu podczas wczorajszych treningów odnowiła się kontuzja.
Mecz sezonu
Takie zapowiedzi można było przeczytać przed rozpoczęciem tego spotkania. Wygrana jednej z drużyn zapewniłaby bardzo dobrą pozycję wyjściową przed ostatnimi ligowymi pojedynkami. Szczególnie atmosfera podkręcana była w Białymstoku, gdzie wszyscy po cichu liczyli na pokonanie odwiecznego rywala i tym samym na powrót na pozycję lidera ekstraklasy. „Żółto-czerwoni” przez większą część obecnych rozgrywek przebywali w czubie tabeli, w środę, pierwszy raz od 11 marca, spadli z pierwszego miejsca. Wszystko przez wysoką porażkę z Lechią Gdańsk, z którą białostoczanie nie potrafią wygrać od pięciu spotkań (w dodatku odnotowując bilans bramkowy 1:16). Kibice zapełnili więc cały stadion, aby dopingować swoją drużynę w najważniejszym pojedynku obecnego sezonu.
Legioniści w zupełnie innym nastroju przygotowywali się do niedzielnej rywalizacji. Pierwszy raz od 15 maja 2016 roku znaleźli się na pierwszej lokacie, na trzy kolejki przed zakończeniem zmagań o mistrzostwo kraju. Świeżo upieczony lider w środowy wieczór pewnie pokonał Lecha Poznań 2:0 i to on był w najlepszej sytuacji spośród czterech drużyn ubiegających się o końcowy triumf w rozgrywkach. Ze świetnie spisującą się w tym sezonie Jagiellonią nie można było sobie pozwolić na jakiekolwiek rozluźnienie, choć trzeba pamiętać, że białostoczanie na swoim boisku nie potrafili wygrać z Legią Warszawa od 3 października 2009 roku.
Walka, walka i jeszcze raz walka
– Mało gry w piłkę, mało sytuacji, dużo kopaniny, dużo prowokacji. Tak ten mecz wyglądał, nic pięknego – oznajmił na pomeczowej konferencji trener Legii Warszawa, Jacek Magiera. Rzeczywiście, w dzisiejszym spotkaniu nie było zbyt wiele futbolu. Co kilka minut robiło się gorąco za sprawą nieprzepisowych zagrań czy kopnięć, w ruch poszły również łokcie. Jasne było, że dla Jagiellonii ważna była wygrana bez spoglądania na jej styl. Zdecydowanie najciekawszą konfrontacją na boisku była rywalizacja Jacka Góralskiego z Vadisem Odjidją-Ofoe. Jak nie jeden, to drugi potrafił napsuć krwi rywalowi, spowodować, że arbiter spotkania musiał wyciągać kartki. Ostatecznie górą w tym pojedynku był Polak, dzięki któremu legionista w końcówce spotkania otrzymał czerwony kartonik i musiał opuścić boisko. Nie ma wątpliwości, że to nie był najlepszy mecz Vadisa, a wielką tego zasługą była dzisiejsza dyspozycja reprezentanta Polski.
Zaledwie trzy celne strzały ujrzeliśmy w hicie 35. kolejki ekstraklasy. Jest to o tyle dziwne, że przecież mierzyły się dwie najskuteczniejsze drużyny ligi, do tego z największą liczbą zwycięstw. Bramkarze nie mieli dziś zbyt wiele szans do wykazania się poza strzałami, które już na samym początku były teoretycznie skazane na niepowodzenie. Zespoły wiedziały, że w dzisiejszym meczu nie mogą pozwolić sobie na stratę bramki i tym krokiem nieustannie podążały. Co prawda, piłka wylądowała w bramce Arkadiusza Malarza, jednak w momencie podania na pozycji spalonej znajdował się Cillian Sheridan. Doskonałą szansę miał Fiodor Czernych, lecz nie wykorzystał poślizgnięcia się Artura Jędrzejczyka. Jeśli chodzi o sytuacje Legii, to należy wspomnieć niecelny strzał z pola karnego w pierwszej połowie Kaspera Hamalainena.
Remis, czyli zwycięstwo
Zdecydowanie to Legia Warszawa może bardziej cieszyć się z remisu. Jeden punkt wywieziony z Białegostoku nie zmienił sytuacji w tabeli ekstraklasy i to nadal legioniści przodują w rywalizacji. Czeka ich spotkanie wyjazdowe z Koroną Kielce oraz mecz w stolicy z Lechią Gdańsk. Nadal wszystko zależy tylko od nich, co najważniejsze, to nie oni muszą oglądać się na innych rywali. Do obrony mistrzostwa jest coraz bliżej, zostało już tylko sto osiemdziesiąt minut.
Za to Jagiellonia utrzymała się na drugim miejscu i ma dwa punkty straty do lidera. Pocieszeniem jest zapewne to, że bardzo dobrze zaprezentowała się w potyczce z odwiecznym rywalem, imponując konsekwencją taktyczną i przez większą część czasu prezentując się lepiej od piłkarzy Jacka Magiery. Białostoczanie muszą teraz oczekiwać potknięcia obrońcy tytułu i wygrać z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza oraz Lechem Poznań. Już pierwsza rywalizacja może okazać się kłopotliwa z racji pauzy trzech podopiecznych Michała Probierza. Lecz jeśli pomyślnie przejdą tę próbę, możemy spodziewać się bardzo emocjonującej ostatniej kolejki zarówno w kontekście losów mistrzostwa Polski, jak i miejsc premiowanych awansem do europejskich pucharów.