Bawarska maszyna zmiażdżyła „Armaty”


4 listopada 2015 Bawarska maszyna zmiażdżyła „Armaty”

Arsenal trapiony kontuzjami nie poradził sobie z bezbłędnym Bayernem. Zawodnicy Pepa Guardioli popisali się koncertową grą i niemiecką precyzją. Wynik 5:1 mówi sam za siebie.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiejszy dzień przyniósł dwie fatalne wiadomości. Do listy kontuzjowanych „Kanonierów” dołączył Laurent Kościelny. A przecież wczoraj dowiedzieliśmy się, że nie zagra także ostatnio genialny Hector Bellerin. To sprawiło, że fani Arsenalu zaczęli bać się tego rewanżu (pierwszy mecz wygrali 2:0). I – jak się okazało – całkiem słusznie, bo brak tych zawodników miał wpływ na dzisiejsze spotkanie. Luki w obronie już w 10. minucie spotkania wykorzystał Robert Lewandowski. Nasz reprezentacyjny napastnik wykorzystał perfekcyjne podanie Thiago Alcantary i przechytrzył Petra Cecha. Warto wspomnieć, że ta bramka jest 27. w 34 meczach Polaka. Bez wątpienia to wyczyn godny podziwu. 

Mimo tego Arsenal nie miał zamiaru pozostać Bayernowi dłużny. Na strzeloną bramkę momentalnie odpowiedział Mesut Oezil. Gol Niemca nie został jednak uznany, gdyż sędzia bramkowy dopatrzył się zagrania piłki ręką. Zamiast remisu pomocnik mógł „cieszyć się” żółtą kartką. Najlepszy asystent Premier League nie zgadzał się z tą decyzją, jednak powtórki pokazały, że była ona słuszna. Arsenal próbował dalej, ale nic już z tego nie wynikło.

Druga bramka była już dziełem Thomasa Muellera. Coman pozwolił sobie na strzał, ale ten nie należał do zbyt udanych. Futbolówka wpadła jednak pod nogi Niemca, który bez wahania skierował piłkę do siatki. Ta odbiła się jeszcze od Pera Mertesackera i bach! 2:0 dla Bayernu. To trafienie było bez watpienia kluczowe. Bo to od tego momentu Arsenal się poddał. Zawodnicy Arsene’a Wengera zaczęli grać bez polotu i nie wykazywali najmniejszego zaangażowania. Tak jakby ktoś podciął im skrzydła. Czy można się temu dziwić?

Bayern zaczął za to prowadzić zmasowany atak. Costa, Mueller czy Alaba byli perfekcyjni i rzadko kiedy można było wytknąć im błąd. Na stanowisku stał jednak Petr Cech, dzięki któremu wynik w tym meczu nie był wyższy. Chociaż bez wątpienia mógł zachować się lepiej przy trafieniu na 3:0, którym popisał się Alaba. Jednak był to jeden z tych goli, które można określić mianem „stadiony świata” i dał wiele radości fanom Bayernu. Kibice Arsenalu wtedy jednak stracili całkowitą nadzieję na to, że to spotkanie da się jeszcze wygrać.

https://twitter.com/AFCPressWatch/status/662032470850818048

Gospodarze dominowali i wprowadzali mądry pressing. Grali także krótkimi i szybkimi podaniami. To nie zmieniło się po przerwie. Podopieczni Pepa Guardioli strzelili jeszcze dwie bramki – trafieniem popisali się Robben i Thomas Mueller (ponownie). Wyrok na Arsenalu został wykonany.

Fanom Arsenalu ten wieczór goryczy osłodził jednak Olivier Giroud, który był autorem honorowego trafienia dla „Kanonierów”. I to całkiem przedniej urody. Po dośrodkowaniu Alexisa Sancheza Francuz przyjął piłkę na klatkę piersiową i nożycami wpakował ją do siatki. 

https://youtu.be/Q5mNTj9CuDI

To spotkanie praktycznie zapewniło udział Bayernowi w dalszym etapie rozgrywek Ligi Mistrzów. Gorzej wygląda sytuacja klubu z północnego Londynu. Żeby awansować, musi albo wygrać z Dynamem i Olympiakosem (pod warunkiem, że klub Lewandowskiego także z nimi wygra), albo w meczu z Grekami wygrać różnicą co najmniej dwóch bramek lub wygrać różnicą jednej, ale strzelając przy tym cztery gole. Jak będzie? Niebawem się o tym przekonamy.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze