Anglia awansuje po mieszanym stylu. Przyszły mistrz czy wielki zawód?


Anglia, tak jak można było się spodziewać, awansowała do 1/8 finału mistrzostw świata. W grupie pokazała się z każdej strony. Zarówno tej pozytywnej, jak i negatywnej

29 listopada 2022 Anglia awansuje po mieszanym stylu. Przyszły mistrz czy wielki zawód?
today90.com

Holandia, Anglia, Argentyna, Francja, Hiszpania, Belgia, Brazylia, Portugalia. Oto osiem reprezentacji, które w kontekście triumfu na mundialu były wymieniane przed samymi mistrzostwami najczęściej. Każda z wymienionych drużyn przeszła bądź jeszcze przechodzi weryfikację. Nie można powiedzieć jednak, że całość jest u wszystkich jednoznaczna.


Udostępnij na Udostępnij na

Anglia wygrała z Iranem 6:2, prezentując się genialnie, ale wątpliwości wokół tej reprezentacji mógł wzbudzić mecz ze Stanami Zjednoczonymi. W nim zaledwie zremisowali 0:0 po bardzo słabej grze. Po USA przyszedł czas na Walię, którą udało się podopiecznym Southgate’a skutecznie pogrążyć wynikiem 3:0. Awansowali, więc główny cel oczywiście spełnili. Trudno jednak powiedzieć co dalej. Były lepsze, jak i te gorsze momenty. Nie wolno ich jednoznacznie ocenić za dotychczasową grę na mundialu.

Urodzaj największą bronią

Co jak co, ale Anglia ma na każdej pozycji wielkich piłkarzy – tak po prostu. Nie jest to kadra, która szczególnie mogłaby narzekać na stratę któregoś z liderów. Brak Harry’ego Kane’a czy będącego ostatnio w genialnej formie Jude’a Bellinghama bolałby, ale za to chyba nikt nie płakałby aż tak bardzo. Mają świetnych piłkarzy w pomnożonej liczbie, więc w sytuacjach kryzysowych można by było spodziewać się po nich rotacji bez większego ubytku na samym boisku.

A piłkarzy jest właściwie o wiele więcej niż na grafice. W każdym miejscu na boisku można doszukać się przynajmniej dwóch Anglików na dobrym poziomie. Także o kontuzje zbytnio bać się w dalszej fazie turnieju akurat nie trzeba. Będą, to będą i tyle. Zastępcy są niewiele gorsi.

Mecz z Iranem i USA to Anglia w dwóch różnych wydaniach

Najwięksi na świecie charakteryzują się zwykle tym, że są stale w swojej dyspozycji. Tym, że na dłuższym dystansie prezentują topową formę. Anglia faktycznie świetnie zaczęła, ale w drugim meczu czar prysł. Gorsze spotkania się zdarzają, ale w tym przypadku już na starcie pokazali, że turniej nie musi być idealny w ich wykonaniu. Grali słabo i byli zdominowani przez Amerykanów. Dobrze, że jeszcze tego nie przegrali. Było bardzo blisko.

Zacznijmy jednak od spotkania z Irańczykami. Tu zagrali rzecz jasna świetnie. Strzelili sześć goli, a tak naprawdę powinno ich być znacznie więcej. Wyglądali tak, jak wszyscy od nich oczekiwali. Kibice chcieli ofensywnej gry – to pokazali. Kibice chcieli efektownego stylu – tu też reprezentanci „Trzech Lwów” nie zawiedli. Obok tego był wynik i to chyba był klucz. Anglicy bawili się grą i szło im to wybitnie dobrze. Do tego stopnia, że wyrośli po tamtym meczu na jednego ze ścisłych faworytów turnieju. Nawet w postrzeganiu przeciwników tej reprezentacji.

A co z omawianym wcześniej meczem z USA? No tak… Na ich usprawiedliwienie można powiedzieć tylko to, że ich rywale byli świetnie dysponowani tego dnia. Tyle. Poza tym trzeba zganić ich dosłownie za wszystko. Brak nagle było ładu, składu, a groźnych strzałów było jak na lekarstwo. Celnych uderzeń z tamtego wieczoru po ich stronie można naliczyć całe trzy, co jest beznadziejnym wynikiem. Uratowała ich wyłącznie nieskuteczność oponentów.

Mecz z Walią uwypuklił to, co najlepsze

Po meczu z Iranem i starciu z USA doszło do spotkania z Walią. „Spotkanie” jest tu idealnym określeniem, bo oponenci nie postawili zbyt wygórowanych warunków. Właściwie to przeciwnicy dawali im miejsce na wszystko – Anglicy mogli sobie swobodnie podawać piłkę, strzelać… Wejście w mecz byłoby lepsze, gdyby tylko podopieczni Southgate’a prezentowali nieco lepszą skuteczność. Gdy jednak padła pierwsza bramka, worek z golami pękł, a prowadzenie było w pełni zasłużone.

Anglicy dominowali właściwie przez cały czas i wszyscy zaprezentowali się na tyle korzystnie, że trudno wskazać jakiś słabszy punkt. Każdy zagrał dobrze i cały kolektyw po prostu zdał egzamin. Po dobrym i słabym meczu potrzebna była odpowiedź na to, w jakiej oni są formie. Były wątpliwości, ale dziś wracają na piedestał. Oby byli tam jak najdłużej. Oglądanie tak świetnie grającej Anglii to czysta przyjemność…

Anglia ma wielu bohaterów

Anglia ma świetną drużynę i co związane trochę z pierwszym akapitem, wielu bohaterów. Niejedną postać, która nagle wyrasta na gwiazdę meczu i ciągnie resztę. To oczywiście dobra rzecz, ponieważ taktyka „antyzawodnik x” w tym przypadku nie ma racji bytu. Zblokowany zostanie Kane, wystrzeli Saka, nie on, to Mount bądź Foden. Jeżeli nikt z wymienionych, to Rashford… itd. Można taką wiązankę tworzyć i tworzyć, bo właściwie każdy ma potencjał na nagły wystrzał, co grupa też potwierdziła.

W pierwszym meczu wystrzelił ponad resztę Bukayo Saka, który strzelił dwa gole, a także Bellingham, który zaliczył po prostu genialny mecz. Aktora nr 1 w starciu z USA można wskazać dla odmiany w linii obrony w postaci Harry’ego Maguire’a, a z Walią błysnął Marcus Rashford, który skończył z dubletem w trzeciej kolejce mundialu. Bohaterów jest więc wielu, a wszystkie karty nie zostały do tej pory odkryte. Gareth Southgate jest często krytykowany i zwykle trzeba przyznać, że słusznie. Koniec końców ma jednak jedną z najlepszych reprezentacji na świecie i jak widać, potrafi z nich wykrzesać to, co najlepsze.

Prawdziwa weryfikacja jeszcze przed nimi

Anglia pewnie wyszła z grupy mimo wpadki z USA. Wygrali bowiem dwa mecze w świetnym stylu. Druga kwestia jest taka, że grupa też nie była zbyt trudna. O ile Amerykanie postawili mocne warunki, o tyle dwie pozostałe drużyny przegrały przede wszystkim same ze sobą – w drugiej kolejności z reprezentacją „Three Lions”. W 1/8 finału Anglicy zagrają z reprezentacją Senegalu, która poziomem jest dość zbliżona do USA, z którymi mierzyli się w grupie. Każdy kolejny krok wydaje się coraz to trudniejszy, a Anglia zdaje się być dziś typowym przykładem drużyny, która może z każdym wygrać, ale równie dobrze może w spektakularny sposób polec.

Tak naprawdę Anglia ma wszystko, aby ostatecznie mistrzostwo świata wygrać. Tu jednak jedno zastrzeżenie. W przeszłości było to samo. I dalekiej, i też tej niedawnej. Trudno nawet mówić w ich przypadku o złotym pokoleniu. Oni mają takową generację ciągle. Krótka notka historyczna: Anglia wygrała tylko jedno trofeum w całej historii – było to mistrzostwo świata w sezonie 1965/1966. A przecież od tamtego czasu przewinęły się nie setki, nie tysiące, a setki tysięcy graczy, którzy nie potrafili powtórzyć tamtego sukcesu. To już jednak temat na oddzielny artykuł. W każdym razie Anglicy mogą dobrze zaczynać, natomiast na rzetelną weryfikację, szczególnie w ich przypadku, trzeba będzie chwilę poczekać. Skład mają, są w dobrej formie, więc wystarczy cierpliwość.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze