Bayern Monachium gaśnie, a razem z nim piłkarze


Odpadnięcie z Ligi Mistrzów wciąż obecne w głowach „Bawarczyków”

30 kwietnia 2017 Bayern Monachium gaśnie, a razem z nim piłkarze

Kwiecień miał być bardzo ważnym miesiącem dla piłkarzy Bayernu Monachium. Ćwierćfinał Ligi Mistrzów, półfinał Pucharu Niemiec oraz walka o mistrzostwo w Bundeslidze. „Bawarczycy” od początku sezonu podkreślali, że walczą o potrójną koronę. Wpadka w europejskich pucharach i wyeliminowanie niemieckiej drużyny przez Real Madryt uruchomiło lawinę. Po marzeniach o zwojowaniu Europy teraz legły w gruzach plany walki w Berlinie o DFB-Pokal. Na szczęście dla Bayernu przewaga nad wiceliderem Bundesligi wciąż jest duża, bo nie wiadomo, czy kwiecień nie zniszczyłby zawodnikom z Monachium drogi do wszystkich celów.


Udostępnij na Udostępnij na

W trzech poprzednich sezonach, za panowania Pepa Guardioli, Bayern Monachium na rodzimym podwórku dominował, a w europejskich pucharach zatrzymywał się na półfinale. Kibice „Bawarczyków” oszaleli na punkcie Ligi Mistrzów i tylko tego oczekiwano od tak wspaniałego trenera, jakim był Hiszpan. W obecnym sezonie pracę w Bawarii rozpoczął Carlo Ancelotti. W przeszłości Włoch potrafił wygrać najważniejsze rozgrywki w Europie z Milanem czy Realem. Teraz miała przyjść pora na mistrza Niemiec. Jesienią narzekano na styl gry Bayernu, ale w Bundeslidze obrońca tytułu pewnie liderował. W rozgrywkach Ligi Mistrzów też nie było większych problemów z awansem, ale „Bawarczycy” wyszli z grupy za Atletico. Wiosna była już lepsza, bo oszczędzanie sił miało być wyznacznikiem silnego Bayernu na kwiecień i najważniejszą fazę sezonu.

Przegrana z Realem i kontuzjami

Co do samych okoliczności przegranej nie ma co dyskutować. Co prawda drugi mecz przyniósł dużo kontrowersji, ale przecież Real przypadkiem w dwumeczu sześciu goli nie strzelił. Przede wszystkim Bayern nie wykorzystał w pierwszym spotkaniu atutu swojego boiska. Dopóki grał w jedenastu, miał przewagę nad Realem. W rewanżu trzeba było gonić, a i w Madrycie Bayern nie dał rady zakończyć regulaminowych 90 minut w pełnym składzie. Gorączka Ligi Mistrzów przeszła z fanów na piłkarzy, a właśnie w tym drugim pojedynku na Santiago Bernabeu trzęsły się im nogi.

Za Ancelottiego był czas, w którym do dyspozycji trenera byli wszyscy piłkarze. Szok. Ale właśnie jak przyszedł moment walki o półfinał LM, fala kontuzji wróciła.

Wydawało się, że za Guardioli limit fali kontuzji został w Monachium wyczerpany. Nawet za panowania Ancelottiego był moment, w którym do dyspozycji trenera byli wszyscy piłkarze. Szok. Ale właśnie jak przyszedł moment walki o półfinał LM, fala kontuzji wróciła. Tuż przed pierwszym meczem wylecieli ze składu Robert Lewandowski i Mats Hummels, ledwo co z leczenia urazów wrócili Thomas Mueller i Manuel Neuer (z czego ten drugi przypłacił to „wolnym” do końca sezonu), a Jerome Boateng na przemian odpoczywający i grający też nie był w pełni sił.

Puchar kto inny podniesie

Porażkę z Realem jakoś przełknięto i podkreślano walkę o podwójną koronę w Niemczech. Przynajmniej tak na konferencji prasowej zapowiadał trener „Bawarczyków”. Oczywiście zaczęły się pojawiać pytania na temat rewolucji transferowej. Ancelotti na spokojnie odpowiadał, że do żadnych większych rewolucji nie dojdzie. Teraz koncentracja miała być skierowana na ligę, a w międzyczasie na półfinał Pucharu Niemiec i pojedynek z Borussią Dortmund. Remis z poprzedniego weekendu z Mainz można było jeszcze usprawiedliwiać zbliżającą się walką z BVB. Ale kolejny mecz w środku tygodnia przyniósł Bayernowi „kłopoty”.

Przykro to mówić, ale odnosiło się wrażenie, że trauma po wydarzeniach z Dortmundu przed meczem z Monaco szybciej „ulotniła się” z głów piłkarzy Borussii niż odpadnięcie z Realem z głów graczy Bayernu.

W meczu półfinałowym DFB-Pokal Borussia Dortmund wygrała z Bayernem Monachium 3:2. W pierwszej kolejności trzeba pochwalić drużynę Thomasa Tuchela za pokonanie rywala i zameldowanie się w finale. Konsekwentna gra i zmuszanie przeciwnika do błędów przyniosło sukces ekipie z Zagłębia Ruhry. Ale to nie BVB jest bohaterem tego artykułu. Jeżeli ktoś wyraźnie przyglądał się grze gospodarzy, to mógł jasno zauważyć, że im więcej czasu mijało, tym więcej „powietrza” uciekało z „Bawarczyków”. Ta drużyna, która bez kłopotów wygrała w starciu z Borussią przed rozpoczęciem rywalizacji w ćwierćfinale LM, popełniała masę błędów. Momentami widać było brak koncentracji w szeregach Bayernu, dobre zagrania były przeplatane złymi. Nie zwalając winy na samych piłkarzy, błędów nie ustrzegł się także Carlo Ancelotti. Największym z nich było zdjęcie Hummelsa, po którym gra gospodarzy (zwłaszcza na tyłach) mocno się zachwiała. Przykro to mówić, ale odnosiło się wrażenie, że trauma po wydarzeniach z Dortmundu przed meczem z Monaco szybciej „ulotniła się” z głów piłkarzy Borussii niż odpadnięcie z Realem z głów graczy Bayernu.

Czas na zmiany

Długo na efekty porażki nie trzeba było czekać. Prasa w Niemczech czy Polsce rozpoczęła zapowiedź przebudowy Bayernu. Głównie wskazuje się na obecny dołek formy niemieckiej drużyny. Pierwsze od sześciu lat odpadnięcie w Lidze Mistrzów przed półfinałem, pierwszy raz od 17 lat brak wygranej w kolejnych pięciu meczach, mniejsza liczba punktów zdobytych w Bundeslidze w porównaniu do poprzednich sezonów. Dodatkowo zaczęło robić się gorąco w środku. Z jednej strony Ancelotti mówiący o braku konieczności robienia rewolucji, a z drugiej władze Bayernu twierdzące, że należy odmłodzić drużynę. Zresztą odejście na emeryturę Xabiego Alonso i Philippa Lahma zmuszą „Bawarczyków” do szukania zastępstwa na rynku transferowym.

Zaczynają się rozbieżności w publicznych wypowiedziach trenera i władz mistrza Niemiec, ale nikt nie zamierza kończyć współpracy z Włochem.

Wróciły tematy zamiecione wcześniej pod dywan, czyli konieczność odmłodzenia zespołu, znalezienie zmienników dla Francka Ribery’ego i Arjena Robbena, znalezienie rezerwowego napastnika oraz praca nad kondycją i stylem gry drużyny. Niedawno Uli Hoeness publicznie mówił o słabszej niż przed laty formy fizycznej piłkarzy Bayernu. Zaczynają się rozbieżności w publicznych wypowiedziach trenera i władz mistrza Niemiec, ale nikt nie zamierza kończyć współpracy z Włochem. Karuzela z nazwiskami zaczyna się powoli rozkręcać. Ale zanim do tego dojdzie, trzeba jeszcze chwili koncentracji. Drużyna z Bawarii prowadzi w Bundeslidze, ale przewaga nad RB Lipsk wynosi osiem pkt na cztery kolejki przed końcem sezonu. Dużo i mało, raczej nie powinni takiej przewagi wypuścić z rąk. Mimo to kibice „Bawarczyków” czekają nie na podniesienie w górę mistrzowskiej patery, a na otwarcie okna transferowego.

Komentarze
Darek (gość) - 7 lat temu

Panie Michale, dla przypomnienia, wczoraj Bayern zapewnił sobie mistrzostwo Niemiec :)

Odpowiedz
Michał Krzeszowski - 7 lat temu

Zgadza się, ale piłkarze okazywali radość minimalną. Było więcej celów na ten sezon

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze