Bayern w finale KMŚ!


Bayern Monachium wygrał w meczu półfinałowym Klubowych Mistrzostw Świata z Guangzhou Evergrande 3:0. Strzelcami goli byli Ribery, Mandzukić i Goetze. Trzybramkowe zwycięstwo to najmniejszy wymiar kary dla klubu z Azji.


Udostępnij na Udostępnij na

W pierwszych minutach meczu mistrz Chin – Guangzhou Evergrande wyglądał bardzo pewnie w obronie, nie dając rozwinąć skrzydeł ofensywnym graczom mistrza Niemiec. Mimo niepodważalnej przewagi „Bawarczyków”, nie udało im się stworzyć klarownej sytuacji przez pierwszy kwadrans. Pierwszy groźny strzał podopieczni Pepa Guardioli mieli w 16. minucie, kiedy to były zawodnik Barcelony Thiago Alcantara po dośrodkowaniu z prawej flanki oddał strzał, ale piłka odbiła się tylko od prawego słupka wychodząc na aut bramkowy. Od tego momentu niepodważalną przewagę mieli tegoroczni triumfatorzy Ligi Mistrzów, którzy rzadko wychodzili z połowy Guangzhou. W 25. minucie Toni Kross oddał potężny strzał z okolic pola karnego Evergrande, ale piłka odbiła się tylko od poprzeczki. Gdyby piłka leciała pięć centymetrów niżej, Zeng mógłby tylko odprowadzić futbolówkę wzrokiem. Chwilę później mocnym, celnym strzałem zza pola karnego popisał się Franck Ribery, Zeng wypluł futbolówkę, ale do piłki nie zdążył dobiec snajper z Monachium – Mandżukić.

Bayern, który od początku meczu z minuty na minutę przeważał, coraz bardziej nie potrafił udokumentować  swojej przewagi golem, aż do 40. minuty. Pięć minut przed końcem pierwszej połowy Bawarczycy wreszcie przypieczętowali swoją przewagę, strzelając bramkę. Po zamieszaniu w polu karnym mistrza Chin, do piłki dopadł Ribery, który bez zbędnej kalkulacji uderzył, a piłka znalazła drogę do siatki. Dwie minuty później do siatki trafił chorwacki napastnik grający w Bayernie Monachium – Mario Mandżukić. Chorwat w polu karnym Evergrande znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. Mario zdobył bramkę dla swojego zespołu szczupakiem, po szybkim dośrodkowaniu zza pola karnego Thiago.

Przez większość pierwszej połowy gracze z Bawarii nie mogli znaleźć klucza do Muru Chińskiego, a piłkarze Marcelo Lippiego skutecznie się bronili.

Druga połowa rozpoczęła się bardzo dobrze dla Niemców, którzy w dwie minuty po wznowieniu meczu strzelili trzecią już bramkę tego wieczoru. Mario Goetze przyjął piłkę przed polem karnym i oddał zaskakujący strzał na bramkę Zenga, który był bezsilny i chwilę później musiał wyciągać Brazucę z siatki. Nie licząc przerwy, to Bayern strzelił trzy bramki w ciągu siedmiu minut. W grze graczy z Allianz Arena było widać rękę byłego trenera Barcelony.

Podopieczni Pepa Guardioli utrzymywali się długo przy piłce, wymieniali podania kontrolując grę, bawiąc się każdą minutą na boisku, natomiast piłkarze Lippiego biegali za piłką tracąc siły i ochotę na najbliższe minuty. Myślami byli już poza stadionem w marokańskim Agadirze, powoli przygotowując się do meczu o trzecie miejsce. 
Bawarczycy koczowali na połowie Evergrande i ostrzeliwali bramkę Zenga, który robił co tylko mógł, aby rozmiar porażki nie był większy. W 72. minucie z boiska zszedł Franck Robery, który sześć minut wcześniej po indywidualnej akcji trafił w poprzeczkę. Pep Guardiola zmieniał swoich zawodników z myślą o odpoczynku, a Lippi po to, żeby dać szansę zaistnieć w meczu z wielkim Bayernem Monachium.

Ostatnie 15. minut spotkania nie różniło się niczym od pozostałej części meczu. Niemcy strzelali na bramkę Zenga i w 87. minucie futbolówka znów obiła poprzeczkę zawodników z Azji, a Guangzhou wyprowadziło kontratak z którego nic nie wyszło. 
Dzisiejszego wieczoru byliśmy świadkami teatru jednego aktora. Bayern Monachium całkowicie zdominował boisko w Agadirze i przez całe spotkanie zawodnicy z Chin nie byli w stanie strzelić im gola, chociaż swoje szanse mieli. Nie zmienia to jednak faktu, że różnica między futbolem w Europie a futbolem w Azji różni się bardzo. Wygrana Bayernu 3:0 jest najmniejszym rozmiarem porażki futbolu azjatyckiego.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze