Andrzej Twarowski dla iGol.pl!


21 marca 2013 Andrzej Twarowski dla iGol.pl!

Rozgrywki Premier League 2012/2013 zbliżają się ku końcowi. Manchester United może powoli zacząć świętować swój kolejny tytuł mistrza Anglii, natomiast na dole tabeli sprawa spadku do Championship nadal pozostaje otwarta. Dziś postanowiliśmy przeanalizować bieżący sezon ligi angielskiej z udziałem znanego dziennikarza i komentatora Canal+ – Andrzeja Twarowskiego. Zapraszamy do lektury!


Udostępnij na Udostępnij na

Jak ocenia Pan poziom sędziowania w bieżących rozgrywkach Premier League? Dlaczego arbitrzy popełniają aż tak dużo rażących błędów, które później decydują o wynikach poszczególnych spotkań?

Gareth Bale
Gareth Bale (fot. Skysports.com)

Zacznijmy od tego, że nigdzie indziej praca sędziego nie jest tak trudna jak w Premier League. Tutaj tempo meczów jest o 30-40% szybsze niż w innych ligach. To zwiększa ryzyko pomyłek. Jednak suma summarum myślę, że błędów nie jest więcej. Jest ich tyle samo, tylko że dziś przy obecności kamery w każdym miejscu na stadionie każda pomyłka jest obnażana przez obraz telewizyjny. Kiedy na stadionie były tylko cztery kamery i wszystko było pokazywane z pewnej perspektywy – nie było takich zbliżeń i zwolnionych powtórek jak obecnie – trudniej było podważać decyzje arbitrów. Dlatego tak naprawdę dziś technika działa na niekorzyść sędziów. Więc nie rozumiem, dlaczego władze piłkarskie nie chcą korzystać z zapisu wideo. Choć swoje przemyślenia na ten temat mam. Przecież każdy w życiu lubi mieć kontrolę nad wydarzeniami. Mimo wszystko wydaje się, że sprawy powoli idą w dobrym kierunku. Od przyszłego sezonu będzie wprowadzony system goal-line technology. Tak że widać, że kropla powoli zaczyna drążyć skałę. Idealne byłoby rozwiązanie, które funkcjonuje w tenisie. Niech raz w ciągu połowy trener ma prawo poprosić o challenge. Pewnie zdarzą się sytuacje, gdy powtórki nie do końca rozstrzygną kwestie sporne. Ale to będzie rzadkość. W takich przypadkach trzeba będzie zdać się na interpretację sędziów. Koniec kropka. Warto tutaj także dodać, że liczba błędów w Premier League wynika także z braku sędziów bramkowych. Wystarczy przypomnieć ostatni mecz Evertonu z Manchesterem City – z pozycji arbitra głównego nie było widać faulu na Fellainim. Natomiast z kamery za bramką był to ewidentny rzut karny. Trzeba jednak wiedzieć, że w myśl przepisów ligi angielskiej arbitrzy bramkowi muszą mieć najwyższe uprawnienia, by prowadzić mecze ekstraklasy. Ta elita liczy jednak zbyt mało osób, by obsługiwać wszystkie ligowe spotkania. Przypuszczam jednak, że ta luka w przepisach za moment zostanie wypełniona. To przecież miliardowy biznes, który na tego typu wpadki jak ta z Fellainim nie może sobie pozwolić.

Arsenal od prawie ośmiu lat nie potrafi zdobyć jakiegokolwiek pucharu. Czy era Arsene Wengera jest już skończona i „Kanonierzy” potrzebują nowego menedżera, który wprowadzi jakieś radykalne zmiany?

Obawiam się, że czas Wengera dobiegł końca. Widać, że nie kontroluje emocji, a swój stres przerzuca na drużynę. Tak zwyczajnie po ludzku jest mi go szkoda, bo widać, że brak sukcesów odbiera mu zdrowie. On momentami jest w takim amoku, że chyba nie jest w stanie reagować na bieżące wydarzenia. Ale na sprawę Arsenalu trzeba spojrzeć szerzej. Francuz nie ma obecnie superdrużyny. Zastanówmy się, ilu graczy Arsenalu miałoby miejsce w Manchesterze United, Manchesterze City czy Chelsea. Jeden – Jack Whilshere. Z drugiej strony, kiedy w zespole byli tacy piłkarze, jak: Samir Nasri, Cesc Fabreges, Alex Song czy Robin van Persie, to też nie potrafili wspólnie osiągnąć sukcesu. To, że wszyscy ci gracze uciekli z Emirates Stadium, daje jasno do zrozumienia, że w ich oczach Wenger po prostu stracił umiejętność doprowadzenia zespołu do sukcesu. Kolejnym ważnym aspektem jest ogólna polityka klubu, a raczej jego właścicieli. Stan Kroenke, właściciel klubu, chce zarabiać, a nie dokładać. Bilety na mecze Arsenalu są najdroższe w Anglii. A mimo to na każdym spotkaniu stadion jest wypełniony kibicami. Idealny układ dla właściciela na prowadzenie biznesu. Wydamy nie za wiele – zarobimy krocie, a złość ludzi skupi się na Wengerze. Myślę, że dla obecnych właścicieli „Kanonierów” trofeum to jedynie metalowe naczynie. Brak pucharów nie spowodował, że frekwencja spadła o 20 tysięcy ludzi, bo wtedy musieliby sięgnąć po książeczkę czekową i sprowadzić wielkie gwiazdy. A Arsenal pożałował 150 tysięcy tygodniówki dla van Persiego, który dostaje 235 tysięcy w Manchesterze od Fergusona. Bo Szkot chce wygrywać za wszelką cenę. Wie, że przy zbrojących się drużynach „The Citizens” i Chelsea, żeby wygrać, trzeba wydać.

Co jest według Pana głównym problemem Chelsea, jeśli chodzi o skuteczność klubowych napastników? Bo przecież ani Torres, ani Demba Ba nie strzelają dużo goli. Czy jest to wina złej taktyki, czy może problem tkwi w pomocnikach „The Blues”, którzy unikają bezpośredniej gry pod swoich snajperów?

Chelsea jest trudnym klubem dla napastnika, ponieważ jak prześledzi się kilka dobrych sezonów wstecz, to tak naprawdę jedynym piłkarzem, który się tam sprawdził na tej pozycji, był Didier Drogba. On idealnie pasował do tego zespołu. A na przykład Szewczenko, który w sezonie w Serie A strzelał po 30 goli w Premier League, w Chelsea niestety jako supersnajper nie zaistniał. Może dlatego, że wówczas w ekipie „The Blues” od napastników wymagało się pracy na rzecz całego zespołu. A „Szewa” w Milanie był przyzwyczajony do czegoś innego – wszyscy harowali, żeby on mógł błyszczeć. Poza tym nie pomogło mu to, że został przyniesiony w teczce przez Abramowicza. Niewykluczone, że w oczach kolegów z szatni był uchem właściciela. A to raczej nie pomaga. Torres natomiast idealnie by się wpisał w zespół Jose Mourinho. Bo tam była ta sama taktyka co w Liverpoolu, czyli nastawienie na zabójcze kontry. Tyle że Scolari, Ancelotti czy Andre Villas-Boas już mieli zupełnie inny pomysł. Chcieli dominować, być przy piłce. A to nie jest styl Fernando Torresa. Oczywiście kontrargumentem będzie tu reprezentacja Hiszpanii. Tylko że w zespole del Bosque każdy napastnik czuje się jak ryba w wodzie. Przy tej sile pomocy nie da się grać kiepsko. Do tego dochodzi jeszcze olbrzymia presja związana z 50 milionami, które zapłacono za Torresa. Nie wierzę w to, że Hiszpan się przebudzi, gdyż już kilka takich momentów się przytrafiło, a później z powrotem wszystko wracało do punktu wyjścia. On już chyba sam w to nie wierzy. Wygląda mi na człowieka, który na Stamford Bridge jest nieszczęśliwy. Na jego miejscu wróciłbym do Atletico. On musi być w swoim środowisku. Tylko wtedy jest szansa, że wróci stary, dobry „El Nino”.

Dlatego Chelsea ma jeszcze Romelu Lukaku, który jest podobnym piłkarzem do Didiera Drogby, lecz obecnie strzela bramki na wypożyczeniu w West Bromwich Albion. Czy uważa Pan, że Lukaku jest już napastnikiem na miarę podstawowego składu „The Blues”?

Może, ale pełnego przekonania nie mam. Jeśli już miałbym się decydować, to wziąłbym Christiana Benteke – to jest „dziewiątka” pełną gębą. Mam satysfakcję, bo będąc na meczu Serbia – Belgia, napisałem do Tomka Smokowskiego, że gra w drużynie „Czerwonych Diabłów” facet, który przyćmił Edena Hazarda i za chwilę będzie hitem w Premier League. Teraz nie mam wyjścia, muszę być konsekwentny, więc stawiam na gracza Aston Villi w ataku „The Blues”. Choć jest jeszcze człowiek, którego przyjście definitywnie rozwiązałoby problem strzelania goli w Chelsea – Radamel Falcao. To byłby strzał w dziesiątkę i daję sobie rękę uciąć, że już w pierwszym sezonie strzeliłby ponad 20 goli. Według mnie jest on graczem, który pasuje do ligi angielskiej. Zresztą on sprawdziłby się wszędzie, ponieważ ma wszystko – jest szybki, silny, z dryblingiem, znakomicie gra głową. Do tego idealne porusza się po boisku. Jest jak drapieżnik na polowaniu. Do tego wszystkiego strzela obiema nogami i jest zabójczo skuteczny. Facet nie do zatrzymania. Tym bardziej że obecna Chelsea potrafi stworzyć idealne środowisko dla rasowego strzelca. Mata, Oscar czy Eden Hazard – ma kto robić grę, prawda? Jestem przekonany, że przyjście Kolumbijczyka definitywnie zakończyłoby temat napastników w Chelsea. Idealny układ dla wszystkich to Torres do Atletico, Falcao do Londynu. Tylko jest jeszcze kwestia…

Pieniędzy.

… nie, nie, to nie jest kwestia pieniędzy. Dla Abramowicza ostatnim tematem są pieniądze. Chodzi tylko o to, czy Kolumbijczyk chciałby przejść do Chelsea. Czy to jest miejsce pracy, o którym marzy? Czy postrzega ten klub jako na tyle wielki, by dla niego grać?

W takim razie kto byłby najlepszym menedżerem dla Chelsea?

Twarowski: Chelsea potrzebuje Falcao!
Twarowski: Chelsea potrzebuje Falcao! (fot. Skysports.com)

Uważam, że nie ma na świecie menedżera, który byłby dobry dla Romana Abramowicza – dla niego każdy trener jest zły. Bo kiedy jakiś szkoleniowiec staje się w Chelsea osobą ważną, to jest to coś, co zaczyna Rosjanina drażnić i irytować, ponieważ on zawsze chce być na pierwszym planie. On nie wywalił z pracy Hiddinka tylko dlatego, że był tam bardzo krótko. To nie jest przypadek, że Guardiola poszedł do Bayernu, a nie chciał iść do Chelsea. Bo wiedział, że prędzej czy później Abramowicz po prostu go zwolni. Dlatego na Stamford Bridge nigdy nie będzie trenera, który doczeka końca długiego kontraktu. Katalończyk to mądry facet. Pokazał, że nie ma takich pieniędzy, które spowodują, że schowa dumę do kieszeni. Jak patrzę na graczy, których brał Abramowicz, to mam wrażenie, że były to ruchy robione pod przyjście Guardioli. Tyle że na końcu pan Roman dostał kosza i prztyczka w nos. Hiszpan wybrał stabilizację i co by nie powiedzieć, większą futbolową markę. W Bayernie nie będzie skazany na kaprysy miliardera. Guardiola pokazał, że nie wszystko w życiu można kupić. Brawa dla niego, bo to w tych czasach rzadkość.

Wielkie transfery doświadczonych graczy miały pomóc drużynie Queens Park Rangers w walce o górną część tabeli. Tymczasem podopieczni Harry’ego Redknappa zajmują obecnie miejsce w strefie spadkowej. Czy według Pana duża liczba przeprowadzonych transferów to dobry pomysł na budowę zespołu? Bo przecież piłkarze potrzebują zgrania, porozumienia na boisku czy wspólnej taktyki.

Nie kibicuję temu projektowi. To tak, jakby w poloneza zainwestować 200 tysięcy złotych. Niby można, tylko po co? Ten klub ma za małą bazę kibiców. Piłkarze przychodzą tam na chwilę. Podpisują wielkie kontrakty, dostają pieniądze, które w żaden sposób nie odzwierciedlają ich rynkowej wartości. Żeby osiągnąć sukces, trzeba w coś wierzyć, mieć cel, czuć, że jest się częścią wielkiej historii. Queens Park Rangers ma tylko lokalny zasięg. Wiem coś o tym, bo pracując w Londynie, mieszkałem 150 metrów od stadionu. Chodziłem na mecze, gdy gwiazdą był tam Les Ferdinad. Ale zawsze siadałem w sektorze gości, bo doping gospodarzy był zagłuszany przez autobus przejeżdżający obok Loftus Road. Zero atmosfery. Wróćmy do tematu: w QPR piłkarze wierzą tylko w banknoty z królową Elżbietą. Nie mam nawet przekonania, czy wiedzą, jak wygląda klubowy herb, bo i po co im to. Są tam tylko przejazdem.

Na przykład Loic Remy.

Dokładnie tak, miał iść do Newcastle, ale wybrał ofertę Queens Park Rangers. Ale Remy dobrze wie, że nawet jak „Rangersi” spadną z ligi, to on jest na tyle dobrym piłkarzem, że zaraz znajdzie sobie nowego pracodawcę. Czyli tak naprawdę jest to tylko i wyłącznie skok na kasę. Liga bez QPR – dla mnie nie ma problemu. Tęsknić będę tylko za Redknappem, bo to człowiek, który zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Jedna z najbarwniejszych postaci w Premier League. Zna tyle anegdot, że nawet jeśli będzie żył 100 lat, to i tak wszystkich nie zdąży opowiedzieć. Chociaż przypuszczam, że on tam jest z tych samych powodów co piłkarze.

A jak ocenia Pan pracę Andre Villasa-Boasa? Czy Tottenham nie jest za bardzo uzależniony od dyspozycji Garetha Bale’a?

Tottenham jest dobrą drużyną także bez Garetha Bale’a, lecz z nim ma szansę stać się poważnym kandydatem do tytułu mistrzowskiego. Ja doceniam Andre Villasa-Boasa ze względu na to, że u żadnego innego trenera Walijczyk nie zrobił takich postępów jak u Portugalczyka. Rozwinął się nieprawdopodobnie. Dostał od trenera taką samą swobodę, jaką ma Ronaldo w Madrycie. Według mnie dzisiaj jest to – można się spierać – drugi lub trzeci piłkarz świata. Bo numerem jeden jest oczywiście Leo Messi, który uprawia inną dyscyplinę sportu. Natomiast o drugi stopień podium rywalizują w tej chwili Bale i Ronaldo. Czy bez Bale’a nie ma drużyny Tottenhamu? Patrząc przez pryzmat rewanżu z Interem, pewnie tak. Ale z drugiej strony wartość rynkowa Walijczyka to mniej więcej 70-80 milionów funtów. Jeśli Tottenham pieniądze ze sprzedaży zainwestuje w czterech nowych graczy: napastnika, dwóch skrzydłowych i środkowego pomocnika, takiego jak Modrić, to zespół jako całość może nawet zyskać na wartości i jakości. Ideałem byłoby mieć i Bale’a, i pieniądze na nowe transfery. Wtedy Tottenham mógłby nawet wygrać Premier League.

Fakty na dziś są jednak takie, że bez Garetha Bale’a na San Siro Tottenham nie istniał.

Jak Pan wyjmie Messiego z Barcelony, to już to nie będzie ten sam zespół. Jak Pan wyjmie Ronaldo z Realu, to też nie będzie to już ten sam zespół. I jak Pan wyjmie Bale‘a, to strata będzie podobna. Często słyszymy, że we współczesnej piłce od indywidualności ważniejszy jest zespół. Mam na to inne spojrzenie. Poziom piłki tak się wyrównał, że teraz do wygrania ważnego meczu potrzebujesz czegoś ekstra, czyli kogoś, kto zrobi coś, czego inni nie umieją.

Brendan Rodgers powoli odbudowuje starą świetność Liverpoolu. Czy według Pana transfery Daniela Sturridge’a czy Philippe Coutinho pomogą temu zespołowi i w przyszłym sezonie „The Reds” ponownie powalczą o miejsce w czołowej czwórce?

Wątpię. Jeśli chodzi o drużynę Rodgersa, nie mam przekonania do całej linii obrony. Nie cenię sobie zbyt wysoko umiejętności ani Skrtela, ani Aggera, ani Enrique, ani też Glena Johnsona. A Pepe Reina to jest bramkarz, którego nie chciałbym mieć w swoim zespole. Uważam, że przez ostatnie lata Liverpool przez tego golkipera więcej punktów zgubił, niż zyskał. Steven Gerrard to ciągle dobry zawodnik, ale nie oszukujmy się, jest już po drugiej stronie góry – schodzi ze szczytu. Pamiętajmy, jak długo Manchester United nie mógł się uporać z odejściem Roya Keane’a. Ilu piłkarzy przeszło przez ten klub, zanim znalazł się godny następca. Oczywiście, to zupełnie inni gracze. Steven Gerrard jest to ofensywa, zawodnik, który strzelał po 20 goli w sezonie. Keane za to miał więcej zadań defensywnych. Ale ich wartość dla drużyny, patrząc na sprawę globalnie, była podobna. Dzisiaj mówiąc Liverpool – myślisz Suarez. On stanowi 60% wartości ofensywnej tego zespołu. Ale załóżmy, że Urugwajczyk złapie kontuzję. Kim go zastąpić? W Manchesterze United są van Persie, Rooney, Hernandez i Welbeck. W City Tevez, Aguero czy Dżeko. A w Liverpoolu Suarez, a potem długo, długo nic. Daniel Sturridge i Coutinho to bardzo dobre ruchy transferowe, ale obawiam się, że to ciągle za mało. Nie ma co się oszukiwać, klub z Anfield w ostatnim czasie popełnił karygodne błędy na rynku transferowym, gdy menedżerem był Dalglish, a dyrektorem sportowym Damien Comolli. Andy Carroll, Downing, Hernderson to jedne z najbardziej przepłaconych transferów ostatnich lat. Ci piłkarze to tylko lokalne gwiazdy, które mogą błyszczeć w Newcastle, Sunderlandzie czy Aston Villi. Liverpool to inne wymagania. Jeden z największych klubów na świecie. Tu potrzebni są piłkarze bardzo dobrzy lub wręcz wybitni. A oni są co najwyżej nieźli. Odnoszę wrażenie, że „The Reds” i Arsenal jadą na tym samym wózku. Bez poważnych inwestycji nie będą się liczyć w grze o najwyższą stawkę. Mogą się nawet nie zakwalifikować do Champions League. A wtedy nie będą magnesem dla graczy o światowej klasie i renomie. Nie mają też takiej szkółki jak Barcelona, nie produkują na pęczki piłkarzy o wysokich umiejętnościach. Siłą rzeczy pozostaje tylko głębokie sięgnięcie do kieszeni. Bez tego się nie obędzie, a tłuste lata szybko nie wrócą. Bo dziś, poza drobnymi wyjątkami, światem piłki rządzi pieniądz. Pieniądze nie gwarantują sukcesu, ale poważnie zwiększają szansę na to, by go osiągnąć. Może to i smutne, i mało romantyczne, ale prawdziwe. Na rzeczywistość nie można się obrażać.

Obserwuj autora tekstu na Twitterze: @JakubSosnicki

Komentarze
~Michał (gość) - 11 lat temu

Wywiad świetny, z praktycznie każdym stwierdzeniem
się zgadzam. Tylko w jednej uważam, że pan Andrzej
się myli. Otóż akurat Liverpool ma bardzo dobrą
szkołkę i może na nią liczyć w przyszłości.
Coś mi mówi, że ten projekt, z Rodgersem na czele,
wypali. A Arsenall... cóż, ja kibicuję Spurs.
:)

Pozdrawiam,
Michał
www.oknotransferowe.blogspot.com

Odpowiedz
~Whoocash1984 (gość) - 11 lat temu

Podoba mi sie, lubie słuchać p.Twarowskiego i
p.Smokowskiego, mam canal+ i ogladam relacje,
naprawde na temat piłki Ci panowie oraz reszta
ekspertów w canal+ znają sie super, choć w
niektórych kwestiach jak naprzykład Tottenham może
wygrać lige, nie z Dawsonem, lub Kaboulem na
środku, Mistrz Anglii - myśle ManUtd, bo tam w
pomocy nie grają jacyś kozacy jak Realu czy Barsie,
ale tam mentalność i doświadzczenie klubu jest
nastawione na majstra...

Odpowiedz
~Piotrek (gość) - 11 lat temu

Bardzo fajny wywiad z moim ulubionym komentatorem!
Więcej takich, więcej!

Odpowiedz
~Kboxx2 (gość) - 11 lat temu

Zgadzam się z Panem Twarowskim odnośnie gry na
napastników w Chelsea, a raczej jej braku. Gdyby w
następnym sezonie do Chelsea przyszedł Jose
Mourinho na pewno odmieniłby formę Fernando
Torresa, a Chelsea grała by na napastników jak za
swoich najlepszych czasów.

Odpowiedz
~Endrju (gość) - 11 lat temu

JAKBY* nie jak by. Panie Jakubie, niech pan ogarnie
ortografię podstawową.

Odpowiedz
~lampard (gość) - 11 lat temu

Benteke przycmil edena hazarda??!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jasne gorszej bzdury nie slyszalem, coz edena kryje
po 2 obroncow no to nie moze zbytnio pograc,

Odpowiedz
~!!! (gość) - 11 lat temu

Świetny wywiad zgadzam się chyba z wszystkim!
Zwłaszcza jeśli chodzi o Liverpool i
moich ukochanych Spursów - chociaż tutaj sądzę
,że Bale jest nie do zastąpienia!

Odpowiedz
~kolega po fachu (gość) - 11 lat temu

Fajnie się czyta, ale czuję lekki niedosyt. Andrzej
Twarowski to tak barwna osoba, że z pewnością
można było bardziej "pociągnąć" kilka tematów.
Mam wrażenie, ze w pewnych momentach wątek został
rozpoczęty i niezakończony. Ale ogólnie to na
plus, oby więcej takich rozmów. Pozdrawiam :)

Odpowiedz
~Michał (gość) - 11 lat temu

Super! Uwielbiam pana Twarowskiego! Zna się na
rzeczy :)

Odpowiedz
~xacsefrgthy (gość) - 11 lat temu

http://miedzy-slupkami.blogspot.com/2013/03/mentalnos
c-polski-problem-numer-jeden.html

Odpowiedz
~Tyler (gość) - 11 lat temu

Messi w innym pilkarskim swiecie niz Ronaldo.
Ronaldo, ktory chyba w szesciu ostatnich spotkaniach
upokorzyl Messiego w bezposrednich starciach, pakuje
gola za golem Barcelonie (jak nigdy inny w historii),
a nagle stawia sie go w szeregu z Balem. Na jakiej
plaszczyznie ja sie pytam? Kim jest Bale? Gratuluje
glupoty, panie Twarowski.

Odpowiedz
~Mou (gość) - 11 lat temu

Stawianie Ronaldo poziom niżej niż Messiego i to w
dodatku na równi z Garethem Bale jest śmieszne
jeśli piszecie że zna się na rzeczy to
dołączacie do grona "znawców" z serii Twarowskich

Odpowiedz
~mizar (gość) - 11 lat temu

Masz rację chłopie większej bzdury nie czytałem
trochę się p. Twardowski zagalopował tym
stwierdzeniem żeby nie powiedzieć palnął
głupotę jakich mało.

Odpowiedz
~mizar (gość) - 11 lat temu

Masz rację chłopie większej bzdury nie czytałem
trochę się p. Twardowski zagalopował tym
stwierdzeniem żeby nie powiedzieć palnął
głupotę jakich mało.

Odpowiedz
~Darkstr (gość) - 11 lat temu

Dokładnie porównanie Bale'a do Ronaldo jest mocno
przesadzone, A Messi nie jest wcale tak dużo lepszy
od Ronaldo...
Pozdrawiam

Odpowiedz
~kampinho (gość) - 11 lat temu

Wywiad ciekawy, komentarze na poziomie i obiektywne
oczywiście do 23.03.2013 czyli do momentu do puki
nie pojawił się news na stronie RM dotyczący tego
wywiadu - cały Madrycki świat.

Odpowiedz
Jakub Sośnicki (gość) - 11 lat temu

Spokojnie :) Jest to subiektywna opinia. Jeden
uważa, że lepszy jest Messi, a drugi, że Ronaldo -
tak było, jest i będzie, dlatego nie ma co się
kłócić.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze